Na twarzy Josha pojawił się strach. Nieludzka postać było coraz bliżej…
„ A jeśli to ten, przed, którym uciekała Ingerid…muszę ja ostrzec.”
- Dzień dobry!- Zawołał wesoło Josh starając się zachować pozory.- Czym
mogę panu służyć?
Chłopak wzdrygnął się na widok czerwonych oczu i stwierdził, ze pomarańczowa
skóra z daleka wygląda o wiele lepiej niż z bliska.
- Nie widziałeś kobiety z czarnymi długimi włosami w czerwono- białej sukni?
Josh poczuł się jakby zniknęły mu wszystkie wnętrzności. Bał się, że powie coś
nie tak i pogrąży Ingerid. A jeśli ona wyjdzie zaraz zza rogu nie wiedząc, że jej
prześladowca tu czeka…musi kogoś zawołać…
- Ja nie widziałem.- Odpowiedział Josh. Ale moja babcia była rano w lesie na
malinach. Może ona zauważyła kogoś…Babciu! Chodź na chwilkę!
Przed dom wyszła ta sama staruszka, która jakiś czas temu rozmawiała z
Ingerid. Zobaczywszy człowieka stojącego obok jej wnuka cofnęła się parę kroków
do tyłu wydając przy tym charakterystyczne „Ach”.
- Babciu, ten…człowiek szuka jakiejś kobiety. Porozmawiaj z nim. Może ją
widziałaś. Ja muszę pójść pomoc ojcu.
Josh powoli poszedł w miejsce, w którym przed chwilą była Ingerid. Wpadł na
nią.
- Nie mów nic, idź!- Powiedział chłopak szeptem i popchnął Ingerid lekko w
stronę tylnych drzwi.- No szybko!
- Co się stało?- Zapytała zdziwiona dziewczyna, gdy znaleźli się wewnątrz
domu. W pomieszczeniu unosił się zapach świeżo upieczonego kurczaka. W
rdzewiejącym zlewie leżała sterta niedomytych naczyń a na małym stole duży
garnek po brzegi wypełniony zupą pomidorową*. Jedno było pewne, jedzenia w
tym domu nigdy nikomu nie było mało.
- On tu jest…ten, który cię ścigał…chyba ciebie.- Odpowiedział Josh
zdenerwowany.
W oczach Ingerid pojawił się strach a usta jej rozszerzyły się w zdumieniu.
- Ale…muszę iść. Nie mogę tu dłużej zostać! Już nic mnie nie zatrzyma! Idę do
twojej siostry po ubranie a później jakoś ucieknę. Nie wiem jeszcze gdzie…jak
najdalej od tego miejsca!
- W porządku, zgadzam się z Tobą. Jeszcze dziś wywiozę cię…hm…
- Stało się coś?- Zapytała Ingerid usiadłszy na krześle.
- Mojej ciotki jeszcze nie ma. Dopiero jutro wraca z podróży. Nie ma innego
miejsca, w którym mogłabyś się schronić.- Powiedział mężczyzna zmartwiony
podchodząc do szklanego pojemnika z kawą.- MUSISZ tu zostać.- Dodał
stawiając silny akcent na pierwsze słowo.
- A jak mnie znajdzie? Moje życie będzie skończone…
- Jeśli będziesz chodzić po wsi nie wiedząc nawet gdzie zmierzasz tym
bardziej cię znajdzie. Przecież on będzie chciał obejść wszystkie domy w okolicy!
Tutaj jesteś bezpieczna…już wiesz, ze możesz wychodzić tylko po to, aby się
wykąpać. Pomyśl, co by było gdybym rozmawiał z nim parę sekund dłużej.
Podejrzewam, że rozpętałoby się tu prawdziwe piekło.
„ Nawet nie wiesz ile w tym zdaniu jest prawdy…” Pomyślała Ingerid.
Wszelkiego rodzaju potyczki i walki w jej krainie naprawdę wyglądały jakby
rozgrywały się w piekle. Wszędzie było pełno ognia, iskier i innych „rekwizytów”
sztuki walki w Królestwie Nocy.
- Ingerid,…dlaczego on ma taki kolor skóry? I to ubranie…- Pytanie Josha
natychmiast wyrwało Ingerid z myśli.
” Co mu odpowiedzieć…”
- Nie powiem ci tego…- Ingerid spuściła głowę.- Nie pytaj już o nic więcej.
