|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Bebe Twins odc. 35
- Tulko kim? - zapytałam drwiąco. - Księciem. - Żartujesz!! - krzyknęłam wyskakując z łóżka. - Nie, to prawda. Mam w spadku duże mieszkanie dwupoziomowe ale w Lodnynie. Zgodzisz sie? - zapytał mnie błagająco. - Ale dopiero kiedy urodzi się dziecko. - Nie możesz już latać? - Niestety nie, jestem za wysoko w ciąży. - Jesteś teraz królewną. - Jak ty jesteś księciem. - Ale jeśli umrze moj ojciec to będę królem. - Muszę to przekazać matce...nie wiem jak....- jąkałam się ubierając się na ślepo. Skończyło się na rybaczkach w pastelowym kolorze i ślicznym swetrze, Zeszłam na dół gdzie mama gotowała nam śniadanie,. - witajcie nowożeńcy. - Mamo usiądź.- zgasiłam ją. - Coś się stało? - Tak. - powiedziałam pełna melancholii. - NIc złego? - MOżna to uznać za nic złego. Jestem...królową. - Coo? - zapytała moja matka i opadła na krzesło jak stygnący suflet. - Niestety...teraz się dowiedziałam. - Nasze dziecko będzie albo księciem albo księżniczką. - Cieszę się jkednak. - powiedziała z udawaną sztucznością i wróciła do gotowania. - Jak tylko urodzi się dziecko lecimy do Londynu - powiedziałam i wciągnęłam na nogi szpilki. - Gdzie idziecie? - Na śniadanie. - odparłam i wsiadłam do samochodu. Pojechaliśmy do pięknej restauracji dla gołąbeczków i usiedliśmy w samym rożku. nalaliśmy sobie świeżej herbaty, zjedliśmy świeżuchny chlebek prosto x pieca tak ciepły że topiło się na nim masełko...mmm, same miut. - Jesteś piękna...- wyszeptał mi mój mąż kiedy po zjedzeniu solidnej porcji naleśników z sosem klonowym popijaliśmy szampana bezalkoholowego. - wiem. - pochwaliłam się i wyszliśmy na chłodny dwór. - To już ósmy miesiąc prawda...- zapytał ciepło. - Tak wkrótce przyjdzie na świat nasze dziecko. - KSiążęce dziecko. - dodał a mi zrobiło się słabo. - Coś źle powiedziałem? - Nie tylko...brzuch mnie bolki. - Masz skurcze? - przestraszył się i podprowadził do sasmochodu. - Może to już ale nie...żeby tylko nie.... - To za wcześnie? - Pięć tygodni za wcześnie!!! - To jak im damy na imie/ - pytał mój mąż patrząc jak trzymam się za brzuch na tylnim siedzenuy, - Dziewczynce Amelia (Mia), a chłopczykowi....Greg...nie wiem...- wyjąkałam i położyłam się wzdłuż kanapy. - Zaraz będziemy na miejscui. - Nie, stop...stop. - powiedziałam i usiadłam z powrotem. - Fałszywy alarm? - Tak. Wracajmy do domu. - Wolę żeby obejrzał cię lekarz. - i stanął przed szpitalem. - No dobrze. Jeszteś cudownie opiekuńczy. - szepnęłam do niego kiedy pomagał mi wysiąść z auta. - Piękna jesteś nawet kiedy rodzisz. -pocieszył mnie i usadził na wózku. Podjechałam pod salę mojego lekarza i siadłam na krześle. - Zaczeła pani rodzić? - spytał wystrzasony |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Tatułaż
