|
|
Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz moje fotostory? | |||
5 gwiazdek - Odlotowe! |
![]() ![]() ![]() ![]() |
12 | 29.27% |
4 gwiazdki - Całkiem Niezłe.. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
16 | 39.02% |
3 gwiazdki - Przeciętne |
![]() ![]() ![]() ![]() |
7 | 17.07% |
2 gwiazdki - Zgroza |
![]() ![]() ![]() ![]() |
3 | 7.32% |
1 gwiazdka - Strach Się Bać! |
![]() ![]() ![]() ![]() |
3 | 7.32% |
Głosujących: 41. Nie możesz głosować w tej sondzie |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No wiem, miało być w weekend. Ale stan zdrowia mi nie pozwalał wstać ani siąść w pionie, więc dopiero dzis
![]() Część II Kilka niecenzuralnych słów zawisło w powietrzu gdy Kyra wpatrywała się w mały ekran. Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha. - Halo? - Kyra, przepraszam Cię bardzo, ale dziś po prostu nie mogę przyjść, no, zobacz, no, rodzice się uparli, że mnie normalnie zawiozą do babci! – lamentowała nieszczęśliwie po drugiej stronie kabelka Ling. - Ta. Jedziesz samochodem? – rezolutnie zapytała dziewczyna opierając się o brudną ścianę. - Nie, rodzice już pojechali. No wiesz, mamy normalnie nadkomplet. Cała rodzina się z nami zabiera! No wyobraź sobie, no muszę tam jechać, bo normalnie mama mówi, że w tym roku.. - Dobra Ling. Do zobaczenia. – powiedziała Kyra i ucięła dziewczynie radosny słowotok. Nie znosiła, gdy ktokolwiek zasypywał ją lawiną słów – a Ling używała jeszcze w nadmiarze słów „no” i „normalnie” co było przy długotrwałym słuchaniu nadzwyczaj męczące. - No i co robisz? – zapytała Chloe od niechcenia piłując podręcznym pilniczkiem paznokcie. W odpowiedzi usłyszała tylko stukot ładowanej broni. Kyra wróciła jeszcze na chwilę do piwnicy, ponagliła wspólników którzy delektowali się kawą i zajrzała do szafki. ![]() Dziewczyna przebrała się w spodnie i ciepłą bluzę. Dziś potrzebne jej jest coś wygodnego, w czym będzie mogła biec i skakać z wysokości. Zawiązała tenisówki i wybiegła na dół, gdzie czekała już na nią Chloe. - Myślałam, że zginęłaś we własnym domu. – jęknęła dziewczyna i ruszyła raźno za koleżanką. – Właściwie, Qua Vadis Kyra? - Pędź na peron. Rozglądaj się za naszą śliczną blondyneczką, musi być w różach. Kiedy ją zauważysz zobacz, do którego wsiada pociągu i zapamiętaj numer. Idę za tobą. – rozkazała kobieta i poszła pod górę patrząc za biegnącą koleżanką. Chloe zniknęła za górką. Kilka przecznic dalej był dworzec kolejowy, skąd jak wysnuła przypuszczenia Kyra musiała odjeżdżać Ling do swojej babci. Żadnego pytania o rozkłady, można tylko śledzić. Bawiła się bronią w kieszeni obracając ją i doszła aż na sam szczyt górki. Skręciła w bok i kłusem popędziła w stronę dworca. Zdawało się jej, że w oknie pociągu mignęła jej blondynka w różach. Pobiegła przecznicami ile sił w nogach. ![]() Spotkała się przy betonowym filarze z Chloe, która już od wejścia pokazywała na coś lub na kogoś palcem. - Masz ją? – zapytała Kyra z nadzieją, że to nie Ling jechała po wyżynach w stronę wsi jej babci. - Kpisz. Stoi tam, nie widzisz? – odpaliła Chloe wyciągając z kieszeni odtwarzacz mp3. Włożyła słuchawki do uszu i kiwała się rytmicznie w przód i w tył. Dopiero mocny kuksaniec w bok przywrócił ją do rzeczywistości. - Pociąg zaraz odjedzie. Idę kupić bilety – rzuciła Kyra i zniknęła w tłumie ludzi. Chloe ponownie oddała się relaksowi, gdy zauważyła, że Ling niknie w tłumie. Stanęła na palcach i obserwowała różową kropkę. Nie. Na szczęście dziewczyna jedynie przemieściła się w stronę kolejnego peronu, z którego najwyraźniej miała odjeżdżać. - Cholera. Spłukałam się – usłyszała dziewczyna znajomy głos i zastopowała kaskadę dźwięków płynących z słuchawek. - Ja mam trochę kasy – pocieszyła ją przyjaciółka gmerając po kieszeniach. - Pokaż – zażądała Kyra i wzięła od dziewczyny zwitek banknotów. Policzyła je – na całe szczęście kupiła dwa bilety i to w obie strony, więc są bezpieczne, jeżeli chodzi o transport. - Kyra! On zaraz odjedzie!