|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
No, no jestem w szoku
![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
Rozdział V
Czas spędzony w szpitalu był wyjątkowy, coś jak sanatorium, do którego miałam pojechać, a nie pojechałam. Michael był kochany, spędzał ze mną każdą swoją wolną chwilę. Ja miałam takich chwil całkiem dużo, prawdę mówiąc nic się u mnie takiego nie działo. Największą atrakcją był poranny obchód i mierzenie temperatury w godzinach popołudniowych. ![]() - Wiesz, że będziesz teraz pod opieką psychologów? - oznajmił mi pewnego dnia mój szpitalny przyjaciel. - Czyli będę teraz uważana za psychopatkę? - spojrzałam tępo w sufit. - Eli - uwielbiałam jak tak do mnie mówił, nie musiałam być wtedy żadną Samathą, która żyje tylko po to, żeby się upić, pokazać jaka to ona nie jest. Z całego serca nienawidziłam Samanty, mimo to nie potrafiłam się od niej uwolnić, jakaś siła trzymała mnie, żeby wrócić po tym wszystkim do Découpera. - Po prostu mogą uważać cię za osobę niestabilną psychicznie. Zresztą ja sam będę się o ciebie bał jak stąd wyjdziesz. - A będziesz tęsknił? Zamiast odpowiedzi otrzymałam buziaka w czoło. - Muszę spadać, zaraz jest obchód, a ja mam pełne ręce roboty. Zastanawiałam się cały czas nad sensem tego wszystkiego, coś na zasadzie - gdybym nie skoczyła, to nie poznałabym Michaela, gdybym go nie poznała to... no właśnie to co? Co z tym dalej? Będziemy się kontaktować czy wręcz przeciwnie? Przez ostatnich kilka dni polubiłam go straszliwie, czułam jakby był moim starszym bratem, którego nigdy niestety nie miałam. Jakaś cząstka mojego serca do niego należała, wiem że to dziwne, ale był taki miły, sympatyczny i... nie traktował mnie jak cała reszta - czyli jako nienormalną. 27 sierpień 2000 Ze szpitala wyszłam jakieś trzy dni przed rozpoczęciem roku szkolnego w nowej szkole. Mama odwiozła mnie samochodem do domu, przypomniała żebym nigdzie nie wychodziła i oznajmiła że będzie bardzo późno, bo ma sporo rzeczy do załatwienia. Idąc do bloku miałam dziwne wrażenie, że każdy wie kim jestem i co zrobiłam i skąd w ogóle wracam. Na korytarzu zaczepiła mnie zresztą jedna z sąsiadek. - Oh, Elizabeth! Jak cię czujesz, kochanie? - Dobrze, naprawdę dobrze, dziękuję. Weszłam do domu. Coś się zmieniło, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jakoś tak pusto się zrobiło w tym mieszkaniu. Czyżby aż tak źle szło jej w pracy, że postanowiła sprzedać połowę mebli? Nie rozumiałam całej sytuacji, otworzyłam szafę z ubraniami. Idę tam! Muszę! Zresztą dawno mnie nie było w klubie, no i przy okazji pokażę Czarnemu, że są też inni faceci na tym świecie niż on. Niech sobie nie myśli, że go kocham czy coś. Przecież go nie kocham! Koło 20 standardowo wyszłam z domu, tym razem poszłam od razu w kierunku klubu. Gdy tam doszłam zobaczyłam kilka osób stojących przed. Co oni tam robią? Czemu nie są w środku? Znałam z tego towarzystwa jedną dziewczynę, jednakże nie za bardzo pamiętałam jej imienia. Była dość charakterystyczną osobą, ponieważ jej włosy były różowe, a ubrania przyciągające wzrok. ![]() - Hej ty! - ktoś krzyknął w moją stronę, spojrzałam nie wiedząc o co chodzi - Tak, ty! Chodź do nas! Oczywiście, że podeszłam, bo jakbym nie podeszła to nie byłabym sobą. - Składasz się na jaranie? - Nie, dzięki mam własne fajki... - Nie fajki, głupia! Zioło - różowowłosa wymówiła to ostatnie słowo mocno akcentując każdą literkę. Zioło? Nie paliłam nigdy haszu i w sumie średnio mi się to