Temat: Obcy ptak
View Single Post
stare 22.04.2005, 19:43   #88
Raija
 
Avatar Raija
 
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
Domyślnie


- Widzę zdziwienie w twych oczach Piusie…- Powiedziała Leona
zrobiwszy parę kroków w kierunku mężczyzny.
- A jakże masz go nie widzieć…- Pius wstał z bogato zdobionego fotela i
podążył w stronę Leony.- Ni stąd ni zowąd pojawiasz się u mnie…a nie chciałaś
mnie znać…
- No powiedzmy, że zmieniłam zdanie i chcę ci pomóc wygrać tę wojnę…
Dziewczyna zbliżyła się do mężczyzny. Przeczesała palcem jego włosy.
- Jak chcesz to zrobić? Powiedz…- Pius powoli zaczynał ulegać
wdziękom kobiety. Dotknął jej szyi ustami…
- Cii…Nie teraz… Pozwól, że pomogę ci się odprężyć…
Leona podniosła głowę Piusa i zbliżyła swe usta ku jego wargom…


**********************


Długim ciemnym korytarzem biegł młody chłopak. W jego lewej ręce spoczywał
miecz a w prawej znajdowała się pochodnia, która miała za zadanie oświetlać mu
drogę. Zmierzał ku miejscu, w którym spoczywało źródło ich mocy…
Wbiegł po kamiennych schodach na piętro. Znalazł się w okrągłej komnacie. W jej
ściany wmurowano trzy pary drzwi. Chłopak podszedł do tych naprzeciw niego.
Położył dłoń na mosiężnej klamce i otworzył drzwi. Znalazł się w miejscu do,
którego zmierzał.

Po środku komnaty na ciemnym, drewnianym stoliku spoczywała niewielka
piramida mieniąca się różnymi kolorami.
Blondyn zgasił pochodnię, położył ją na ziemi i podszedł do stolika.
Delikatnie wziął do ręki obiekt i wyszedł z komnaty.

**************************

Stixi popatrzyli ze zdziwieniem a jednocześnie ze strachem na otaczające
ich koło rycerzy. Nie sposób było się z niego wydostać. Nawet silny, złożony atak
nie byłby w stanie przebić muru…Zdali sobie sprawę z tego, że walka bez planu
dla rycerzy Króla Marcusa nie jest walką. Tylko co im miało to dać…

I otrzymali odpowiedź…bo zaledwie parę sekund później Marcus wzniósł się w
powietrze a jego oczy zapłonęły na czerwono…A to oznaczało, że obiekt mocy
wpadł w ich ręce. Stixi wiedzieli, że nie mają już szans. Moc spoczywająca w
piramidce przezwyciężała ich wielką siłę.
W ich kierunku poczęły zmierzać błyskawice, strumienie ognia, czasem ktoś
zadawał im cios mieczem…

**************************

Władca Pius nie był w stanie dowidzieć co się dzieje na polu bitwy…Obecność
Leony uniemożliwiała mu to. Chciał spędzić z nią te parę chwil a później u jej
boku zapanować nad Królem Marcusem. Leona obiecała mu, że pomoże mu
zwyciężyć…a on jej uwierzył…Do głowy mu nie wpadło, że był to tylko podstęp
mający na celu odzyskanie Królestwa Nocy…
- Panie Piusie!- Do pomieszczenia wpadł karzeł. Pius natychmiast odsunął
się od Leony.
- Czego tu szukasz Tiberius!? I powinieneś…

Stix przerwał. Zobaczył ranę w boku karła i strumień krwi wypływający z
niej.
- Ona…- Tiberius wskazał na Leonę próbującą zachować minę niewiniątka.- Oona jest podstępem…aa rycerz króla Mmarcusa właśnie ukradł obiekt mocy…
Chhciałem go powstrzymać, ale on…zranił mnie i pobiegł dalej…Jja zaraz odejdę…
mmusisz occalić chociażby nniewielką ilość wojowników…żeg…żegnaj panie…
Karzeł osunął się na podłogę. Władca Stixów podszedł do okna…jego oczom
ukazał się nader straszny widok. Na polu bitwy pozostało nie więcej niż
pięćdziesięciu Stixów, reszta to byli rycerze z Marcusem na czele, którzy niszczyli
kolejnych wojowników.
[IMG]http://img65.echo.cx/img65/6751/f4wp.jpg