Odcinek 22 Czekała co sie stanie... Ale w tym sęk, że nic sie nie działo! Było jakoś zaspokojnie... Gia wyrzała za okno i zobaczyła tylko śmienik i skrzynke na listy. Postanowił przespać sie i rano pojechać na lotnisko. Zadzwoniła z telefonu komórkowego na lotnisko. - Tak? - Poprosze z działem rezerwacji biletów. - Już łącze prosze poczekać. - po dłuższej chwili odezwał sie głos w słuchawce. - Słucham? - Chciałam zarezerwować bilet do... do... do Ameryki. - Dobrze. Na kiedy? - Na jutro. - Zobacze czy coś jest. Prosze poczekać. - Dobrze - i w słuchawce znowu zamarła głucha cisza... - Jest bilet. Ale dopiero naza tydzień... - No... No ale nie ma wcześniejszego? - zapytała Gia z nadzieją w głosie - Nie ma. Bierze pani? - Tak. Prosze jutro przyjechać zapłacić. Nazwisko? - Hawana - Dobrze. Dowidzenia. - Dowidzenia - Gia rozłączyła sie. Zdieła tan "makijarz i przebrała sie w swoje ciuchy. Wyszła do kawiarni, i tam przyczepiła sie jakaś 16-latka. - Hej. - Czego? - Eee... No... Moge sie dosiąść? - Nie. - Ale... Ja... ja chciałam pogadać. - O czym? - No o... - Zamknij sie! - krzykneła Gia i wyszła trzaskając drzwiami. Dziewczyna wyszła za nią. Zostawiając na stoliku 20$. - Poczekaj! Gia! - krzykneła. Gia gwałtownie sie zatrzymała. - Co ty powiedziałaś? - No... Żebyś poczekała. - Z kąd znasz moje imie? - Znam. Poadajmy... - Dobra... - Gia szarpneła dziewczyne i zaprowadziła ją do jej "domu". Czuła sie tam bezpieczna. Weszła przez brame czekając, aż dziewczyna przejdzie. Gdy ju były w domku, Gia zaczeła romowe. - No gadaj. - O czym? - Z kąd mnie znasz i tak dalej... - Gia... Ja... Ja porostu... Nie moge ci teraz powiedzieć! Dowiesz sie w odpowiednim czasie! - Ok, - Gia jakoś spokojnie to przyjeła - czego chcesz teraz? - Musze być taka jak ty! - Nie będziesz. - Dlaczego?! - Bo to zatrudne. Moje życie to jedna wielka katorga. Narkotyki, pistolety, zabijanie... - No i właśnie to jest wspaniałe! - Według cieie wspaniałe jest moje życie?! I ten ból? - Jaki ból? Opowiedz mi wszystko... Prosze! - Jak chcesz. A więc wszystko zaczeło sie jak miałam 3 lata. Od tamtą pamiętam. - Ja nie pamiętam nawet jak miałam 6 lat, co było! - krzykneła dziewczyna - To było takie okropne, że nie możne tego zapomnieć... Ojciec przychodził naćpany, a w najlepszym przypadku tylko pijny... Bił mame, mnie i brata. Brat miał 4 lata jak go zabił... Był okropny... Jak mialam 6 lat pierwszy raz uciekłam z domu. Wtedy tylko do sąsiadki. A potem gdy miałam 8 lat pierwszy raz sie naćpałam... Było tak okropnie... wszędzie mniałam razy od bicia... No ale jak miałam 12 lat zabiłam ojca - powiedziała z uśmiechem - no i co? Poszła do poprawczaka. - A... A te ślady - dziewczyna wskazała duże blizny od przegubu do łokcia Gii. - A to jak próbowałam sie zabić... Poprostu ciełam sie po rękach żyletką w poprawczaku. No i uciekłam jak miałam 14 lat.- wypowiedziała to ostatnie zdanie z gorzkim umiechem - a teraz od 3 lat sprzedaje narkotyki, zabijam i takie tam... - Ale... Ale co z Twoją matką? - Popełaniła samobujstwo jak siedziałam w poprawczaku... Teraz nie myśle o tym... Tylko zabijam, bo... Bo... Bo lubie. Fajnie być mną? No super. - Nie wiedziałam... Ja już pójde... - No idź... - powiedziała Gia i otworzyła jej drzwi. A tam stała policja... Gia odwróciął sie aby zobaczyć co powie dziewczyna ale... Nie było jej... Gia zobaczyła tylko otwarte okno i policjant wstrzyknoł jej coś... CDN |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
pisać nową historyjkę czy niepisać? oto jest pytanie.... napiszę, ale krótką
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Sydney lepiej nie pisz historyjki bo piszesz je 2 centymentrowe ;/ ... A potem i tak nie wiadomo o co chodzi...
