No wiem, miało być w weekend. Ale stan zdrowia mi nie pozwalał wstać ani siąść w pionie, więc dopiero dzis
Część II
Kilka niecenzuralnych słów zawisło w powietrzu gdy Kyra wpatrywała się w mały ekran. Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.
- Halo?
- Kyra, przepraszam Cię bardzo, ale dziś po prostu nie mogę przyjść, no, zobacz, no, rodzice się uparli, że mnie normalnie zawiozą do babci! – lamentowała nieszczęśliwie po drugiej stronie kabelka Ling.
- Ta. Jedziesz samochodem? – rezolutnie zapytała dziewczyna opierając się o brudną ścianę.
- Nie, rodzice już pojechali. No wiesz, mamy normalnie nadkomplet. Cała rodzina się z nami zabiera! No wyobraź sobie, no muszę tam jechać, bo normalnie mama mówi, że w tym roku..
- Dobra Ling. Do zobaczenia. – powiedziała Kyra i ucięła dziewczynie radosny słowotok. Nie znosiła, gdy ktokolwiek zasypywał ją lawiną słów – a Ling używała jeszcze w nadmiarze słów „no” i „normalnie” co było przy długotrwałym słuchaniu nadzwyczaj męczące.
- No i co robisz? – zapytała Chloe od niechcenia piłując podręcznym pilniczkiem paznokcie. W odpowiedzi usłyszała tylko stukot ładowanej broni. Kyra wróciła jeszcze na chwilę do piwnicy, ponagliła wspólników którzy delektowali się kawą i zajrzała do szafki.

Dziewczyna przebrała się w spodnie i ciepłą bluzę. Dziś potrzebne jej jest coś wygodnego, w czym będzie mogła biec i skakać z wysokości. Zawiązała tenisówki i wybiegła na dół, gdzie czekała już na nią Chloe.
- Myślałam, że zginęłaś we własnym domu. – jęknęła dziewczyna i ruszyła raźno za koleżanką. – Właściwie, Qua Vadis Kyra?
- Pędź na peron. Rozglądaj się za naszą śliczną blondyneczką, musi być w różach. Kiedy ją zauważysz zobacz, do którego wsiada pociągu i zapamiętaj numer. Idę za tobą. – rozkazała kobieta i poszła pod górę patrząc za biegnącą koleżanką. Chloe zniknęła za górką. Kilka przecznic dalej był dworzec kolejowy, skąd jak wysnuła przypuszczenia Kyra musiała odjeżdżać Ling do swojej babci. Żadnego pytania o rozkłady, można tylko śledzić. Bawiła się bronią w kieszeni obracając ją i doszła aż na sam szczyt górki. Skręciła w bok i kłusem popędziła w stronę dworca. Zdawało się jej, że w oknie pociągu mignęła jej blondynka w różach. Pobiegła przecznicami ile sił w nogach.

