![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 09.01.2012
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 657
Reputacja: 10
|
![]()
Na początku, chciałam podziękować za tak liczne komentarze. To, że tak duża ilość użytkowników zagląda tu i czyta moje OJSG jest bardzo budujące.
I już bez zbędnej paplaniny: Odcinek 11 Była otępiała i otaczała ją czerń. Coś uwierało ją w prawym nadgarstku. Nagle poczuła silny ból gdzieś w okolicy brzucha. Dotknęła tego miejsca. Brzuch był nieprzyjemnie pusty. Skrzywiła się boleśnie. ![]() Otworzyła powoli oczy i westchnęła ciężko. ![]() To był błąd. Uderzyła ją fala tak silna bólu, że napięły się wszystkie jej mięśnie i przeciągle zawyła. ![]() Natychmiast pojawił się przy niej Gibon. Delikatnie położył dłoń na jej policzku i szepnął uspokajająco: -Wszystko w porządku, słońce. -Gdzie ja… -zaczęła cicho. ![]() -Ćśśś… Nie trać sił na mówienie. Jesteś w szpitalu. Byłaś nieprzytomna przez cztery dni, ale wszystko jest już dobrze. ![]() - Alba? Słyszysz mnie? Ona jednak pogrążyła się w ciemności. Przez umysł przedzierały się obrazy z przeszłości. Widziała siebie, jako małą dziewczynkę, próbującą dosięgnąć filiżanki z kredensu. Później, niczym w filmowej scenie, ujrzała rodziców. Ojciec obejmował matkę, całował ją delikatnie w policzek. Oboje odwrócili się w jej stronę. Uśmiechali się szczęśliwi. Pamela wyciągnęła w jej stronę rękę, ale ona nie mogła jej dosięgnąć. Była bardzo sfrustrowana tym faktem. Nie wiedziała jak długo znajduje się w tym stanie. Obrazy pojawiały się i zaraz znikały. Były coraz mniej wyraźne. Usłyszała znajomy głos. Ktoś mówił do niej po imieniu. Uczepiła się tego i powróciwszy do świadomości, otworzyła oczy. ![]() Naprzeciwko niej siedział Gibon. Delikatnie ściskał jej lewy nadgarstek. Miał podkrążone oczy i zapadnięte policzki. Wyglądał na zmartwionego i wyczerpanego. ![]() Bała się wykonać jakikolwiek ruch. Doskonale pamiętała wcześniejszy ból. Utkwiła wzrok w kwiatach stojących przed nią. ![]() Nie wykonując najmniejszego ruchu, nadal wpatrzona na wprost przed siebie, odważyła się zapytać: -Co z dzieckiem? ![]() -Mała ma się dobrze. Po tych słowach odetchnęła z ulgą. Uspokojona przymknęła powieki i znów odpłynęła w niebyt. ![]() I tak przespała kolejny dzień. Gibon cały ten czas nie odstępował od jej łóżka ani na krok. ![]() Nagle do jej świadomości przebił się płacz dziecka. Ostrożnie podniosła głowę, aby zobaczyć skąd dochodzi. ![]() Ujrzała małe zawiniątko, które energicznie machało maleńkim rączkami. ![]() -Pielęgniarka przyniosła ją na chwilę –odezwał się Gibon. ![]() Wstał z krzesła i wziął niemowlę na ręce. Chciał jej podać dziecko, ale ta zaprzeczyła ruchem głowy. ![]() Sama ostrożnie wstała z łóżka i podeszła do niego. ![]() -Czy jest zdrowa? –zapytała. ![]() -Całkowicie. Początkowo miała problemy z oddechem, ale jest bardzo silna i wyszła z tego. Zadziwiła samych lekarzy –powiedział z dumą. –Chodź, pójdziemy