|
![]() |
![]() |
#5 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
|
|
![]() |
![]() |
#6 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dziesięciokrotne szczęście odc. 27
Jeśli nie mieliście 10 dzieci, w dodatku córek nie poznacie tego bólu... Tego dnia przyszła do mnie Diana.. z małym bobasem na ręku. -Edytko! Gratuluję! Di była szczęśliwa. Z czego? Ze mnie? A może.. Którejś siostrzenicy? Bądź z tego obrzydliwego (żeby tylko sie nei dowiedziała co o tym czymś myślę!) dziecka...? -Co? Co?-spytałam zdziwiona. Siostra rzuciła mi gazetę -Wszystkie gazety o tym piszą! Caroline Diana Górniak! Tak! Już wiem! Z Caroline.. Chyba raczej jej drugiego imienia, po ciotce?Uśmiechnęłam się i szybko złapałam gazetę. ".. Caroline Diana Górniak, córka słynnej lekarki.." Spojrzałam na Dianę. -No czytaj, czytaj.. Możesz głośno. Chcę tego jeszcze raz posłuchać.-byłą wyraźnie zachwycona.. Ale z czego? -Caroline Diana Górniak, córka słynnej lekarki.. Gratulujesz mi "słynnej lekarki" czy córki?-zapytałam z ironią -EDI! Córki!-moja siostra wyraźnie się oburzyła -córka słynnej lekarki, Edyty Górniak, odkryła dziś swoje powołanie. Poszła w slady ciotek-mój głos załamał się-Została aktorką. Jak mówi reżyser, Tony Black, słynny na całum globie, film będzie rewalacją. Na inne fakty każe nam czekać do 28 sierpnia, premiery filmu... -No??? I CO? -Dia..Diano.. -Inne gazety piszą, że i np. charakteryzatorki były też zachwycone.. -Co to za dzieciak? -Mój syn, John. -Pogodziłaś się z Johnem? -Tak... -A jak twoje córki? -Lepiej nie mówić-powiedziała cicho-Ciesz się lepiej swoją. -Muszę jeszcze czekać 2 miesiące!-Diana szybko zebrała się do wyjścia. Gdy już wychodziła krzyknęłam:-Nie chwal dnia przed zachodem słońca!... Ale ona już wyszła. -Caroline?-zapytałam, słysząc zgrzyt zamka -Nie, Katie.-odburknęła -Co jest?-zapytałam słodko -Nic, tylko okazało się, że ktoś, kogo kocham jest wielkim...wielkim-jakby nie mogła powiedzieć jakiegoś słowa -Jak wszyscy mężczyźni...-powiedziałam, domyślając się -Mamo.. Ty mnie nie rozumiesz? -Ależ doskaonale cię rozumiem! A jak reklama? -Do kitu! Wzięli kogoś innego. -A ten... -Peter. Nie mów mi o nim!-krzyknęła-Jest obiad? -Ależ tak, odrzej sobie.. A co z Caroline? -Siedzi. Powie ci jak wróci. CO? Siedzi? Gdzie? Co to znaczy? Wiem, że Katie mi nie odpowie.. Dowiem się..? No i co tak cieszy w osiągnięciu Caroliny Di? Może ja też mam się cieszyć? I w ogóle co się stało Katie? Ach, te piętnastolatki... Gdybym miała jedną czy dwie córki... Ale nie! DZIESIĘĆ!!! Mimo to wszystkie je kocham jednakowo. I cieszę się z nich. cdn Ostatnio edytowane przez Zong : 07.12.2004 - 17:54 |
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Tatułaż
