![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 08.01.2006
Skąd: Dziwnowo
Wiek: 19
Płeć: Kobieta
Postów: 1,322
Reputacja: 26
|
![]()
Odcinek 3
Odnalezienie Tamtej nocy Cassandra długo nie mogła zasnąć. Dręczyło ją jakieś dziwne przeczucie, którego nie potrafiła nazwać. Czy miała się zdarzyć jakaś katastrofa, czy może jakiś przełom w jej życiu? Czuła coś w rodzaju tremy, jak przed ważnym egzaminem. Na dodatek, było duszno, na niewiele się zdało otwieranie okien w całym domu. Jeszcze wieczorem, przy kolacji, ojciec powiedział: - Chyba zbiera się na burzę. Ale ta nie nadchodziła. Ciemne, grube chmury wisiały nad Pleasantview, z rzadka można było dostrzec bezgłośne błyskawice. Mógłby już ten deszcz lunąć, pomyślała dziewczyna. Pogrzmiałoby trochę, Frankie pewnie by się obudził i trzeba by go było uspokajać (malec bał się burzy), ale chociaż minąłby ten nieznośny zaduch. A tak... już nie ma czym oddychać. ![]() Cassandra zasnęła około trzeciej nad ranem, trudno się zatem dziwić, że obudziła się późno i w złym humorze. Dobrze, że była sobota. Po obiedzie ojciec oświadczył, że wybiera się po zakupy i bierze ze sobą chłopców, bo Alecowi trzeba kupić nowe sandały, a Frankie'mu przydałyby się jakieś ubranka, bo część rzeczy jest już na niego za mała. Spytał córkę, czy chce z nimi jechać, ale odmówiła. Łażenie po sklepach było ostatnią rzeczą, na jaką akurat miała ochotę. Kiedy Mortimer z chłopcami odjechali, Cass rozłożyła się na kanapie w salonie. Nadal było duszno, wyglądało na to, iż w nocy nie spadła ani kropelka deszczu, o porządnej ulewie już nie wspominając. A chmury wciąż wisiały nad biedną mieściną, nie racząc się chociaż przesunąć i przepuścić trochę słońca. Cass nastawiła płytę Beatlesów (którzy zawsze poprawiali jej nastrój) i nalała sobie lemoniady. Zaczęła trochę żałować, że nie pojechała z tamtymi – w sklepach byłaby przynajmniej klimatyzacja. Kiwając stopą w takt Ticket To Ride, dziewczyna tak się zamyśliła, że prawie nie usłyszała telefonu. Ruszyła się dopiero po trzecim sygnale. „Któż to może być?” - pomyślała, odbierając. ![]() - Halo? - A witam, Matthew Russel z tej strony - usłyszała męski głos. - Przepraszam, ale gdzieś zapodziałem numer na komórkę... pani ojca. Jest może w domu? - Nie, pojechał po zakupy, a co się stało? - Chodzi o panią Goth... chyba ją znalazłem - z jakiegoś powodu detektyw wydawał się być zakłopotany. - Znalazł pan?! - zawołała ona. - Gdzie jest?! - W Betaville*, to kilka mil na południowy wschód od Pleasantview, ale... - Jadę tam - oświadczyła natychmiast Cass. - Jest tam jakiś przystanek? - Ach... to chyba nie jest najlepszy pomysł - zaoponował pan Russel. - Czemu? Czy coś się jej stało? - Nie... niezupełnie. Wie pani, to nie jest rozmowa na telefon... - W takim razie, jadę. Jest tam przystanek? - Taak, ale... - A zatem wkrótce będę. - A-ale kto się zajmie chłopcami? - Są z ojcem. Do zobaczenia. Odłożyła słuchawkę i poszła na górę, sprawdzić w internecie, jakie byłoby najlepsze połączenie. Potem wzięła ze swego pokoju torbę i portfel, i zabrała się za zamykanie drzwi i okien – niektóre zostawiała lekko uchylone, bojąc się, że po powrocie zastanie łaźnię zamiast domu. Wzięła komórkę matki – nadal nie miała swojej – włączyła alarm, zamknęła drzwi wejściowe i wyszła. Niebo nadal było całkowicie zachmurzone, a powietrze – niemal nieruchome. Całe szczęście autobus przyjechał dosłownie po chwili i był klimatyzowany. Jechał szybko, a ponieważ przystanków po drodze było niewiele, nie minęło dwadzieścia minut, jak była na miejscu. Wysiadła i rozejrzała się. Przystanek w Betaville* znajdował się niedaleko niewielkiego, ale całkiem przyjemnego parku. Szybko też dostrzegła detektywa. Chodził wzdłuż stawu w tę i z powrotem, wyraźnie zdenerwowany. - Witam - powiedziała do niego. - A, jest pani. Witam. ![]() - A zatem... Co z moją matką? - Ech... Zaprowadzę panią - rzekł pan Russel jakoś niechętnie. Dziewczyna skinęła głową. W milczeniu ruszyli w drogę. Idąc za detektywem, Cass rozglądała się po okolicy. Miasteczko wyglądało całkiem miło, właściwie niewiele różniło się od Pleasantview. Mimo takiej sobie pogody niektórzy z mieszkańców siedzieli w ogródkach i na tarasach, niektórzy urządzali grilla. Ciekawe, co jej matka tutaj robi. Rozmyślania przerwał jej głos towarzysza: - To tutaj. Zatrzymali się przed nowoczesnym domem otynkowanym na czerwony kolor, o dość klockowatej bryle – takie było przynajmniej pierwsze wrażenie Cassandry. Detektyw śmiało przeszedł przez furtkę i zadzwonił do drzwi. Otworzył im dość przystojny mężczyzna w średnim wieku. ![]() - Tak? - spytał. - My do pani... - zaczął pan Russel i zająknął się. - Do Belli. - A kim państwo są? - Eem... znajo... - zaczął, ale Cass przerwała mu: - Jestem jej córką - oświadczyła stanowczo. Człowiek, który otworzył drzwi wyglądał na lekko zszokowanego tą wiadomością. - Córką... ja... eee... proszę wejść... Zaprosił ich do salonu i zaproponował, żeby usiedli, ale dziewczyna odmówiła. - Bello! Zejdź tu proszę na chwilę! Rozległy się kroki na górze, a zaraz potem po schodach zeszła czarnowłosa kobieta. ![]() - Cassie?! Cdn. _____ Uff, sporo trudności sprawił mi ten odcinek; coś ostatnio nie miałam weny do tego FS :/ Proszę o uwagi, czy coś poprawić i takie tam. Aha, kolejny jest w przygotowaniu, ale nie wiem, kiedy będzie. Zdjęcia mogą się wydawać ciemne, ale w tym przypadku to celowy zabieg. *nazwę miasta wzięłam z Simspedii; było chyba coś takiego w Simsach na konsolę, a ja pomyślałam, że brzmi nieźle.
__________________
Ostatnio edytowane przez Master of Disaster : 06.03.2011 - 20:53 |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 3 (0 użytkownik(ów) i 3 gości) | |
|
|