View Single Post
stare 27.01.2009, 14:31   #51
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Z samego rana, po odbytej rozmowie telefonicznej z Sethem, zeszłam zadowolona do kuchni. Mama przygotowywała właśnie śniadanie i w całym domu unosił się zapach, ciepłych naleśników. W rogu przy stole, siedział Adriano udając, że czyta... zapewne oglądał obrazki, bo czytanie to już wyższa szkoła jazdy. Z kocią gracja przeszłam przez pomieszczenie i usiadłam wygodnie naprzeciw chłopaka, wyciągając nogi na fotelu. Przez chwile wpatrywałam się w liście lśniące w promieniach słonecznych, które cieszyły oczy zza okna. Przeczesałam dłonią swoje długie gęste włosy, i poprawiłam zsuwające się z ramienia ramiączko od pidżamy. Kątem oka zauważyłam, że Adriano wpatruje się we mnie jak w obrazek i gdyby tylko mógł, rozebrałby mnie wzrokiem. Jednak braciszek miał racje... ten zakochany w sobie laluś, napalił się na mnie. Postanowiłam wykorzystać ten fakt, do swoich niecnych planów. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy z pięknym uśmiechem... oczywiście jak przystało na wampira.

Czułam, że po przemianie prócz wyglądu, zmienił się też mój charakter. Kiedyś nie byłam taka złośliwa i pewna siebie jak teraz...miałam tylko nadzieję, że nie zmienię cię na gorsze. Póki co, podobało mi się jaka jestem, bo mogłam przez to więcej osiągnąć. Z przemyśleń wyrwał mnie głos zadowolonej rodzicielki, która rozkładała właśnie talerze na stole.
-Gdzie Michael?- zapytała siadając przy stole.- nie zejdzie na śniadanie?
-Niestety nie...wyszedł dzisiaj wcześnie. Powiedział, ze nie wysiedzi w domu w tak ładną pogodę.- powiedziałam przegryzając naleśnika. Skoro już trafiłam na śniadanie, to nie mogłam zrobić mamie przykrości, chociaż jedzenie nie uśmiechało mi się za bardzo.
-Nie chciał cię zabrać ze sobą?
-Pójdziemy wieczorem jeszcze raz... chciałam się wyspać.- zauważyłam, ze kłamstwo ostatnio weszło mi w krew. Jako wampir nie musiałam spać tak często...
-Jaka szkoda.- mruknął Adriano, krojąc naleśnika ze zirytowaną miną.- miejmy nadzieję, że się nie zgubi...
-Nie zaprzątaj sobie tym głowy, bo cię jeszcze rozboli... w końcu wczoraj nieźle zabalowałeś.- powiedziałam z sarkastycznym uśmieszkiem spoglądając w jego wściekłe oczy.
W tym samym momencie do kuchni wszedł Roberto, zawiązując sobie starannie krawat. Przywitał się i zasiadł do stołu.
Przez chwilę jego wzrok wędrował kolejno po naszych twarzach, aż w końcu westchnął głęboko i spojrzał na swojego syna.
-Jaka impreza?- zapytał przysuwając w swoją stronę talerz.
-Nie było żadnej imprezy... a w ogóle, skąd ona to może wiedzieć.- warknął Adriano wstając od stołu.- idę do siebie. Mam coś do roboty.
...
Wyszłam z pod prysznica, uczesałam się i przewiązałam ręcznikiem, następnie opuściłam łazienkę. Zegarek wskazywał godzinę siedemnastą, więc braciszek powinien był niedługo wracać. W drodze do pokoju, o uczy obiła mi się dość interesująca rozmowa między Roberto i Adriano. Troskliwy tatuś przejął się moją wypowiedzią w czasie śniadania, i robił wywiad środowiskowy. Uśmiechnęłam się w duchu, po czym zamknęłam drzwi. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej czarną bieliznę, następnie poprawiając mokre włosy opadające na plecy, podeszłam do łóżka.
-Jak się udał spacer?- zapytałam Michaela. Najwidoczniej wrócił już jakiś czas temu, bo nawet zdążył się przebrać i stać się królem pilota od telewizora. Spojrzał na mnie zadowolony, przełączył kanał i odpowiedział.

