Temat: Jane
View Single Post
stare 06.08.2008, 08:49   #66
Souris
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Jane

ODCINEK 12

Ku ich zdziwieniu, na tle dziesiątek kabli oraz dziwnych urządzeń, dało się widzieć mężczyznę. Starego, na pewno ponad stuletniego starucha, ubranego chyba w nigdy nie zmienianą szmatę, która kiedyś musiała być czymś w rodzaju czarnej sutanny... Nie, nie był on księdzem, dało się to od razu poznać, w końcu czy wierzący miałby napisane na tyle sukni "Sataniści górują"?

Odwrócony do nich tyłem grzebał coś w urządzeniu z plikiem przewodów, nie miał pojęcia o ich istnieniu tak samo jak nie sądził, że ktokolwiek do niego przyjdzie. W pomieszczeniu nie było niczego czym można zrobić krzywdę, odliczając długie kable, ale w końcu co to jest? Jane zdziwił koktajl leżący obok mężczyzny... nie to nie był jakiś tam facet bez imienia. Zdała sobie z tego sprawę widząc plakietkę wiszącą nad jego głową "Alfred Dołohow", czyżby to jego nazwisko? Nie ukrywała strachu, trzęsła się jak oszalała... ale to był dopiero początek. Staruch odwrócił głowę w ich stronę... twarz z kilkoma bliznami prezentowała się potwornie, na początku dziewczynie zdawało się, że ich nie widzi jednak zwrócił się do nich lodowatym, pełnym nienawiści głosem...
- Co wy tu robicie? Jak śmiecie zakłócać mój spokój?

- Daj pan nam wolną drogę, nie chcemy cię skrzywdzić yyy...Alfredzie - mówił Justin.
- Czego chcecie, po co tu przyszliście?
Tym razem inicjatywę przejęła Jane.
- Królowa krainy Dooss, Till, tak się nazywa, sprowadza nas tutaj abyśmy wypełnili misję...
- Co, jaką misję, Till...? - zastanawiał się, albo tylko udawał , wchodząc w słowo siedemnastolatce - Pomyśleć, że chciała was wykorzystać...Ech...ta potworna jędza nie ma za grosz respektu do ludzi, wiem, nie zdajecie sobie sprawy z tego ale ja... byłem jej mężem. Wiecie, myślała, że nie żyję, że mnie wykończyła na śmierć, jednak są tego ślady - pogłaskał się po policzku, a ton jego głosu wcale nie wskazywał na to by mówił do gości wieży, chyba wypowiadał się bardziej do siebie. Jane jednak stanęła jak wryta... nie chciała uwierzyć, że on...stojący przed nią starzec to mąż Till, przecież wyrządził tyle złego... - No w każdym razie, nic tu po was, zmykajcie.
- Nie - stanowczo powiedziała dziewczyna - Słuchaj, nie wyjdziemy stąd póki nie odłączymy wszystkich kabli, a ty nie będziesz nam w tym przeszkadzam, rozumiemy się?
- Smarkulo, chcesz żeby ta czarownica podjęła władzę nad światem?
- Ona nie chce nim rządzić, chce tylko normalnie żyć - wtrącił Justin - I nie odzywaj się tak do niej - warknął.

- Wierzysz w to? Nigdy wam nie pozwolę tknąć tych urządzeń, rozmiecie, nigdy! - mówił to tak stanowczym tonem iż Jane po prostu nie wiedziała co myśleć, czy da się spełnić to zadanie, które postawiła przed nią Till?
- Justin... - szepnęła, gdy tylko Alfred odwrócił się by dalej majsterkować.
- Hmm...
- Musimy coś wykombinować. Natychmiastowo.

- Zabijemy go, nie ma innego wyjścia, nawet nie próbuj zaprzeczać. A oto mój plan - szeptał - najpierw zagadasz go, wymyślisz jakiś temat na poczekaniu, potem ja wezmę to - pokazał jej kabel - i uduszę go, rozumiesz tak?
- Tak - sposób na wygranie misji wydawał się jej paskudny, w końcu on im nic nie zrobił ale wiedziała, że musi zginąć...

***

- Co robisz? - podeszła do starca i zaczęła go zagadywać, spojrzała przy tym przez okno, widok wydawał się jej koszmarny, widziała tylko chmury, a gdzieś tam, daleko w dole, małe, zielone krzaki. Tymczasem Justin zaczął zachodzić go od tyłu.
- Ech.. ja nic, układam sobie tylko zwierzątka z przewodów. Właściwie to co wy tu jeszcze ro... - nie zdążył dokończyć, bo gruba pętla oplotła mu szyję...Dziewczynie zrobiło mu się go żal, nie mogła patrzeć więc odwróciła znowu głowę. Słyszała tylko krzyki, szlochy i dziwne odgłosy, które wydawał człowiek... po chwili wszystko ucichło, a martwe ciało Alfreda spadło z hukiem na brudną podłogę.

- Po sprawie.
- Zachowujesz się, jakby nic się nie stało - jęknęła i zaczęła płakać.
- Kochanie nie pora na użalanie się nad nim, odłączmy te kable i wracajmy...
  Odpowiedź z Cytatem