- pisnęła Chloe podskakując jak na szpilkach. Istotnie, pociąg wydał z siebie długi skrzek. Dziewczyny ruszyły sprintem w stronę środkowego wagonu w którym podróżowała Ling i w ostatniej chwili wpadły do przedziału. Tuż za Chloe drzwi zamknęły się wydając z siebie przeciągły plask gumy. - Dobra. Siadaj, idę na przechadzkę do kibla, a ty tu siedź. Sprawdzę gdzie ma miejsce. – poinformowała Kyra i ruszyła w stronę toalet. Nie było jej! No ładne rzeczy… Doszła do toalet, gdzie utworzyła się wężowata kolejka wijąca się pomiędzy drzwiami i siedziskami. Z toalety wyszła ubrana w róże blondynka. Jest. Jest, udało się. Kyra zrezygnowała z toalety i poszła za nią. Usiadła przy Chloe. - Dobra. Mamy ją, wiemy gdzie siedzi. To.. mam nadzieję, że się nią zajmiesz? – zapytała z miną niewiniątka. - Co? Przecież.. przecież ja miałam ci tylko pomagać! – broniła się Chloe. - Chloe do cholery! Mięczaku! Po co ja Cię ze sobą wzięłam? Siedź tu i k**wa patrz! – zdenerwowała się Kyra i wyrzuciła ręce w boki. ![]() Nagle zagrzmiał nad nią groźny głos. - Bileciki do kontroli proszę. - Ależ proszę bardzo! – mruknęła Kyra grzebiąc w torbie. Wyjęła dwa pomięte papierki i wręczyła je kanarowi. Ten pokiwał głową z aprobatą i oddał jej bilety. - Wkraczam do akcji. A ty się lepiej schowaj. Bo się przestraszysz. – powiedziała dziewczyna z żałosnym wyrazem twarzy. – zawiodłam się na tobie. – powiedziała i odeszła. - Hej Kyra! No normalnie, spotkanie na szczycie! – ucieszyła się Ling i wyjęła zgrabną komóreczkę z kieszeni. – Najnowsza Motorola. – wytłumaczyła dumnie sprawdzając godzinę. - Otóż Ling, mam pewną sprawę. Ale jest niemożliwa do wykonania przy świadkach… czy możemy wyjść? – spytała Kyra przybierając minę a’la zbolałe kurczątko. - No jasne! No normalnie dawno mnie nikt no nie prosił o tą.. no.. poradę! – rozpromieniła się dziewczyna i wyszła na balkonik z tyłu przedziału. - Ej, czyżby to był samochód Karola? Chyba siedzi przy nim jakaś piękna modelka… - skłamała Kyra pilnując, by ofiara się obróciła. Wyjęła broń z kieszeni i sprawdziła, czy nikt nie patrzy. Zaiste, cały tylni wagon pogrążony był w porannym odsypianiu, a środkowy zgromadził się przy przejściu do przedziału jadalnego. Podczas gdy Ling wypatrywała – silnie przechylona swojego narzeczonego zabójczyni wystarczyło tyle czasu, by naładować broń. Jeden strzał. Kyra wzięła zwłoki dziewczyny na ręce i przerzuciła przez barierkę. Ułożyły się tak, że wysokie źdźbła trawy zasłaniały je w zupełności. Otrzepała ręce i weszła do środka. - No i? – zapytała Chloe - Po sprawie. Mięczaku – dorzuciła Kyra bez cienia wrażliwości dla tej istoty o delikatnym usposobieniu. - Zamknij się. – powiedziała Chloe. Pociąg dojeżdżał właśnie do stacji przed wioską. - Wysiadamy. Zbieraj swoje graty – Zakomenderowała dziewczyna i stanęła na równe nogi. Poczuła jednak, że coś ją osłabia. Powoli głowa zaczęła osuwać się jej na bok ![]() Obudziła się w nieznanym jej pomieszczeniu, białym i sterylnym. - To pokój przy aptece. Dla osób, które straciły przytomność lub źle się czują podczas jazdy. – Wytłumaczyła Chloe i pogłaskała koleżankę po rudych włosach. Kyra nie sprzeciwiała się, choć normalnie dawno strzepnęłaby