uśmiechało, podobno nie jest legalne. Ale to musi być takie fajne, takie... dorosłe? Z pewnością w stylu Samanthy. Nie mogłam stchórzyć! - Jasne, zakręcona dzisiaj jestem. Zioło? No pewnie, po ile zrzuta? - nabrałam luzackiego tonu, ale nie spodobało się moim nowym towarzyszom, bo mówiłam za głośno i wszyscy zaczęli mnie uciszać. - Cicho bądź, nie krzycz tak, bo zaraz wszyscy niebiescy się tu zbiorą i tyle se pojaramy, nie? - odezwał się koleś w dreadach, trzeba było przyznać, że był całkiem niezły. - Jak cię w ogóle zwą, bo kojarzę cię skądś? - spytał mnie chłopak o ciemniejszej karnacji niż reszta. - Samantha - oznajmiłam to jak jakąś radosną nowinę, nie wiem co się ze mną działo, czułam się przy nich taka niefajna. - Ja jestem Tiger - przedstawił się mulat, po czym wskazał na różowowłosą - to jest Angie, kolega w dreadach to Yogi, a on - wskazał na kolesia, na którego wcześniej w ogóle nie zwracałam uwagi - nazywa się Kasper. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Chłopak był zupełnie niepodobny do Czarnego, ale miał w sobie coś takiego, co przypominało go w pewnej części. Taki wyraz twarzy, pogardliwy, a jednocześnie sympatyczny? Sama nie wiedziałam... Jednak wiedziałam, że już za chwilę wbiję sobie sama kolejny gwóźdź do trumny... Yogi załatwił dla nas ojca. Jako Eli bałam się zapalić, z kolei Samantha wyrywała się do tego niesamowicie. Ta druga zawsze była silniejsza, niestety. To zawsze Sam wygrywała wszystkie starcia z Elizabeth. Czy to ona sprowadzała mnie na złą drogę? Czułam się okropnie z dwoma osobowościami zamkniętymi w jednym ciele, to tak jakby było nas trzy... Ja i dwie zupełnie różne od siebie charaktery. Prawdopodobnie nie potrafiłam być żadną z nich. Nie potrafiłam nimi być, bo szukałam siebie, cały czas szukałam siebie w tym ogromnym syfie. Skacząc z mostu i bawiąc się w klubie - wieczne poszukiwania. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jaka pusta jestem. Pusta, bo brakowało mi mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie męski głos. - Hej, mała teraz twoja kolej - podano mi lufkę, a do ręki dostałam zapalniczkę. Nie mogłam już się wycofać, za późno... Podpaliłam zawartość lufki i zaciągnęłam się. - Trzymaj, trzymaj w płucach ile możesz! Łatwo mówić, nie byłam aż taka wprawiona w tym wszystkim. Trzymałam ile mogłam wytrzymać po czym wszystko elegancko wypuściłam. I w pewnej sekundzie wszystko zrobiło się takie łatwe. Budynki otaczające nas rozsunęły się, a ja byłam szczęśliwa! Jaka byłam radosna, brakowało mi tylko jednej rzeczy... takiej drobnej. Ale jakiej, czy to ważne? Chyba ważne, sama nie wiem. Yogi podszedł do mnie i spojrzał w oczy. - Jakie ona ma oczy, chodźcie zobaczyć! Wszyscy stanęli przede mną i zanieśli się śmiechem. Co jakiś czas można było usłyszeć komentarz w stylu: "Jakie oczy!", czy "Ja nie mogę, posikam się!". Mimo wszystko śmiałam się razem z nimi. Było mi tak wesoło, cudownie... ![]() Obudziłam się leżąc na trawie. Obok mnie spał Yogi, a gdzieś kawałek dalej Tiger i Angie, Czarnego nie było, przynajmniej nie mogłam go dostrzec. Wzrok jeszcze do końca nie wyostrzył mi się za dobrze, potrzebowałam na to chwili. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Świtało, mogła to być godzina czwarta, może troszkę przed piątą, dookoła mnie słychać było cudowną ciszę, a w oddali śpiew ptaków z pobliskiego parku. Nie za bardzo wiedziałam gdzie się znajduję, ani co robiłam wcześniej. W każdym razie humor mi dopisywał, a Yogi wyglądał tak słodko jak spał... W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś idzie, odwróciłam się i dostrzegłam Kaspera. Uśmiechnął się na mój widok, a ja odwzajemniłam uśmiech. - Co... wydarzyło się wczoraj? Nie odpowiadał nic, tylko patrzył się na mnie przenikliwym wzrokiem, już myślałam że mnie oleje i pójdzie dalej, ale w końcu odezwał się: - No trochę... zaszalałaś z Yogim, nie powiem, sam chciałbym być na jego miejscu - uśmiechnął się delikatnie. Moje tętno znowu przyspieszyło i to znowu z jego powodu! Jak to zaszaleliśmy? Nie mów tylko, że spałam z nim, proszę! - No... wiesz. Nie było was gdzieś przez godzinę, może nawet więcej i w sumie nikt nie wie gdzie byliście i co robiliście, rozumiesz... Nie chcieliśmy wam przeszkadzać - znowu ten uśmiech! Dlaczego ja byłam taka głupia? Zawsze musiałam się w coś wplątać i zawsze musiało być do kitu. Miałam ochotę pójść teraz do Michaela i z nim porozmawiać, wyżalić się, wypłakać i w końcu... przytulić się do niego tak mocno, że zapomniałabym o całym świecie, który ponownie stracił dla mnie sens. /strasznie mozolnie szła praca nad tym odcinkiem, ale po dłuższej przerwie nareszcie udało mi się coś zamieścić, mam nadzieję, że się wam spodoba ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Zarejestrowany: 05.12.2010
Skąd: łódź
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 936
Reputacja: 11
|
![]()
Bardzo fajny odcinek twoje FS jest, super bardzo mi się podoba .
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
Rozdział VI
/występują przekleństwa! Jak wyglądało moje drugie życie? Dalej miałam cały świat w dupie, najgorsze było to, że z każdym dniem bardziej i bardziej. Nadeszła zima, wraz z nią zupełnie nowe, trzecie życie. Okazało się, że moja mama postanowiła przeprowadzić się z tej ciasnej głupiej klitki do jakiegoś bardziej przestronnego miejsca. I tak się właśnie stało, przeprowadziłyśmy się do jej nowego faceta. ![]() Wyobrażasz sobie moje zdziwienie, prawda? Nie dość, że zwala mu się na głowę jakaś beznadziejna blondi to w dodatku z beznadziejną córunią. Miałam własny pokój, nowe meble, a co najważniejsze - balkon! W dodatku wchodziło się na niego z mojego pokoju, więc jak tylko naszła mnie ochota na wpompowanie w swoje płuca trochę dymu to wychodziłam właśnie tam. Do Découpera miałam teraz o wiele dalej, dlatego nie pojawiałam się w nim tak często, po za tym należało myśleć trochę jeszcze o nauce, a nie tylko o pierdołach i o tym czym się dzisiaj upić i jakie kupić fajki, żeby za dużo nie wydać. Matka i jej nowy fagas zajmowali się cały czas sobą, zostawiając mi zupełnie wolną rękę. W pewną sobotę wybrałam się do klubu, nie było mnie w nim zresztą bardzo dawno. Było to jakoś w grudniu, przed świętami. Wchodząc tam wiedziałam, że zaraz kogoś spotkam. Wystarczyło, że zrobiłam pięć kroków od wejścia i wpadłam na Yogiego niosącego dwa piwa. Czemu akurat na niego?! - O, Sam. Siadaj z nami! - nie było w ogóle mowy o sprzeciwie, więc usiadłam. Przy stole siedzieli sami chłopacy, nie było żadnej laski, więc poczułam się trochę niezręcznie. Nie lubiłam takich sytuacji, wtedy wychodziła ze mnie Eli, brała górę nad Sam... Przyjrzałam się twarzą przy stoliku. Na przeciwko mnie siedział chłopak, którego powinnam kojarzyć, jednak za cholerę nie pamiętałam jego imienia. Obok niego siedział Kasper, a obok Kaspra siedział... nie to nie było możliwe, oni nie mogli się znać! Zrobiło mi się ciemno przed oczami, oparłam głowę na rękach. - Ej, skarbie