![]() |
#71 |
Zarejestrowany: 16.08.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 90
Reputacja: 10
|
![]()
jeny dziekuje wam bardzo bardzo. wiele dla mnie to znaczy :d i z gory przepraszam,ale troche trzeba bedzie poczekac za ostatnim odcinkiem tego sezonu, bo duzo rzeczy jest zaplanowanych ;p
|
![]() |
![]() |
|
![]() |
#72 |
Zarejestrowany: 16.08.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 90
Reputacja: 10
|
![]()
Odcinek 5
28 listopada 2010 roku, o godzinie 6:32 zmarł Beau Andrews. Nikt nie spodziewał się, że jego śmierć na tle innych sytuacji wyda się komiczna. Lecz aby poznać przyczynę jego śmierci, muszę wam opowiedzieć co działo się dzień wcześniej. - O, cześć Beau. - Lilly, powiedz mi coś szczerze. - Tak? - Czy jest coś o czym chciałabyś mi powiedzieć? – zapytał zmarnowanym głosem. [img] [/img] Wtedy Lilly odwróciła twarz ku niemu, nie poznawała jego rysów, nie mogła odnaleźć swojej miłości do niego. ![]() - Nie, raczej nie. A co się stało? – zapytała półgłosem. Nastąpiła chwila milczenia, Beau odchrząknął, powiedział, że nic, że martwi się tylko o nią dlatego pyta. Lilly odetchnęła z ulgą. O godzinie 6:30 następnego dnia, Beau udał się szybko do skrzynki aby otrzymać umowione wcześniej zdjęcia. Nie przypuszczał, że te zdjęcia będą jego ostatnimi obrazami zapamiętanymi na tym świecie. ![]() Po zerknięciu na trzy zdjęcia, Beau poczuł w sercu kłucie, ten ból był nie do zniesienia. Serce krwawiło, a jego ciało razem z nim. Sunset Valley budziło się do życia, Beau po cichu umierał. Nie spodziewał się, że dostanie zawału serca w momencie, który chciałby zapomnieć. Umierał tylko z jednym uczuciem, czystą nienawiścią do swojej żony, chęcią naplucia jej w twarz. Nie przychodziło mu nic innego do głowy, ani Alex, ani była żona, ani kwiaty w ogrodzie, które tak kochał. Umierał sam, przed swoim domem. ![]() Przewrócił się na swoje ukochane hortensje, o które dbał jak mało kto. Godzinę później ciało zauważyła Lilly, wołająca Beau na śniadanie. Była wystraszona, zanim zadzwoniła do wszystkich bliskich aby poinformować o śmierci, wzięła trzy niechciane zdjęcia. ![]() Jako pierwszy telefon odebrał Robert. Był tak samo zaskoczony jak Lilly, nie wiedział co powiedzieć, powiedział tylko, że przyjedzie do Lilly najszybciej jak się da. Alice nie odbierała, rudowłosa przyjaciółka czuła teraz ogromnąwięź z Robertem, to on tylko do niej przyjechał. Dwa dni po, w kościele św. Jana odbył się pogrzeb. Przybyli tylko najbliżsi. Lilly była pogrążona w rozpaczy, straciła kogoś, z kim dzieliła życie, ma syna, który zawsze będzie przypomniał o straconej osobie. ![]() Właśnie rodzina Andrews weszła ostatnia do kościoła. Było w nim chłodno, pusto i głucho. Słychać tylko było ciche szlochania i szpilki od Manolo Blahnika Lilly. ![]() Alex wszedł na końcu, był cały zapłakany, nie wyobrażał sobie życia tylko i wyłącznie z matką. Lilly natomiast skrywała się pod czarnymi okularami, ot tak, żeby nie było widać jak płacze. ![]() Przechodziła obok przyjaciół, których kochała, którzy dzisiaj ją opuszczą. Nie spodziewała się, że życie jest tak przewrotne. Alice i Robert usiedli cicho w ławce, starali się nie patrzeć na cierpienie Lilly i Alexa. Udawało im się to wyśmienicie, myśleli tylko o tym, kiedy skończy się pogrzeb, bo byli umówieni u ginekologa na wizytę kontrolną. Najwierniejszy przyjaciel siedział na końcu, Robert wraz z Zeldą w smutku łaczyli się zLilly. Dwie ławki do przodu, siedziała rodzina Beau. Była żona i córka, które unikały kontaktu z Lilly. ![]() Za uśmiechniętymi, włoskimi twarzami kryło się przekonanie, że śmierć spowodowana jest przez Lilly. W czasie komunii świętej, Veronica podeszła do Lilly. - Wiem, że to wszystko przez ciebie. – szepnęła jej do ucha. - Co? - Już nie udawaj. Tony głosów stopniowo się podgłaszały. W kościele nastąpił szum. - Co ty mówisz? –zapytała Lilly. - Myślisz, że nie wiem? To przez ciebie mój ojciec nie żyje. Zamiast niego w tej trumnie powinnaś leżeć ty! - Kobieto, co ty do mnie mówisz. – mówiła zmieszana Lilly. Veronica klasnęła dwa razy w dłonie, aby zwrócić wszystkich uwagę w kościele. - Uwaga, chciałabym coś ogłosić. Ta oto kobieta – wskazała ręką na Lilly- zabiłamojego kochanego ojca, ona jest *****ą! Zdradzała go z każdym, oprócz tego, że puszcza się na około, to w ogóle nie opiekuje się swoim dzieckiem. Wszyscy patrzyli w stronę Lilly. Wybuchła ona głośnym płaczem. - Jak możesz tak mówić?! ![]() - Rujnujesz mi życie! Mam