|
|
|
|
#1 |
|
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 953
Reputacja: 10
|
I
Nie każdy może spotkać, tak dziwną a zarazem fantastyczną osobę, jaką jest student Marek Szulecki. Mając dwadzieścia lat, zamieszkał w Domu "Pytają a Błądzą". ![]() Nie bez powodu. Jest on nie tyle nieszczęśliwą osobą, co zagubioną. Przez ukrytą pasję, jaką jest reżyseria, której nie udało mu się realizować. Tkwiąc bezczynnie na ekonomii i nie rozumiejąc nic w pustych wykładach, po kryjomu gra na fortepianie, gdy tylko ma czas. Ludzie z domu mówią o nim dobrze, bo ma on wiele zainteresowań i mimo wszystko pozytywizm, którym zaraża innych. Może dlatego udało mu się przeżyć z ekonomią na głowie, wśród wykwintnych matematyków, którzy są jego przeciwieństwem? Nigdy nie miał głowy i cierpliwości do przedmiotów ścisłych. Wyjątkowo dobrze radził sobie w recytacji oraz pisarstwie i tak też pozostało aż do okresu studiów, gdy bezwzględny ojciec wpędził go w świat ekonomistów. II Marek jest typem człowieka zagubionego, ale jednocześnie spontanicznego, szczerego i otwartego. Zawsze był również pomocny. Już jako dziecko marzyło mu się zostać wyjątkowym reżyserem, pisać scenariusze o jakich nawet najwspanialszym twórcom się nie śniło. Jednak ojciec, filmowiec, dając mu szansę we wczesnej młodości na napisanie dobrego tekstu, zawiódł się na nim i stwierdził, iż chłopiec na nic mu się nie przyda. Zignorował jego coraz nowsze i lepsze pomysły, myśląc, że nie warto liczyć na odziedziczony talent. Upływał rok za rokiem a Marek nadal pisał. Jego teksty były naprawdę czymś wyjątkowym, co zawsze dawało do myślenia. Każda historia inna i coraz ciekawsza. Wielu przyjaciół czytało z zapartym tchem jego opowieści. Niespełnione marzenia leczył spotkaniami z nimi jak i grą na fortepianie. Później właśnie znalazł się w centrum Warszawy na studiach, nie mając serca do ekonomii. III ![]() Bezsensowna jak dla Marka nauka na studiach, ciągnęła się w nieskończoność. Często siadywał przy jednym z biurek, lekceważąc irytujące pytania studentów, typu: ' Co piszesz?' , ' Mieliśmy zadaną jakąś pracę?'. I tak jak kiedyś pisał, poprawiał, wymyślał. Teksty oczywiście genialne, wpadające czasami w ręce kolegów i zbierające opinie celujące. Wszystko to coraz bardziej budowało w nim zamiłowanie do pisarstwa i reżyserii. Czasami jego najbliżsi znajomi podrzucali mu pomysły, czy pojedyncze hasła, a on tworzył na ich podstawie kolejną spektakularną historię. ![]() Poświęcając czas również na muzykę, nieco zaniedbywał swój kierunek studiów. Cały czas zbierając się w sobie by po prostu zostawić je i wrócić do domu. Sam nie wiedział, dlaczego słucha się wpływowego ojca i po co zamiast siedzieć na planie kryminału, grać na fortepianie. Znał się na nutach bardzo dobrze. Nie raz podejmował się zadania, napisania własnego oratorium. Jednak po wielu próbach stwierdził, że lepiej gdy gra akordy i ćwierćnuty, niż wówczas, gdy ma je pisać sam. Talent pisarski w tej sytuacji nie istniał. Piękna gra na fortepianie to był jego kolejny talent. Mając tyle darów, szybko zwrócił na siebie uwagę wielu dziewczyn. Jednak z reguły ich nie zauważał, pogrążony w losach swoich kolejnych bohaterów. ![]() W pewnym momencie studenckiej monotonii Marek poznał nieco dziwną i zagadkową kobietę. Małgosia była najlepszą przyjaciółką Magdy, jego znajomej. Z okazji ferii przyjechała do niej, w okolice akademika. Była nie tylko śliczna, ale również inteligentna. Co więcej - studiowała w Szkole Filmowej w Łodzi. Chłopak nie odstępował jej ani na krok, gdy znaleźli ten najważniejszy ze wspólnych tematów. Owe zainteresowanie przyciągało ich do siebie jak magnes. Parę razy udało im się wybrać razem do parku, czy do kina. Bardzo zbliżyli się do siebie oraz pokochali swoje towarzystwo. ![]() Marek w towarzystwie Gosi kwitł. Zaraziła go swoim jasnym spojrzeniem na świat i beztroską. Przekonała go, że owy akademik nie jest jego miejscem, by rzucił nieodpowiedni kierunek studiów i przeniósł się do szkoły filmowej. Wyczuła jego talent jak nęcący zapach. Przejrzała wiele tekstów z pośród masy wybitnych treści i nie chciała nawet słyszeć o ekonomii. W efekcie chłopak porzucił studia, a w Łodzi przywitali go z otwartymi ramionami. Był ogromnie wdzięczny dziewczynie, która wyciągnęła go z bezczynności i otworzyła oczy na właściwy świat. Nie tylko pokochał jej towarzystwo, ale ją całą z wzajemnością.