-Był przyjemny i relaksujący. Znalazłem kasyno niedaleko. Chciałbym, abyś udała się tam ze mną, wieczorem.
-Z przyjemnością, ale w takie miejsce raczej trzeba się stosownie ubrać, a ja nie zabrałam ze sobą żadnej eleganckiej kreacji.
-O to się nie martw... o wszystkim pomyślałem.- wstał z miejsca, podszedł do dużej komody stojącej w rogu pokoju, i wyciągnął z niej duże, czerwone pudło. Następnie wręczył mi je z szerokim uśmiechem.- mam nadzieję, ze będzie ci się podobać. Osobiście byłem zachwycony. Teraz pójdę naprawić mamie toster, a ty zrób się na bóstwo. Liczę dzisiaj na pomoc swojej przepięknej siostry.
Po tych słowach puścił mi oczko i zniknął za drzwiami. Usiadłam na łóżku, zdjęłam czerwoną pokrywę i spojrzałam do środka. W pierwszej chwili rzucił mi się w oko pomięty, srebrny papier w malutkie kwiatuszki. Odchyliłam go lekko i wyciągnęłam z wnętrza śliczną, kremowo- bordową sukienkę na ramiączkach, która sięgała za kolana. Byłam zachwycona! Michael miał naprawdę dobry gust. Szybko wskoczyłam w prezent i spojrzałam w lustro z zachwytem.

-Idealnie!- powiedziałam sama do siebie. Później wyszykowałam się do końca i około 21 zeszłam na dół.
Przeszłam przez korytarz i udałam się do salonu z myślą poinformowania mamy, że wychodzimy z domu wraz z bratem. Rozglądnęłam się, jednak w pomieszczeniu nie widziałam żywej duszy. W sypialni natomiast świeciło się światło, i słychać było podniesione głosy gospodarzy. Nie zamierzałam się wtrącać do rozmowy, więc ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. W momencie kiedy położyłam dłoń na klamce, usłyszałam interesujący urywek. Zaniechałam próbę wyjścia i podeszłam bliżej.
-Co takiego? Samantha, czy ty próbujesz mi wmówić, ze mój syn nadużywa alkoholu? Masz jakieś dowody?- krzyknął Roberto.
-Wystarczy na niego spojrzeć! Od kilku dni chodzi w złym humorze, jest blady, boli go głowa... a ostatnio po powrocie od kolegi, przewrócił się na schodach. Wydaje mi się, że...
-Daj spokój. Chłopak ma w tym roku maturę... może jest zmęczony, bo dużo się uczy.
-Roberto na litość boską! Czy ty nic nie widzisz? Nie tak wygląda osoba zmęczona...on jest...
-Mówisz, że Adriano źle wygląda... a twoje dzieci? Blade jak ściana, podkrążone oczy... może ćpają!
-Przepraszam, ale nie rozmawiamy teraz o moich dzieciach! One nic nie biorą...- wyczuwałam irytację w głosie rodzicielki. Właściwie to przez moje ciało również przeszła fala złości. Miałam ochotę wtrącić się do rozmowy, ale postanowiłam poczekać na dalszy ciąg.
-Skąd ta pewność? Myślisz, że ci to wyjawią?
-Nie, ale...
-Ale? Twoja córka ma cienie pod oczami, blada skórę i zaciemnione oczy! Chyba nie uważasz, że wszystko z nią w porządku?- powiedział Roberto, podchodząc do okna.
Miałam tego wszystkiego dość. Nie rozumiałam, jaki ja mam związek z tą cała sytuacją. W ogóle za kogo on się uważam, żeby mnie osądzać o cokolwiek! Mama to co innego... mieszkają razem, widuje Adriano na co dzień. Ma prawo wyrazić swoje zdanie, ale on...

