View Single Post
stare 08.03.2005, 09:33   #2
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Miało być Kylei... Nie będę zdradzać "źródła" większości nazw własnych w tym FS, ale jeżeli się korzysta z niego nałogowo, bardzo łatwo się domyślić.
Przepraszam za jakiekolwiek literówki. Każdemu mogą się zdarzyć. Jeżeli coś zauważycie- mówcie, a ja poprawię.
Odcinek 2- Wieczór

- Nie, Kylei, Nie- powiedziała Naleen.
Nie wiem do końca o co chodziło. Logiczne jest też to, że skoro nie wiem, to wam też nie powiem, racja?
- Zgódź się. Będzie to z pożytkiem dla nas wszystkich- przekonywała panna O'ghomes.
- Nie! Zrozum, nie mam prawa się na to zgodzić! Nie obchodzi mnie co mówi Fissero! On mnie w to wciągnął, ale nie! Kochana, to zbyt ryzykowne. Nie mogę być odpowiedzialna za jeszcze jedno życie!
- naleen, chyba mogę ryzykować własnym życiem?
- Tak, ale nie ze mną. To nie jest wyprawa do lasu na grzyby.
- Czy ty... Czy ty nie wierzysz w magię?
- Nie wierzę w tandetne sztuczki wędrownych magów, moja złota. Czyli w twoje też. Magia... Magia to coś więcej. To... Magia jest nierozłączna z wielkim światem, nie z naszą małą wioską.
- Echh. Rozumiem. Dla ciebie jestem zbyt mała, by czarować. A więc żegnaj...
Odeszła. Smutna, zgarbiona, niepocieszona. Odeszła, by nie powrócić w to miejsce. Wcześniej bowiem ma utracić swe nędzne życie, ale to już inna historia. To opowieść, którą na pewno jeszcze usłyszycie.
Naleen siedziała przy stoliku i patrzyła, jak Kylei ją opuszcza. Było jej z tym ciężko, bo mogła ją znów stracić. Rozmyślania przerwał jej głos Grubcia:

- Valona! Nie podsłuchuj cudzych rozmów!- dziewczyna spłonęła ze wstydu.
- Spokojnie, ja i tak miałam iść...
Ruszyła pustą ulicą. Był środek nocy, wszyscy już dawno ukryli się w domowym zaciszu. Ona sama, jedna, wśród gwiazd śmiejących się szyderczo. Gdzieś tam, na północ, cel ich wyprawy, tak daleki i bliski zarazem. Księżyc świecił na niebie... Och, jak wiele Naleen by dała, by móc stać się wilkołakiem i uciec... Przed siebie, nie patrząc na nic. Nie mogła. Musiała tu zostać, pomóc bratu... Nie miała prawa ulżyć sobie. Musiała... Nieść pomoc.
Wróciła do domu. Ze zmęczenia opadła na starą, 100-letnią ławkę. Spojrzała na mury.

"Tyle przeszły"- pomyślała.- "Tak wiele wspomnieć. Gdyby umiały mówić..."
"A kto powiedział, że nie umiemy?"- odezwał się w jej głowie dziwny głos.
"Aaaa!"- krzyknęła Naleen i odskoczyła od ławki.
"Wyluzuj, ślicznotka. Złość piękności szkodzi."- kontynuował.- "My nie szkodzimy ludziom. Osoba budująca nas była lekarzem. Pamiętaj: Primum non nocere!"
"C-co?"- spytała dziewczyna.- "Kim ty jesteś?"
"No jak to kim? Starym murem! Nie przedstawiłem się? Oooo, pardon. Nazywam się Lucjusz Merkucjo Tybalt Parys II Stary. A ty?"

Ostatnio edytowane przez Olciaa : 08.03.2005 - 09:40
  Odpowiedź z Cytatem