jej rękę z pogardą i poszła w świat. Nie teraz, nie miała siły. - Nie mam siły.. na nic – szepnęła i przymknęła oczy. Bała się, że się już więcej nie obudzi. - To na wzmocnienie. Lekarka która tu była poszła teraz przynieść jakieś wiadomości o tobie. Powiedziałam jej tylko twoje imię, przecież nie ma więcej osoby o imieniu Kyra w Polsce. - Za dużo wypaplałaś – powiedziała dziewczyna odliczając tabletki. Połknęła dobrą garść niebieskich groszków i popiła stojącą obok wodą mineralną. – Jedziemy. – odparła czując nagły przypływ sił. Lepiej z niego skorzystać, zanim znowu się zrobi słabo. - Kyra, no co ty. Proszę, zostańmy aż przyjdzie ta pielęgniarka! – błagała Chloe, ale przyjaciółki już nie było. Wchodziła do przedziału. - Znowu mi słabo. – szepnęła po półgodzinnej jeździe dziewczyna i sięgnęła do kieszeni. Tabletki nadal tam były, na całe szczęście. Wzięła kilka i połknęła je na raz. - Tak nie wolno. - Zamknij się. Lepiej wiem, co mi wolno, co nie. Mam kartę do bankomatu. Wstąpię po kasę i pójdziemy na wypasiony obiad, ok.? – zaproponowała Kyra i pogłaskała po ramieniu naburmuszoną Chloe. - Nie rób tego. – powiedział jakiś głos przy niej. - Słucham? – zapytała Kyra przed połknięciem końskiej dawki leku. - Nie rób tego. Nie idź, proszę. – powiedziała jakaś postać. Dziewczyna podniosła głowę w górę. Blondynka z włosami zaczesanymi w siarczyste odstające po bokach niczym odbiorniki BBC kucykami ostrzegała ją! - Lepiej wiem co mam robić co nie. Sorry, to nasza stacja. – odparła beznamiętnie Kyra i wyszła z pociągu. Od razu po wyjściu na peron roześmiała się i pochyliła się nad Chloe szepcząc jej do ucha najnowsze ploteczki na temat klubu. ![]() Zbliżał się wieczór. Jak co niedziela Kyra razem ze znajomymi wybierała się do klubu. Ale tym razem nie miała ochoty. Może dlatego, że wciąż była słaba? Dziś Michelle z Ralfem ponieśli kolejne zwycięstwo, po wypiciu małej kawy na cześć ich doskonale zorganizowanej grupy rozstali się do domu jeszcze przed zmierzchem. - Kyra, kochanie, masz ochotę na kolację? – zapytała mama z kuchni. Już od dawna roznosiły się stamtąd smakowite aromaty podsmażanej cebulki i smażonych jajek. - Pytanie. Jestem głodna jak wilk – odparła dziewczyna i przeszła obok mamy pocierając jej łopatkę z sympatią. - Och, miło mi. Dziś jajecznica na cebulce razem z sałatką wegetariańską dla Sarah. - Dla Sarah, dla Sarah . – mruczała pod nosem Kyra zajmując stałe stanowisko za stołem. Po chwili cała rodzina zebrała się przy kolacji i słychać było jedynie brzęk widelców uderzających o skromną zastawę. - Idę. Muszę się pouczyć, a potem idę spać. Jestem bardzo zmęczona. – powiedziała dziewczyna i wstała od stołu. Wyjęła ksiązki z torby i przeczytała najnowszą lekcję o Stawonogach z biologii. Kiedy wszystko zrozumiała zauważyła cień za oknem. Ale zanim podeszła do niego niczego tam nie było. Tylko jakaś książka. Nie, to właściwie chyba zeszyt. Jej zeszyt, od polskiego. Zapisany równymi okrągłymi literkami. Zauważyła, że spomiędzy kartek wystaje podejrzanie twardy papier czerpany. Pociągnęła za karteczkę. „Melissa Mitchell. Zadzwoń do mnie – 60952151478578. Przyjdź jutro na Marszałkowską 29 apartament 14.” – i to wszystko. Przeczytała, dotarło do niej. Jutro na Marszałkowskiej. Pójdzie, postanowiła śledząc napisy pomiędzy rzędami liter. ![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 03.10.2004
Wiek: 39
Płeć: Kobieta
Postów: 1,636
Reputacja: 10
|
![]()
Na pierwszy rzut oka widać dużą poprawę, jeśli chodzi o zdjęcia. Wprawdzie ciuchy są rozmazane, ale nie będę tego wypominać- ważne, że jest poprawa.