-Taki z ciebie kochający ojciec? Radziłabym zainteresować się własnym dzieckiem, a nie mną. W przeciwieństwie do Adriano, nie pale, nie pije alkoholu, ani nie obmacuje się z *****ami w barze... no chyba, że on tak właśnie uczy się anatomii. Ja przynajmniej widziałam jego wyczyny na własne oczy, a ty masz jakieś dowody na to, że ćpam? Widziałeś ślady po igłach na mim ciele? W ogóle jakim prawem oceniasz mój wygląd, widząc mnie drugi raz w życiu?! Człowieku otwórz oczy i zacznij wreszcie słuchać co się do ciebie mówi! Pracujesz całe dnie... co ty możesz wiedzieć o tym, co robi Adriano. Chłopak wciska ci kit, że uczy się ze znajomym, a tak naprawdę większość czasu spędza na zabawach. Byłeś na jakiejś wywiadówce? Nie!... bo na każdą chodzi moja mama, chociaż to nie jest jej obowiązek. Twój syn stacza się na dno, a ty nic nie robisz... obudź się, bo niedługo może być za późno.- krzyknęłam otwierając z hukiem drzwi.- A teraz przepraszam, ale wychodzimy z bratem na miasto...
Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i zniknęła za ścianą. Na holu spotkałam czekającego na mnie Michaela. Stał oparty o framugę drzwi wejściowych i uśmiechał się od ucha do ucha. Na sam jego widok, poprawił mi się humor, chociaż nerwy jeszcze trzymały. Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy przed siebie, oświetloną ulicą w stronę kasyna.
Po niedługim czasie doszliśmy na miejsce. Przed budynkiem znajdywało się wiele samochodów, a ludzie tłoczyli się całymi grupami do drzwi. Po wejściu do wnętrza, zdjęliśmy ubrania wierzchnie i przeszliśmy do sali w której odbywały się wszystkie gry. Przez cały czas czułam na sobie wzrok ludzi, kiedy przechodziliśmy z bratem do stołu pokerowego. Powoli zaczynałam się domyślać, do czego tak naprawdę byłam mu potrzebna.
-Mała... mam zamiar dzisiaj wygrać dość pokaźną sumkę, a więc liczę na ciebie.- powiedział mi do ucha, odsuwając krzesło, na którym miałam usiąść.
-Oczywiście, ale wątpię, abyś potrzebował mojej pomocy... jesteś świetny w tej grze.- mruknęłam poprawiając sukienkę, która lekko zmięła się przy siadaniu.
-Zawsze może trafić się ciężki przeciwnik...
-No tak.. w więc zrobię co w mojej mocy- odpowiedziałam, uśmiechając się zalotnie do siedzącego naprzeciw mężczyzny. Tym czasem Michael rozsiadł się wygonie na krześle i wszyscy zaczęli grę.
...
Do domu wróciliśmy około pierwszej w nocy. Brat przez cała drogę powrotną, tryskał radością... w sumie nic dziwnego, bo wygrał ponad dwanaście tysięcy. Był tak zadowolony, że aż zaczął śpiewać jakieś sprośne piosenki, używając komórki jako mikrofonu.
Czułam zapach dymu na swoim ciele, którym przesiąkła sukienka i włosy. Nie lubiłam śmierdzieć tytoniem, dlatego zazwyczaj starałam się unikać miejsc, w których roiłoby się od palaczy. Zdjęłam ubranie, udałam się do łazienki, po czym weszłam pod prysznic z zamiarem spłukania z siebie nieprzyjemnego zapachu.