Spotkała się przy betonowym filarze z Chloe, która już od wejścia pokazywała na coś lub na kogoś palcem.
- Masz ją? – zapytała Kyra z nadzieją, że to nie Ling jechała po wyżynach w stronę wsi jej babci.
- Kpisz. Stoi tam, nie widzisz? – odpaliła Chloe wyciągając z kieszeni odtwarzacz mp3. Włożyła słuchawki do uszu i kiwała się rytmicznie w przód i w tył. Dopiero mocny kuksaniec w bok przywrócił ją do rzeczywistości.
- Pociąg zaraz odjedzie. Idę kupić bilety – rzuciła Kyra i zniknęła w tłumie ludzi. Chloe ponownie oddała się relaksowi, gdy zauważyła, że Ling niknie w tłumie. Stanęła na palcach i obserwowała różową kropkę. Nie. Na szczęście dziewczyna jedynie przemieściła się w stronę kolejnego peronu, z którego najwyraźniej miała odjeżdżać.
- Cholera. Spłukałam się – usłyszała dziewczyna znajomy głos i zastopowała kaskadę dźwięków płynących z słuchawek.
- Ja mam trochę kasy – pocieszyła ją przyjaciółka gmerając po kieszeniach.
- Pokaż – zażądała Kyra i wzięła od dziewczyny zwitek banknotów. Policzyła je – na całe szczęście kupiła dwa bilety i to w obie strony, więc są bezpieczne, jeżeli chodzi o transport.
- Kyra! On zaraz odjedzie!- pisnęła Chloe podskakując jak na szpilkach. Istotnie, pociąg wydał z siebie długi skrzek. Dziewczyny ruszyły sprintem w stronę środkowego wagonu w którym podróżowała Ling i w ostatniej chwili wpadły do przedziału. Tuż za Chloe drzwi zamknęły się wydając z siebie przeciągły plask gumy.
- Dobra. Siadaj, idę na przechadzkę do kibla, a ty tu siedź. Sprawdzę gdzie ma miejsce. – poinformowała Kyra i ruszyła w stronę toalet. Nie było jej! No ładne rzeczy… Doszła do toalet, gdzie utworzyła się wężowata kolejka wijąca się pomiędzy drzwiami i siedziskami. Z toalety wyszła ubrana w róże blondynka. Jest. Jest, udało się. Kyra zrezygnowała z toalety i poszła za nią. Usiadła przy Chloe.
- Dobra. Mamy ją, wiemy gdzie siedzi. To.. mam nadzieję, że się nią zajmiesz? – zapytała z miną niewiniątka.
- Co? Przecież.. przecież ja miałam ci tylko pomagać! – broniła się Chloe.
- Chloe do cholery! Mięczaku! Po co ja Cię ze sobą wzięłam? Siedź tu i k**wa patrz! – zdenerwowała się Kyra i wyrzuciła ręce w boki.

Nagle zagrzmiał nad nią groźny głos.
- Bileciki do kontroli proszę.
- Ależ proszę bardzo! – mruknęła Kyra grzebiąc w torbie. Wyjęła dwa pomięte papierki i wręczyła je kanarowi. Ten pokiwał głową z aprobatą i oddał jej bilety.
- Wkraczam do akcji. A ty się lepiej schowaj. Bo się przestraszysz. – powiedziała dziewczyna z żałosnym wyrazem twarzy. – zawiodłam się na tobie. – powiedziała i odeszła.
- Hej Kyra! No normalnie, spotkanie na szczycie! – ucieszyła się Ling i wyjęła zgrabną komóreczkę z kieszeni. – Najnowsza Motorola. – wytłumaczyła dumnie sprawdzając godzinę.
- Otóż Ling, mam pewną sprawę. Ale jest niemożliwa do wykonania przy świadkach… czy możemy wyjść? – spytała Kyra przybierając minę a’la zbolałe kurczątko.
- No jasne! No normalnie dawno mnie nikt no nie prosił o tą.. no.. poradę! – rozpromieniła się dziewczyna i wyszła na balkonik z tyłu przedziału.
- Ej, czyżby to był samochód Karola? Chyba siedzi przy nim jakaś piękna modelka… - skłamała Kyra pilnując, by ofiara się obróciła. Wyjęła broń z kieszeni i sprawdziła, czy nikt nie patrzy. Zaiste, cały tylni wagon pogrążony był w porannym odsypianiu, a środkowy zgromadził się przy przejściu do przedziału jadalnego. Podczas gdy Ling wypatrywała – silnie przechylona swojego narzeczonego zabójczyni wystarczyło tyle czasu, by naładować broń. Jeden strzał. Kyra wzięła zwłoki dziewczyny na ręce i przerzuciła przez barierkę. Ułożyły się tak, że wysokie źdźbła trawy zasłaniały je w zupełności. Otrzepała ręce i weszła do środka.
- No i? – zapytała Chloe
- Po sprawie. Mięczaku – dorzuciła Kyra bez cienia wrażliwości dla tej istoty o delikatnym usposobieniu.
- Zamknij się. – powiedziała Chloe. Pociąg dojeżdżał właśnie do stacji przed wioską.
- Wysiadamy. Zbieraj swoje graty – Zakomenderowała dziewczyna i stanęła na równe nogi. Poczuła jednak, że coś ją osłabia. Powoli głowa zaczęła osuwać się jej na bok