co chcesz z baru? Wszystko działo się w ułamkach sekundy, zanim padło pytanie skierowane do mnie przypomniałam sobie o wszystkim, co było związane z Czarnym. Jak mogłam przeoczyć to, że grupa ludzi, z którymi poznałam się w dziwnych okolicznościach nie jest nasłana przez niego? - Cokolwiek - odpowiedziałam przerywając moje staranne przemyślenia. Obok mnie było obecnie miejsce wolne, czekało na Yogiego, jednak przy stole znajdowała się jeszcze jedna osoba. Blondyn, dłuższe włosy, nie patrzył się na mnie tylko bawił się słomkną od piwa. Pić piwo przez słomkę? Z pewnością nie wart mojej uwagi. Uśmiechnęłam się do kolesi siedzących na przeciwko mnie i odrazu przypomniała mi się sytuacja, w jakiej się znajduję. Co-tu-do-cholery-robi-ten-pieprzony-dupek? - Długo się znacie? - wskazałam wzrokiem na Czarnego, który w dalszym ciągu nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. - Mic, jeszcze jedno? - krzyknął Yogi stojący przy barze. Co za dziwne imię... Mic. ![]() - Ta, dawaj - odpowiedział mocnym głosem blondyn. Znałam ten głos doskonale, był taki aksamitny i pełen czułości. Spojrzałam w bok i poznałam go... poznałam mojego wybawiciela. Wyglądał jak anioł, ale moment co on tu właściwie robił?! - To jakiś pieprzony dowcip? - spojrzałam na chłopaka stawiającego przede mną duże piwo. - Eli, ja ci wszystko wytłumaczę... - odpowiedział blond-anioł. Wstałam od stołu, miałam ochotę na jakieś dragi. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, w ogóle co za dziwna sytuacja. Co robił tu Michael? I skąd znał Czarnego? Przecież tyle mu o nim opowiadałam, a on jako dobry kumpel na pewno mu wszystko "przekazał". Dlaczego zawsze musiałam wpakować się w takie gówno? Poczułam jak ktoś łapie mnie zdecydowanie za nadgarstek. - Chodź, opowiem ci to wszystko od początku - wyszliśmy z klubu. - I co, gdzie mnie teraz zaprowadzisz, z powrotem do psychiatryka? Nic nie odpowiedział. Wsiedliśmy do jego samochodu. - Dlaczego jesteś taka uparta? Dlaczego nic ci nie można nigdy powiedzieć? - mówił spokojnie, jednak wiedziałam, że jest na mnie zły. Patrzyłam się tępo przed siebie, w przednią szybę samochodu. - Jak mówiłaś mi o Czarnym to na prawdę nie wiedziałem o kogo chodzi, nie znałem go wcześniej, to znaczy znałem... ale nie pod taką nazwą. - Plączesz się w zeznaniach. - Daj mi powiedzieć, proszę. Cały czas patrzył na mnie, widziałam to kątem oka, jednak nie miałam siły na niego spojrzeć, bo wiedziałam, że zaraz przeszłaby mi ta cała złość. A chciałam być wściekła, bo taką akurat czułam potrzebę. Potrzeba bycia wściekłą, fascynujące Eli jakie masz zachcianki w tym momencie. - W ten dzień, kiedy się poznaliśmy... mój brat wyszedł z domu mówiąc, że idzie "do jakiejś laski", nie wiem, nie zastanawiałem się co zamierza zrobić, zresztą nigdy nie zastanawiałem się nad sensem jego wypowiedzi, bo i tak nie było zawarte w nich nic więcej po za "seks, dragi i alkohol". Pamiętam jeszcze, że coś po drodze przebąkiwał o Georgu Washingtonie co było dla mnie cholernie dziwne, bo ten idiota nie interesuje się przecież polityką, dlatego pociągnąłem go za język, ale mówił o samobójstwie i moście. Trochę się wystraszyłem, w końcu był młodszy. Jakoś pod wieczór, gdy nie wracał, wyszedłem z domu i poszedłem na ten właśnie most... No i spotkałem ciebie, wyglądałaś tam na taką wystraszoną i biedną, a jednocześnie piękną i pewną siebie. Byłaś taka zacięta... Potem skoczyłaś, a ja błagałem tylko żebyś przeżyła. Przez ten