Pius odwrócił się gwałtownie przodem do Leony. Oddychał ciężko i patrzył na
nią ze złością i nienawiścią w oczach.
- Ty…
Podbiegł do niej, chwycił ją za delikatną szyję i z ogromną siłą rzucił na
ścianę. Dziewczyna osunęła się na podłogę. Spojrzała w górę na Stixa. Zobaczyła
mały, srebrny sztylet w jego dłoni.
- Nie…nie rob tego proszę cię…- Wyszeptała. Mężczyzna zaśmiał się
szyderczo.
- Za późno…trzeba było pomyśleć zanim tu przyszłaś…mogłaś przewidzieć,
ze tak się to skończy…
- Jeszcze nic się nie skończyło!
Zarówno Leona jak i Pius spojrzeli w kierunku, z którego wydobywał się
głos. W drzwiach stanął Angus. Zrobił parę kroków do przodu. Pius zbliżył się do
niego.
- Chcesz walczyć?- Zapytał sięgając po miecz.- W porządku. Ale honorowo.
Bez ognia, błyskawic. Tylko ty, ja i nasze miecze…
- Mi pasuje.- Angus wyciągnął miecz zza pazuchy i przystąpił do walki.
Leona oparła się głową o marmurową ścianę. Zamknęła oczy…
„ Ingerid…Ingerid… Proszę przybądź tu…”

**************************


- Twoja opowieść była naprawdę wspaniała- Josh wstał z łóżka i stanął
przed Ingerid.
- Zależy dla kogo…- Odpowiedziała kobieta spoglądając na drewnianą
ścianę.- Dla mnie…
Nie dokończyła.
Ingerid…Wracaj…Wróć do Królestwa….

- Leona…- Wyszeptała Ingerid.
- Że kto?- Josh zmarszczył brwi nie wiedząc o co jej chodzi.
- Skoro ja ją słyszę…- Ingerid wstała z łóżka i podeszła do leżącej na
biurku kartki.- To znaczy, że odzyskaliśmy Królestwo.
Machnęła ręką a kartka uniosła się parędziesiąt centymetrów w górę.
Joshowi zrobiło się przykro. Polubił Ingerid…czuł, że być może wyniknie z
tego coś więcej…a ona odejdzie…
- Ingerid…Wracasz?
- Za chwilę…Mógłbyś mi przynieść ubranie? Chciałabym się przebrać…
- Jasne zaraz będę.

Jednak Ingerid nie czekała na powrót mężczyzny. Zaczęła obracać się
wokół własnej osi. Po chwili stanęła w miejscu odziana w długą fioletową suknię.
Już zmierzała ku wyjściu, gdy zobaczyła niewielka szczelinę u dołu ściany…

****************************

- Ojcze!
Król Marcus obrócił się. Zobaczył biegnącą ku niemu Ingerid. Na jego
twarzy pojawił się uśmiech. Wyciągnął ręce ku dziewczynie a ta rzuciła mu się w
ramiona.-

- Ingerid…Wróciłaś.
- Tak ojcze…I już nigdy nie odejdę…Gdzie Angus?
- W komnacie Królewskiej. Chyba rozprawia się z Piusem.
- Pójdę tam…
Ingerid pobiegła w stronę zamku. Przeszła parę korytarzy, po czym dotarła
do drzwi komnaty królewskiej.
Widok, który ukazał się jej oczom sprawił, że stanęła w miejscu a do jej
oczu zaczęły napływać łzy…

Leona nachylała się nad Angusem, który leżał na ziemi. Po jej drugiej stronie
spoczywał martwy Pius. Ingerid podbiegła do Angusa i Leony.
- Angus…- Wyszeptała. Patrzył na nią spod lekko przymkniętych oczu.
Leona oddaliła się w kierunku korytarza zostawiając ich samych.
- Ingerid…- Widać było, ze ostatnimi siłami chciał jej coś powiedzieć.
Ja…Kocham Cię…

Zamknął oczy. Ingerid przytuliła policzek do jego włosów. Łzy zmoczyły jej
suknię i jego szatę. Chciała odejść razem z nim.
Do pomieszczenia wszedł Król Marcus. Przykucnął obok córki i położył rękę
na jej głowie.

