![]() |
#161 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Jeśli chodzi o Rzekę, to nie wiem kiedy będzie. Mam zastrój twórczy w tamtym kierunku.
Pokutę właśnie pisze, ale musiałby się stać cud, zebym się dzisiaj wyrobiła, bo mam dopiero strone niecałą. Edit: Odcinek dzisiaj!!! Ale czy ze zdjęciami to się okaze w praniu ![]()
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 02.07.2011 - 15:43 |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#162 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Uwaga, występują wulgaryzmy!!
Po długim, męczącym marszu dotarł w końcu do szpitala, w którym prawdopodobnie leżał jego umierający przyjaciel. Wszedł do budynku i szurając obolałymi stopami po wypastowanej podłodze, skierował się ku rejestracji. Ludzie będący w środku kompletnie go ignorowali, patrząc jak gdyby przez niego... Czuł się jak zbłąkana, martwa dusza nienależąca już do tego świata. Podszedł do miłej pani, która właśnie odprawiła swojego rozmówcę z kwitkiem i nachylił się nad blatem. – Przepraszam, czy... – zaczął, jednak przerwał szybko widząc, że ta zaczyna rozmawiać z kimś, kto właśnie go minął. – Co jest do cholery?! Miał ochotę coś jeszcze powiedzieć, ale zaniechał próby, dochodząc do wniosku, że pewnie zaklęcie – czy co to tam diabeł z nim zrobił - nie zeszło do tej pory. Westchnął ciężko i ze spuszczoną głową poszedł w przeciwnym kierunku, gdzie znajdował się OIOM – a przynajmniej tak przypuszczał. Wychodząc na korytarz zauważył tabliczkę na ścianie, informującą, w którą stronę ma się udać, aby trafić na miejsce. Po niedługich poszukiwaniach, znalazł odpowiedni oddział. Czuł, że żołądek podchodzi mu do gardła na samą myśl co zrobi, widząc nieprzytomnego przyjaciela. Szok pourazowy opuścił go już jakiś czas temu, a jego miejsce zajął strach, żal i nerwy na samego siebie. Pchnął ciężkie, szklane drzwi, powoli ruszając przed siebie ciemnym korytarzem. W tej części szpitala, wszystko wydawało się być okropnie przytłaczające, od koloru ścian po oświetlenie i urządzenie. W powietrzu unosił się zapach detergentów i leków, a także ciężki, duszący odór śmierci. Davide mógł przysiąc, że prócz mijających go ludzi, czuł obecność kogoś jeszcze. Kogoś, kogo wyczułby tylko on, albo człowiek umierający, znajdujący się jedną nogą na drugim świecie. W pewnym momencie miał wrażenie, że coś otarło się o jego nagą skórę na ramieniu, powodując zimny dreszcz i westchnienie przerażenia. Jego serce biło nerwowo, obijając się o żebra z głuchym dudnieniem. ![]() Przełknął głośno ślinę i marszcząc brwi, przyśpieszył kroku. Przechodząc obok rozmawiających pielęgniarek, o jego uszy obiło się nazwisko przyjaciela. Przystanął na chwilę, aby dosłyszeć numer sali, jednak żadna z nich go nie ujawniła. Wymieniły się poleceniami i szybko rozeszły, każda w inną stronę. Brunet przez chwilę patrzył za niską blondyną prawie biegnącą korytarzem, aż w końcu pośpieszył za nią z nadzieją, że jednak idzie w stronę, która go interesuje. Nie miał najmniejszej ochoty w takim stanie przeszukiwać całego oddziału. Samo przejście przyprawiało o mdłości, a co dopiero zwiedzanie. Z każdym krokiem czuł się gorzej. Myśl o śmierci przyjaciela piekła niemiłosiernie w żołądku, a poczucie winy wierciło dziurę w czaszce. Dlaczego nie przewidział tego wypadku? Dlaczego nie zobaczył żadnej cyferki na jego twarzy? Czyżby Bóg z niego zadrwił? Świadomość, że stwórca za wszelką cenę utrudnia mu życie, było podwójnie dołujące. Mało na świecie morderców, że tak wielki ciężar musiał spaść akurat na jego braki? Najchętniej poddałby się, ale wiedział, że nie mógł... To nie był jeszcze koniec, a dopiero początek całej zabawy. Czuł, że musi się jeszcze sporo namęczyć, zanim odzyska spokój. Pielęgniarka zatrzymała się przed drzwiami do ostatniej sali. Pchnęła je pewnym ruchem i nie spoglądając za siebie, weszła do środka. Zaciekawiony chłopak wślizgnął się do pomieszczenia zaraz za nią, jeszcze zanim zamek ponownie zgrzytnął. To co zobaczył w środku zgasiło jego ostatni, jedyny płomyk nadziei, jaki pielęgnował przez