Odcinek 2 bardziej podoba mi się niż pierwszy, coś ciekawego zaczęło się dziać i fabuła jest bardzo interesująca. Na razie nie oceniam, wstrzymam się z tym do 3 odcinka. ![]() Pozdrawiam ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Zdjęć się nie będę czepiać, bo nie mam takiego zwyczaju i rozumiem, że masz taką kartę graficzną. Ale tak a propo, na trzecim zdjęciu, czy ręce Kyri (jak się odmienia to imię? dobrze napisałam?) są naprawdę takie chude, czy mi się tylko wydaje?
Co do treści, masz bardzo miły, ciekawy do czytania styl. Fajne opisy. Piszesz czasem językiem potocznym, zwłaszcza w dialogach, ale mi to nie przeszkadza. Niekiedy nie stawiasz przecinków. Żadnych większych błędów, ortograficznych czy stylistycznych, się nie dopatrzyłam. Co dalej: był jeden błąd logiczny, a mianowicie w ostatnich zdaniach, kiedy ta Melissa podała swój numer telefonu. Czternastocyfrowy? Nie ma takiego, nawet wtedy, kiedy Telekomunikacja dodała kierunkowy... A sądząc z początku numeru, jest on na komórkę. W takim razie, powinnaś usunąć 5 cyfr. Następnie, co do fabuły. Akcji tu nie brakuje, brnie ona jak najbardziej naprzód. Za szybko? Za wolno? To chyba okaże się w następnych odcinkach. I sam pomysł. Z czymś takim nie spotkałam się na forum. Może było? Tak? To wybaczcie, nie czytam wszystkich FS-ów. Czy to ma być kryminał? Jeśli tak... Kryminałów nie lubię, ale mi miło się Ciebie czyta i będzie czytać, Cocaine, więc, cokolwiek by nie było - przeczytam nowe odcinki i pewnie nieraz skomentuję. No, to tyle ode mnie... |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Zong, coś takiego się dzieje chyba ze wszystkimi nadgarstkami wszystkich simsów
![]() ![]() Na kolejny odcinek musicie niestety poczekać, i to bynajmniej nie z mojego powodu. Zniknęło mi całe otoczenie z Kyrą i jej rodziną w roli głównej.. postaram się ich przenieść bez większego uszczerbku na zdrowiu - ale będę miała wymieniany komputer(nareszcie ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
fajne fajne. lubię twoje fs bo mają taki wyrazisty styl.
|
![]() |
![]() |
#6 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Fajne. Tylko zdjęcia jakieś... takie no. I czemu one zabiły tą Ling? Fajna była laska, może tylko zbytnio różowa.
|
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No cóż. Wprawdzie nie chcecie komentować - nie zmuszam... ale naprawdę bardzo budujące jest te pięć komentarzy z czego aż jeden mój - czyli raptem cztery.. nie, ja naprawdę nie zmuszam. Dobra, nie gadam...