tydzień, gdy widzieliśmy się non-stop strasznie cię polubiłem, na dodatek ty opowiadałaś mi te swoje wszystkie historie dotyczące jakiegoś Czarnego i innej ekipy. Gdy pewnego dnia wróciłem do domu zapytałem się mojego brata jak na niego mówią w jego środowisku... Odpowiedział mi, że "Czarny" i wtedy połączyłem wszystkie fakty, rozumiesz... ![]() Nie słuchałam jego dalszej wypowiedzi. Poczułam takie ciepło na sercu, to było takie dziwne uczucie. W końcu kogoś zainteresowała moja historia głębiej, nareszcie ktoś mnie posłuchał. Spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach i łzami w oczach. - Co się stało? - Nie wiem - odparłam i wybuchnęłam płaczem. Nie płakałam, bo było mi smutno. Płakałam ze szczęścia, że on jest ze mną i chciałam żeby był ze mną zawsze. Przytulił mnie do siebie bardzo mocno. Otarłam łzy rękawem. Nie mówiąc nic siedzieliśmy tak. Było mi dobrze. - Nie chcesz odegrać się na moim bracie? Zasłużył na to... Gdy wróciliśmy do klubu usiadłam między Yogim, a Michaelem. Na początku nie chciałam nawiązywać kontaktu wzrokowego z Czarnym, jednak pokusa była silniejsza. Wpatrywałam się w niego i czekałam aż podniesie głowę i spojrzy w moje oczy. Mimo mojego uporczywego wlepiania w niego wzroku nie podziałało. Nie miał jaj, najwyraźniej. - Zaćpany jest na amen - szepnął mi kolega w dreadach. - Czarny, nie masz na tyle odwagi żeby spojrzeć mi w oczy, prawda? - spytałam się go pewnym siebie tonem, chciałam się na nim faktycznie jakoś odegrać, nie wiedziałam do końca jak, ale wiedziałam że muszę mu coś powiedzieć, coś takiego co zapamięta do końca życia. Podniósł lekko głowę i spojrzał na mnie zza czarnej grzywki. - Po prostu nie mam ochoty na ciebie patrzeć - wymamrotał pod nosem. - Jak do niej mówisz to na nią patrz! - wykrzyknął siedzący obok niego Kasper. Spuściłam wzrok, milion myśli przelatywało przez moją głowę. Nie sądziłam już, że uda mi się coś wyperswadować z jego głowy. - Ona jest *****ą... Nie dotknęła mnie ta obelga ani trochę. Za to Michael zareagował, wstał i szarpnął go za koszulkę. - Jak ją nazwałeś?! - *****a, to synono*... no wiesz od słowa szmata, suka... Widziałam wszystko w zwolnionym tempie. Michael zamachuje się i trafia prosto z otwartej dłoni w twarz brata. Przeraziłam się. Nie miałam pojęcia, że on, zazwyczaj spokojny i zrównoważony jest zdolny do czegoś takiego. - Nie bijcie się tutaj - krzyknął ktoś zza moich pleców. Odetchnęłam z ulgą. - Nie będziemy się bić tu - powiedział blondyn przez zaciśnięte zęby - wyjdziemy na dwór! I cała ekipa wyszła przed klub, po to żeby zobaczyć jak biją się przeze mnie. Myślałam, że zostawią mnie w spokoju, nie będą kazali patrzeć na to, jednak jeden z moich towarzyszy złapał mój nadgarstek i pociągnął mnie z tłumem do wyjścia. Michael wyglądał jakby wpadł w trans. Nie wiedziałam co robić, nie byłam na tyle odważna żeby stanąć pomiędzy nimi i powiedzieć coś. Wystarczyło jedno moje słowo, a przestaliby. Musiałam przyznać, że widok obijania twarzy Czarnemu sprawiał mi frajdę, mimo że był dość drastyczny. Wszystkie negatywne emocje uwalniały się ze mnie, tak jakbym to ja go biła, a nie jego brat. ![]() Gdy zobaczyłam jak jego głowa bezwładnie opada, a krew z nosa leje się strumieniem zrobiło mi się niedobrze. Odwróciłam się od tego zamiast wejść w tłum i przerwać to wszystko. Pełno śmierdzących piwem, nieznajomych facetów zebrało się dookoła i wykrzykując coś, co dawało do zrozumienia, żeby Michael bił go mocniej. Tak naprawdę to mi