do mamusi na rączki –zaszczebiotał. ![]() -Nie! –sprzeciwiła się. –Jeszcze ją upuszczę. Nie dawaj mi jej. ![]() Gibona zdziwiła bardzo reakcja blondynki. Wziął to jednak na konto wyczerpania. Alba nie odzyska przecież pełni sił z dnia na dzień. ![]() Dwa tygodnie później, lekarz wypisał oboje. Szczęśliwy rudzielec odebrał je ze szpitala i razem z Ever’em zawiózł do domu. ![]() Wprowadził dziewczyny do ich nowo wybudowanego salonu i przeszedł z nimi do sypialni. -Wybacz, że wszystko jest takie żółte, ale wszystko zaprojektowałem przed porodem. Wtedy nie znałem jeszcze płci. Możesz tu zmienić dosłownie wszystko. -Dzięki –odparła Alba od niechcenia i od razu skierowała się w stronę łóżka. Gibon wsadził niemowlę do kołyski i opatulił kocykiem. -Wybrałaś już może imię? Nie wiem jak mam się zwracać do tej ślicznoty. ![]() -Nie, jeszcze nie. Wybacz, ale jestem zmęczona –odparła i położyła się na łóżku. ![]() Mężczyzna cicho wycofał się z pokoju i delikatnie zamknął drzwi. Godzinę później po domu rozniosło się przeraźliwe wycie. Gibon zaniepokojony pobiegł na piętro i wszedł do sypialni. W łóżeczku, ile sił w płucach, darło się niemowlę. ![]() Zapalił światło i ujrzał siedzącą na podłodze Albę, która na nic nie reagowała. ![]() *** Miesiąc później. Gibon właśnie wykąpał siostrzenicę i włożył ją do kojca. Wtem usłyszał dzwonek do drzwi. Kto się dobija o tej porze –pomyślał i w samych slipach poszedł to sprawdzić. ![]() Za drzwiami stała Kleo z synem, oraz Sutton. -Cześć brat- przywitała się ta ostatnia. ![]() Zaprosił je czym prędzej do środka i serdecznie uściskał. ![]() ![]() -Co wy tu robicie?- zapytał z niedowierzaniem. ![]() -Co, już nie możemy starego brata odwiedzić? -Nie no, oczywiście! Jestem szczęśliwy z waszego przyjazdu. Po prostu zdziwiłem się, że Lander’owie wam na to pozwolili. ![]() -Nie mieli zbyt wiele do powiedzenia –odparła Sutton. –Jechaliśmy dziesięć godzin, może pozwoliłbyś nam chociaż usiąść? ![]() -Wybaczcie, muszę się otrząsnąć z szoku. Na górze jest mały pokoik gościnny. Zaniosę tam wasze bagaże i będziecie mogły się odświeżyć. Tak się cieszę, że tu jesteście! ![]() Chwilę pogadali i pożartowali. Doszli jednak do wniosku, że mają na to mnóstwo czasu jutro. Kleo utuliła do snu małego Olafka. ![]() Chwilę później goście, wyczerpani podróżą, usnęli. Rankiem, Gibon krzątał się po kuchni. Przygotowywał śniadanie dla wszystkich. ![]() W huśtawce drzemało spokojnie niemowlę. ![]() Trzasnęły drzwi wejściowe. To Everdean wrócił z nocnej zmiany. Podszedł do męża i na przywitanie objął mocno. ![]() Następnie oparty o kuchenną szafkę zagadnął: -Jak minęła noc? Często wstawałeś do małej? A może Alba przypomniała sobie, że jest matką? -Przestań –uciął rozdrażniony. Usłyszeli kroki na schodach. Obaj spojrzeli w tamtym kierunku. Ever zrobił zdziwioną minę i pytająco spojrzał na Gibona. Do pomieszczenia wbiegła ruda nastolatka, a za nią weszła brunetka z małym chłopcem na ręku. ![]() -Dzień dobry -zaczęła nieśmiało. -Gibon, mogę podgrzać mleko dla dziecka? Ten wskazał jej na podgrzewacz do butelek i wrócił do naleśników. ![]() -Cześć wszystkim! -zawołała radośnie Sutton. Podeszła do brata i ucałowała go w policzek. Następnie skierowała się w stronę szwagra i podała mu dłoń. -Miło Cię wreszcie poznać, Sutton jestem. ![]() -Ekhem...