Odcinek 23 Policjant wstrzyknoł jej coś i Gii zaczeło kręcić sie w głowie. Potem upadła... Gdy obudziła sie nie wiedziała gdzie jest wszystko było bardzo ostro zamazane. Nic nie słyszała tylko po głowie tłukły sie jej myśl "... Słabo mi... Jeść mi sie chce... Dlaczego tu tak niewraźnie? Może starciłam wzrok! Ale nieee... Chyba nie... " i głowa znowu opadła jej na poduszke... Zasneła. Obudziła sie w swoim pokoju w na łóżku. Spojrzała niieprzytomnie była naga! A obok niej w czarnej pościeli leżał Matt! - Co ty tu robisz?! - Nio zgadnij... Nie mogem uwierzyć, że siem zgodzilaś... - Na co?! - Jak to wi mówicie... Nei zgrawaj gupa! - Dobra, dobra... Ubieraj sie i wychodź bo jak moj mama przyjdzie to będzie dopiero! - Ok - Matt ubrał sie i wyszedł bez słowa... W głowie Gii znowu zagościła gonitwa myśli. "Co tu sie stało... Co ja zrobiłam... Dlaczego nic nie pamiętam? Czy ja już wariuje?" Gia szybko wzieła telefon i zadzwoniła do Rozi - Słucham? - Rozi! Stało sie coś... Oh, nie! Pa! - Ale... - Rozi nie zdąrzyła dokończyć zdania i Gia rozłączyła sie. - Halo? - Cześć Sam... Słuchaj ja... - Nie gniewam sie że nie przyszłaś... - Serio? - No pewnie! Spotkamy sie jutro, albo kiedyś indziej... - Dzięki... Pa! - Pa. - powiedziała Samantyha i Gia ponownie zadzwoniłą do Rozi. - Tak? - Rozi... Stało sie coś... Coś... Nienormalnego! - Dobrze. Spokojnie... - Rozi ja nie pamiętam co sie stało w nocy! - A co miało sie stać? - No... Gdy wczoraj Matt przyszedł do mnie, zrobiło mi sie słabo i zemdlałam. - Aha... I co dalej? - A rano sie obudziłam i byłam naga! Leżałam z nim naga w łóżku! A on coś nawijał "... nie moge uwirzyć że sie zgodziłaś..." czy coś takiego! - Zadzwoń wieczorem do niego i zapytaj co sie stało - powiedziała Rozi ze spokojem. - To nie wszystko... W koszu jest zurzyta... No wiesz... - Prezerwatywa?! - No... powiedziała Gia i rozpłakała sie. - Gia! Gia spokojnie! Zaraz u Ciebie będe! - powiedziała Rozi i rozłączyła sie. Gia rzuci ła sie na łóżko płacząc. "Co tu sie stało do cholery?! Musze sie ubrać..." pomyślała i wstała. Ubierając sie adzwonił telefon. Był to Matt... - Słucham? - Cześć... - Hej - powiedziała Gia i zadbała o to aby jej głos zabrzmiał jak głos dziewczyny która ma ochote sie zabić. - Cu ci jest? - Zgadnij! Nie wiem co sie sało w nocy! Rozumiesz?! Nie pamiętam! Wiesz jakie to okropne?! - No... Ali w noci zachowiwałąs sie tak... Normalnei. - Może... Ale ja tego nie rozumiem! Nie wiem co sie ze mną dzieje!!! Czuje sie jak wariatka! - wrzasneła Gia i rzuciła słuchawką. Już zakładała spodnie gdy... - Cześć córciu! - Gia szybko wytarła łzy i uśmiechneła sie. Przejrzała sie jeszcze raz w lusterku i poszła na dół. - Hej mamo... Zaraz przyjdzie do nas Rozi. - Ok. Ja ide sie położyć po tej imprezce... - powiedziała mama znanym z kądś pijanym głosem. Po pół godzinie zadzwonił drzwonek do drzwi. Jednak nie była to tylko Rozi, przyszedł też Matt. - Eee... - Może... Dasz nam weść? - zapytała Rozi - Och, tak... Jasne. Prosze, wejdźcie... - Dzięki. - Gia... Co sie dzieje? - zapytała Rozi z jakąś dziwną sztucznością w głosie. - Nie wiem właśnie! - Ali czi ty pamiętsz o... O tim że my sie kochlaśmy? Kochaliszmy? - Co?! - No... Tiak. - Ach... No... Coś mi świta... Ale... - Gii poraz kolejny zakręciło sie w głowie i upadła... CDN Kara fajna historyjka ;D |
![]() |
![]() |
#8 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dobra, to napiszę historyjkę.
