Odcinek 3
Obudziłem się... Wszędzie dookoła było biało, więc to nie był dom. Zastanowiłem się chwilę, aby załapać sytuację i wreszcie zrozumiałem, co się stało. :smirk: Byłem w szpitalu. Ledwie zdążyłem pomyśleć kiedy już pielęgniarka weszła do pokoju. Olśniło mnie... Zastanawiałem się chwilę, co taka piękna dziewczyna tutaj robi!?
- Jak się pan czuje? - zapytała niby opiekuńczo, choć wiadomo że jest to też jej obowiązek;
- Całkiem dobrze, dziękuję. Co się właściwie stało?
- Jak to, nie pamięta pan? - uśmiechnęła się;
- Emm... Pamiętam tyle, że młodzież zaczepiła pewną staruszkę niedaleko szkoły, potem rozpętała się bujka i doszło do wymiany ognia, a co było dalej? Hmm... Jeden z napastników postrzelił mnie w bok i to był koniec moich działań.
- No widzi pan, pamięta pan wszystko doskonale! - zaśmiałą się ironicznie pielęgniarka;
- Długo tutaj zostanę?
- To zależy od pana, w sumie nic groźnego panu się nie stalo. Kula raniła w bok, ale na szczęście nie uszkodziła żadnych wewnętrznych narządów.
- Mam rozumieć, że wszystko jest w porządku?
- Tak, w porządku. Możemy pana wypisać jutro z samego rana, ale za dwa dni będzie pan musiał znowu przyjsć na tzw. oględziny do dr. Tumper'a.
- Huh, jest pani pielęgniarką czy doktorem?

- Hehe, pielęgniarką, ale interesuje mnie medycyna i poszerzam swoją wiedzę w miarę możliwości. - zaśmiała się sympatycznie; Cóż, nie chcę pana zanudzać. Musi pan wypocząć. Potrzeba panu czegoś?
- Hmm, może po pierwsze: przejdziemy na TY i... Jak ma pani na imię?

- Dlaczego nie, ale czy mogę ci zaufać? Hmmm, no dobrze.

Mam na imię Agnieszka panie Michale. Więc... Potrzeba ci czegoś?
- Ehhh, widzę, że znasz już moje imię. Nie, dziękuję. Prześpię się tylko jeśli można. Trochę jestem zmęczony.
- W takim razie zostawię pana, pielęgniarka przyjdzie wieczorem a gdyby pan... Ojej, zapomniałam.

Gdybyś czegoś potrzebował naciśnij, o ten, czerwony przycisk.
- Dzięki Aga. - odpowiedziałem wdzięcznie;
- Aga? - spojrzała na mnie; Tak mówią do mnie tylko przyjaciele, ale kto wie... - zaśmiała się znowu;
Agnieszka wyszła z sali i zostawiłą mnie samego, a ja pogrążając się w marzenaich patrzałem w okno i rozmyślałem nad moim żywotem... Przysnąłem...
Obudziłem się trochę później, bo za oknem było już ciemno i siąpił lekki deszczyk. Wstałem z łóżka bardzo powoli, bo jeszcze trochę kuło mnie w boku i usiadłem na łożku patrząc w okno. Kogo ujrzałem?

Mama biegła ile sił w nogach a tata starał się za niąnadążyć z parasolką.

Że też się nie domyśliłem... LEdwo położyłem si znowu, kiedy mama była już w sali.
- Synku, nic Ci nie jest? - zapytała z zadyszką mama;
- Nie mamo, jest dobrze, nic mi się takiego nie stało. Gdzie tata? Nie dogonił Cię?

- Hehe, jest w holu, rozmawia z dr. Tumper'em. - zaśmiała się mama; Nawet nieweisz, jak się najadłam strachu.
- Oj, mamo. Przecież jestem agentem ochrony.
- No właśnie, a propo Twojej pracy - Marta mówiła, że ten chłopak z Głównej 44 może załatwić nieźle płatną robotę za mostem w mieście. W sumie to niedaleko, a praca polega tylko na...
- MAMO! - przerwałem jej;
Mama tylko się uśmiechnęła i uścisnęła.

- Cześć synu, miałeś dużo szczęścia, wiesz?
- Tak, wiele już wiem.

- Jak to? Rozmawiałeś z doktorem?
- Hmm, właściwie nie, ale coś w tym stylu.

- Kochanie, nie zamęczaj go pytaniami, jest zmęczony, musi wypocząć. Przyniosłam Ci pączki z czekoladą, masz ochotę?
Pytanie... Zjadłem sobie pączusia.

Rozmawialiśmy przed chwilę, kiedy przyszła pielęgniarka.
- Już czas opuścic salę, cisza nocna. - odparła grubym głosem;
- Oh, jak to zleciało... - mama spojrzała na zegarek;
- Wracajmy już kochanie, za niedługo może być strasznie na drodze. Za oknem ulewa jak nigdy.
- No tak, cześć synku. - mama uścisnęła mnie na porzegnanie;
- Cześć Michał, jutro Cię odwiedzimy. - tata też;

- Nie, nie trzeba, przecież rano mam wypis do domu.

Wpadnijcie wieczorem.
- Ehm! - odchrząknęła gruba pielęgniarka;
- Tak, tak... Już wychodzimy. Pa synku.
- Przepraszam panią, czy Agnieszka skończyła pracęna dziś?
- Agnieszka? Chodzi Ci o tę nową pielęgniarkę?
- Tak, tak myślę.

- Skończyła z trzy godziny temu.
- Rozumiem, dziękuję.
- Jeszcze czegoś Ci trzeba?
- Nie.

- W takim razie, dobrej nocy.
- Wzajemnie.
Drzwi się zamknęły, światło zgasło, a ja znowu patrzałem na parking przez zamglone okno. Krople deszczu uderzały o szybę i dudniły mi w uszach...
Obudziłem się chyba nad ranem, w każdym razie za oknem było już jasno i pogodnie.

Wcisnąłem czerwony przycisk.

- Już idę.
Usłyszawszy z korytarza ten uroczy, cieniutki głosik od razu wiedziałem, że to Agnieszka.

- Cześć, jak się dziś czujesz?
- Świetnie, dzięki.
- Wszystko jest w porządku? Nic Cię nie boli? okaż, obejrzę opatrunek.
Minęła chwilka...
- Możesz już wstać?
- Tak.

- Widzę, że wszystko jest w porządku. Zawołam doktora.
Minęło kilka linijeczek pamiętnika (rozmowy z lakarzem)...
Tylk oczęść, bo już późno, a jeszcze mam robotę.
To be continued...
PAMIĘTNIK BĘDZIE PISANY I NIE PORZUCĘ GO BEZ SŁOWA, JEŚLI JUŻ TO NA PEWNO WAS O TYM POINFORMUJĘ!