Dziesięciokrotne szczęście
Martwię się szpitalem. Ostatnio cały dzień siedziałam w pokoju z czterema innymi lekarzami. Nikogo nie było. Gdy piłam trzecią kawę przypomniała mi się Amy.
Zosia nie przyszła. Zachorowała. Cóż, neibezpiecznie jest tutaj. Przyjdzie dzisiaj.
-Pani doktor!
-Kto? Ja?-zapytały trzy, w tym ja, obene tu lekarki
-Pani Edyta Górniak.
-No, nareszcie coś się dzieje. Cześć
Operacja była długa. Nade mną stała nowa stażystka-Lena.
-Leno, jeszcze raz, co to jest?
-Wewnętrzny uraz nogi..
-Otwrte złamanie.
-i coś z płucami.
-Dobrze. A teraz, jak to się operuje?
Nie widziałam twarzy operowanej. Była zakryta. I tak była ciężko poraniona. Ciekawe, kto to jest?
Minęły dwa dni. O dwunastej, przedwczoraj przyszła Zośka.
-Nie płącz.-powiedziała od razu. W tej samej chwili zdziwiła się. Ja nie płakałam.-Ee.. Co powiedzialaś dzieciom?
-Że.. jest w sanatorium.
-Żadna się nie zarumieniła?
-Nie.
-A co w szpitalu?
-Pustki.
-No to... Która na pewno tego nei zrobiła?
-Amy.
-Nie żartuj.
-Mary i Ash.
-Zostaje siedem. Czytałaś ich pamiętniki?
-Wiedziałam, że o czymś zapomniałam!
Naprawdę czytałam. Nie było żadnego wpisu od 3 miesięcy. U żadej. Czy to nei dziwne?
-Maggie!-wyrwało mi się.
-Co Maggie?
Nie mogę jej powiedzieć. Maggie.. Maggie mieszka z Ash, koło Mary i Amy.
-Nic.
-Mów, to w końcu razem mamy ustalić..
-Mordercę!
W tym momenice..
CDN
|