całą drogę do szpitala. Dwóch lekarzy odzianych w błękitne uniformy biegało wokół pacjenta w towarzystwie kilku pielęgniarek. Sprzęty brzęczały, piszczały i pikały głośno, odbijając się echem od pustych, mdląco zielonych ścian. Rozmowa toczyła się przez cały czas, jednak Davide nie mógł skupić się na słuchaniu jej. Obszedł powoli wszystkich zebranych, aby spojrzeć na poszkodowanego. ![]() Na białym, metalowym łóżku, pod cienka, matową kołdrą leżał Mały. Za intubowany i zabandażowany tak, że trudno było go rozpoznać. Maszyny szalały hałasując okropnie, sprawiając tylko, że cała sytuacja stawała się coraz straszniejsza. Minęło dużo czasu, aż wszystko się uspokoiło, a w pomieszczeniu został tylko on oraz nieprzytomny przyjaciel. Davide opadł ciężko na krzesło przy łóżku, zakrywając twarz rękami. Czuł, że zaczynają puszczać mu nerwy. Próbował powstrzymać dygotanie ciała, jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Nie mógł. Nie potrafił nie przejmować się tym, co się stało. Mały był jedynym przyjacielem jakiego miał... Jedynym człowiekiem zaraz po siostrze, którego chciał mieć blisko siebie, którego potrzebował. – Dlaczego? – wyszeptał, wbijając nerwowo palce w swoje ramiona. – Dlaczego?! Zerwał się z siedzenia i przeszedł po pomieszczeniu, oddychając głośno. Łzy szczypały mu oczu, a mięśnie drżały napięte do granic możliwości. Nagle odwrócił się gwałtownie i z całej siły uderzył pięścią w ścianę. Skrzywił się, gdy palący ból przeszedł wzdłuż dłoni, poprzedzony zgrzytem kości. Spojrzał na krwawiące kości i ze zdziwieniem stwierdził, że rana robi się coraz mniejsza z każdą sekundą, aż w końcu zniknęła. ![]() – Kur*wa mać! – warknął w przestrzeń. – Jakim sku**ielem musisz być, żeby robić ludziom coś takiego?! I ty się nazywasz Bogiem?! Bogiem kur*wa?! Zabijasz niewinne osoby, tylko po to, żeby ukarać jednego gnoja, który nawet nie ma wpływu na swoje poprzednie życie?! – wrzasnął, przewracając krzesło, na którym wcześniej siedział. – Pier*dolone, zakłamane miłosierdzie! – Kto by to widział, żeby zachowywać się tak wulgarnie w obecności chorego. – Nagle przed nim wyrósł. – Nie uczono cię, chłopcze, że w szpitalu trzeba się stosownie zachowywać? – Czego chcesz, diable? – Davide odgarnął z czoła poklejone od potu włosy. – No wiesz? W tym momencie zraniłeś moje uczucia. – Lucyfer wydymał usta. – Chciałem porozmawiać, a przy okazji złożyć ci pewną propozycję. – Mnie propozycje? – Właściwie to powinienem ją skierować do tego tutaj młodzieńca... – wskazał na łóżko. – Ale, że chłopak jest chwilowo niedysponowany, to sam rozumiesz... Brunet milczał, wpatrując się tępo w respirator Małego. Diabeł nie widząc żadnej reakcji, podniósł z ziemi krzesło, po czym usiadł na nim zakładając ręce na klatce piersiowej. – Zapewne chciałbyś wiedzieć, dlaczego nie widziałeś cyfry, prawda? – zaczął. – Otóż dlatego, że się przyjaźniliście. Jeśli jesteś z kimś w bliskich relacjach, nie zdołasz nic zobaczyć. – Czyli prócz tego, że moją karą jest mus pomagania innym, to dodatkowo mam być samotnikiem, tak? Cudownie... – Twoi bliscy umierają, a Bóg zabiera sobie ich dusze do nieba. Ah, nie ma to jak wspaniały plan! – Cholerny... – No już, już... Nie ma czasu na bluźnierstwa. Pora na moją propozycję. – Diabeł uśmiechnął się szeroko, zacierając dłonie. – Chcesz aby twój przyjaciel poszedł do nieba i stanął w kolejce po anielskie skrzydła? Co prawda jest bardzo długa, ale w końcu się ich dorobi i wraz z innymi aniołkami będzie chwalić oblicze pana. – Zamyślił się. – W sumie świetna sprawa, może sam zrobię sobie skrzydlatych fanów? – Możesz skończyć w końcu kpić? – Davide spiorunował go wzrokiem. – A co do twojej propozycji... Proponujesz zabranie duszy do piekła? – Właśnie tak. Podoba ci się takie rozwiązanie? – Nie – mruknął. – Ale lepsze to, niż oddać go jemu... – Świetnie, to za chwilę przyślę posłańca po nową duszę, a teraz zostawiam cię samego. ![]() – Ej, chwila! – krzyknął. – Czyli... to ma znaczyć, że... że nie ma dla niego ratunku? – Chłopak ma złamany kręgosłup, połamane żebra... ah, nie