|
|
Zobacz wyniki ankiety: Jak zapowiada sie to FS? | |||
Jest znakomite, po prostu idealne |
![]() ![]() ![]() ![]() |
21 | 58.33% |
Nie jest najlepsze ale mi się podoba |
![]() ![]() ![]() ![]() |
8 | 22.22% |
Średnie, czasami przynudza |
![]() ![]() ![]() ![]() |
6 | 16.67% |
Beznadziejne! Więcej nie wejdę do tego tematu! |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 2.78% |
Głosujących: 36. Nie możesz głosować w tej sondzie |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
|
![]() ![]() - Widzę zdziwienie w twych oczach Piusie…- Powiedziała Leona zrobiwszy parę kroków w kierunku mężczyzny. - A jakże masz go nie widzieć…- Pius wstał z bogato zdobionego fotela i podążył w stronę Leony.- Ni stąd ni zowąd pojawiasz się u mnie…a nie chciałaś mnie znać… - No powiedzmy, że zmieniłam zdanie i chcę ci pomóc wygrać tę wojnę… Dziewczyna zbliżyła się do mężczyzny. Przeczesała palcem jego włosy. - Jak chcesz to zrobić? Powiedz…- Pius powoli zaczynał ulegać wdziękom kobiety. Dotknął jej szyi ustami… - Cii…Nie teraz… Pozwól, że pomogę ci się odprężyć… Leona podniosła głowę Piusa i zbliżyła swe usta ku jego wargom… ********************** ![]() Długim ciemnym korytarzem biegł młody chłopak. W jego lewej ręce spoczywał miecz a w prawej znajdowała się pochodnia, która miała za zadanie oświetlać mu drogę. Zmierzał ku miejscu, w którym spoczywało źródło ich mocy… Wbiegł po kamiennych schodach na piętro. Znalazł się w okrągłej komnacie. W jej ściany wmurowano trzy pary drzwi. Chłopak podszedł do tych naprzeciw niego. Położył dłoń na mosiężnej klamce i otworzył drzwi. Znalazł się w miejscu do, którego zmierzał. ![]() Po środku komnaty na ciemnym, drewnianym stoliku spoczywała niewielka piramida mieniąca się różnymi kolorami. Blondyn zgasił pochodnię, położył ją na ziemi i podszedł do stolika. Delikatnie wziął do ręki obiekt i wyszedł z komnaty. ************************** Stixi popatrzyli ze zdziwieniem a jednocześnie ze strachem na otaczające ich koło rycerzy. Nie sposób było się z niego wydostać. Nawet silny, złożony atak nie byłby w stanie przebić muru…Zdali sobie sprawę z tego, że walka bez planu dla rycerzy Króla Marcusa nie jest walką. Tylko co im miało to dać… ![]() I otrzymali odpowiedź…bo zaledwie parę sekund później Marcus wzniósł się w powietrze a jego oczy zapłonęły na czerwono…A to oznaczało, że obiekt mocy wpadł w ich ręce. Stixi wiedzieli, że nie mają już szans. Moc spoczywająca w piramidce przezwyciężała ich wielką siłę. W ich kierunku poczęły zmierzać błyskawice, strumienie ognia, czasem ktoś zadawał im cios mieczem… ************************** Władca Pius nie był w stanie dowidzieć co się dzieje na polu bitwy…Obecność Leony uniemożliwiała mu to. Chciał spędzić z nią te parę chwil a później u jej boku zapanować nad Królem Marcusem. Leona obiecała mu, że pomoże mu zwyciężyć…a on jej uwierzył…Do głowy mu nie wpadło, że był to tylko podstęp mający na celu odzyskanie Królestwa Nocy… - Panie Piusie!- Do pomieszczenia wpadł karzeł. Pius natychmiast odsunął się od Leony. - Czego tu szukasz Tiberius!? I powinieneś… ![]() Stix przerwał. Zobaczył ranę w boku karła i strumień krwi wypływający z niej. - Ona…- Tiberius wskazał na Leonę próbującą zachować minę niewiniątka.