Odcinek 3 - Gdy na niebie widać księżyc...
Gdzie ja jestem... - Pomyślała Jane, kompletnie zbita z tropu.
Leżała na ławce, w dziwnym, kamiennym lochu. Automatycznie dotknęła ręką swojej głowy. Wyczuła sporego guza.
A właściwie to co się stało? - Dziewczyna niewiele pamiętała z wczorajszej nocy.
Spojrzała na jedyne okno w pomieszczeniu. Jeszcze było widno na dworzu, lecz słońce powoli chowało się za choryzont. Wtedy wszedł do niej wysoki mężczyzna z brązowymi włosami, po czym warknął coś w niezrozumiałym dla Jane języku. Po chwili do tajemniczego gościa bodbiegły dwa wilki. Jeden z nich podszedł do przerażonej dziewczyny, i szarpnął za spodnie, wyraźnie dając znać, żeby poszła za nim. Wstała powoli, nie do końca wiedząc o co w tym wszystkim chodzi, i skierowała się do wyjścia.
Jane szła powoli ciemnym korytarzem, rozglądając się na wszystkie strony. Gdyby nie kamienne ściany, byłby to zwykły, długi korytarz. Wtedy mężczyzna, który przez cały czas miał na nią oko, popchnął ją do pokoju innego niż reszta domu. Ściany nie były z kamienia, pokrywały je panele, na podłodze leżał czerwony dywan. Pod ścianie stało biurko, za którym siedział drugi, czarnowłosy facet. Dwa wilki natychmiast podbiegły do niego, i stanęły po bokach biurka.
Mężczyzna wstał i podszedł do Jane.
-Wiesz, czemu tu jesteś? - Spytał trzęsącej się ze strachu dziewczyny.
-W-właściwie nie. - Odpowiedziała mu, siląc się na spokojny ton, w wyniku czego zaczęła się jąkać.
-Dowiesz się tego jeszcze dziś. - Dodał tajemniczo - Gdy na niebie ukaże się księżyc.
Jeden z wilków jęknął coś w swoim języku, na co brunet mu odwarknął. Jane była tak zdziwiona tym porozumiewaniem się między wilkiem, a człowiekiem, że nie odezwała się ani słowem już przez resztę wieczoru. Pomocnik szefa złapał dziewczynę za przegrub ręki, i zaprowadził do pomieszczenia, które można było nazwać "jadalnią". Gdzieniegdzie można było dostrzec plamy krwi. Facet wskazał Jane kawałek suchego chleba. Ofiara tego całego zamieszania zerknęła niepewnie na niego, lecz była tak głodna, że zjadła kromkę bez żadnego sprzeciwu. Po chwili oboje poszli spowrotem do pokoju, w którym siedział ten tajemniczy mężczyzna, z wzrokiem dzikim, niczym psychopata. W tym momencie wydarzyło się coś dziwnego. Jane oślepiło jasne światło, które biło od jego strony. Już nie był człowiekiem, lecz najprawdziwszym wilkołakiem.
To samo stało się z jego pomocnikiem. Dla i tak już przerażonej dziewczyny ten widok mógł ją przyprawić o zawał.
-Ale czemu ja! Co ja wam zrobiłam! - Krzyknęła rozpaczliwym tonem.
-Pamiętasz jeszcze swoich rodziców? - Odpowiedział wilkołak, który przed chwilą siedział za biurkiem.
-O-oczywiście że p-pamiętam...
-A czy wiesz, kim byli?
-Nie...
-Twoi rodzice byli słynnymi łowcami wampirów, UFO i co najważniejsze - wilkołaków. Zagryźliśmy ich gdy wrócili z wyprawy, podczas niej wyeliminowali pewnego wampira. Byli zmęczeni, nie mieli żadnych szans... Nasza obawa polega na tym, że możesz iść w ich ślady.
-Jak mogłabym was prześladować, jeśli nawet nie wiedziałam, że wogóle coś takiego istnieje! - Krzyknęła.
-Był ktoś, kto mógł cię o tym poinformować. Ale dosyć tego gadania bez sensu, jeśli już tu jesteś, to dokończymy to, co zaczęliśmy. Przynajmniej wiesz dlaczego.
Po tych słowach, mężczyzna rzucił się na Janę. Dziewczyna poczuła przeszywający ból w lewym biodrze. Wiedziała, że to już koniec, że za chwilę będzie główną bohaterką "W11". Jako ta martwa... Wtedy stało się coś niespodziewanego. Do pomieszczenia wbiegła suczka Martina razem z jakimiś służbami specjalnymi. Aria zaatakowała wilkołaka, który o mały włos nie zabił Jane. Gdy reszta poradziła już sobie z wilkami, zabrali stamtąd nieprzytomną dziewczynę.
Trzeba ją zawieźć do szpitala! - Powiedział któryś z nich.
Nie! Zawieźmy ją do domu... Ja już wiem dlaczego...
I jak wam sie podoba? Jeśli ktoś uważa to fotostory za lekko pokręcone to dobrze. Takie miało być
