![]() |
#6 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
A płytki jak mi nie zwrócono, tak mi nie zwrócono;(
Ale cóż.. dzisiaj jak pisałam pracę semestrana, to w przerwach wyszło mi takie 'coś' Odcinek 6 Annathemantio seeb-Ma-At część IV Pax NonDemissi (Pokój nie pokornych) Dad wciąż stał i patrzył.... od czasu śmierci Mum się stamtąd nie ruszył.... nie jadł....nie pił.... był na skraju wyczerpania....ale stał....patrzył w niebo.... ![]() w kierunku , z którego przyszły pamiętne błyskawice. Łzy ciekły mu z oczu ciurkiem... cały czas nie rozumiał co się stało... wiedział, że coś strasznego.... lecz co? Przed oczyma przeleciało mu całe jego dotychczasowe życie.... te wspomnienia.... np... jak pierwszy raz poszli wszyscy razem do fotografa.... jak fotograf nałożył im tony pudru na twarze.... by tylko zatuszować ich ‘ciekawy’ kolor skóry... jak Mum się zdenerwowała... naskoczyła na biednego fotografinę, ![]() że w tej okolicy dużo ludzi jest w jakimś tam stopniu zmutowana.... ![]() (zdjęcie wyszło mniej więcej tak) Potem przeszło mu przez głowę, jak to bardzo kochał swą żonę... gdyby mógł... przeprosiłby ją teraz za tamtą kłótnię... lecz nie mógł... pragnął jakoś zemścić się na śmierci. Tylko jak?! Przecież śmierć jest nieśmiertelna... nie... przecież ona nigdy nie żyła! Ona jest samą esencją nie-egzystowania... jakżesz trudnym byłoby zgładzić tę siłę, która decyduje o końcu.... końcu.... lecz czyż ten koniec początkiem nie jest??? Wielu mówi, że tak....- Robert próbował się pocieszyć.... lecz.... teraz dla niego jedynym początkiem, jakim była śmierć...to był początek wielkiego bólu i smutku... rozczarowań....żalu... samotności....to był początek końca. ~*~ Alex dopadła wreszcie drzwi swego domu...chciała wbiec po schodach i rzucić się na swe wygodne łóżko.... zatopić twarz w poduszce i pozwolić, by pochłonęła wszystkie łzy... by stłumiła łkanie. Lecz zatrzymała się. Zobaczyła Ojca stojącego i głupio patrzącego w rozgwieżdżone niebo... tyle tragedii było w oczach... tyle utęsknienia... tyle rozpaczy. Zastała go dokładnie w tej samej pozycji, co opuściła. Zrobiło jej się go żal... co tam jej problemy... to przecież jej była wina... ona chciała się upić... ona.... a on... Cóż on zrobił? Przecież....przecież to ona zabiła! Poczuła nagle takie jakby... ukłucie pod lewą piersią.... to serce.... kołatało jak szalone... jakby się czegoś bała... jakby miała zeskoczyć w głąb kanionu... bez spadochronu... bez lotniy.... bez skrzydeł....skrzydeł....poczuła znowu falę ukłuć... wciąż miała to za złe komuś...tylko komu? Nawet nie wiedziała... . zacisnęła powieki i pięści... chciała krzyknąć na cały głos ‘Mea Coulpa!’ ... lecz gdy otworzyła usta, nie zdołała wydobyć z siebie głosu...tylko ciche syknięcie powietrza... Spojrzała na Ojca... dalej stał nieruchomo. Podeszła do niego. -Tato...- jęknęła półgłosem -Tato! Tato, odezwij się!- -...- dalej milczał. Ale się do niego przytuliła. -Mea est Coulpa!- szepnęła. -córeczko- również jęknął i ją przytulił. -Dlaczego?! -Mea Coulpa!- wciąż powtarzała. -ja zabiłam... -Nie! Śmierć się otumaniła! -Nie prawda! Spójrz na to!- pospiesznie zdjęła swoją rękawicę. - „Świetlista Phoenix... kapłanka żywiołów... strażniczka Irianx...gdy zejdzie na świat niższy... niech będzie przeklęta!’’ – wyczytała z hieroglifów. Odwróciła dłoń. -pierwszym płomieniem niech się narodzi... drugim niech skrzywdzi... trzecim niech uratuje” – dokończyła ze łzami furii w oczach. Dad aż się cofnął. Ta spuściła głowę. Ojciec zaczął się zastanawiać. Próbował racjonalnie myśleć, lecz tego wieczora mu to nie wychodziło. Na twoją matkę spadł grom....grom...jasny grom... który przyszedł potem razem ze śmiercią.... śmierć... Ty.... Ty tylko uratowałaś Ją od dalszego bólu... ukróciłaś jej cierpienie.... -Lecz to ja jestem winną!- Wykrzyczała już przez łzy. -Nade mną ciąży klątwa! Ona... ona coś mówi.. „Gdy znaki twego pochodzenia odkryta zostaną niechaj moce Echn-Seeb-Ma-at klątwą spłyną na twe splamione ciało ... Niechaj nieszczęście dotknie twego rodu... niechaj wyjdą na jaw twe kłamstwa... Scalesta! Scalesta! Umbra Scalestae mala est! Umbra Scalestae fera est! Zobowiązana dochować tajemnicy! Scalesta! Twe ciało i twój duch okrucieństwem i nie wiernością splamione.... Niech zginą!” – wyrecytowała zaklęcie. -I nadszedł ten czas...- tajemniczo powiedział Ojciec. Tak jakby... doznał olsnienia. -Jaki czas?! Powiedz! Już!- tonem rozkazującym krzyknęła. -Nie jesteś naszą córką, co od dawna wiesz. Sprowadzili Cię do nas Echn-Seeb-Ma-At... -Czczący... lecz co oznacza Seeb-Ma-At?! – Nie wiem. Gdy do nas kiedyś przybyli... pamiętasz jak kazaliśmy Ci się schować w szafie? Pytałaś dlaczego... my nie odpowiedzieliśmy... -Ale... -To byli oni. Przeszukiwali okolicę... szukali Ciebie.... mówili coś o zemście... przestraszyliśmy się.... -Wiedzieliście o wszystkim, i nic mi nie powiedzieliście! - Daj mi dokończyć. Gdy weszli do naszego domu... rozejrzeli się... kazali przyprowadzić do siebie Rillę. Jeden z nich... chyba przywódca przyłożył dłoń do jej czoła i wyszeptał to, co ty właśnie wyrecytowałaś. Patrzył się wtedy na tę szafę, w której Ty siedziałaś. Rilla po tym straciła przytomność. Stojąc w drzwiach, ten sam osobnik zrobił jakiś dziwny gest rękoma i powiedział ‘niechaj stanie się zapomnienie’ czy jakoś tak... słowo daję... dopiero teraz mi się to jakoś dziwnie przypomniało... Alex zdziwiona cofnęła się i pobiegła do domu. Musiała odszukać Rillę. Wbiegła i ją zobaczyła. Stała nad szafką kuchenną, i patrząc się na nią wołała Bluę. Cała Rilla. Inteligencją nie grzeszy. Usłyszała kroki więc się obróciła. Zobaczyła stojącą nad nią Alex . Krzyknęła przerażona. Przez chwilę zdawało jej się, że Alex to jakieś Zombie. ![]() -Cz-cz-czego ty chcesz?!- warknęła zaskoczona. -Prawdy. -O czym?! -O mnie. Co się wydarzyło gdy po mnie przyszli?! -O czym ty mówisz?! -Nie pamiętasz?! Może to odświeży ci pamięć: - i wyrecytowała tamto zaklęcie. Rilla zrobiła nagle niewyraźną minę, oczy jej dziwnie się wywróciły... tak , że białka tylko było widać. - Cael-Ra ! -Co to?! -Kto! Pan powiewów wiatru... młody książę Seeb-Ma-At! -Czym jest Seeb-Ma-At?! -W swoim czasie... -Muszę to wiedzieć, TERAZ! ... ale... kim Ty jesteś?! -Jam jest Dara-ekh – matka Nefertiry. -kim jest Nefertira?! -W swoim czasie -Muszę!- i złapała ciało Rilli za przedramiona. -Ty wszystko wiesz...przypomnij sobie- i Rilla przymknęła oczy. Straciła przytomność. Alex szybko oddaliła się stamtąd. Nie chciała by ktokolwiek przyłapał ją z nieprzytomną Rillą. Bezmyślnie poczłapała na górę. Potrzebny jej był solidny, zdrowy odpoczynek. Jej marzeniem było jak najszybsze znalezienie się w wygodnym łóżku. Ale oczywiście na jej drodze stanął nie kto inny, tylko Diana. -No proszę... zguba się odnalazła! Gdzieś ty była?! -nigdzie. Zostaw mnie w spokoju. -śmierdzisz alkoholem. Gadaj mi tu natychmiast- G-D-Z-I-E-Ś--T-Y—B-Y-ł-A ?! -Zostaw mnie! W spokoju, jeśli nie chcesz... -Co, czyżbyś mi groziła?! Teraz ja tu jestem gospodynią, mam prawo karać cię. -proszę bardzo! -Natychmiast mów , gdzie byłaś!