![]() |
#28 |
Zarejestrowany: 01.04.2010
Płeć: Kobieta
Postów: 2,847
Reputacja: 14
|
![]()
Liv - nie, nie pomyliło mi się nic, zresztą jest to częściowe wyjaśnienie tytułu
![]() ![]() Sherlock - dziękuję, nie wiem co mam więcej napisać ![]() I tak oto doszliśmy do końca, niestety o wiele szybciej niż planowałem. Jak mówiłem, zakończenie nie będzie pozytywne. W sumie po ostatnim odcinku można było stwierdzić, że na koniec dopiszę tylko i żyli długo i szczęśliwie, ale to byłoby banalne. Dobra, nie przedłużam, tylko zapraszam do czytania. Odcinek 6 - Daleko jeszcze? - Nie, zaraz dojedziemy. Glen po raz pierwszy miał odwiedzić dom swojej dziewczyny. Żałował tylko, że go nie zobaczy. Jechali właśnie przez las, gdzie nie było żywej duszy. - Podaj mi moje okulary – poprosił. - Przecież nie widzisz, po co ci one? – spytała. - Bez nich czuję się głupio – odpowiedział. Emily otworzyła schowek i zaczęła szukać czarnych okularów. I nagle... - Drzewo! – krzyknęła. Samochód wjechał prosto na wielką sosnę. - Nic ci nie jest? – spytał Glen, po czym wyszedł z auta. - Nie, ale samochód pójdzie do naprawy – westchnęła. - Nie widziałaś takiego wielkiego drzewa? – spojrzał na nią z wyrzutem. - Szukałam twoich... Ty widzisz! – wykrzyczała. - Ja widzę! – powtórzył. Jego radość była nie do opisania. – Chwila, co my tu robimy? – zapomniał na chwilę o swoim szczęściu i spojrzał na tablicę stojącą przy drodze. – Po co jechaliśmy do starego magazynu? – powtórzył pytanie. Ona tylko spuściła głowę w dół. Z jej oczu popłynęły łzy, które rozmazały jej makijaż. – C-co to jest? – spytał. Kobieta podeszłą bliżej. – Nie! Nie zbliżaj się! – krzyczał roztrzęsiony mężczyzna. – Idź sobie! - Glen, poczekaj, ja wytłuma... ![]() - Nie masz mi nic do tłumaczenia! Kimkolwiek i czymkolwiek jesteś, nie chcę cię znać! – Glen odwrócił się i zaczął biec przed siebie. Chciał uciec jak najdalej od wszystkiego, od tego miejsca, od niej. Emily ze łzami w oczach patrzyła jak jej ukochany odchodzi. Wiedziała, że nie ma co liczyć na wybaczenie. Usiadła na ziemi, oparła się o drzewo i schowała twarz w dłoniach. *** - Proszę, zgódź się na terapię – błagała ją Ela, niemal na kolanach. - Chcesz, żebym wylądowała w wariatkowie? – spojrzała na nią. - Nie, chcę dla ciebie jak najlepiej – próbowała ją przekonać. Bezskutecznie. Laura była nieugięta. I niestety, nic nie wskazywało na to, żeby coś się zmieniło. - Ktoś dzwonił do drzwi – powiedziała nagle. - Nie, nic nie słyszałam – odpowiedziała z powagą. - Ty też chcesz ze mnie zrobić psychiczną? – spytała i podeszła do drzwi. Na zewnętrz nikogo nie było. – A-arthur! Ty nie żyjesz! – przetarła oczy ze zdumienia. - Laura, ty masz omamy! – Ela przestraszyła się nie na żarty. Szybko chwyciła telefon i wybrała numer do szpitala. – Halo? Z tej strony Elisabeth Orlovsky! Mieszkam na Flower Street 13! Moja przyjaciółka ma halucynacje! – wykrzyczała do słuchawki. W tym czasie Laura usiadła przy stole w jadalni. - To niesamowite! – westchnęła czarnowłosa w stronę krzesła stojącego naprzeciwko. Ela chciała na nim usiąść, lecz przyjaciółka ją powstrzymała. – Ej, złaź mu z kolan! – krzyknęła. Dziewczyna była lekko zaskoczona, jednak posłusznie wstała z krzesła. - Laura, chcesz herbaty? – zapytała, słysząc dźwięk gwizdka czajnika. - Chętnie. A ty Arthur? – czarnowłosa znów zwróciła się w stronę krzesła. – Dla Arthura też! – krzyknęła kiedy jej przyjaciółka była już w kuchni. Ela zaparzyła dwie herbaty, po chwili spojrzała na Laurę rozmawiającą z krzesłem. Wyciągnęła z szafki proszek i wsypała trochę do jednej ze szklanek. - Proszę, twoja herbata – podała czarnowłosej szklankę z gorącym napojem. - A dla Arthura? – spytała. - Ta jest dla Arthura – postawiła po drugiej stronie stołu drugą szklankę. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. – Otworzę – powiedziała Ela i wyszła z kuchni. Laura wypiła trochę swojej herbaty. Zakręciło jej się w głowie. - Załóżcie jej kaftan bezpieczeństwa – powiedział wchodzący do kuchni lekarz. Czarnowłosa poderwała się z krzesła i rzuciła do ucieczki. Bez trudu przecisnęła się na korytarz, lekarze zaczęli ją gonić. Nagle dziewczyna padła na ziemię. - Co się pani stało? – Lekarze zaczęli ją cucić. - To środki nasenne, które jej podałam. Wiedziałam, że będzie chciała uciec. *** Glen wyszedł na ulicę i wyczekiwał taksówki. Nigdy nie czuł się tak jak wtedy. Ta kobieta oszukiwała go na każdym kroku. A on ją przecież kochał! Pod mieszkanie w końcu przyjechał wyczekiwany