Część III Noc upływała spokojnie, bez większych sensacji. Rodzina Stagesów, kołysana aż do szóstej trzydzieści rano w objęciach Morfeusza nie zdawała sobie sprawy z tego co się dzieje. Pierwsza wstała Sarah. Krzątając się po swoim pokoju zdołała obudzić rodzeństwo i rodziców, Kyra jednak spała snem kamiennym. - Kurde, księżniczko. Pora wstawać. – obudził ją energiczny głos siostry i lodowaty dotyk jej rąk na stopach. W odpowiedzi uzyskała jednak tylko zaspany jęk a Kyra schowała się z powrotem w odmęty pościeli. - Dobrze, idę! – powiedziała głosem urażonej trzylatki i trzasnęła drzwiami. Uff.. wreszcie spokój. Wstała po piętnastu minutach. - Naleśniki poproszę. – zakomenderowała i opadła na krzesło. Ogień trzaskał sympatycznie w białym kominku stojącym pod oknem. I tak ciepło zaraz ulatywało przez dziurawe jak ser szwajcarski okna, więc kupno kominka było jedynie nadszarpnięciem budżetu rodzinnego. - Halo! Nie będzie naleśników. Kyra, spóźnisz się zaraz do szkoły. Błagam, zrobię Ci kanapki.. – powiedziała zaspanym głosem Sarah. Rodzice właśnie robili sobie kawę i kierowali się w swoje strony. Mama od rana pracowała w firmie ubezpieczeniowej, a tato biegał od domu do domu z ofertą czajników elektrycznych. - Ach, nie da się z tobą dogadać – żachnęła się dziewczyna i wyciągnęła bułkę. Zajęła się przygotowywaniem śniadania pracowicie pokrywając kanapkę sosem. ![]() Narzuciła na siebie pierwsze lepsze ubrania znalezione w szafie i wyszła z domu. O, powiało chłodem niczym z mogiły, gdy otworzyła drzwi na klatkę. Na dworze na szczęście było nieco cieplej. Skierowała się w stronę szkoły, ale przystanęła przy schodach. Zaraz, tu powinna przyjść Chloe, o ile dobrze pamięta. Od dziś miały chodzić do szkoły razem. Ta. Fantastycznie, już pięć po ósmej, a jej nie ma. Kyra popędziła w stronę szkoły tratując niewinne pierwszaki. - Stages! – wykrzyknęła nauczycielka dokładnie w tej chwili, gdy Kyra pojawiła się w drzwiach klasy – lekko rozczochrana, czerwona od biegu z rozmazanym tuszem. - Słyszeliście o tym? – zapytała drżącym głosem. - O czym? – zaciekawiła się nauczycielka i odłożyła pióro na bok. Ciemne włosy opadły jej na twarz. - Zabili Ling! – wykrzyczała i wyciągnęła z torby przygotowaną wcześniej gazetę. Szmer zaniepokojenia przebiegł po klasie. Nauczycielka zbladła i ręce opadły jej luźno wzdłuż ciała. Powolnym ruchem, jak na efektach specjalnych w filmie zdjęła okulary z nosa i przetarła oczy. - Niemożliwe. – odparła cichym, przestraszonym głosem i przyjęła czarno-białą płachtę z rąk uczennicy. A jednak możliwe. Temat był na pierwszej stronie. - Może usiądę? – zapytała Kyra miłym głosem. Umiała doskonale grać i wykorzystywała tę umiejętność w każdej korzystnej dla niej sytuacji. - Tak.. usiądź proszę.. – szepnęła nauczycielka i jeszcze raz rozpostarła płachtę gazety przed sobą. Kyra spojrzała na nią. Staromodna kobieta czytająca gazetę.. przykry widok. Jeszcze ta skorupka zmartwienia na jej twarzy. ![]() Lekcje przeminęły pod znakiem zabitej koleżanki, modlitw za nią czy zbierania składek na wieńce i znicze. Dziewczynę niezbyt to interesowało, wpłaciła swoje i było jej obojętne, czy nagrobek z tandetnej podróbki marmuru szpecić będą dodatkowo różowe lilie czy żółte gerbery. Z ulgą wyszła więc ze szkoły i pożegnała się pospiesznie z koleżankami. Całą drogę towarzyszyło jej pytanie – iść czy nie iść do tej dziewczyny która wczoraj włożyła jej ten karteluszek? Postanowiła