View Single Post
stare 03.08.2005, 14:58   #6
kartofelq
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Agata wsiadła do zatłoczonego autobusu. Kasując bilet zaczęła się rozglądać za wolnym miejscem. Było tu mnóstwo kobiet wracających z targu, kilku rolników i dzieci wracające ze szkół. Zauważając wolne siedzenie podeszła do niego i próbowała położyć walizkę na górze. Wysiliła się najlepiej jak umiała, ale nie mogła tam dosięgnąć.
- Może pomóc? – spytał jakiś mężczyzna, który siedział obok stojącej kobiety.
- Dziękuję poradzę sobie sama! – burknęła i znów zaczęła „wpychać” swój bagaż. Nagle walizka spadła z hukiem na podłogę. Zakłopotana widokiem ironicznych uśmiechów innych pasażerów zaczęła zbierać ubrania.
Tajemniczy mężczyzna wyciągnął nieśmiało rękę i podał kobiecie stanik, który kłopotliwie „wylądował” na jego nodze. – Coś pani wypadło...
- Dziękuję! – krzyknęła i chowając intymną część bielizny wytarła pot z czoła.
- Niech pani da tą walizkę. Schowam ją na górę. – zaśmiał się widząc zakłopotaną kobietę.
Podenerwowana Agata nie odpowiedziała mężczyźnie tylko na znak, że się zgadza podała mu swój bagaż i usiadła na miejscu.
- Co pani tam ma? – spytał podnosząc walizkę. – Jest strasznie ciężka.
- Nie pańska sprawa. – odwróciła się w stronę okna.
Zapadła cisza. Mężczyzna usiadł nieśmiało koło dziewczyny i zaczął się na nią patrzeć. – Pani nie jest z Hrubieszowa?
- Skąd pan wie? – spytała obojętnym głosem.
- My tam wszyscy się znamy. Poza tym kobiety z naszej wsi raczej nie wyglądają jak pani. – zaśmiał się.
- Niedługo to się może zmienić... – burknęła chcąc dogryźć mężczyźnie.
- Aaa... już rozumiem, co panią do nas sprowadza. – zamyślił się. – Nie ma pani, na co liczyć. Czy nie możecie zrozumieć, że my tego nie chcemy?
- Nie chcecie, ciekawe. Pan pozwoli, że się przedstawię Agata Cedzińska. Jestem redaktorką gazety „Cała prawda”. – wyjęła dyktafon z torebki. – Proszę mówić...
- Niech pani to wyłączy! Jeszcze tego nam brakowało. Dotąd żyliśmy spokojnie i nie potrzebowaliśmy, ani autostrad, ani supermarketów! – oburzył się.
- Przecież chodzi tylko o założenie prądu, wody... – zdziwiła się.
- Proszę nie udawać głupiej! Dobrze pani wie, z czym to się wiąże! – wytrącił dyktafon z rąk kobiety i wstając zgniótł go nogą.
- Co pan robi? Czy pan wie ile to kosztowało?! – krzyknęła.
Mężczyzna zaczął się śmiać. – Wy wszystko przeliczacie na pieniądze...
W tej samej chwili autobus zatrzymał się. Agata bez słowa wstała z siedzenia i zdejmując walizkę wybiegła z pojazdu. Tracąc nieznajomego mężczyznę z oczu uspokoiła się i zaczęła wdychać świeże powietrze. Nagle wspaniałą chwilę przerwał nie miły zapach końskich odchodów, które leżały na ulicy. Popatrzyła na nie z obrzydzeniem i ruszyła do przodu.

Rozglądała się po wiejskich chatach, zagrodach dla zwierząt i pięknemu krajobrazowi, który doskonale komponował się z tutejszym klimatem. Kury, które uciekały przed nadchodzącymi ludźmi sprawiły, że panowało tu lekkie zamieszanie. Odczuwając głód i zmęczenie zatrzymała jakąś staruszkę, która przechodziła obok.. – Przepraszam, jest tu jakiś hotel?
Nieznajoma zaczęła się śmiać. – Kochanieńka, gdzie ty tu znajdziesz hotel. Możesz poprosić ino, jakiego gospodarza, co by ci w oborze skrawek miejsca znalazł.
- Słucham? – przeraziła się.