w dupie to, że jesteś córką Beau, nigdy go nie zdradziłam! Nie opowiadaj bzdur! Nienawidzę cię, życzę ci abyś podziełiła los swojego ojca! W tym momencie Lilly spoliczkowała Veronicę i napluła jej w twarz. Była cała rozwścieczona, zaczeła głośno krzyczeć, wyzywać rodzinę Beau. Nikt nie wiedział co się dzieje. Wszyscy z żalem przyglądali się Lilly, dla nich była już skończona, a w szczególności dla Alice Stefansky, która próbowała ratować. Po aferze w kościele, Alice wykonała jeden telefon. ![]() Przez cztery minuty wahała się, czy na pewno w ten sposób pomóc Lilly. Stwierdziła, że nie ma innego wyjścia. - Dobrywieczór, dzwonię w sprawie mojej przyjaciółki, potrzebuje ona leczenia psychiatrycznego, opłacę cały pobyt w jej szpitalu, proszę przyjechać do Sunset Valley, resztę pana pokieruje. Wieczorem około godziny dziewiętnastej przybyła opieka do domu Lilly. Dwóch mężczyzn zobaczyło siedzącą na podłodze i płaczącą kobietę, w pokoju obok Alex płakał, bał się. Podnieśli ją i kazali iść przed siebie do samochodu stojącego niedaleko jej domu. ![]() Szła po ciemku, nic nie widząc. Jasne gwiazdy mroczyły się jej w oczach. Opuszczała swój dom, swoje dziecko, swoich przyjaciół. ![]() Cicho płakała, potrzebowała pomocy, miała nadzieję, że znajdzie ją. Nie miała pojęcia kto przysłał do jej domu opiekę ze szpitala psychiatrycznego. Szła nie wiedząc co się dzieje, zupełnie. Żegnała się z kwiatami, ze swoich dachem, z milionem gwiazd i z trzema przyjaciółmi, na których zawsze mogła polegać. W każdym oknie było widać wyglądających sąsiadów, żegnali się z Lilly. Było im strasznie żal. ![]() Inni, wyszli na zewnątrz aby zobaczyć jak jedna z najbliższych osób odchodzi. Nie byli pewni, czy są na tyle odpowiedzialni by decydować o jej losach. Tak, Sunset Valley był mniejszy o całą rodzinę Andrews. |
![]() |
![]() |
![]() |
#73 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
ooo boże
![]() ale się narobiło!Beau nie żyje...pewnie pękło mu serce... i ten incydent na pogrzebie...nie sądziłam,że Lilly pozwoli sobie na takie zachowanie,ale dała się sprowokować ![]() z jednej strony jestem wściekła na Alice,bo pobyt w psychiatryku ZAWSZE kończy się nieodwracalną zmianą w psychice człowieka... ale może nic innego nie pomoże Lilly... i co z jej synkiem?kto się nim zaopiekuje?pewnie rodzina Beau... Robert powinien zająć się Lilką,powinni być razem. zaszokowałeś mnie strasznie tym odcinkiem.wmurował mnie w krzesło. PS - postacie wyglądają na coraz starsze i zmęczone życiem.to celowy zabieg? poza tym,zauważyłam ciuszki skonwertowane z dwójki,też je mam w grze ![]() Ostatnio edytowane przez Chryzantem Złocisty : 05.12.2010 - 22:08 |
![]() |
![]() |
#74 |
Zarejestrowany: 16.08.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 90
Reputacja: 10
|
![]()
tak to celowy zabieg. chcialbym aby bylo widac postep czasu
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#75 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
No, porobiło się, porobiło i to nieźle. Cała akcja wydaje mi się trochę dziwna, tak jakbyś nie miał już co robić ze swoimi bohaterami, ale zobaczymy co tam dalej będzie z biedną Lily. Mam wrażenie jakbyś pisał ten odcinek troszkę na 'odwal się', taki niedopracowany był, wcześniejsze czytało się o wiele, wiele lepiej ; >
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#76 | ||||
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Przepraszam za spóźnienie, ale z biegiem lat coraz trudniej mi się zabrać za przeczytanie czegokolwiek
![]() Kiedyś komentowałam kilka FS zaraz po pojawieniu się odcinka, teraz czytam kilka i jeszcze tak nawalam ![]() Cytat:
Cytat:
Nom, jakieś odprężenie! ![]() ![]() Ciekawe, co zrobi Beau... Ogólnie podobało mi się ![]() Cytat:
Wiesz, nie przepadałam za nim, ale teraz po porstu mi go szkoda ![]() Akcja w kościele była mega! Aż im się dziwię, serio! ![]() Cytat:
TO JEST MOCNE! Jeden z najlepszych odcinków! Jestem pod ogromnym wrażeniem! Świetny opis sceny śmierci Beau, tak samo moment opuszczania SV przez Lilly. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego! I moje pytanie: co z Alexem? Kto się nim zajmie? Nie ma ani mamy ani taty ![]() Świetne zdjęcia tak w ogóle ![]() Myślę, że za oba mocne 10/10. Dobra robota! |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
#77 |
Zarejestrowany: 16.08.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 90
Reputacja: 10
|
![]()
troche przykro ze tak malo komentarzy, no ale daje.