- W porządku.- Odpowiedział Josh popijając kawę z kubka.- Miałaś się
przebrać. Idź…a ja zobaczę czy on już poszedł.
Chłopak zamykał już za sobą drzwi, gdy Ingerid zawołała za nim.
- Josh…dziękuję ci za wszystko.
Na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech…uśmiech taki, jaki na jego twarzy
od dłuższego czasu nie gościł…
***********
Słońce powoli schylało się ku zachodowi…Na linii horyzontu widniała półkula
mieszająca w sobie odcienie pomarańczowego, czerwonego i złotego. Po niebie
płynęły chmury w kolorze delikatnego różu i czystej bieli…Dojrzeć można było
rolników, którzy po całym dniu ciężkiej i męczącej pracy wracali do domów by
pocałować żonę i przytulić swe pociechy…
Ingerid odłożyła na stolik drewniany grzebień do czesania włosów. Podeszła do
okna patrząc na krajobraz ilustrujący piękno wsi…siedząc na parapecie,
podnosząc swe oczy ku niebu zapominała o świecie rzeczywistym. W jej głowie
istniały tylko wspomnienia z całego okresu jej życia…
- Mamo, mamo!- Krzyknęła malutka czarnowłosa dziewczynka podbiegając
do pięknej, wytwornie ubranej kobiety o takim samym kolorze włosów i
identycznym odcieniu oczu.- Tata wrócił!
Do pomieszczenia wszedł mężczyzna…prawie, że czarne oczy, białe włosy…blada
skóra...
- No chodź księżniczko do mnie!- Powiedział miękkim, przyjemnym dla ucha głosem i przyklęknął wystawiając do dziewczynki ręce.- Nawet się nie przywitałaś!
Dziewczynka podbiegła do ojca i wtuliła się w jego silne ramiona. Mężczyzna
podniósł dziecko do góry przypatrując mu się.- Jaka z ciebie piękna dziewczynka!
Matka zbliżyła się do męża i córki. Wyciągnęła rękę do niej, aby pogłaskać ja po
delikatnym policzku.
- Kiedyś będziesz taka jak twoja matka…- Powiedział mężczyzna uśmiechając
siędo żony…
- Wiesz Ingerid…bardzo cię lubię…- Młody, jasnowłosy chłopak o niebieskich
oczach dotknął ramienia dziewczyny o hebanowych włosach wpatrującej się
swoimi zielonkawymi oczami w jego postać…
- Wiem Angusie…Ja Ciebie też lubię…
Spoglądali na siebie nieśmiało…obydwoje tak bardzo chcieli wymówić te słowa…
lecz byli na to zbyt młodzi…
Dotknął ręką jej twarzy…na jego dłoni spoczywał pierścień…symbol rycerzy
Królestwa Nocy…Wpatrywał się w źrenice kobiety…
Tak długo czekali na tę chwilę…
Objął ja w pasie…
Ona położyła dłoń na jego włosach…
- Ingerid…ja…kocham…- Nie mógł dokończyć…
- Ja ciebie też- Odpowiedziała kobieta…
Ich usta złączył długi, głęboki pocałunek... (...)
- Nic nas nigdy nie rozdzieli…- Mężczyzna ujął w dłonie twarz kobiety…
- Angusie…obiecujesz?
- Obiecuję…
Żaden pocałunek czy inny gest nie mógł zastąpić tego głębokiego, szczerego,
przepełnionego miłością spojrzenia, którym elfka i rycerz obdarzali się nawzajem…
Ingerid czuła jakby znów przeżywała to wszystko…czuła dotyk ukochanego na
twarzy, jego przenikliwe spojrzenie…
Słońce schowało się...myśliwi wyruszali w stronę lasu na nocne
polowania...zapadł zmrok...
Jej wspomnienia zostały zmącone przez nagłe zastukanie w szybę. Zniknęła jej
matka, ojciec, ona sama jako mała dziewczynka, ciemność, która nigdy nie
odchodziła z Królestwa Nocy…tylko twarz Angusa nadal znajdowała się przed jej
oczami…
* Moja ulubiona xD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to koniec na tyle...kolejny odcinek w piątek ponieważ jutro nie bedę miała czasu aby go zrobić a pojutrze zaczyna się szkoła więc wiecie...mam nadzieję, że ta część wam się podobała...
Pozdrawiam *Roxi*