-odchrząknął -Everdean Eveerdeen. -Przyjechały wczoraj, nie mogłem się do ciebie dodzwonić -pośpieszył z wyjaśnieniem Gibon. Sutton uśmiechnęła się i rozejrzała po pomieszczeniu. Jej uwagę przykuło maleństwo pod ścianą . -Jaka ona słodka! –zapiszczała. Podeszła bliżej i przyjrzała się śpiącej dziewczynce. ![]() Kleo sprawdziła temperaturę mleka i podała synowi butelkę. W tym czasie Gibon rozkładał talerze i podawał jedzenie. ![]() Zasiedli do stołu i zaczęli pałaszować śniadanie. Niezręczne milczenie przerwała Kleo. -Alba do nas dołączy? ![]() -Nie. Jest bardzo zmęczona. Everdean zakrztusił się jedzeniem. Gibon zmroził go wzrokiem. ![]() Wtem dziecko zakwiliło przez sen. Na ten dźwięk, czarnowłosy tylko skrzywił się znacząco. Obrócił głowę i zagadnął Kleo: -Jak długo planujecie zostać? ![]() -Ever! –zganił go rudzielec. -Przecież tylko pytam. Przestań być taki drażliwy. -Ja tylko na parę dni, dopóki mój mąż jest poza krajem. A Sutton, jeśli się zgodzicie, zostanie na całe wakacje. -Dlaczego mieliby mieć coś przeciwko? –oburzyła się nastolatka. -Bo trudno z Tobą wytrzymać , pyskaczu –odparła rozbawiona. -Serio? Lander’owie zgodzili się ją puścić na tak długo? –zapytał Gibon. -Nie mieli wyjścia. Tak nudziła, że musieli. Zresztą sam zobaczysz jakie z niej ziółko. -No wiesz co, przesadzasz. Wcale nie jest tak jak mówisz. ![]() Sutton jeszcze bardziej się obruszyła i spojrzała na brata. -Ale mogę zostać, prawda? -Oczywiście. Jak długo tylko będziesz chciała. Całej tej scenie przyglądał się rozbawiony Ever. Podniósł się miejsca i poinformował zebranych: -Muszę lecieć do ratusza załatwić parę spraw. ![]() -Ale dopiero przyszedłeś, nie jesteś zmęczony po całej nocy w pracy? –zapytała z niedowierzaniem Kleo. -Nie potrzebuję wiele snu, ale… -Mogę jechać z wujkiem? –przerwała mu Sutton. Ever z przerażeniem popatrzył na dziewczynę i niepewnie odparł: -Jeśli chcesz… Ta wzięła go pod ramię i skonsternowanego, pociągnęła do drzwi. Całą drogę do samochodu szczebiotała radośnie, a on tylko kiwał głową. W kuchni natomiast, Gibon przeprosił Kleo i wyszedł, aby przebrać rozbudzone niemowlę. ![]() Wydało jej się dziwne, że nie poszedł na piętro, tam gdzie pokój miała Alba. Wzięła Olafa na ręce i udała się sprawdzić, o co tak naprawdę chodzi z jej siostrą. ![]() Weszła do jej sypialni i ujrzała kobietę leżącą bez ruchu na podłodze. ![]() Odłożyła dziecko i czym prędzej podbiegła do niej. -Alba, odezwij się!