"---->-_-<----" odcinek 1 Tibby spojrzała na zegarek - O kurde! - wrzasnęła zrywając się z łóżka i biegnąs po spodnie. Na środku jej pokoju leżał mały dywanik o którego Tibby się podknęła i zaliczyła glebę. Do pokoju weszła jej mama i zastała Tibby w samych majtakach na podłodze. Westchnęła i wyszła. Tibby wstała masując obolałyu tyłek. Wcisnęła na siebie spodnie i pudrową bluzkę. podeszła do lustra. MIała włosy jaśniusieńki bląd, tak jasny, że.... nieistotne. Skóre miała prawie idealnie białą. MOżna było zauważyć lecitkie piegi na policzkach. Tibby wzięła flakoni z peffumami, ale niezauważyła, że wzięła próbkę lakieru do włosów. - Cholera- krzyknęła i pobiegła do łazieni. Wzieła ksiązki i wypadłą z domu. Gdy doszła do szkoły było grubo po dzwonku. - Przepraszam za spóźnienie - powiedziała automatycznie otwierając drzwi i siadając na swoim miejscu. Rozpakowywując się zauwazyła, że wzięła książki sowiej mamy. Z miną rozciagnietego ryja westchnęła. Na przerwie poszła na obiad z Amy. - poproszę hotdoga!- powiedziała Tibby przy ladzie. Już miała ugryźć gdy zobaczyła przystojnego chłopaka z jej klasy. Nigdy nie zwracał na nią uwagi, Tibby za wszelką cenę musiała go przekonać, że nie jest niezdarą jak wszyscy o niej mówią. - Amy, zobacz to .... - i niedokończyłA, bo parówka z hotdoga wypadła z bułki i oparzyła ją w palec u stopy. - CHOLERA!!!!- tym razem głosn Tibby brzmiał jak krzyk wkurzenia. Wszyscy zaczęli się z niej śmiać. Jej twarz wyglądała jak buraczki Chrisy siedzącej w stoliku obok. Tibby postanowiła wyciągnąć czekoladowe ciasteczka. Usiadła przy stoliku rozmaweiając z Amy. Wreszcie Ben się na nią spojrzał. Wyszczerzyła zeby, ale szubko pobiegła do łazienki zawstydzona. Amy pobiegła za nią. - nie martw się czekolada na zębach to nic strasznego!- Ale Tibby byłą załamana. - NIc mi się nie udaje!!! - rzuciała się z płaczem na szyję Amy. - Idę na korytarz, idziesz? - nie, muszę...... do toalety. Tibby zamknęła się w jednj z kabin w klopie i zaczęła... robić kupę. Gdy tylko usiadła na sedesie zadzwonił dzwonek." mam nadzieję, że nie dostanę sraczki" pomyślała. Jednak weszła do sali spóźniana o 10 min. -Tibby! Mamy już lekcję! - przepraszam. - odurknęła. - Nagle niemogła pojąć śmiechu całej klasy. Brudny papier toaletowy [przyczepił się jej do spodni. Tibby miała minę jakby za chwilę miała się rozpłaKać. Jednak nic nie mówiąc usiadła w ławce. CDN |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 28 (0 użytkownik(ów) i 28 gości) | |
|
|