__________________
Well well well...
|
|
|
|
|
|
|
#2 |
|
Zarejestrowany: 24.02.2008
Wiek: 35
Płeć: Mężczyzna
Postów: 120
Reputacja: 11
|
>ja tylko dodam, że właściwie pisałem (xD) na ślepo, bo by zrozumieć i jako tako przyswoić do świadomości regulamin musiałem się w niego wczytywać i wczytywać o.O więc nie zdziwię się, jeśli z tego powodu wylece z konkursu, bo mi zje jedną kropkę np. xD no i 1000 znaków to zawsze mało. ale jak wklejałem do gry to nie przekraczało, więc.
dobra, ważne że się zmusiłem i skrobnąłem. i jak zawsze na ostatnią chwilę, jołs. btw, no ale zdążyłem no nie? :3< Część I – „o simie” ![]() Imię i nazwisko sima: Krzysztof Czajka Nazwa akademika: Kwatera Ceglana Biografia sima: Krzysztof zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Nie sądził, by mógł powiedzieć komuś coś ciekawego na temat swego życia. Jednak rozmówczyni była nieugięta. Po kilku minutach próśb, mężczyzna postanowił zaspokoić jej ciekawość. - Mam 21 lat i pochodzę z niewielkiego miasteczka, niedaleko Werony. Teraz mieszkam w jednej z czterech "kwater" naszego miasteczka akademickiego. Sądzę, że byłem niezłym uczniem. Jako dziecko naprawdę lubiłem liczyć. Co roku brałem udział w kangurach matematycznych, a w liceum przyznano mi nawet stypendium. Nie jestem jednak typowym kujonem. Moją wadą jest spóźnialstwo. W ogóle też nie patrzę pod nogi gdy spaceruję. Konsekwencją są buty ubabrane wszystkim czym się da. Zero związków na koncie. I nie patrz tak na mnie, to szczera prawda. W przyszłości chcę robić coś związanego oczywiście z matematyką. Dlatego właśnie z taką determinacją próbowałem się dostać na nasz uniwerek. I na szczęście udało się. Zobaczymy, co będzie dalej. Część II – krótka historia opisana na podstawie zdjęć To wszystko nie miało prawa się wydarzyć. Zwykle się tak nie zachowywał. Nawet nie znał tej dziewczyny. Gorączkowo przetrząsał swój mały pokój akademicki w poszukiwaniu notatnika, w którym co jakiś czas na nowo odtwarzał historię swojego życia. Jeszcze dziś rano chciał zrezygnować z prowadzenia zeszytu. Teraz nieznane emocje kłębiły się w nim jak szalone i szukały ujścia. Musiał coś zanotować. Znalazłszy brulion, natychmiast zaczął pisać. Z zapałem przywoływał w pamięci wydarzenia dnia, by ich najwierniejsze opisy mógł przelać na papier. Czy naprawdę nieznajoma, w kilka godzin mogła wywołać w nim tak dziką falę uczuć? Opisał wszystko. To, jak na siebie przypadkowo wpadli i jakie wrażenie zrobiła na nim jej słodka nieporadność. Smutek który poczuł, kiedy powiedziała mu, że nie widzi. Miejsca, które odwiedzili i rzeczy o których rozmawiali. Jej słowa i gesty, które prowokowały u niego niemoralne fantazje. Jej zapach. I jej drżenie rąk, gdy w hotelu zdejmowała mu koszulę... Część III - Album Rodzinny ![]() Muzyka jest artystyczną wersją matematyki. Tu liczy się perfekcja. Jeden fałszywy ruch i całość odbieana jest jako coś nonsensownego i nieprzyjemnego. To zadziwiające, że gra na fortepianie, której zacząłem uczyć się kilka miesięcy temu dawała mi tyle satysfakcji. Nawet, jeśli jeszcze brzdąkałem jak dziecko, znalazłem wreszcie sposób, na opowiadanie innym o arytmetyce tak, jak sam ją rozumiałem, jako coś wyrafinowanego i ośmielę się stwierdzić, pięknego. Kończyłem ćwiczyć drugi utwór z mojego zeszytu do nut, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzywszy, zdumiałem się. - Mamo? Tato? Co wy tu... – zacząłem, jednak nie dokończyłem. Weszli do przedpokoju nie czekając na moje zaproszenie. Widząc ich wyrazy twarzy, wiedziałem, że coś się stało. Krępującą ciszę, która nastała po powieszeniu ich płaszczy na wieszaku, przerwał mój ojciec, niepewnie zerkając na małżonkę. - Synu... Razem z mamą postanowiliśmy ci coś powiedzieć. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ ![]() „Pewnej nocy, w pewnej wsi, pewna kobieta wijąc się z bólu, leżąc na zakrwawionym prześcieradle rodziła swego pierworodnego syna. Krzyś, bo tak matka dała mu na imię, gdy przyszedł na świat... miał dwóch ojców. Jeden, powróciwszy do domu kilkadziesiąt minut po porodzie, doznał szoku widząc purpurową plamę na łóżku. Gdy natomiast ujrzał dziecko, eksplodowała w nim radość, jakiej jeszcze nigdy nie zaznał. Ojciec, który wychował. Drugi, być może w tym samym momencie wszczynał bójkę z kimś, przy jakimś barze, ileś kilometrów dalej. Ojciec, który dał życie. Upór w dążeniu do celu i empatia to wartości, których nauczył Krzysztofa pierwszy z nich. Spryt i smykałkę do przedmiotów ścisłych odziedziczył po drugim. Cechy te chłopak wykorzystał 18 lat później, by dostać się na studia matematyczne. Zostawiając dom, postanowił, że zawsze będzie dążył do perfekcji. I tak działał, aż do nadejścia czwartego roku studiów.” - To bez sensu – powiedziałem do siebie i ze złością rzuciłem swój pamiętnik w kąt pokoju. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ ![]() Od samego rana byłem podenerwowany. Zostało mi wyznaczone pozornie banalne zadanie, któremu jednak nie mogłem sprostać. Co za ironia losu, potrafiłem rozwiązać najbardziej skomplikowane działania matematyczne, a nie byłem w stanie napisać kilku pozytywnych wspomnień z dzieciństwa. Nie to, żebym całe życie cierpiał. Było dokładnie na odwrót. Po prostu myśl, że to, co trzymało naszą szczęśliwą rodzinę razem, było kłamstwo, napawała mnie obrzydzeniem. - Pamiętnik ma mi pomóc pozbyć się złości? Ten psycholog nawet nie wie co przeżyłem, gdy powiedzieli mi o tym, że mój ojciec nie jest tym biologicznym... - pomyślałem. Nagle moje rozważania przerwało coś, czego w pierwszej chwili nie potrafiłem nawet zdefiniować. Jakiś chaos, zamieszanie. Instynktownie zamknąłem oczy i zesztywniałem. - Bardzo przepraszam, ja nie chciałam... – usłyszałem. Uniosłem powieki. Przede mną stała młoda dziewczyna, mniej więcej w moim wieku, która miała najczystszą i najjaśniejszą cerę, jaką kiedykolwiek widziałem. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ ![]() Nie wiem ile już godzin spędziliśmy razem tego wieczora. Od chwili, gdy przypadkiem wpadliśmy na siebie, minęło ich może kilka, a ja nawet przez moment nie pomyślałem, że chcę przebywać gdzieś indziej. Na początku nie zorientowałem się, że była niewidoma. Dopiero, gdy poprosiła mnie, bym podał jej laskę i wyjaśniła, "dlaczego chodzi z białym kijem po mieście"... Poczułem wtedy ucisk żalu. Ale była w niej dziwna pewność siebie, która natychmiast zgasiła to uczucie. - Przynajmniej wiesz, by nie proponować mi pójścia do kina - zażartowała - ale możemy skoczyć na przykład na karaoke. W klubie śpiewała z pamięci, mając uśmiech na ustach. W rytm muzyki poruszała się genialnie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, a gdy dotknęła mojego ramienia, zrobiło mi się gorąco. Zwróciła swoje błękitne oczy ku mnie. Nie wiem jak, ale doskonale wiedziała, że patrzę prosto w nie. Chwilę później mknęliśmy taksówką w kierunku najbliższego hotelu. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ ![]() I już nic innego się nie liczyło... ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ danke. |
|
|
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|