- rzekła spanikowana. Potrząsnęła ją kilkakrotnie, jednak bez skutku. - Gibon, dzwoń po karetkę – wrzasnęła. Po minucie wbiegł do pokoju. Rozeznał się w sytuacji i spokojnie podniósł kobietę z ziemi i położył do łóżka. Ta zatrzepotała rzęsami niepewnie i zamknęła oczy. Całemu zdarzeniu przyglądała się Kleo z nieukrywanym zdziwieniem. ![]() Nie mogła wyjść z szoku. To co przed chwilą zobaczyła, nie mieściło się w głowie. Gibon uspokajająco głaskał Albę po głowie i nucił do ucha. Kiedy skończył, spojrzał bez wyrazu na Kleo. ![]() Ona otrząsnęła się z szoku i z największym spokojem, na jaki było ją stać, zaczęła: -Przez telefon nie mówiłeś, że jest tak źle. Jak długo to trwa? -Wszystko jest w porządku. Z Albą jest dobrze. Wszystko mam pod kontrolą! -Spokojnie. ![]() -Jestem spokojny! -wybuchł gniewem. -Jak długo to trwa? Czy ona w ogóle wie co się wokół niej dzieje? To dlatego Ty zajmujesz się dzieckiem! ![]() -Nic nie rozumiesz –wysyczał złowrogo i wyszedł z pokoju. ![]() Ona podniosła dziecko i udała się za nim. -Daj sobie powiedzieć, że jej nie pomagasz. Pogarszasz tylko sprawę –mówiła idąc za nim po krętych schodach. Nie słuchał jej. Podszedł do kojca stojącego nieopodal, wziął siostrzenicę na ręce i rzekł: -Wybacz, ale muszę wyjść. Wsadził niemowlę do wózka i już go nie było. ![]() Chwilę później Kleo usłyszała trzask drzwi wejściowych i do salonu weszli Sutton z Everdeanem. -Zapomnieliśmy dokumentów –rzucił Ever. -Co się stało? –zapytała dziewczyna widząc niewyraźną minę siostry. Ta zbyła jej pytanie i zwróciła się groźnie do wampira. ![]() -Co wy do cholery robicie z Albą? Dlaczego jest taka otępiała? Czemu nie pójdziecie z nią do lekarza? ![]() -Chciałem, ale Gibon nie pozwolił mi się nawet do niej zbliżyć. Nie przemówisz mu do rozumu. Jest zbyt uparty i nie potrafi zaakceptować faktów. ![]() -Ever, ona potrzebuje pomocy. Ale nie naszej, ani Gibona. To nie jest normalne zachowanie dwa miesiące po porodzie. Musi porozmawiać ze specjalistą. -Próbowałem przekonać do tego Gibona, ale za każdym razem jak o tym napomknę wścieka się i przestaje odzywać. -Ale jego teraz nie ma w domu, a my musimy coś zrobić. -Co masz na myśli? ![]() -Sutton zostanie z Olafem, Ty idź po Albę. Spotkamy się w garażu. ![]() Ever wszedł na piętro. Otworzył drzwi do dusznego pokoju. Zasłony były zasłonięte, a w środku panował półmrok. Na łóżku ujrzał niewyraźną sylwetkę. -Alba? ![]() Zero odpowiedzi. Jednym ruchem podniósł ją do góry. Jej bezwładne ciało poddało się bez oporu. Zamknęła oczy i oparła głowę o jego ramię. Niósł ją jak małe dziecko. Był pewien, że tak wychudzona nie da rady ustać o własnych siłach. ![]() Dotarł do garażu i tak z pomocą Kleo, wepchnął ją na tylne siedzenie samochodu. Sam zasiadł za kierownicą, a szwagierka obok. Powiedziała tylko cicho: -Do szpitala. I odjechali. ![]() C.D.N. Wybaczcie, że niektóre zdjęcia nie do końca pasują do opisu. Gra mi się piekielnie zacina i musiałam improwizować.
__________________
reality bites Ostatnio edytowane przez Kicaj : 14.08.2012 - 11:37 |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|