Michael stwierdził, że nie ma zamiaru kolejnej nocy spędzać na oglądaniu telewizji, więc postanowił pomajsterkować trochę w samochodzie mamy. Dobrze się składało, bo miałam całe piętro domu, tylko dla siebie. Przebrałam się w swoją ulubioną bieliznę i zawiązując się szczelnie w pasie szlafrokiem, wróciłam do pokoju. Ledwo zamknęłam drzwi, moich uszu dobiegł cichy stukot butów, po drewnianej posadce. Zignorowałam go, po czym podeszłam do łóżka, zrzucając z siebie ubranie. Otworzyłam szeroko szafę i kiedy chciałam wyciągnąć z niej jeansy, usłyszałam pukanie do drzwi. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, do pokoju wszedł wściekły Adriano. Nie powiem, żebym była z tego zadowolona... koleś widział mnie w samej bieliźnie. Stanęłam na przeciw niego z sarkastycznym uśmieszkiem, opierając ręce na biodrach.
-Czego chcesz?
-Wygadałaś...- warknął chłopak, podchodząc bliżej

-Hm...- mruknęłam- i?
-Nie tak się umawialiśmy, mała...
-Nie przypominam sobie, żebym się z tobą kiedykolwiek umawiała...- powiedziałam, odgarniając z czoła, niesforne kosmyki.- mów o co chodzi i spadaj... chciałabym się ubrać.
Odwróciłam się tyłem do rozmówcy i podeszłam do szafy. Przez chwilę wpatrywałam się tępo w jej zawartość, aż poczułam ciepły uścisk na ręce i nocne szarpnięcie.
-Nie musiałaś wtrącać się, w nie swoje sprawy- powiedział mi do ucha, ściskając mi nadgarstek.- teraz będziemy musieli porozmawiać inaczej. Nie zamierzam być już miły...
-Świetnie... to lubię- odpowiedziałam z uśmiechem. Zatrzepotałam zalotnie rzęsami, po czym jednym, szybkim ruchem ręki popchnęłam go na łóżko. Opadł ciężko na koc, spoglądając na mnie ze zdziwieniem. Na pewno nie spodziewał się tego. Domyślałam się, że miał zamiar się mną pobawić... nie ma tak łatwo. Wkroczył do mojego pokoju... teraz on będzie moją zabawką.

Usiadłam mu okrakiem na kolanach i spojrzałam w jego ciemne, wystraszone oczy.
-No więc, czekam... co mi zrobisz?- zapytałam rozpinając mu bluzę, aby odsłonić jego szyję.- ponoć miałeś zrobić mi krzywdę...więc spróbuj...
Przejechałam mu palcami po policzku, zjeżdżając coraz niżej. Czułam jego ciepłą skórę i szybkie bicie serca. Nie odpowiedział. Widziałam, jak na mnie spogląda... wygłodniałym wzrokiem studiował każdy kawałek, mojego odkrytego ciała. Chwyciłam jego prawą rękę i położyłam sobie ją na plecach, oblizując wargi. Po chwili, kiedy chłopak zaczynał się rozkręcać, postanowiłam go lekko nastraszyć. Miałam tylko nadzieję, że nad sobą zapanuję. Nie miałam zamiaru go zabić...
-Jestem ciekawa jak smakuje twoja krew...- mruknęłam mu do ucha, rysując palcem kółeczka na jego nagiej szyi.
-Co takiego?- zapytał zaskoczony.
Odrzuciłam włosy na plecy i uśmiechnęłam się do niego diabelsko, prezentując długie, śnieżnobiałe kły. Czułam niesamowitą radość, spoglądając na twarz Adriano, która z każdą sekunda robiła się coraz jaśniejsza. Wyglądał, jakby miał zaraz dostać ataku... lub co gorsza, wyzionąć ducha.
-Nigdy nie lekceważ kobiet. Taka moja rada dla ciebie...- otworzyłam usta i zbliżyłam się do jego twarzy.
-Co ty robisz? Chcesz mnie zabić?!- krzyknął spanikowany. Ja natomiast ryknęłam głośnym śmiechem. Po chwili wstałam i ubrałam leżący na łóżku szlafrok. Spojrzałam na swoją „ofiarę’ po czym powiedziałam.
-Masz szczęście, że się tobą brzydzę...
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.