skierować się wprost do niej. Marszałkowska.. to daleko. Podeszła do kiosku, wysupłała ostatnie kilka groszy na bilet i poszła w stronę przystanku. Weszła, skasowała bilet i usiadła. Nie było nic ciekawego na tym świecie. Szarawa cera ludzi, siedzących w tym przedziale idealnie komponowała się z jej humorem. Myśl o pójściu w miejsce, do człowieka którego nie zna napawała ją strachem, a zarazem ciekawością. Chyba nikt nie chce jej w odwecie zabić? Wysiadła z tramwaju i wzięła głęboki oddech. Nad osiedlem przy Marszałkowskiej wciąż trwały ciemne chmury pełne zapewne deszczu i kto wie, może nawet straszliwych błyskawic przeszywających niebo niczym błysk flesza w aparacie. Hm. Wyciągnęła kartkę. - Cholera. Stoję pod 150, czyli do 14 jest.. trochę daleko – szepnęła i poszła chodnikiem w stronę czternastki. O, nie był to przyjemny spacer. Cały czas miała głupie wrażenie, że idzie do kogoś, kto chce jej zrobić coś złego. Podobne do tego, kiedy idziesz ulicą i masz złudzenie, że ktoś za tobą idzie. Perswadujesz sobie, że nie, to nieprawda aż dostajesz butelką w łeb. Nad rozmyślaniami nogi poniosły ją aż pod apartament z numerem 14 na drzwiach. Kilkakrotnie przyciągała rękę do dzwonka i z równie szybką prędkością ta sama ręka powracała do kieszeni. W końcu nacisnęła piszczek. Straszliwa cisza wypełniła całą klatkę, aż w końcu stukot obcasów zbliżył się na tyle, że Kyra nie miała już szans ucieczki. Stanęła oko w oko z kimś, kogo nie znała. Ale ten ktoś miał jej pomóc. - Witaj – odparła stojąca w drzwiach postać. Bardzo dziwna postać. ![]() Cze..ść. – wydukała Kyra. Postać wykonała przyjazny gest zapraszający do środka, więc dziewczyna weszła i zdjęła bluzę. - No, cóż tu dużo ukrywać. Sprowadziłam Cię tu, bo stoisz w obliczu niebezpieczeństwa – odpaliła postać na wstępie. - Kyra jestem. – powiedziała dziewczyna i wyciągnęła przed siebie prawą rękę. - Hrabianka Kora. Zapraszam – powiedziała i otworzyła duże drzwi. Zamknęła je za sobą starannie i wskazała dziewczynie krzesło przy stoliku nakrytym czerwonym suknem. - Możesz mi wytłumaczyć, do cholery, po co tu przyszłam? – wybuchła w końcu Kyra i walnęła pięścią w stół. W odpowiedzi hrabianka wyjęła z szuflady plik kart. - Po to. – odparła i zaczęła je rozkładać w tajemniczym układzie dla siebie mrucząc coś pod nosem. - Ach. Masz zamiar ze mną grać? Do brydża nam brakuje dwóch, a poza tym potrafię grać wyłącznie w makao i wojnę. – odpaliła Kyra zirytowana całą tą sytuacją. - Jesteś umówiona w piątek na spotkanie? W klubie? – zapytała hrabianka przygryzając wargę. - Taa. Konkretniej to idziemy się zabawić do Parkowej, otwierają po raz drugi – wytłumaczyła Kyra. Całe to zajście zaczynało ją bawić, i była ciekawa co też naopowiada jej jeszcze dziś Kora. - Nie idź tam. – powiedziała z całkiem poważną miną. - Ha, ha, ha. Bardzo zabawne swoją drogą. Kora, kochanie, czekałam na to wyjście od wieków. Czekałam, aż wyremontują lokal, no proszę… - droczyła się z nią Kyra obserwując jej reakcje. - Mag obok fortuny to bardzo silne ostrzeżenie. W ogóle to wyjście nie powinno zajść. Nie możesz tam iść. Reszta twoich przyjaciół może. Ale nie ty. – powiedziała Kora i zwróciła uwagę na reakcję swojej klientki. Wzrok zawisł na wysokości metra czterdzieści, ale nikogo tam nie było. Zauważyła ją z okna, kiedy szła ścieżką w stronę jeziora. ![]() Kora podeszła z powrotem do stolika z kartami. No tak. Klientka uciekła, ale