będę się rozdrabniać... jeżeli kiedykolwiek rozbudzi się ze śpiączki, to będzie jak te kwiatki tutaj w wazonie. Myślisz, że chciałby takiego życia? – Nie, nie chciałby. – I widzisz, to ja znikam. Ah! Zapomniałbym... Za godzinę tarcza zniknie i znów będziesz widzialny, także lepiej wróć do domu. Nie odpowiedział. Minęło zaledwie parę minut, gdy w pomieszczeni zmaterializowała się nieznana mu wcześniej istota. Kobieta piękna niczym marzenie, pomimo kolorowej skóry z dziwnymi znakami na twarzy. Nie miała skrzydeł, jednak na jej półnagich plecach widniały długie blizny po nich. Kruczoczarne, falowane włosy opadały na piersi, a pomarańczowe oczy błyszczały złowieszczo na szczupłej twarzy. Usta miała czerwone jak świeża krew, a paznokcie długie i ostro zakończone, tworzące wręcz szpony. Stworzenie spojrzało na niego obojętnie, a następnie podeszło do łóżka i przez chwilę wpatrywało się w milczeniu w nieprzytomnego chłopaka. Demonica wymamrotała kilka słów w obcym języku, po czym wyciągnęła do przodu kościstą dłoń, brutalnie zanurzając ją w piersi pacjenta. Zamknęła oczy, stojąc w bezruchu, aż w końcu szarpnęła mocno, wyjmując rękę. Davide zamarł. Przełknął z trudem ślinę, oniemiały patrząc na rozgrywającą się naprzeciw scenę. W tym samym momencie rozległ się okropny wrzask, jakby ktoś obdzierał ze skóry małe dziecko. Niewielki, błękitny, nieco przezroczysty kształt uczepiony był długich, spiczastych szponów kobiety. Ruszał się, a światło bijące od niego ciemniało i jaśniało z sekundy na sekundę, jak gdyby dusza chciała uciec. Demonica jednak trzymała mocno, przez co wysiłki ducha poszły na marne. Wyszeptała kolejną regułkę, po której światło zgasło, a na jednym z urządzeń pojawił się długi, czerwony pasek. Mały już nie żył. W jednej chwili do sali zbiegli się lekarze w towarzystwie pielęgniarek. Przekrzykując się wzajemnie, otoczyli łóżko pacjenta. Davide odsunął się pod samą ścianę i czując ogarniające go mdłości, wybiegł na korytarz, a następnie ze szpitala.
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 02.07.2011 - 19:34 |
![]() |
![]() |
![]() |
#163 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Duuużo opisów wewnętrznych... i pięknie. Nie da się takiego fragmentu napisac bez nich.
Lucek, jak to Lucek ![]() ![]() Nie próbuj nigdy więcej wątpic w siebie :> Tekst jest świetny <tak> |
![]() |
![]() |
#164 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Odcinek bardzo dobry. Świetne opisy
![]() ![]() Współczuję Davide. Domyślam się, jak musiał się czuć. Choć chyba nie do końca rozumiem jego postępowanie...
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#165 | |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
__________________
|
|
![]() |
![]() |
![]() |
#166 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Ż3 zgodził się na propozycję Lucyfera. Być może za duża przerwa między odcinkami i dlatego nie bardzo rozumiem Davide.
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#167 | ||||
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
jak na kogoś bez weny to całkiem dobrze napisałaś ten odcinek ![]() tradycyjnie czekam na następny.
__________________
Mój profil na WATTPAD
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
#168 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Czytnijcie sobie poprzedni odcinek, jeśli to wam ułatwi sprawę.
Ja postąpiłabym tak samo, na jego miejscu ![]() Z reszta, to co Bóg zrobił, dla ludzi wiary jest niedopuszczalne. Jest całkiem inny, niż się wydawało.
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 03.07.2011 - 07:33 |
![]() |
![]() |
![]() |
#169 |
Zarejestrowany: 17.06.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 119
Reputacja: 10
|
![]()
Ja wcale nie rozumiem. Przecież on oddał duszę przyjaciela diabłu!
Wygląda to tak, jakby to Lucyfer był tym dobrym. No, w każdym razie akcja się rozkręciła na dobre, opisy świetnie obrazujące sytuację, a diabełek szaleje ![]() Pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#170 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|