Odcinek III
- No to ja już się zbieram – powiedział Paweł, całując Marysię w dłoń.
Marii bardzo imponowało to, że jest takim dżentelmenem.
Gdy Paweł był już przy drzwiach, Marysia zawołała:
- A może wpadnie pan na podwieczorek? – zapytała Marysia. – Może o 16.00?
- Bardzo chętnie, jeżeli oczywiście…- zaczął Paweł.
- Wiem, „nie robię kłopotu”. Ależ będzie mi bardzo miło gościć pana na kolacji – powiedziała Maria i uśmiechnęła się na pożegnanie.
Była 9.25 rano, a Marysia miała jeszcze wiele pracy. Posprzątała w domu i zrobiła pranie.
„Tak chciałabym mieć sprzątaczkę” – myślała. – „Albo ogrodnika, gosposię…”.
Ocknęła się i poszła na ogród, by przystrzyc trawnik. Na podwórku była 2 godziny, aż zegar wybił pół do drugiej.
„Boże, jaka jestem zmęczona!” – pomyślała Marysia. – „A jeszcze tan podwieczorek. Dobra, zdrzemnę się do trzeciej…”
Maria miała dziwny sen: jakby przemieszczała się z jednego miejsca na drugie, jakby coś lub ktoś ją gonił…W tym momencie obudziła się.
„O jejku, która to już godzina?” – zapytała samą siebie Maria i z przerażeniem spojrzała na zegar – było pół do czwartej. – „Jezu, ja jeszcze muszę zrobić ciasto!”
Migiem założyła dość odważną kreację i zeszła do kuchni. Szybko wyciągnęła składniki na czekoladowy przekładaniec, przepis od jej siostry Bożeny i zaparzyła kawę. W tym momencie, kiedy deser kładła na stole, zadzwonił dzwonek do drzwi.
„To na pewno Paweł” – pomyślała z radością Marysia i pobiegła otworzyć.
Rzeczywiście, to był Paweł. Elegancko ubrany, w rękach trzymał bukiet fiołków.
- Proszę bardzo, to dla pani – powiedział i wręczył Marii kwiaty.
Marysia nie posiadała się z radości.
- Nikt tak dawno nie dawał mi kwiatów! – powiedziała Marysia. – A w dodatku to moje ulubione. Skąd pan wiedział?
Paweł tylko się szeroko uśmiechnął.
- Proszę wejść! – zaprosiła Marysia. – Zrobiłam czekoladowy przekładaniec. Nie chcę się chwalić, ale to moja specjalność.
- Dziękuję, nie wątpię – odrzekł Paweł.
Maria wstawiła kwiaty do wazonu, postawiła go na kuchennym stole, a potem przy nim usiedli.
- Chcesz…przepraszam, chciałby pan herbaty czy kawy? – zapytała Marysia i poczerwieniała.
- Może wyjątkowo napiję się kawy – odpowiedział Paweł.- I było mi bardzo miło. Jeżeli pani chce, możemy mówić sobie na „ty”. Jestem Paweł.
I wyciągnął rękę do Marii.
- A ja Marysia – powiedziała radośnie kobieta, uśmiechnęła się i uścisnęła jego wyciągniętą dłoń.- Chwileczkę, podam kawę.
Niestety, Maria podając kawę na stół, potknęła się i oparzyła.
- Podaj mi szybko zimnej wody! – krzyknęła do Pawła i usiadła na krześle.
Mężczyzna migiem nadał wody do kubka, wziął jej prawą rękę i włożył do środka.
- Lepiej? – zapytał z zatroskaniem.
- Dużo lepiej! – odpowiedziała Marysia i uśmiechnęła się.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Maria dopiero teraz zorientowała się, że nadal trzymają się za ręce.
- Chwileczkę, pójdę otworzyć – oznajmiła kobieta i nieco zmieszana pobiegła do drzwi.
Na progu stał Marceli.
- Cześć, kochanie! –zawołał radośnie. – Specjalnie zwolniłem się wcześniej z pracy, byśmy mogli razem zjeść kolację.
I ucałował żonę w policzek.
- Bardzo się cieszę! – powiedziała szczerze Marysia, ponieważ ostatnio nie spędzali z sobą zbyt wiele czasu.
Paweł, który słyszał dialog między małżeństwem, podszedł do Marysi, ucałował ją w rękę i powiedział:
- Ja już pójdę. Nie chciałbym przeszkadzać…
- Ależ… -zaczęła Marysia.
- Do widzenia! – przerwał jej mąż i nieszczerze się uśmiechnął.
Marysia spuściła wzrok.
- Do widzenia! – pożegnał się Paweł i wyszedł.
Przez chwilę Marysia i Marceli patrzyli na siebie, a potem kobieta eksplodowała:
- Jak mogłeś? Nawet nie zdążyłeś go poznać. Jak mogłeś go tak wyprosić? Rozumiem, że chciałeś, żebyśmy trochę pobyli ze sobą sami, ale Paweł jest na tyle szarmancki, że sam by wyszedł.
- Paweł? To jesteście już na „ty”? – zapytał Marceli z ironią w głosie.
- Masz coś przeciwko? – Marysia po raz pierwszy postawiła się mężowi. - Dzieci wyjechały, ty cały dzień pracujesz, mam siedzieć w domu i nic nie robić? Muszę trochę pobyć z ludźmi! Nie dociera to do ciebie?!
I wyszła do kuchni. Podeszła do zlewu i zaczęła zmywać. Mimo wszystko była szczęśliwa, że sprzeciwiła się Marcelemu. Mąż podszedł do niej od tyłu, objął ją i powiedział:
- Przepraszam, kochanie. Poniosło mnie. Przecież wiesz, jaki jestem o ciebie zazdrosny…
Marysia odwróciła się do niego i uśmiechnęła się.
- Wiesz, wypożyczyłem komedię romantyczną, ten film, co tak chciałaś obejrzeć. Może dzisiaj po deserze? – zapytał Marceli.
- Naprawdę? – powiedziała z radością Marysia. – Naturalnie, ale najpierw zjedzmy ciasto.
Małżeństwo zjadło słynny przekładaniec Marysi, a potem obejrzeli film wypożyczony przez Marcelego. Później spędzili razem noc. Następnego dnia, o 8.07, gdy Marysia się obudziła, Marcelego już nie było. Od kilku godzin był w pracy. Od rana Maria była tak w dobrym nastroju, że mogłaby przenosić góry. Migiem zjadła ulubionego omleta z warzywami, ubrała się w ukochane ubranie i szybko posprzątała w domu, ponieważ chciała odwiedzić męża w firmie. Przed wyjściem ubrała się w nową sukienkę i wyszła. Gdy przechodziła ulicą, spotkała Pawła, ale nie zatrzymała się tylko pomachała mu i uśmiechnęła się szeroko.
Gdy dotarła do ulicy Gawronów 6, biegiem wparowała do środka. Pobiegła w kierunku schodów, aż dotarła na samą górę. Wparowała do środka gabinetu męża.
- Cześć kochanie…- zaczęła Maria, ale odebrało jej mowę.
Marceli całował się ze swoją sekretarką Moniką Gwozdek.