- Oona jest podstępem…aa rycerz króla Mmarcusa właśnie ukradł obiekt mocy… Chhciałem go powstrzymać, ale on…zranił mnie i pobiegł dalej…Jja zaraz odejdę… mmusisz occalić chociażby nniewielką ilość wojowników…żeg…żegnaj panie… Karzeł osunął się na podłogę. Władca Stixów podszedł do okna…jego oczom ukazał się nader straszny widok. Na polu bitwy pozostało nie więcej niż pięćdziesięciu Stixów, reszta to byli rycerze z Marcusem na czele, którzy niszczyli kolejnych wojowników. [IMG]http://img65.echo.cx/img65/6751/f4wp.jpg Pius odwrócił się gwałtownie przodem do Leony. Oddychał ciężko i patrzył na nią ze złością i nienawiścią w oczach. - Ty… Podbiegł do niej, chwycił ją za delikatną szyję i z ogromną siłą rzucił na ścianę. Dziewczyna osunęła się na podłogę. Spojrzała w górę na Stixa. Zobaczyła mały, srebrny sztylet w jego dłoni. - Nie…nie rob tego proszę cię…- Wyszeptała. Mężczyzna zaśmiał się szyderczo. - Za późno…trzeba było pomyśleć zanim tu przyszłaś…mogłaś przewidzieć, ze tak się to skończy… - Jeszcze nic się nie skończyło! Zarówno Leona jak i Pius spojrzeli w kierunku, z którego wydobywał się głos. W drzwiach stanął Angus. Zrobił parę kroków do przodu. Pius zbliżył się do niego. - Chcesz walczyć?- Zapytał sięgając po miecz.- W porządku. Ale honorowo. Bez ognia, błyskawic. Tylko ty, ja i nasze miecze… - Mi pasuje.- Angus wyciągnął miecz zza pazuchy i przystąpił do walki. Leona oparła się głową o marmurową ścianę. Zamknęła oczy… „ Ingerid…Ingerid… Proszę przybądź tu…” ************************** ![]() - Twoja opowieść była naprawdę wspaniała- Josh wstał z łóżka i stanął przed Ingerid. - Zależy dla kogo…- Odpowiedziała kobieta spoglądając na drewnianą ścianę.- Dla mnie… Nie dokończyła. Ingerid…Wracaj…Wróć do Królestwa…. - Leona…- Wyszeptała Ingerid. - Że kto?- Josh zmarszczył brwi nie wiedząc o co jej chodzi. - Skoro ja ją słyszę…- Ingerid wstała z łóżka i podeszła do leżącej na biurku kartki.- To znaczy, że odzyskaliśmy Królestwo. Machnęła ręką a kartka uniosła się parędziesiąt centymetrów w górę. Joshowi zrobiło się przykro. Polubił Ingerid…czuł, że być może wyniknie z tego coś więcej…a ona odejdzie… - Ingerid…Wracasz? - Za chwilę…Mógłbyś mi przynieść ubranie? Chciałabym się przebrać… - Jasne zaraz będę. ![]() Jednak Ingerid nie czekała na powrót mężczyzny. Zaczęła obracać się wokół własnej osi. Po chwili stanęła w miejscu odziana w długą fioletową suknię. Już zmierzała ku wyjściu, gdy zobaczyła niewielka szczelinę u dołu ściany… **************************** - Ojcze! Król Marcus obrócił się. Zobaczył biegnącą ku niemu Ingerid. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wyciągnął ręce ku dziewczynie a ta rzuciła mu się w ramiona.- ![]() - Ingerid…Wróciłaś. - Tak ojcze…I już nigdy nie odejdę…Gdzie Angus? - W komnacie Królewskiej. Chyba rozprawia się z Piusem. - Pójdę tam… Ingerid pobiegła w stronę zamku. Przeszła parę korytarzy, po czym dotarła do drzwi komnaty królewskiej. Widok, który ukazał się jej oczom sprawił, że stanęła w miejscu a do jej oczu zaczęły napływać łzy… ![]() Leona nachylała się nad Angusem, który leżał na ziemi. Po jej drugiej stronie spoczywał martwy Pius. Ingerid podbiegła do Angusa i Leony. - Angus…- Wyszeptała. Patrzył na nią spod lekko przymkniętych oczu. Leona oddaliła się w kierunku korytarza zostawiając ich samych. - Ingerid…- Widać było, ze ostatnimi siłami chciał jej coś powiedzieć. Ja…Kocham Cię… ![]() Zamknął oczy. Ingerid przytuliła policzek do jego włosów. Łzy