- Oj dziecinko... No dobra, choć ta ze mną. W gospodzie miejsca dużo. Pomieścim się jakoś. – westchnęła i kazała Agacie iść za nią.
- Dziękuję, nie chciałabym sprawiać kłopotu. – powiedziała z nadzieją w głosie.
- A żaden kłopot... No to, tu. – stanęła przed drewnianą chatką.
Po chwili kobiety znalazły się w środku. – Siadaj, ino zaraz ci dam świeżutkiego mleczka. Prosto od krówki. A te bagaże postawa tam. – wskazała ręką jakiś kąt.

Nagle do niewielkiej kuchni wkroczył jakiś mężczyzna. – A to jest mój synuś, Henio. – powiedziała staruszka.
- My się już poznaliśmy... – powiedział do matki patrząc na Agatę.
- Tak. – popatrzyła ze złością na mężczyznę.
- Skąd dziecinki? – spytała śmiejąc się.
- Poznaliśmy się w autobusie. – odpowiedział Heniek.
- Siadajcie, ino zaraz wam podom obiad. – oznajmiła staruszka.
Agata i młody chłopak próbowali ukryć zdenerwowanie. Usiedli przy stole i patrzyli na siebie ze złością.

Po chwili matka Heńka wyszła do innego pomieszczenia.
- Co pani tu robi? – spytał głośnym szeptem.
- Pańska matka zaproponowała mi nocleg. – odpowiedziała dumnie.
- Gdy dowie się, po co pani przyjechała na pewno panią wyrzuci! – oburzył się.
- Chcę tylko napisać artykuł, przecież nie jestem niczemu winna. – próbowała się bronić.
- I tak mamy za dużo problemów z urzędnikami, a teraz na dokładkę pojawia się pani! – krzyknął wstając z krzesła.
- Chciałam tylko popytać się o wasze zdanie... – podeszła do Heńka.

- To już je pani zna, więc niech pani da nam święty spokój! – wrzasnął i uderzył pięścią w stół.
- Co tutoj się dzieje? – nagle do pomieszczenia weszła matka chłopaka.
- Nic proszę pani. Chyba nie jestem tu mile widziana. Pójdę już. – podeszła do drzwi biorąc walizkę.
- Ale kochaniutka... – próbowała zatrzymać kobietę.
Agata rozpłakała się i wyszła z chaty. Zaczęła biec nie zwracając uwagi na błoto, które zabrudziło jej spodnie. Nagle koło dziewczyny pojawił się Henryk. – Niech pani poczeka!
- Wiem, że jestem głupią dziewczyną z miasta, która nie ma pojęcia, co to jest wieś! Już taki mój los, że nic mi się w życiu nie układa! Proszę bardzo, może pan mnie wyzywać i poniżać! – rozpłakała się.

Henryk wyjął chusteczkę z kieszeni i podał ją Agacie. – Dobrze, niech pani zostanie. Pewnie i tak ucieknie pani po kilku dniach nie wytrzymując tutejszych warunków, ale skoro pani chce.
- Po co się ma pan ze mną męczyć? I tak chciałam zrezygnować z pracy w redakcji... – powiedziała próbując powstrzymać łzy.
- Nie chodzi o panią. Po prostu nie mamy już sił znosić kolejnych upokorzeń. - westchnął.
- Chcę pisać prawdę. – oznajmiła stanowczo.
- Jeszcze zobaczymy. – popatrzył na kobietę i ruszył w stronę domu.
Bezradna dziewczyna nie wiedziała, co ma zrobić.
- Będzie pani tu tak stała do wieczora czy pójdzie pani ze mną na obiad? – spytał.
Agata wytarła łzy i ruszyła za mężczyzną. Po chwili znaleźli się z powrotem w jego domu.
- Gdzie ty się tok wypaprałoś? – spytała staruszka patrząc na Agatę.
- Tej pani przyda się kąpiel. – wtrącił Heniek.
- To ja naloje wody ze studni do bali. – powiedziała kobieta, poczym udała się na dwór.
- Do bali? – szepnęła.
Mężczyzna zaczął się śmiać. – Nie mamy tu jacuzzi, ani toalety wykładanej kafelkami. Kąpiemy się w bali. Nich się pani cieszy, że jest lato i woda ze studni jest ciepła.
W tym samym momencie starsza kobieta zawołała dziewczynę. Ta wyszła na dwór i zobaczyła wielką, drewnianą „wannę”.
- No rozbierz ta się i właź. – powiedziała staruszka dając kobiecie ręcznik.