się to należało, to mi powinien obić mordę, tak żebym w końcu zaczęła zdawać sobie sprawę z tego co robię. Ze wszystkich moich złych postępków. Jedyne na co mi się w tym momencie zbierało to wymioty, byłam słaba i na dodatek beznadziejna. *chodzi oczywiście o synonim ![]() Sądzę, że jest to ostatni odcinek wstawiony w tym roku, bo raczej w ciągu tych ostatnich 6 dni nie uda mi się nic napisać, chociażby ze względu na małą ilość czasu. Cieszę się, że czytelników z każdym odcinkiem przybywa i liczę, że i z tym pojawi się ich więcej. Co do Czarnego, ktoś napisał że wygląda jak dziewczyna, hmm nie obraża mnie to ani trochę, a chodziło też trochę o to, żeby miał specyficzną urodę ![]()
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Lorette : 28.12.2010 - 10:42 |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zarejestrowany: 05.09.2010
Skąd: Okolice Pszczyny :)
Płeć: Kobieta
Postów: 352
Reputacja: 10
|
![]()
Jest to pierwsze twoje fs,które czytam i . . . jak to dalej będzie takie zajmujące,wspaniałe i naturalne to przeczytam wszystkie od deski do deski ;p
Bardzo czekam na drugi odcinek,zwłaszcza,że też od jakiegoś czasu proszę mamę o kotka,chociaż żyję zupełnie w innym środowisku ;p Nie no po prostu W O W ![]()
__________________
Incredible
|
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
Rozdział II
![]() Découper był klubem znanym na całe miasto. Każdy, kto chociaż trochę liczył się wśród młodzieżowego społeczeństwa musiał upić się w nim przynajmniej raz w tygodniu. Ja po raz pierwszy poszłam tam 21 lipca, jasne że wracając byłam zachwycona. Te wszystkie piękne światła dające po oczach, wtedy nie denerwowało mnie to ani troszkę. Wspaniali, jak mi się wtedy wydawało, ludzie potrafiący się dobrze bawić... Zresztą kto by nie potrafił się bawić będąc na haju? Wchodząc tam byłam bardzo podekscytowana, pierwszy raz w klubie, pierwszy raz miałam w dupie to, o której wrócę i czy w ogóle wrócę. Rozglądałam się na boki, czułam pogardliwe spojrzenia na sobie tych wszystkich stałych bywalców, którzy widywali takie jak ja przynajmniej kilka razy dziennie, nie chciałam wiedzieć jak potem kończyły, właściwie to w ogóle się nad tym nie zastanawiałam, a gdybym tylko przez chwilę pomyślała... Tak, będę to wielokrotnie sobie wypominać - gdybym zamiast jednego kroku na przód po prostu bym się cofnęła, w ogóle nie miałabym Wam co opowiadać. Ale przejdźmy do rzeczy. Czułam się strasznie dziwnie, łapałam się na robieniu dziwnych min patrząc na pijanych facetów czekających tylko na okazję to bzyknięcia takiej jak ja. Imponowało mi to po części. - Idziemy do baru - pociągnęła mnie za rękę jedna z moich towarzyszek - zresztą nie przyszłyśmy tu żeby podziwiać ludzi. Zastanawiałam się nad tym zdaniem chwilę. Wiem, że nie przyszłyśmy tu ich podziwiać, ale po co tu przyszłyśmy w ogóle? ![]() - Co my tu będziemy tak właściwie robić? - spytałam się niepewnym głosem, jednak na tyle głośno, że ludzie stojący nieopodal nas spojrzeli się na mnie kpiącym wzrokiem. Blondyna trzymająca mnie za rękę prychnęła z pogardą, w tym samym momencie druga zniknęła mi z pola widzenia. Zostałyśmy już tylko we dwie. - Głupie pytania zadajesz. Jeszcze dużo przed tobą - uśmiechnęła się słodko do barmana, udając że w ogóle nie było wcześniejszej rozmowy - Dwa wściekłe psy. Zabrzmiało to jak jakieś tajemne hasło, jednak domyśliłam się, że zamówiła pewnie jakiegoś drinka, w dodatku razy dwa. Przeraziło mnie to trochę, ale po chwili przypomniała