właściwie to nie zależało jej na pieniądzach. Biedna dziewczyna, zabija innych. Nawet nie wie co ją spotka. Właśnie, co ją spotka? Hrabianka powolnym ruchem ręki dotknęła ostatniej z kart. Sztywna tekturka na chwilę oziębiła jej palce. Podniosła kartę i obróciła głowę w bok. Co się ma wydarzyć, to się zdarzy. Powoli przeniosła wzrok spod długich rzęs na układ kart. Na samej górze, okryta do połowy czarną szatą królowała śmierć. Kora zamarła. Nakryła karty płócienkiem i podeszła do komody. Wyciągnęła z niej lusterko i zaczęła poprawiać włosy zbierając je w dwa urocze kucyki. ![]() Kyra siedziała właśnie na piaszczystym brzegu jeziora, które niczym tafla lustra odbijało w sobie promienie słoneczne i raziło ją w oczy. Zrobiła sobie daszek z dłoni i obserwowała co się dzieje po drugiej stronie jeziora. Nic ciekawego. Zbiornik ten, wybudowany kilka lat temu najpierw święcił triumfy popularności, a potem nagle słuch po nim zanikł. Teraz jednak w pobliżu jego wybudować się miała Parkowa, więc możliwe, że znowu będą mieli ruch. Usłyszała jak piach tuż za nią chrzęści. Znowu ujrzała tą osobę. Z blond włosami, uczesanymi w kucyki, w zielonej sukience z koronką. - Boże, to znowu ty – jęknęła Kyra, ale savoir-vivre nakazał jej wstać i przedstawić się. – Kyra. - Ludwika – odparła tamta bez najmniejszego skrzywienia i najpierw otarła lepką dłoń o sukienkę pozostawiając na niej dwa ciemne ślady a następnie podała je rozmówczyni. - Miło Cię poznać. Może wreszcie wytłumaczysz mi po co mnie śledzisz? – zaczęła swój monolog dziewczyna prowadząc Ludwikę za rękę w stronę mostu. - Nie idź tam. – powiedziała tylko postać i prześwidrowała ją wzrokiem. O, zupełnie jakby właśnie dokonywała sekcji automatycznej a’la Matrix. - Masz mi coś lepszego do powiedzenia? Dziecko, chodzisz za mną dzień w dzień, mało tego powtarzasz to samo! – zdenerwowała się Kyra i zaczęła machać rękami niczym wiatrak. - Cichooo bądź. Nie idź tam w piątek – odparła dziewczyna i uciekła. Dziwne, pomyślała Kyra. W końcu nieraz się z nią spotkała a ona nie dość, że mówiła w kółko to samo, to miała dziwne imię.. ale miała przecież nie o tym. Postanowiła iść do Chloe, a potem dopiero odrobić lekcje. Kiedy zadzwoniła do drzwi usłyszała jak ktoś biegnie w stronę drzwi. - O, Kyra. Miło, że wpadłaś – powiedziała dziewczyna i skurczyła się pod naporem spojrzenia przyjaciółki. - Ja.. ja tylko na moment. Chciałam przeprosić cię za to, co palnęłam dzisiaj w pociągu. Jesteś taka sama jak my. - Masz rację. Ale wiesz, to mnie skrzywdziło. Co zrobiłaś ze zwłokami Ling? – zapytała Chloe i postawiła przed Kyrą kubek z parującą herbatą. - To, co trzeba. Dobra słonko. Muszę lecieć, bo lekcje czekają. A jutro test z matmy i te sprawy. Kurczę, szkoda, że śnieg topnieje. Już w sumie sama ziemia, ale cóż się dziwić. Marzec się zbliża.. Kiedy mamy ferie? - Za tydzień. Planujesz coś? - Ferie wiosenne zapewne upłyną mi pod znakiem zabijania. Zresztą, nieważne. Dziś poniedziałek… idziemy w piątek do klubu? – zapytała zakładając buty. - Jasne – powiedziała Chloe. Ale po kilku minutach nie była tego taka pewna. Obcy, czternastocyfrowy numer zadzwonił na jej komórkę dosłownie w chwilkę po tym, jak Kyra wyszła z jej domu. - Nie idźcie w piątek do klubu. Tam będzie śmierć. Tam czeka na was śmierć – powiedział głos w słuchawce i się rozłączył. Dziewczyna trzymała wciąż telefon przy uchu ![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|