SERIA 3 odcinek 1 Gdzieś na wschód od Sunset Valley umieszczony był ośrodek zamknięty dla osób z problemami psychicznymi. Dziesięć minut przed dwudziestą trzecią kolejny pokój został zapełniony. Jego nową właścicielką była Lilly Anrews, rudowłosa kobieta z dzieckiem, z problemami, wdowa, moja przyjaciółka. Tak żal było mi na nią patrzeć z góry, widziałem, że wypełniała ją czysta pustka, poczucie jakiejś winy. Cały pokój był śnieżno biały za wyjątkiem pościeli w szarą, szkocką kratę. ![]() - Proszę, to twój pokój. – powiedział sanitariusz. Lilly nie podziękowała, usiadła tylko przy trzech wysokich oknach wpatrzona w wysoki, murowany płot. Sanituariusz wpatrywał się w zagubioną Lilly: - Doktor zaraz przyjdzie , aby przedstawić się pani. - Dobrze, dziękuję. – odpowiedziała nie odwracając wzroku od płotu. Po dwóch minutach wpadła Alice. - Lilly! Wszystko wporządku? Nic nie odpowiedziała. - Halo, słyszysz mnie? – Alice wpadła w paranoję, podniosła ton glosu, jakby mówiła do kogoś z drugiego pokoju. Lilly odwróciła lekko głowę. - Alice, słuchaj mnie. – zaczęła spokojnie.- Jak może być wszystko wporządku? Nie wiem kto mnie w to wpakował, pewnie rodzina Beau. Naprawdę jest mi strasznie ciężko, potrzebuję psychologa, nie psychiatry. Wyobrażasz sobie co teraz będzie z Alexem? On jest sam! Rozumiesz? A ja będę musiała tu siedzieć dopóki grupa jakichś ludzi nie stwierdzą, że jestem całkowicie normalną osobą! Alice milczała. W ogóle nie przemyślała wcześniej sprawy Alexa. Wahała się czy powiedzieć prawdę Lilly o tym, że to ona wykonała telefon do szpitala używając swojego stanowiska burmistrza. Po chwili powiedziała: - Słuchaj, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby rodzina Beau nie otrzymała praw do Alexa. ![]() Lilly nie była na tyle skupiona by usłyszeć słowa Alice. - Co to jest za przyjaźń Alice? Masz mnie w dupie tak prawdę mówiąc. Jesteś burmistrzem powinnaś mnie stąd wyciągnąć. - Ale Lilly, to jest dla ciebie potrzebne. Lilly zaczęła się głośno śmiać. - Jak masz takie rzeczy gadać, to proszę cię, wyjdź. Alice z opuszczoną twarzą wyszła z pokoju, minęła wchodzącego Roberta. - Alice? – zapytał. Nic nie odpowiedziała, wybiegła ze szpitala zdając sobie sprawę, że zaczyna niszczyć najwspaialszą rzecz w jej życiu- ogromną przyjaźń. Gdy wszedł Robert do pokoju, nic nie powiedział. Stanął zamyślony. ![]() - Jezu,Lilly. – podszedł do niej i ukucnął przed nią.- Kiepsko wyglądasz, musisz jak najszybciej wyjść stąd, słuchać terapeutów i iść na mój ślub. – chciał zażartować, ale nikt się nie zaśmiał. Lilly gdy słyszała głos Roberta była bardziej spokojna. - Jedynie ty mi zostałeś. – chwyciła go za rękę. Do pokoju nagle wszedł doktor wraz z siostrą Lilly, Macy. Wysoki, siwawy człowiek podszedł do Lilly. - Nazywam się Dr Malcom, jestem twoim głównym terapeutą, twoja siostra przyszła ze mną, widzę też, że masz gościa – spojrzał na Roberta, który zaczął rozmawiać z Macy- przyjdę do ciebie jeszcze dzisiaj sprawdzić jak się czujesz. Dobrze? - Tak. Dziękuję. – odpowiedziała. ![]() Robert pożegnał się, czekała na niego w samochodzie Zelda, która spieszyła się by zdążyć jeszcze zrobić zakupy. W pokoju została sama Lilly z Macy. Jej siostra jest młodsza o cztery lata, jest na ostatnim roku studiów prawniczych i ma