Harrison wydłubaszył oczy. Doskonale wiedział, co chcę zrobić. Patrzałam mu w oczy i... pocałowałam go.
- Rany...- wyszeptał.
W domu wszystko było dobrze. Kiedy przyszłam, tata bezskutecznie uczył Sidney mówić.
Siadłam przy komputerze, bo chciałam kończyć pisać referat z biologii. Pisząc tak zauważyłam, że do mojego pokoju przydreptała Sidney. Podniosła do mnie rączkę i zaczęła nią wymachiwać.
- Eleanor, pata! Ata, ata!Ele-a...nor!= zaczęła krzyczeć.
Byłam wzruszona. "Eleanor" było pierwszym słowem Sidney. Bez zastanowienia wzięłam ją na ręce i przytuliłam bardzo mocno.
Sidney dziwiła się, czemu to tak niespodziewanie starsza siostra obsypuje ją przytulankami.
Tata przez ciążę stał się coraz bardziej marudny. Nie pozwala Sidney grać na cymbałkach a mi słuchać muzyki. Przeklęty mały kosmita. Psuje mi caly czas humor.
Sobota, rano. Sprawdziłam, jak tam moja komórka.
Wyskoczył mi komunikat: "Nie odebrano 1 wiadomości głosowej".
Bez namysłu ją odebrałam.
"Eleanor? Tu Lena. Słuchaj, spotkajmy się u ciebie w ogródku. Ja już tam idę".
"Czy ja kiedykolwiek pozwoliłam jej wejść bez pozwolenia na moją działkę? No wybaczę jej, w końcu to moja przyjaciółka" - pomyślałam i zbiegłam do ogrodu.
Lena czekała na huśtawce. BGujała się ze zrzedniętą miną. Była smutna. Usiadłam na sąsiedniej huśtawce.
- Co się stało? - spytałam.
- Oj, Eleanor. To nic osobistego. Martwię się o ciebie.
- O mni?....
- ELEANOR!!! Nie rozumiesz?! Ta cała klątwa podlega na zlikwidowaniu nas wszystkich. Obcy dali początek dziecku, które ma urodzić twój ojciec. Oni przysłali malucha, żeby nas.. - teraz Lena wybuchła płaczem - zgładził!!!
- Lena, co ty?....-
Lena z obrażoną miną zeszła gwałtownie z huśtawki.
- Skoro mi nie wierzysz, to nie. Myśl sobie nadaj, że gadam głupoty.-
Idąc i mówiąc to Lena uśmiechnęła się szyderczo pod nosem..