![]() |
#11 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No więc wstawiam pierwszy odcinek 2 serii, z obiecaną dedykacją dla kochanej, przemiłej i przecudownej dziewczyny, która jest też moją Żoną
![]() ![]() ![]() Moda na Simsy 2 - odcinek 1 Szczęśliwa rodzinka + 1 gratis ![]() Minął miesiąc od urodzin Molly i nasza rodzinka wciąż żyła szczęśliwa. Ba, Joe i Kory byli najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem! Jednak czegoś im brakowało... Pewnego ciepłego poranka para spotkała się przy rodzinnym śniadanku (brakowało tylko Molly, ale musiała wcześniej pojawić się w szkole - chyba upieczenie i zjedzenie żaby nie ujdzie jej na sucho). Rozmawiali jak zwykle, jednak Joe poczuł, że jego chłopak jest dziś wyjątkowo zdenerwowany. ![]() Po zjedzonym posiłku wstali. Mr. Herbata jak zwykle chciał posprzątać talerze, lecz zatrzymał go Kory. - Joe... - mówił mężczyzna - muszę ci coś wyznać. - Kory, nie rób z siebie pajaca i ściągnij ten garnitur! - ze śmiechem powiedział chłopak. Kory uklęknął. - Jesteśmy dla siebie stworzeni, Joe. Nigdy nie znałem tak cudownego człowieka, jakim jesteś ty. Od początku wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć w każdej sytuacji. - Nie wygłupiaj się... - przerwał mu Joe, jednak dobrze wiedział, co zaraz się wydarzy. - Wstawaj! - dodał po chwili. - Kocham cię jak wróbelek wróbelka, jak ptak robaczka. Wyjdziesz za mnie? Herbata spodziewał się tego, ale tak czy siak oświadczyny jego ukochanego były czymś niezwykłym. Joe czuł do Kory'ego to samo. Oczywiście się zgodził. ![]() ![]() Niestety, ich radość nie trwała długo. Zaraz przyjeżdżał ich pociąg do Golden City - rodzinnej miejscowości Jacka. Tam właśnie miał odbyć się jego pogrzeb. Obaj musieli udawać rozpacz. - Kory, a jeśli tam będzie Susan? - spytał na peronie Joe. - Twoja siostra? - Tak, właśnie ona. - Cóż... Wątpię, żeby pokazała się na jego pogrzebie. Misiu, on zrujnował jej całe życie! - Razem zrujnowaliśmy! - krzyknął Joe. - Nie myśl o tym teraz. - kontynuował Kory. - Nie zostaniemy na stypie. - Naprawdę? Oh, dziękuję, kochanie! - powiedział wyraźnie zadowolony chłopak i przytulił się do narzeczonego. Na szczęście Susan się nie pojawiła, a rodzina Jacka była zbyt przygnębiona, żeby rozmawiać z Joe'm. ![]() Tymczasem Molly spokojnie czytała książkę. Okazało się, że nikt nie zauważył braku żaby, a dziewczyna miała przyjść do szkoły wcześniej, aby pomóc w przygotowaniach do akademii. A to nie jej wina, że lubi czasem pojeść :> ![]() Wieczorem para wróciła z pogrzebu. Kory poszedł się wykąpać, a Joe pomógł odrabiać lekcje swojej pasierbicy. Później poinformowali ją o ślubie. ![]() ![]() Następnego dnia McGill postanowił poćwiczyć troszkę rzucanie naleśnikami. O dziwo udawało mu się to bez konieczności sprzątania kuchni! ![]() Po obiedzie Joe spytał Kory'ego, czy nie powinni zorganizować już ślubu. Mężczyzna przytaknął. Chłopak zadzwonił na miejscowy basen i umówił termin - w najbliższą sobotę o 16 narzeczeństwo miało powiedzieć sobie sakramentalne "tak"! ![]() Odczekali jakoś te kilka dni. W AP nie znali zbyt wiele osób, więc pozwolili przybyć na ślub każdej chętnej osobie. Wiele mieszkańców przyjechało na basen i nawet nie wiedziało, że będą świadkami ceremonii zaślubin ![]() Dla Joe'go i Kory'ego był to wielki dzień. Oboje popłakali się, gdy zagrano im Marsz Mendelsona - to takie słodkie :> ![]() Później popływali w basenie - troszkę sami, troszkę z innymi gośćmi. http://img515.imageshack.us/img515/4...enshot2340.jpg Wieczorem zmęczyli się już nurkowaniem i wyścigami. Usiedli na huśtawkach i rozmawiali. Było im tak przyjemnie. Wreszcie mogli nazwać się prawdziwym małżeństwem. ![]() Podczas tych rozmów Joe zaczął niepewnie. - Kochanie... Czy... Czy... Kory widział, że jego mąż wyraźnie obawia się zadać to pytanie, więc wstał, złapał go za rękę i szepnął miłe słowo do ucha. - Czy chciałbyś adoptować syna? - wykrztusił chłopak. McGill nie wiedział, co powiedzieć. Przykucnął przed huśtawką Joe'go i słuchał go dalej. - Wiesz... Zawsze moim marzeniem było mieć dziecko - wychować je i patrzeć, jak dorasta. Ty już coś o tym wiesz, ale ja nie. Dlatego proszę - adoptujmy syna. Może być nawet w wieku szkolnym. Przecież nie możemy mieć dzieci. - Dobrze, zgadzam się. - odpowiedział Kory. - Ale do ośrodka adopcyjnego zadzwonimy dopiero jutro. Póki co chodźmy się bawić, grają nasz kawałek! - Kochanie, to nie jest nasz kawałek, my nie lubimy Justina. - odpowiedział z uśmiechem Joe. Minął dzień i nastał wieczór. Molly wreszcie wzięła się za naukę. Miała sprawdzian z fizyki. Ojciec oczywiście jej pomógł, ale dziewczyna zapomniała o jednym... ![]() ... sprawdzian jej nie dotyczy, ponieważ ma urodziny! Sto lat, Molly! ![]() ![]() A Joe złapał męża w łazience i rozmawiali o adopcji. Bardzo długo ![]() ![]() Jednak gadanie opłaciło się - tydzień później przyjechał ich syn! ![]() ![]() "Nie mogę już dłużej żyć u rodziców na garnuszku..." - myślała pewnego wieczoru Molly. ![]() Tyle na dzisiaj ![]() Przepraszam, ale jedno zdjęcie jest wyjątkowo szerokie i strona się przesuwa, więc wstawiam jako link ![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|