View Single Post
stare 17.03.2005, 09:35   #4
Małgo$
Guest
 
Postów: n/a
Blush

Uff no i jest z lekkim opóźnieniem, ale jest :] Wybaczcie jak będzie coś nie tak, ale musze od nowa wdrożyć się w pisanie fs

Odcinek IV


Zabrzmiało cichutkie „tak”.
-Słucham? – zapytał czarny mężczyzna.

-Tak – powiedziała śmielej Gina i dumnie podniosła głowę.
Wszyscy czworo złożyli podpisy i wznieśli toast szampanem, który standardowo serwował udzielający ślubu.

-Nie było chyba tak strasznie? – zapytał Alec, kiedy wszyscy wyszli na zewnątrz urzędu.
-Chyba muszę się przyzwyczaić do Giny Foretell – uśmiechnęła się blondynka.
-No to my już lecimy – zaczęła Helen i zwróciła się do przyjaciółki – bardzo cię przepraszam, ale jeśli nie skończę na jutro artykułu, to padnie cały numer, a Bob wyleje mnie z roboty.
-Racja...wyleję – zaśmiał się świadek Alec’a i oboje ruszyli w stronę parkingu.
-Ale ty mi chyba nie uciekniesz....-Alec delikatnie wziął Ginę pod ramię – powinniśmy trochę pogadać, ustalić pewne sprawy.
-Co proponujesz? – dziewczyna zalotnie zatrzepotała rzęsami.
-Mam wynajęte mieszkanie niedaleko. Napijemy się czegoś, a potem odwiozę cię do domu.
Po kilku minutach znaleźli się przed niedużym, ładnym budynkiem.

-I jak ci się podoba? – zapytał Foretell.
-No wiesz, gdybyś zobaczył moje mizerne mieszkanie, to wydałoby ci się pałacem.
-Może kiedyś zobaczę – uśmiechnął się mężczyzna – Nie jest duże, ale przyjemne. Czasem się tu kryję przed problemami.
-Taki facet jak ty ma problemy?
-Całą masę – Alec otworzył drzwi od mieszkania na pierwszym piętrze. Zapalił światło, a oczom Giny ukazało się świetnie urządzone i przestronne wnętrze.

-Nie wierzę, że sam to urządziłeś – zaśmiała się – Wyraźnie widać tu kobiecą rękę.
Alec nalał szampana do kieliszków i gestem zaprosił Ginę na kanapę. Wznieśli toast i przez jakiś czas rozmawiali o wszystkim, co im ślina na język przyniosła. Wypili kilka butelek wina, ale wciąż byli w pełni sił.


-Zapomniałem ci powiedzieć – zaczął Alec pociągając kolejny łyk z kieliszka – Jutro wieczorem jest przyjęcie w ambasadzie, na którym musimy być. Będzie tam jeden z japońskich inwestorów, na którym bardzo mi zależy. Interes z nim przyniesie ogromnie zyski – jego oczy mocno zaiskrzyły – przyślę po ciebie samochód.
-W porządku – Gina czuła, że oczy same jej się zamykają. Nie wiedziała, czy jej mąż stoi, czy siedzi tuż obok niej.
Alec przysunął się bliżej i objął ją swoim ramieniem. Coś szepnął, ale Gina nie wiedziała co. Poczuła z bliska jego zapach...w końcu jego usta na swoich...
Obudziła się w południe następnego dnia.

W sypialni panował jeszcze półmrok. Gina z trudem wstała z łóżka i spróbowała odsłonić zasłony. Bezskutecznie. Najmniejszy promień sprawiał, że głowę przeszywał potworny ból.
-Nigdy – powiedziała kobieta –Nigdy więcej kropli alkoholu.
Wyszła z pokoju i stanęła jak wryta.
-Dlaczego obudziłam się w łóżku?! –wykrzyknęła –półnaga....?
Spojrzała na stolik gdzie leżała mała, zielona karteczka i resztki wczorajszego wina. „Kochanie, było cudownie. Mam nadzieję, że podoba ci się twoje nowe mieszkanie. Pamiętaj, że o 8 przyjęcie. Całuję, twój mąż”. Dopiero teraz Gina zwróciła uwagę na swoje rzeczy.

-Nowe mieszkanie?- pomyślała i pociągnęła soczysty łyk z butelki – No tak! I przyrzeczenia szlag trafił!
Szybko zadzwoniła do Helen i podała jej nowy adres. Gina jadła właśnie śniadanie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Proszę – zawołała dziewczyna przeżuwając właśnie kawałek sera.
Do mieszkania wpadła Helen. W ciągu kilku sekund obleciała każdy zakątek domu, aż w końcu usiadła przy zdziwionej przyjaciółce.

-A to ja mogłam za niego wyjść – wydyszała
-Helen! Daj spokój.
-Taka chata! Za 50 lat się takiej nie dorobię.
-Na górze jest taras i jacuzzi.....-Gina uśmiechnęła się i poczęstowała gościa kanapką. – To jeszcze nic, Helen. Miało nie być żadnych uczuć....
- No i? – Helen wciąż rozglądała się po kuchni.
- Chyba się z nim przespałam – dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę wzrokiem pełnym obaw.
- W końcu to twój mąż. Co się przejmujesz. Bob mówił, że dzisiaj jest jakaś impreza w ambasadzie. On też tam będzie – Helen szybko zmieniła temat. – No muszę lecieć do pracy, ale jeszcze tu wrócę.
Ucałowała Ginę i wybiegła na klatkę schodową. Z oddali dało się słyszeć „Taka chata. No ja nie mogę”.
Gina spędziła całe popołudnie wybierając sukienkę na przyjęcie, dobierając odpowiedni makijaż i uczesanie. Chciała zrobić oszałamiające wrażenie jako pani Foretell.
O wpół do 8 pod dom podjechał samochód przysłany przez Alec’a. W kilka minut znaleźli się pod ambasadą, gdzie mąż Giny już na nią czekał. Budynek był imponujący. Stara, XVII-wieczna posiadłość robiła wrażenie. Wspaniały ogród i wieża na długi czas przyciągnęły uwagę Giny.

-Gotowa? –zapytał. Ona tylko kiwnęła głową i weszli do środka. Wnętrze było bardzo bogato i gustownie urządzone. Wszędzie kelnerzy roznoszący przystawki i alkohole. Z boku bufet i barek, jak zwykle oblegany przez tłum ludzi.

. Wszystko uświetniała grająca w tle muzyka klasyczna, do której tańczyło już kilka par.

Gina i Alec podeszli do jednego ze stolików, gdzie było jeszcze kilka wolnych miejsc.
-Wspaniale pana widzieć – Alec uścisnął dłoń japońskiego inwestora – to moja żona, Gina.

Kobieta uśmiechnęła się najpiękniej jak umiała i podała mężczyźnie rękę do ucałowania.

W tym samym momencie ktoś z tyłu głośno się zakrztusił. Gina obejrzała się za siebie i już wiedziała, że ten wieczór nie będzie należał do udanych...

Co przeraziło Ginę?
Jakie będą tego konsekwencje?
CO JEST PRAWDĄ?

Kolejny odcinek...wkrótce
  Odpowiedź z Cytatem