![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Epizod 2
W tym samym czasie w sąsiednim mieszkaniu... Siedzący na staromodnym, skórzanym krześle jadalnym mężczyzna wyglądał na zagranicznego lalusia. Włosy na żel, broda dokładnie zgolona i przeprasowana hawajska koszula wyglądały razem dość dziwacznie, a ciemna, opalona skóra dopełniała obraz typowego metroseksualisty- mężczyznę dbającego o swój wygląd zewnętrny. Koieta, która robiła w tym czasie obiad również wyglądała na zadbaną: króciutka sukienka, włosy idealnie uczesane i twarz pod toną pudru i różnego makijażu. - Mam nadzieję, że tym razem nie zrujnujesz mojego humoru tym obiadem. Ostatnim razem przedawkowałaś z solą i niemalże posłałaś nas na tamten świat.- powiedział mężczyzna uwydatniając swój zagraniczny akcent, francuski akcent. ![]() - A skąd ja mogłam wiedzieć, że sól to jest aż taka trucizna jak wsypiesz jej o szklankę za dużo. Jestem nadziana, a nie mądra. Nie po to dziedziczyłam spadek po moim ojcu, by teraz robić zasrane obiadki dla zmanierowanego Francuza.- powiedziała barbie roszpurka z miną urażoną i pełną jadu dla siedzącego mężczyzny. - Ekhem... chyba troszkę przesadziłaś. Ostatnim razem jak cokolwiek robiłaś w tym domu to było jeszcze za czasów jak twój ojciec żył i ograniczało się to do włączania i wyłączania telewizora. Zachowaj swoje pretensje dla kogoś innego. ![]() Dziewczyna ze złości walnęła garnkiem o kuchenkę elektryczną, co nie wiadomo z jakich przyczyn zakończyło się wybuchem iskier. Iskry, które rozprysły się po kuchni utworzyły pożar. - Aaaaah. Patrz co ja przez ciebie zrobiłam!!! Ty głupku, imbecylu... zrób coś.- zaczęła panikować dziewczyna wymachując rękami i zupełnie tracąc resztki zimnej krwi. Jak zwykle zrzuciła wszystko na Pier'a a sama stała z założonymi rękami i czekała na pomoc. ![]() Pier zauważył, że nie ma co liczyć na stukniętą dziewczynę i podbiegł do telefonu zadzwonić po straż pożarną. ![]() Ogień się rozprzestrzeniał , dziewczyna w dalszym ciągu panikowała, a straż pożarna się nie pojawiała. Pier postanowił wziąść srawy w swoje ręce. Zabrał gaśnicę i uruchomił ją, gasząc ogień, lecz z małym skutkiem. ![]() Niestety ogień rozprzestrzenił się na tyle szybko, że podpalił Piera, który próbował go ugasić w bolesnym pojedynku. - Tanya!! Pomóż!!- krzyczał w agonii bólu. - A... al... ale jjak??!!- jąkała się w panice. - Mogę się poparzyć przez to!! Mówiłam, że dostaniesz za to, że mnie wkurzałeś!!! - Tak i przypłace to życiem. EKSTRAA!!- krzyczał i zwijał się z bólu. ![]() Naszczęście do akcji w końcu wkroczyła straż pożarna i zaczęła ratować Pier'a z opresji. Natomiast sfochowana gwiazda stała i otrzepywała się z popiołu. ![]() Cała akcja przebiegła sprawnie, a Pier oprócz kilku oparzeń ledwie widocznych na jego czarnej skrórze wyszedł bez szwanku. Spojrzał na dziewczynę z miną mroczniejszą niż najciemniejsza noc. Miał ochotę jej przyłożyć. Natomiast Tanya spojrzała na niego jakby była bohaterką dnia. - Widzisz współlokatorze? Gdyby nie ja spaliłbyś się żywcem. Powinieneś mi dziękować.- powiedziała z wywyższeniem barbie i miała zamiar przytulić się do mężczyzny. ![]() - Co to to nie!- krzyknął Pier.- Twoja lekkomyślność nie zna granic. Masz szczęście, że wyszedłem bez szwanku, bo jakbym zginął to z pewnością męczyłbym cię jako duch, aż do twojej zakichanej śmierci. Zostaw mnie w spokoju... Tanya poczuła się jak zwykle urażona. - Nie to nie... ja zajmę się imprezką, bo obiecałam sobie, że rozerwę się nieco dzisiaj i odpocznę od pracy. Pier otworzył usta z szoku, a oczy miał okrągłe jak pięciozłotówki. - Heh... ciekawe od jaiej pracy skoro ty jeszcze nigdy nie robiłaś nic pożytecznego... C>D>N |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|