mi się sytuacja z moją mamą... Musiałam jej jakoś dopiec, nie mogło tak być, że ona sobie pozwala na takie zachowania wobec mnie, a ja mam być jej posłuszna jak jakiś głupi piesek. - Masz, pij - postawiła przede mną mały kieliszek z przeźroczystym płynem, który wyglądał jakby ociekał krwią, ponieważ na dnie znajdowało się coś czerwonego. - Co to jest? - spytałam jak kretynka, przecież wiem że to drink, a ona chyba nie załapała o co mi dokładnie biega. Do mądrych ta laska to nie należała. - Drink, nie? - powiedziała z okropnie zdegustowaną miną - Pij, póki dostajesz za darmo. Póki dostaję za darmo? Puściłam tę uwagę mimo uszu i wzięłam do ręki mały kieliszek, było nalane pod dach, a moja ręka się trzęsła, czułam że zaraz to wszystko wyląduje nie tam gdzie trzeba. - Uważaj, może trochę piec na początku. Super! Nie ma to jak dodawanie otuchy. Szybkim ruchem wychyliłam cały kieliszek, na końcu strasznie się krzywiąc. - Fuj, co to było? - Wódka, sok malinowy i dokładnie pięć kropel tabasco. Słysząc jaką miksturę właśnie wlałam w siebie zebrało mi się na wymioty. To było tabasco? Zresztą nie zdąrzyłam się dobrze zastanowić bo dziewczyna zaczęła kogoś wołać, żeby do nas podszedł. Długo wpatrywałam się czy z tego tłumu ktoś zmierza w naszą stronę. Po kilkunastu sekundach ujrzałam chłopaka, był piękny. Wyglądał jak istota nie z tej planety, miał bardzo bladą karnację, co mocno kontrastowało z jego ciemnymi włosami. Wszystko idealnie podkreślały piękne, zielone oczy. Nie miałam pojęcia co się w ogóle dookoła mnie dzieje. Czyżby to właśnie była osoba, którą wołała moja towarzyszka? Jak się po chwili okazało - tak, to on był owym obiektem momentu jej nadpobudliwości. ![]() - Czarny, to jest... jak ty się w ogóle nazywasz? - dziwnie się z tym poczułam, Elizabeth, nie to nie mogło przejść, musiałam wymyślić coś dobrego, idealnego, imię, które miało śnić mi się po nocach. Szkoda tylko, że potem wykrzykiwałam je w najgorszych koszmarach. - Samantha - skłamałam. - No właśnie, Czarny to Samantha, Samatha to Czarny, a ja jestem Wendy - była miła, może to mała dawka alkoholu spowodowała, albo chciała przy nim pokazać wielkie serce i dobroduszność. - To co, idziecie tańczyć? - na początku nie zrozumiałam tego pytania. Ja miałam tańczyć z nim, z Bogiem wszystkich Bogów? Z najcudowniejszym facetem jakiego moje oczy widziały? To nie mogła być prawda, a jednak. Poczułam jak ścisnął mój nadgarstek i pociągnął w większy tłum, a konkretnie na zapchany przez pijanych ludzi parkiet. Zaczęliśmy się ruszać w rytm muzyki. Nigdy nie bywałam na takich imprezach, więc nie za bardzo wiedziałam jak mam się ruszać, to był obłęd. Pierwsze wyjście na parkiet, w takim towarzystwie na dodatek. Na szczęście, później było ze mną pod tym względem tylko lepiej, szkoda że tylko pod tym względem. Próbowałam nie patrzeć się w jego hipnotyzujące oczy, bo wiedziałam że mogę się w nich utopić, a na to naprawdę nie miałam zbytnio ochoty. - Od kiedy wozisz się z Wendy? - usłyszałam jego męski głos, usłyszałam go po raz pierwszy. A o co on w ogóle zapytał? O Wendy, prawda? - Dobrze, dobrze - odpowiedziałam bezmyślnie i zaczęłam machać energicznie głową do skocznej muzyki, nie za bardzo chciałam z nim rozmawiać, gdyż okoliczności temu nie sprzyjały. Nie słyszałam go dostatenie dobrze, a nie byłam na tyle pewna siebie, żeby poprosić aby powtórzył, z drugiej strony zupełnie nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. O Wendy? Ja jej nawet nie