Odc. 4 - Wyjazd do miasta.

-Bravo! Bravo! - jakiś głos wołał zamyślnego Johny'ego. Stał obok fotela swojej współlokatorki, i był bardzo zamyślony. Znajdował się w pokoju "rozrywki". Słońce schowało się za chmurami, i owy pokój wydawał się bardziej szary i ponury niż zwykle.
-Tak? Co? Och...Laska - Nasz bohater powoli ocknął się.
-Bravo, zamknij się bo pożałujesz! Ja ci sie nie przedstawiłam. Jestem Kalia. - odpowiedziała murzynka. "Kalia? co to za imię?" pomyślał Johny, ale żeby nie psuć swojej postawy "pakera".
-Pochodzę z środkowej Afryki. I dla tego mam takie imię.
-Acha - mruknął Johny - to jesteś bambusową laską, tak? - w tym momencie do pomieszczenia weszła tajemnicza kobieta z recepcji.

-Bravo! Pochel! (Pochel to nazwisko Kalii, tej murzynki) organizujemy wyjazd na miasto. Za 1,5 godziny wyjeżdżamy! - krzyknęła i wyszła.
Johny zszedł na dół. Poszedł do toalety. Gdy z niej wyszedł spotkał Kalię.

-Ej, zadzwoń po taksówkę, dobrze? Nikt tu nie ma czasu na to. - rzekła i poszła do Kasi, swojej przyjaciółki.
-Dobra kochana - powiedział pod nosem i wyszedł do recepcji, aby skorzystać z telefonu.

Zaczął delikatnie robić wiaterek nad telefonem. Przejachał nad nim ręką. Nie wiedział, jak z niego zadzwonić. Stał tak przez pół godziny, próbując odgadnąć zasadę działania tego użądzenia.
-Ou! Wielki telefonie! Ukaż mi swoją potęgę, energię! - Johny oddawał właśnie cześć telefonowi. Nagle wpadł na pomysł. Wyjął z kieszeni małą karteczkę, którą jego mama dałamu przed wyjazdem do ośrodka. Przeczytał instrukcję obsługi na głos:
-
1. Podniesz słuchawkę (cześć telefonie yyyy...to znaczy części telefonu w kształcie jakby prostokątu .
2. Podnieś ją.
3. Odszukaj na niej lub w innej, tej drugiej części telefonu pociąg...yyy ciąg cyfer oraz innych znaczków.
3. Wykręć numer. I już! -Johny skończył. Ale to jest taki trudne...Jak wykręcić ten numer?
-Kalia! - zawołał swoją współlokatorkę.
-Czego gościu chcesz?!
-Pomoż mi wykręcić numer - powiedział powoli.
-Ech...-weschtnęła

-...Teraz naciśnij 1, już? dobrze? teraz 2,6,6,5,9,8,7 już? - dziewczyna tłumaczyła mu.
-Tak... - Johny stał ze słuchawką w ręku.
-Ej przyłóż ją do ucha! - krzyknęła.
-Ale jak?
-Ręke skieruj w stronę ucha i przytrzymaj ją tam. - po dokładniejszym wytłumaczeniu Johny wreszcie zadzwonił.
***
-No to jak, jedziemy laski? - powiedział Johny zwracając się do dziewczyn.

On, i cały ośrodek (wraz z doktorem i recepcjonistką) byli już w taksówce. Samochód ruszył.
-Ej, mała, zabawimy się? - powiedział dyskretnie do kobiety za kierownicą.
-Prędzej pójdę do łóżka z małpą, niż zabawię się z tobą. - odpowiedziała po cichu i kopnęłą go w kostkę.
-No..proszę ciebie, kotusiu... - nie dawał za wygraną.
-Odczep się! - ryknęła na cały samochód. Co wywoło zamęt wśród wszystkich.

-Och... - jęknęła pod nosem Kalia. Zakryła twarz, ponieważ wstydziła się swojego współlokatora. W końcu dojechali na miejsce. Wszyscy wysiedli i rozbiegli się w inne strony. Johny poszedł do sklepu. Zastał tam kobietę (na oko) w jego wieku. Była trochę niższa.