- Diana bynajmniej nie troszczyła się o Alex ... ba! Miała ochotę jeszcze jej dopiec. Darzyła ją jakąś dziwną nienawiścią. -Dobrze, niech ci będzie! Byłam z chłopakiem, robiłam różne ‘złe’ i ‘niemoralne’ rzeczy , pasuje?!- i się rozpłakała. Cały świat się na nią zwalił. Pobiegła do swojego pokoju, rzuciła się na łóżko i wtuliła się w poduszkę. Myślała o wszystkim... począwszy od momentu gdy poznała Kurtisa... nie! Od momentu gdy pojawiła się na tym świecie. Nic wcześniej nie pamiętała. To było takie przytłaczające. Dalej myślała o śmierci przybranej matki... potem... o tym, jak traktuje ją Diana. Wreszcie Kurtis... chłopak, który od pierwszej chwili poznania obdarzył ją dziwnym ciepłem... opieką....współczuciem... -Kurtis....- szepnęła sama do siebie, jakby jednak chciała go wezwać... lecz następnie na myśl jej przyszło, co oni robili... Alex przysięgła sobie kiedyś, że do końca życia dochowa ‘czystość’ ... no i proszę... jako pewnie jedna z pierwszych, wśród rówieśniczek... jakie to dla niej było przytłaczające. Nagle do głowy przyszła jej inna myśl- dziecko. Przecież... po pijańsku... czy przypadkiem nie nosi już w sobie nowego życia.... potomstwo... to byłaby dla niej największa hańba....ale... tak jakby coś ją olśniło... nie może mieć dzieci... nie i koniec! Dalej przypomniała sobie jeden fragment dialogu: „-Nie wszystko. Uspokój się. Proszę. Jeśli cokolwiek nawet się wydarzyło, na pewno nie chciałbym tego teraz...aż tak daleko nie myślałem... -a jak daleko myślałeś?- -że my... yy... nie ważne.” Ale on... czy on aby na pewno był pijany?! – zasnęła. Zasnęła z tą przerażającą myślą, że on mógł zdradzić jej zaufanie. ~*~ Kurtisa cały czas dręczyły wyrzuty sumienia. Tak po prostu... upić się... a miał tego nie zrobić... jednego był pewien. Już nigdy nie tknie alkoholu.... ale... coś trzeba wymyśleć... żeby jakoś odzyskać ją... w końcu... stało się... prędzej czy później.... i tak by się w jakiś tam sposób stało... a tak... – jak zwykle miał tysiące myśli na raz... tysiące przyczyn, przebiegów i rezultatów... powiązanych z zaledwie jedną sprawą... tyle wytłumaczeń... lecz tyle pytań... . Nagle wpadł na pomył... „trzeba by się wziąć za zaoferowaną pomoc... ojciec na pewno ma coś w swoich wielkich zbiorach książek” i podreptał do biblioteki. Miał tyle czasu... w końcu wszyscy wyjechali.... na cały tydzień... -uff... ile tu kurzu... kiedy tu ostatnio sprzątali?!- zaczął narzekać. -Ale czego ja mam szukać?! -Nagle padł na kolana. -no tak... przegapić ta ważny szczegół.... ach ty idio... A!- nagle wpadł na pomysł... -Seeb-Ma-At! To brzmi jakby … po ... Egipsku? Zobaczę.- jedyne, co weszło mu w pamięć... Zaczął szukać. Przeglądał wszystkie książki po kolei... śmierdziało tam okropnie... starym papierem. Ojciec Kurtisa dzierżył jeszcze...średniowieczne rękopisy. Jeśli jakąś księgę z tamtego okresu uznać za zaginioną, można ją odnaleźdź właśnie w tej bibliotece. Gdzieś koło 2 nad ranem....: -MAM!