Obudziła się w nieznanym jej pomieszczeniu, białym i sterylnym.
- To pokój przy aptece. Dla osób, które straciły przytomność lub źle się czują podczas jazdy. – Wytłumaczyła Chloe i pogłaskała koleżankę po rudych włosach. Kyra nie sprzeciwiała się, choć normalnie dawno strzepnęłaby jej rękę z pogardą i poszła w świat. Nie teraz, nie miała siły.
- Nie mam siły.. na nic – szepnęła i przymknęła oczy. Bała się, że się już więcej nie obudzi.
- To na wzmocnienie. Lekarka która tu była poszła teraz przynieść jakieś wiadomości o tobie. Powiedziałam jej tylko twoje imię, przecież nie ma więcej osoby o imieniu Kyra w Polsce.
- Za dużo wypaplałaś – powiedziała dziewczyna odliczając tabletki. Połknęła dobrą garść niebieskich groszków i popiła stojącą obok wodą mineralną. – Jedziemy. – odparła czując nagły przypływ sił. Lepiej z niego skorzystać, zanim znowu się zrobi słabo.
- Kyra, no co ty. Proszę, zostańmy aż przyjdzie ta pielęgniarka! – błagała Chloe, ale przyjaciółki już nie było. Wchodziła do przedziału.
- Znowu mi słabo. – szepnęła po półgodzinnej jeździe dziewczyna i sięgnęła do kieszeni. Tabletki nadal tam były, na całe szczęście. Wzięła kilka i połknęła je na raz.
- Tak nie wolno.
- Zamknij się. Lepiej wiem, co mi wolno, co nie. Mam kartę do bankomatu. Wstąpię po kasę i pójdziemy na wypasiony obiad, ok.? – zaproponowała Kyra i pogłaskała po ramieniu naburmuszoną Chloe.
- Nie rób tego. – powiedział jakiś głos przy niej.
- Słucham? – zapytała Kyra przed połknięciem końskiej dawki leku.
- Nie rób tego. Nie idź, proszę. – powiedziała jakaś postać. Dziewczyna podniosła głowę w górę. Blondynka z włosami zaczesanymi w siarczyste odstające po bokach niczym odbiorniki BBC kucykami ostrzegała ją!
- Lepiej wiem co mam robić co nie. Sorry, to nasza stacja. – odparła beznamiętnie Kyra i wyszła z pociągu. Od razu po wyjściu na peron roześmiała się i pochyliła się nad Chloe szepcząc jej do ucha najnowsze ploteczki na temat klubu.

Zbliżał się wieczór. Jak co niedziela Kyra razem ze znajomymi wybierała się do klubu. Ale tym razem nie miała ochoty. Może dlatego, że wciąż była słaba? Dziś Michelle z Ralfem ponieśli kolejne zwycięstwo, po wypiciu małej kawy na cześć ich doskonale zorganizowanej grupy rozstali się do domu jeszcze przed zmierzchem.
- Kyra, kochanie, masz ochotę na kolację? – zapytała mama z kuchni. Już od dawna roznosiły się stamtąd smakowite aromaty podsmażanej cebulki i smażonych jajek.
- Pytanie. Jestem głodna jak wilk – odparła dziewczyna i przeszła obok mamy pocierając jej łopatkę z sympatią.
- Och, miło mi. Dziś jajecznica na cebulce razem z sałatką wegetariańską dla Sarah.
- Dla Sarah, dla Sarah . – mruczała pod nosem Kyra zajmując stałe stanowisko za stołem. Po chwili cała rodzina zebrała się przy kolacji i słychać było jedynie brzęk widelców uderzających o skromną zastawę.
- Idę. Muszę się pouczyć, a potem idę spać. Jestem bardzo zmęczona. – powiedziała dziewczyna i wstała od stołu. Wyjęła ksiązki z torby i przeczytała najnowszą lekcję o Stawonogach z biologii. Kiedy wszystko zrozumiała zauważyła cień za oknem. Ale zanim podeszła do niego niczego tam nie było. Tylko jakaś książka. Nie, to właściwie chyba zeszyt. Jej zeszyt, od polskiego. Zapisany równymi okrągłymi literkami. Zauważyła, że spomiędzy kartek wystaje podejrzanie twardy papier czerpany. Pociągnęła za karteczkę. „Melissa Mitchell. Zadzwoń do mnie – 60952151478578. Przyjdź jutro na Marszałkowską 29 apartament 14.” – i to wszystko. Przeczytała, dotarło do niej. Jutro na Marszałkowskiej. Pójdzie, postanowiła śledząc napisy pomiędzy rzędami liter.