- Tu? – spytała przerażona.
- A gdzie, nie będziemy wnosić bali do chaty. – śmiał się pod nosem.
- Ale... – jej policzku zrobiły się czerwone.
- No Heniu choć ta pomożesz mi przy obiedzie. – weszła do środka wołając syna. Ten poszedł za nią i Agata została sama.
- Czemu zawsze mnie to spotyka. – jęczała rozbierając się. W końcu weszła do bali i zaczęła się kąpać. Nagle mężczyzna wyszedł z domu.
- Aaa! – krzyknęła widząc Henryk. – Niech pan stąd idzie!
- Przepraszam, muszę sprawdzić czy kury zniosły jajka. – zawstydził się.
- Niech pan zamknie oczy! – rozkazała.

- Jak dojdę do kurnika? – spytał robiąc to, co mu kazała kobieta.
- Nie wiem, proszę stąd odjeść!
Mężczyzna zaczął iść w stronę małej szopki. Nagle nie zauważając hydrantu upadł na ziemię.
- Nic się panu nie stało? – spytała z przerażeniem.
- Mogę otworzyć oczy?! – krzyknął próbując się podnieść.
- Tak... Znaczy nie! – zakłopotała się.
- Nie mogę wstać. – jęknął łapiąc się za nogę.
- Niech pan poczeka. – owinęła się w ręcznik i podeszła do leżącego mężczyzny. Podała mu rękę i pomogła wstać.
- Dziękuję. – powiedział otwierając oczy.
Zawstydzona Agata puściła mężczyznę i złapała za skrawek ręcznika. – Może pan iść?
- Tak. – szepną Henryk patrząc na kobietę. – To ja idę po te jajka.

- A ja pójdę się ubrać. – powiedziała i poszła w stronę bali.
Zauroczony mężczyzna patrzył jeszcze przez chwilę na Agatę i przypominając sobie o matce ruszył po jajka. Kilka minut później wszyscy siedzieli już przy stole.
- Pyszny makaron z serem. Nigdy jeszcze takiego nie jadłam. – uśmiechnęła się Agata.
- Kluseczki robiłom sama. – chwaliła się staruszka.

- Mama robi najlepsze w całej wsi. – zaśmiał się mężczyzna. – Ale ja muszę iść i zrobić obrządek. Dziękuję było pyszne.
- Mogę iść z panem? – spytała wstając od stołu mając nadzieję, że mężczyzna się zgodzi.
- Nie wiem czy wytrzyma tam pani, ani sekundy. – zaśmiał się.
- Proszę mnie nie brać za rozpieszczoną kobietę z miasta! – oburzyła się.
- A taka pani nie jest? – uśmiechnął się szyderczo.
- Mogę iść czy nie?
- Ale chyba nie w tym. – powiedział. – Mamo daj dla pani ogrodniczki.
- Choć ta dziecinko. – kazała kobiecie wejść do pokoju. Ta ruszyła za nią i zamknęła za sobą drzwi.


Przepraszam za brak zdjęć w autobusie. Chyba jest to zrozumiałe, że zrobienie ich byłoby niemożliwe. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli w szukaniu dodatków. Proszę o oceny:-)
PS: Sorka za ten ręcznik. Poprostu ten, który miał nim być nie wchodził mi do gry.
  Odpowiedź z Cytatem