samochód. Taksówkarz wyszedł z wozu i zabrał bagaż. - Dokąd jedziemy? – zapytał, wkładając walizkę do bagażnika. - Jak najdalej stąd – odpowiedział, po czym wsiadł do taksówki. - Dziewczyna? – zapytał. Glen skinął głową. – Ucieczka niczego nie zmieni. Wyjedziesz, a potem będziesz chciał wrócić, ale wtedy będzie za późno. Oczywiście, w razie czego, podwiozę gdzie trzeba. - Jedzie pan, czy nie? – zniecierpliwił się. Taksówkarz posłusznie wsiadł do samochodu i ruszył. *** - Siadaj! – rozkazał Pluton wskazując na krzesło. Patrzył na nią tak, jakby chciał ją pożreć wzrokiem. - Posłuchaj... - Już dość słyszałem. Mógłbym cię po prostu zastrzelić, ale chcę, żebyś cierpiała, tak jak mój brat. - A-ale skąd wiesz? – zapytała z niedowierzaniem. - Na pewno nie od ciebie! – ryknął i spoliczkował ją tak, że upadła na ziemię. Pluton wyciągnął z kieszeni nóż. – Nie umrzesz od tego noża. Umrzesz z bólu – syknął, pochylając się nad bezbronną kobietą. Zadał jej cios w klatkę piersiową. Emily krzyczała, ból był nie do zniesienia. Pluton wstał i z satysfakcją wpatrywał się w jej cierpienie. ![]() - Teraz poczuj, jak to jest! – krzyknął, jednocześnie kopiąc ją w brzuch. Dziewczyna zacisnęła zęby i resztką sił chwyciła nóż. Wbiła go sobie prosto w serce. Już nie bolało. *** Czuła, że ciarki przechodzą jej po plecach. Bynajmniej nie były one spowodowane tylko popękanymi ścianami, brudem, czy brakiem desek w podłodze. Lęk wzbudzali w niej ludzie, który tam byli. Nagle z pokoju po prawej stronie wybiegła dorosła kobieta i zaczęła gryźć za nogę jednego z leżących pod ścianą mężczyzn. - On nie żyje? – zapytała, udając, że cokolwiek ją interesuje. Tak naprawdę chciała zająć czymś swoją głowę. Nie wychodziło jej to najlepiej. - Nie, pewnie się znowu uchlał – rzuciła w odpowiedzi. – Jesteśmy – oznajmiła w końcu, otwierając drzwi umiejscowione na samym końcu długiego korytarza. – Jessie, masz nową koleżankę! – odezwała się głośno. - Dlaczego pani krzyczy? – zapytała. - Jest przygłucha – skwitowała, po czym opuściła brudne pomieszczenie*. - Hej, jestem Jessie – powiedziała z uśmiechem dziewczyna, wyciągając rękę w kierunku nowej współlokatorki. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na psychopatkę**. Miała krótkie, rude włosy, makijaż... W każdym bądź razie była bardziej zadbana niż reszta osób spotkana przez nią w tym w tym miejscu. ![]() - Za co tu jesteś – spytała w końcu, gdy już dokładnie się jej przyjrzała. - Podobno jestem stuknięta, bo chciałam popełnić samobójstwo – odpowiedziała beznamiętnie, nie odrywając oczu od ekranu konsoli, którą zdążyła już włączyć. - Dlaczego? - Po prostu chciałam zobaczyć, jak to jest być martwym – rzuciła od niechcenia, dając jej do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać. - Gdzie jest moja część? – zmieniła szybko temat. - Tu nie ma części – powiedziała, jakby zupełnie nic jej nie ruszało. – Nie ma czegoś takiego jak prywatność, intymność, po prostu każdy może sobie wejść bez pytania i robić, co mu się żywnie podoba – dodała, wracając do grania. Czarnowłosej stanęły przed oczyma obrazy, których nigdy nie chciałaby zobaczyć w realnym życiu. Szybko jednak odrzuciła złe myśli i zabrała się za rozpakowywanie swoich rzeczy. - Radzę ci to dobrze schować – rudowłosa spojrzała na nią z powagą. – Masz telefon, biżuterię? Lepiej ich nikomu nie pokazuj – przestrzegła ją. - Dobrze – odpowiedziała. Po kilku minutach była już rozpakowana. - Jak można tu zdobyć tabletki? – spytała po chwili. - Zależy jakich potrzebujesz – odpowiedziała. - Obojętnie, byle było ich jak najwięcej – Laura popatrzyła na współlokatorkę proszącym spojrzeniem. *** EPILOG Glen wyjechał z kraju. Chcąc zapomnieć o Emily, wrócił do swojego poprzedniego życia. Nigdy nie dowiedział się o jej śmierci. Laura, po dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym, popełniła samobójstwo. Jessie, której dziewczyna opowiedziała swoją historię, postanowiła napisać o niej książkę. Evan załamał się śmiercią obu swoich córek i pogrążył w alkoholizmie. Zginął w wypadku samochodowym, który spowodował, będąc nietrzeźwym. Pluton wrócił na swoją planetę, gdzie żyje do dziś, w ciągłej obawie, że jego zbrodnia wyjdzie na jaw. *** *hehe, chciałem napisać „zapuszczenie” ![]() ** wiem, zbyt potocznie, nie znalazłem zastępnika ![]() Mam nadzieję, że was nie zniechęciłem do siebie tym epilogiem i że jeszcze kiedyś przeczytacie jakąś moją historię. Pozdr. chrupek |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|