znałam! ![]() Na moje nieszczęście DJ zapowiedział zwolnienie tempa i włączył lekką muzykę. Wszyscy dookoła nas zaczęli się delikatnie bujać. Czarny położył ręce na mojej talii, poczułam się tak fajnie jak jeszcze nigdy się nie czułam. Z chwili na chwilę nasze ciała przybliżały się do siebie coraz bardziej. Właściwie... podobało mi się, ale chyba tylko dlatego, że byłam jeszcze tak głupia, że nie wiedziałam jakie to niesie za sobą konsekwencje... Już nie trzymał mnie elegancko, jak na gentelmena przystało w talii tylko za tyłek. Nie potrafiłam powiedzieć "nie", a jemu to tymbardziej. - Chodź, napijemy się czegoś dla ochłody. Gorąco się zrobiło - wyszeptał mi do ucha. Usiedliśmy więc przy barze, zamawiał drinki jeden po drugim, nie miałam nawet pojęcia kiedy w clubie zrobiło się pusto. Mimo wcześniejszych obaw gadało nam się doskonale, o czym? Zaczęliśmy delikatnie, od tego co jest fajne, a co nie bardzo. Skończyliśmy na obgadywaniu każdej upitej laski po kolei. Widziałam nawet Wendy, jak kompletnie zalana wychodziła z jakimś starszym mężczyzną. - Która godzina? - spytałam w pewnym momencie, wyszło mi to zupełnie normalnie, mimo że strasznie język mi się plątał. - Coś po trzeciej - odparł na zupełnym luzie. Nie wyglądał na pijanego, w przeciwieństwie do mnie - chcesz już wracać? Zastanowiłam się przez chwilę, czy chcę wracać? Nie chciałam ani troszeczkę, lecz dobrze wiedziałam, że muszę. Jakim cudem następnego dnia obudziłam się z potwornym bólem głowy i chęcią wypicia całej Missisipi? Tego nie wiem do teraz. Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę bardzo się cieszę, że się Wam podoba. Kiedy kolejny odcinek? Z pewnością jak najszybciej! Mam teraz ogromniasty zawrót głowy, więc myśląc najszybciej mam na myśli jakieś 2 tygodnie. Aha, no i wiem, że zdjęcia nie powalają, są takie jakieś... moim zdaniem brakuje w nich "tego czegoś" no, ale to w końcu Wy oceniacie ![]()
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Lorette : 21.11.2010 - 17:31 |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 19.11.2009
Skąd: <3
Płeć: Kobieta
Postów: 291
Reputacja: 10
|
![]()
Hej.
Rozdział wyszedł ci cudownie, lekko się czyta, i naprawdę wciąga ![]() Zdjęcia tak jak rozdział wyszły ci super. No i jak zawsze czekam na kolejny ![]() 10/10 Pozdrawiam ![]()
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 05.09.2010
Skąd: Okolice Pszczyny :)
Płeć: Kobieta
Postów: 352
Reputacja: 10
|
![]()
Candle powiedziała,wszystko co ja miałam powiedzieć...
W O W Świetny odcinek,że akurat za dwa tygodnie,gdy tak się skończyło... Zdjęcia,rzeczywiście czegoś brakuje , ale. . . Cala reszta 999/10 1/2 za te zdjęcia bez `czegoś` więc 9 i 1\2/10 No,a teraz pozostaje tylko z niecierpliwością czekać na kolejny . . .
__________________
Incredible
|
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
Nie rozumiem tego ; >
Super, że się Wam podoba. Chciałam zaznaczyć, że czarno-białe zdjęcia, które dodaję są jej wspomnieniami, ale całość ogólnie nie będzie tylko jej wspomnieniami, większość opierać się będzie na teraźniejszości.
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Zarejestrowany: 05.09.2010
Skąd: Okolice Pszczyny :)
Płeć: Kobieta
Postów: 352
Reputacja: 10
|
![]()
Chodzi o to,że gdy po 2 odcinku jeszcze bardziej miałam apetyt na kolejny i kolejny to przeczytałam,że następny dopiero za dwa tygodnie . . .No nic poczekam
![]()
__________________
Incredible
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|