-Cześć. Witam. Siemano. ChOcHo.Chyba pójdziemy na lody, co? - powiedział, rymując zdania.
-Odczep się! Sorry gość, mam klijentów! - odepchnęła go. W tej chwili usłyszał osobę z jego ośrodka wołającą...

-ZBIÓRKA!!!!! - wołała to jedna z "Hawajskich lasek".
-Idę. Idę. - poszedł tam. Na miejscu zbiórki byli już wszyscy; wszyscy, prócz doktora, który miał powiedzieć "regulamin" tego miejsca, ale właśnie się spóźniał.
Johny podszedł do Kasi.
-Ejo! Wiem że na mnie lecisz - Johny zaczął swój "szpan".

-Odczep się! - krzyknęła ze złością (patrz na zdjęcie).
-Niee!!! Kochanie... - Johny był u kresu załamania nerwego, słysząc "Odczep się!"
-Ech... - głośno westchnęła i podeszła do jednej z hawajskich lasek.
Podszedł do Kali.
- A ty mała? Oprzesz się mi?!- Johny spojrzał na jej minę...

...która mówiła sama za siebie. Johny odszedł spłoszony...
Doktorek nadal się spoźniał ; jak się okazało klucz do toalety, który dostał w recepcji, utonął w sedesie, i trzeba było czekać aż wydobędzie go z muszli.
Podszedł do Kasi.
-Przepraszam... - rzekł skruszony.
-No dobrze, spoko już.

-Dziewczyna patrzyła na klękającego Johny'ego.
Nagle zobaczyli jak coś zielonego wychodzi z budynku...

Kalia zrobiła minę, jakby zbierało jej się na pawia. Choć było to niezmiernie śmieszne, i tak wszyscy byli przerażeni...

Kasia popatrzyła na ów stwora z politowaniem. To nie był żaden stwór : tylko doktor, który pokryty był śluzem. Jak okazało się nurkował za kluczem w sedesie.

Johny odwrócił się, aby wyśmiać się w spokoju.
- Panie doktorze, niech pan idzie się umyć, poczekamy... - Johny usłyszał troskliwy głos Kasi.
-Ej!Ty! - owa brunetka szturchnęła go w ramię.

Johny odwrócił się. Zobaczył rozzłoszcząną dziewczynę.
-Ej! Czemu ty się z niego nabijasz?!- krzyknęła.
-Jaa?? ej,kotuś, no co ty? No, przytul się - rzekł romantycznem tonem.

Johny złapał ją za ręke.
-Odwal się, bo dojdzie do rękoczynów - jak powiedziała tak się też stało. Niestety, zapomniała "porażacza" więc Johny musisał zadowolić się (

) tylko liściem.
-UWAGA!- usłyszał głos za sobą. Idziemy! Jedziemy do ośrodka. Doktor źle się czuje.

-Aha, mruknął Johny, i znowu odwrócił się, aby pośmiać się do siebie. No, Johny miał dziwne poczucie humoru. Właśnie śmiał się ze ślimaka. Zobaczył Kasię, słynną Kasię.

Jej wyraz twarzy nie był zbyt przyjazny
-Kotuuś.... - Nasz bohater zaczął mówić, ale nie dokończył : brunetka zmierzyła go wzrokiem. Załamany Johny spuśćił głowę. Wyjął z kieszeni mapę (sporządzoną prze jego mamę) aby zobaczyć, ile metrów, kilometrów, centymetrów jest do przystanku taxsi (jego matka spożądziła mu mapę wszystkich miejsc). Oczywiście nie było to daleko : tylko jeden krok od Johny'ego. Blondnyn za pomocą mapki skierował się do taksówki. I wreszcie wszyscy zebrali się, i wyruszyli.
____
Co zdarzy się w następnym odcinku?
Czytajcie odcinek 5!)
____
p.s. Sorry, że nie jest śmieszny

ale nie miałam czasu. Następny odcinek będzie może sobotę, lub za tydzień, ponieważ humor im spada, muszę go polepszyć

.
____