zmoczyły jej suknię i jego szatę. Chciała odejść razem z nim. Do pomieszczenia wszedł Król Marcus. Przykucnął obok córki i położył rękę na jej głowie. ![]() - On nie umarł Ingerid… - Jak to nie?! Tato nie rób ze mnie małej dziewczynki! Chyba widzę co się stało! Oddał życie za Leonę! Nie mylę się, prawda?! Nigdy jej tego nie wybaczę! - Nikt ci nie będzie kazał…Ja chcę tylko powiedzieć, że Angus przenigdy cię nie opuści. Pozostanie na zawsze w twym sercu. Zapamiętaj to. ********************** ![]() Ingerid spojrzała po raz ostatni na ojca, na rycerzy Królestwa Nocy, spojrzała na Leonę i uśmiechnęła się do niej blado. -Żegnajcie- Powiedziała- Ojcze obiecałam, ze was nie opuszczę… Przepraszam za to, ze nie dotrzymałam słowa…Ja już nie wrócę…Nigdy…Nie uciekam… Po prostu chcę zacząć nowe życie… - Gdzie podążysz?- Zapytał Marcus. - Jeszcze nie wiem ojcze…Dbaj o Królestwo…Leono… Blondynka spojrzała na Ingerid. Na jej pięknej twarzyczce zagościł smutek. - Tobie powierzam mą rolę…strzeż Królestwa tak jak ja bym to robiła… ![]() Ingerid stanęła przodem do księżyca...ojca swego rodu... Powoli coraz bardziej zanurzała się w wodzie. Gdy była na środku jeziora w kierunku jej ciała strzeliły cztery błyskawice. Po chwili po niczym nie zmąconej tafli jeziora płynał czarny łabędź...zacząć nowe życie...lecz przeszłość na zawsze pozostawić w sercu... EPILOG Mała dziewczynka podbiegła do blondwłosego mężczyzny. - Tatusiu! Tatusiu! Lalka mi zginęła! Pomóż mi ją znaleźć. Josh odłożył poranna gazetę i wziął za rękę córeczkę. - A gdzie się nią ostatnio bawiłaś Corny? - W pokoju Suzy! - No to najpierw poszukamy tam. Mężczyzna pociągnął Cornelię do drewnianych drzwi. Pchnął je lekko i znaleźli się w pokoju, który przez ostatnie piętnaście lat nie uległ żadnej zmianie. - Ja popatrzę pod łóżkiem a ty przeszukaj resztę pokoju, dobrze? - Dobrze tatusiu. Josh nachylił się, aby poszukać pod łóżkiem. Niestety nie znalazł tam lalki. Jego wzrok padł na niewielka dziurkę przy drzwiach, z którego wystawał pożółkły skrawek papieru. Sięgnął ręką po niego, aby przeczytać jego treść. Josh, wybacz, że się nie pożegnałam. Mam nadzieję, że to Ci wystarczy. Wracam do domu…Kiedyś być może jeszcze Cię odwiedzę…Ja nie umiem zapomnieć…Dziękuję Ci za wszystko… Ingerid. Na twarzy Josha pojawił się uśmiech. Schował świstek do kieszeni spodni. Już miał wstać i pomóc córeczce szukać, gdy zauważył w szczelinie coś jeszcze…pióro białego ptaka. - Tato! Mam, znalazłam- Cornelia podbiegła do ojca.- Opowiedz mi bajeczkę! O Czerwonym Kapturku! - A może być o czymś innym? - Dobrze, ale żeby było ładne i dłuuugie. - W porządku…Usłyszysz opowieść o miejscu, w którym władzę sprawuje księżyc a gwiazdy tańczą mu walca... ![]() ************************************************* No i to by było na tyle. Mam nadzieję, że wam się podobało. XD. Chociaż ja sama przyznam, że "Córkę szatana uważam za bardziej udaną. No cóż...dziękuję wszystkim, którzy zechcieli chociaż raz zajrzeć do tego tematu. Szczególne podziękowania dla tych, którzy wiernie oddawali się lekturze mojego FS. Przepraszam za literówki, blędy ortograficzne itd. I jeszcze jedno...proszę o cierpliwość. Moje nowe FS juz w lipcu.
__________________
Pewnego dnia uwierz we mnie... W górach...^^ Ostatnio edytowane przez Raija : 23.04.2005 - 06:28 |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|