- On nie umarł Ingerid…
- Jak to nie?! Tato nie rób ze mnie małej dziewczynki! Chyba widzę co się
stało! Oddał życie za Leonę! Nie mylę się, prawda?! Nigdy jej tego nie wybaczę!
- Nikt ci nie będzie kazał…Ja chcę tylko powiedzieć, że Angus przenigdy cię
nie opuści. Pozostanie na zawsze w twym sercu. Zapamiętaj to.

**********************


Ingerid spojrzała po raz ostatni na ojca, na rycerzy Królestwa Nocy, spojrzała na
Leonę i uśmiechnęła się do niej blado.
-Żegnajcie- Powiedziała- Ojcze obiecałam, ze was nie opuszczę…
Przepraszam za to, ze nie dotrzymałam słowa…Ja już nie wrócę…Nigdy…Nie
uciekam… Po prostu chcę zacząć nowe życie…
- Gdzie podążysz?- Zapytał Marcus.
- Jeszcze nie wiem ojcze…Dbaj o Królestwo…Leono…
Blondynka spojrzała na Ingerid. Na jej pięknej twarzyczce zagościł
smutek.
- Tobie powierzam mą rolę…strzeż Królestwa tak jak ja bym to robiła…

Ingerid stanęła przodem do księżyca...ojca swego rodu... Powoli coraz
bardziej zanurzała się w wodzie. Gdy była na środku jeziora w kierunku jej ciała
strzeliły cztery błyskawice. Po chwili po niczym nie zmąconej tafli jeziora płynał czarny łabędź...zacząć nowe życie...lecz przeszłość na zawsze pozostawić w sercu...
EPILOG

Mała dziewczynka podbiegła do blondwłosego mężczyzny.
- Tatusiu! Tatusiu! Lalka mi zginęła! Pomóż mi ją znaleźć.
Josh odłożył poranna gazetę i wziął za rękę córeczkę.
- A gdzie się nią ostatnio bawiłaś Corny?
- W pokoju Suzy!
- No to najpierw poszukamy tam.
Mężczyzna pociągnął Cornelię do drewnianych drzwi. Pchnął je lekko i
znaleźli się w pokoju, który przez ostatnie piętnaście lat nie uległ żadnej zmianie.
- Ja popatrzę pod łóżkiem a ty przeszukaj resztę pokoju, dobrze?
- Dobrze tatusiu.
Josh nachylił się, aby poszukać pod łóżkiem. Niestety nie znalazł tam lalki.
Jego wzrok padł na niewielka dziurkę przy drzwiach, z którego wystawał pożółkły
skrawek papieru. Sięgnął ręką po niego, aby przeczytać jego treść.

Josh, wybacz, że się nie pożegnałam. Mam nadzieję, że to Ci wystarczy.
Wracam do domu…Kiedyś być może jeszcze Cię odwiedzę…Ja nie umiem
zapomnieć…Dziękuję Ci za wszystko…
Ingerid.

Na twarzy Josha pojawił się uśmiech. Schował świstek do kieszeni spodni. Już
miał wstać i pomóc córeczce szukać, gdy zauważył w szczelinie coś jeszcze…pióro
białego ptaka.
- Tato! Mam, znalazłam- Cornelia podbiegła do ojca.- Opowiedz mi
bajeczkę! O Czerwonym Kapturku!
- A może być o czymś innym?
- Dobrze, ale żeby było ładne i dłuuugie.
- W porządku…Usłyszysz opowieść o miejscu, w którym władzę sprawuje
księżyc a gwiazdy tańczą mu walca...




*************************************************

No i to by było na tyle. Mam nadzieję, że wam się podobało. XD. Chociaż ja sama przyznam, że "Córkę szatana uważam za bardziej udaną. No cóż...dziękuję wszystkim, którzy zechcieli chociaż raz zajrzeć do tego tematu. Szczególne podziękowania dla tych, którzy wiernie oddawali się lekturze mojego FS. Przepraszam za literówki, blędy ortograficzne itd. I jeszcze jedno...proszę o cierpliwość. Moje nowe FS juz w lipcu.
__________________
Pewnego dnia uwierz we mnie...




W górach...^^

Ostatnio edytowane przez Raija : 23.04.2005 - 06:28
Raija jest offline   Odpowiedź z Cytatem