Temat: N Jak NĘdza
View Single Post
stare 02.04.2005, 13:23   #14
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

chcecie macie

W przedmieściach SimCity właśnie wstał dzień. W małej chatce słychać było krzątaninę w kuchni.

- Tatku co dziś na śniadanie? – spytała mała dziewczynka stojąca w piżamie.
- Jajecznica, ale co ty robisz w piżamie? Przecież dziś idziemy do mamy i musimy kupić jej tą gazetę. – powiedział krojąc coś na desce.
- No dobla - ziewnęła i poszła do swojego pokoju.
Po godzinie brodaty mężczyzna wraz z córką wyszli na zewnątrz i ruszyli w stronę szpitala...

Basia postanowiła zabrać Romanę na spacer. Blask słońca oświecił kwitnące róże rosnące koło szpitala.

- I jak się czujesz? – spytała z troskliwością pchając wózek inwalidzki.
- Dobrze, dziękuję ci, że ze mną wyszłaś. - uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. Fajnie ci wychodzisz dzisiaj i zabiera cię hrabia Nowicki. – westchnęła.
- Przestań! Zapomniałaś już ile lat mieszkałam wśród bezdomnych psów i śmieci. – powiedziała ze smutkiem.
- Boże przepraszam, nie chciałam. – zrobiło jej się głupio.
- Nic się nie stało. Mogę cię o coś spytać? – spytała nieśmiało.
- No jasne.
- Przepraszam, że pytam ale czemu leżysz w szpitalu. Wyglądasz na radosną, pełną sił kobietę.
- Mam raka. – powiedziała jednym tchem, raz wydawało by się, że płacze a raz , że się śmieje.
- Ale przecież ty jesteś zawsze taka pogodna... – powiedziała przygnębiona.
- Moja babcia miała raka i zawsze powtarzała „Grunt to się nie załamywać” Pamiętam ją wesołą i radosną. Chcę żeby Natalka też mnie taką pamiętała. – zamyśliła się.
Romana poczuła się głupio, nie mogła powstrzymać łez. Postanowiła, że nie będzie rozpaczała nad swoim losem... Nagle do kobiet podbiegła mała dziewczynka. – Mamusiu, mamusiu!

- Cześć skarbie. – powiedziała jak zwykle entuzjastycznie i przytuliła Natalkę.
- Dzień dobly! – krzyknęła pamiętając co wcześnie mówiła jej matka.
- Dzień dobry. – odpowiedziała miło Romana.
Zasapany mężczyzna podbiegł do kobiet. – Natalka! Nie uciekaj mi więcej!

Romana i Basia zaczęły się śmiać.
– Co nasz skarbek znowu chciał się ścigać. – uśmiechnęła się.
– Tak mamo! – wtrąciła dziewczynka.
– Aha tu masz gazetę kochanie. – powiedział mężczyzna podając Basi tygodnik „Ojej”
– Dziękuję. – odpowiedziała.

– Mamy jesce pomarańce! – podskoczyła Natalka.
– To chodźmy do sali. – powiedziała Basia i wszyscy ruszyli do szpitala.
Tym razem i koleżanka Basi rozmawiała z rodziną. Wszyscy byli weseli i szczęśliwi.

- Romana, odprowadzę ich kawałek dobrze? – spytała.
- Ok. – uśmiechnęła się.
Po chwili Romana została sama w sali. Jej uwagę zwróciła gazeta leżąca na łóżku Basi.
- Chyba się nie pogniewa jak zerknę. – powiedziała i wychyliła się w stronę sąsiedniego łóżka. Kobieta była wpatrzona w gazetę na pierwszej stronie widoczne było zdjęcie...
- Co? To hra... hrabia! – krzyknęła z niedowierzaniem. – A to ta kobieta!
Romana rzuciła gazetę w kont i zaczęła płakać. – Te plotki to prawda. O nie, nie będę ich sprzątaczką! Wole już wylądować w kanałach ty... ty śmieciu! – W tym momencie do sali wszedł Henryk. – Dzień dobry. – powiedział miło.

- Niech pan mnie posłucha! Nie mam zamiaru usługiwać panu, ani tej pańskiej kochance niech pan stąd idzie! – wrzasnęła.
- Nie rozumiem, o co chodzi? – zdziwił się.
- O co chodzi! O to! – Romana podniosła gazetę i niemalże rzuciła ją w twarz hrabiemu.
- Święty Arnoldzie! To nie tak ja to pani wytłumaczę. – zakłopotał się.
- Nic mi już pan nie wytłumaczy, bo nie chcę pana znać! Nich pan stąd wyjdzie muszę się przebrać! – krzyczała nadal.
- Ale pani Romano nie wypuszczę pani. Gdzie się pani podzieje? – powiedział zrozpaczony.
- Nie wypuści mnie pan! To może mnie pan kupi jakimś mięsem! Po co ja panu pomogła! Mogła nie dawać panu tego cholernego świstka! Wynocha! – rozpłakała się.
Romana nie dopuściła hrabiego do głosu musiał wyjść z sali. Kobieta ubrała się, napisała coś na kartce i położyła ją na łóżku Basi. Westchnęła i wyszła...
- Dzień dobry pani Romano. – krzyknęła młoda pielęgniarka.

- Dzień dobry tu jest mój wypis. – odpowiedziała.
- Dobrze, dziękuję.
Romana wyszła na zewnątrz, nie miała pojęcia gdzie iść...
- Pani Romano proszę pojechać ze mną. – powiedział znajomy głos.

- Proszę pana jestem panu wdzięczna za to, że mnie pan uratował za to, że zapłacił pan za szpital ale proszę niech pan mnie zostawi i żyje szczęśliwie z tą kobietą. – powiedziała po cichu jakby nie miała już na nic siły...
- Ale ja jej nie kocham, być może ona mnie tak. Tego wieczoru wykorzystała to, że stałem koło niej i... – tłumaczył się.
Co z tego... – po policzku Romany spłynęła łza. – Być może teraz też jakiś fotograf robi panu zdjęcia. Co będzie jak ktoś się dowie, pan z kobietą, która żyje w nędzy i biedzie? Do widzenia panu, miło mi było pana poznać... – powiedziała i poszła w przeciwnym kierunku.

– Kocham pana... Ale już nigdy panu tego nie powiem. – pomyślała...
Hrabia poczuł, że traci coś bardzo ważnego, nie wiedział co ma robić, co myśleć o całej sytuacji. Był zły na siebie i na cały świat...

C.D.N
  Odpowiedź z Cytatem