wszystko co minęło już Lilly: piękno, szczęście, pieniądze i możliwość zdobywania mężczyzn. - Lilly! Co ty wyprawiasz?! Wyobrażasz sobie co sobie rodzina pomyśli, gdy się dowie, że jesteś w wariatkowie?! ![]() Lilly wiedziała, że się zaczeło. Nie mogła ona uwierzyć, że jest siostrą Macy, moja przyjaciółka w życiu nie powiedziałaby takich słów swojej siostrze. ![]() - Macy, jestem ci wdzięczna, że przyszlaś mnie odwiedzić i mnie ochrzanić, ale teraz naprawdę nie czuję się za dobrze, wieć byłoby miło gdybyś już wyszła. ![]() - Jak chcesz Lilly,wiedz tylko, że naprawdę się martwię o ciebie i nie mam ciebie w dupie i wezmę cię na święta i byłoby mi miło gdybyś wcześniej chociaż dzwoniła do mnie, bo wyobraź sobie że nie tylko ty masz problemy. Cześć. – wyszła. Lilly westchnęła głośno. Stwierdziła, że powinna się położyć. Tymczasem dwanaście ulic, w domu państwa McKnee rozbrzmiewał głos płaczących dzieci. Tak, Alice urodziła czwórkę przepięknych szkrabów, wkóńcu miała szansę spełniać się jako matka. W żółtym pokoju przebywały trzy dziewczynki, pokój dalej był przeznaczony dla chłopca, Patricka. ![]() ![]() Gdy dzieci już zasnęły Alice poprosiła Roukego o rozmowę. Wyszli do sypialni, w domu było ciepło i przytulnie, czarna noc była oddzielona pasmami przyjemnego światła w domu. - Słuchaj Roukey, byłam dziś u Lilly, miewa się strasznie. Ja również. Czuję się temu wszystkiemu winna, chyba nie powinnam ją tam wysyłać. ![]() - Alice, skarbie. Nie masz sobie nic do zarzucenia, przecież to jest po to, by jej pomóc. Nic złego jej się tam nie przytrafi. Wiesz, że obojgu nam zależy na jej szczęściu. Po prostu załamała się po śmierci Beau, kochała go chyba mocno. - Tak, ale wyobraź sobie, co czuje przez Alexa. Teraz on jest z rodziną Beau, Lilly strasznie się boi, że oni otrzymają prawa do wychowywania go. Może przez ten czas powinniśmy my go wziąć? ![]() - Chyba zwariowałaś! Mamy czworo dzieci które potrzebują non stopowej opieki, a ty mi mówisz o kolejnym? - Ale to dla dobra Lilly. - Dobrze kochanie, ale zrozum że to będzie niezdrowe dla nas. Przerwał rozmowę dzwonek do drzwi. - Poczekaj tu Roukey, ja otworzę. Alice podeszła ostrożnie do drzwi, otworzyła. - Kto tam? - Witaj Alice. To ja, Xavier. ![]() Alice zrobiło się gorąco na sercu. ![]() - Oczywiście, że pamiętam. Co chcesz ode mnie? |
![]() |
![]() |
![]() |
#78 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
no ładnie,Alice teraz ruszyły wyrzuty sumienia?
chyba już trochę za późno! biedna Lilly.musi się czuć strasznie oszukana i samotna. i jeszcze ten Robert wyskoczył ze swoim ślubem jak Filip z konopi. a Xaviera nie pamiętam ![]() @down - Achaaaa.no to bardzo fajnie :> Ostatnio edytowane przez Chryzantem Złocisty : 23.12.2010 - 09:44 |
![]() |
![]() |
#79 |
Zarejestrowany: 16.08.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 90
Reputacja: 10
|
![]()
Xavier to kochanek Alice, w 4 odcinku pierwszej serii spali ze soba :d
|
![]() |
![]() |
![]() |
#80 | |||
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
Tyle ode mnie na temat błędów. Co do treści, hmm ten odcinek średnio mnie zaciekawił, chociaż zainteresował mnie wątek z Xavierem ![]() ![]()
__________________
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 4 (0 użytkownik(ów) i 4 gości) | |
|
|