- Kurtis, patrząc już tylko jednym kiem odnalazł jakąś notatkę... ,,Echn-Seeb-Ma-At – Czczący zjednoczenie sił (Staroegipski, w dialekcie ANKH)– bractwo , o którym wzmianki możemy znaleźdź już w literaturze antycznej. Ostatnie dzieło opowiadające o nich, to średniowieczne „O Bractwach i Zakonach” Brata Obscury (Lux Veritatis) . Ich głównym zadaniem było strzeżenie starożytnego amuletu Irianx. Według ich podań do życia zostanie powołana strażniczka, córka Feniksa (lub jego wcielenie- różne źródła mówią dwie wersje), która połączy części amuletu w całość, by potem go strzedz. ”- na głos wyczytał. -O rany! Muszę z tym natychmiast lecieć do Alex! Która godzina?! No nie... wpół do trzeciej...- Kurtis był tak podekscytowany, że nie mógł zasnąć. Odczekał do ósmej i ruszył z domu. Z książką pod pachą. ~*~ Wczesnym rankiem obudziła się Alex . Nie spała dobrze. Co chwila się budziła... jej sen nie był prawdziwym snem , tylko czystą esencją chaosu. Nawet się nie przeciągnęła. Tylko podeszła do szafy i ze zrezygnowaną miną wcisnęła na siebie swoją ukochaną skórzaną spódnice, krótką czerwoną bluzkę i skórzną kurteczkę, która miała siatkowe rękawki. Alex sama wpadła na pomysł z rękawkami. W skórzanych było jej stanowczo za ciepło...a przewiewna siateczka załatwiła sprawę. Zeszła na dół. Rozejrzała się po mieszkaniu. -Ale syf.- mruknęła. -Gdyby tu moja Mama była.... ale jej nie ma..- dyskretna łza jeszcze popłynęła po jej już słonym od łez policzku. -Co tam mruczysz pod nosem?! -Nic co by cię mogło interesować- syknęła przez zaciśnięte zęby dziewczyna. Diana przygotowywała akurat śniadanie. -dzisiaj płatki z szynka. ![]() -Nie dziękuję, już wolę sobie zrobić KANAPKĘ z szynką.- Alex wykorzysta przesłowienie się Diany, by chociaż raz być górą. Zjadła SWOJE kanapki i poszła na dwór. Nie wiedziała co tam będzie robić... tyle spraw do przemyślenia... wpadł jej do głowy pomysł... może spróbuje i dzisiaj polecieć... ![]() I gdy właśnie próbowała poderwać się jak ptak do lotu, przyszedł Kurtis. -Witaj....- nieśmiało próbował ją zagadać. -Ty! Co Ty tutaj robisz?! Jesteś bezczelny! – jak zwykle ostra reakcja. ![]() -Chciałem tylko... -Co, pośmiać się ze mnie?! A może podokuczać mi jaka jestme w TYM kiepska?! -chciałem tylko Ci pokazać.... -Co?! Jak bardzo nademną górujesz?! -NIE!- Ryknął wreszcie. Gderanie Alex zaczynało go powoli nudzić. Nie dawała mu dojść do słowa. -Chciałem Ci tylko pokazać książkę, w której znalazłem coś, co może Ci się przydać!- podniósł książkę , która mu wcześniej wypadła. Otworzył ją na stronie z Seeb-Ma-At -Seeb-Ma-At! – poruszyła się Alex . Wyrwała mu z rąk pismo i zaczęła czytać. Kurtis stanąl blisko niej i zaczął wraz z nią śledzić tekst. Ta się dyskretnie odsunęła. -To wszystko?- zapytała zamykając książkę. -Chciałem Ci jeszcze powiedzieć... wszystko co miało miejsce wczoraj... cokolwiek się wydarzyło... ja nie chciałem... to... to moje dziwne łaknienie do alkoholu... uderzyło mi do głowy.. i...i... przepraszam Cię. Chciałbym ci jakoś to wynagrodzić...mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe...i..i....i że brzemię przeszłości nie popsuje naszych stosunków... -Pytałam czy masz coś jeszcze.- chłodno odpowiedziała dziewczyna. -Przy sobie nic.. ale jeszcze poszukam w biblioteczce mojego Ojca... tam jest dużo literatury tego typu. – i zapadła cisza. Wpatrywali się w siebie przez chwilę... Kurtis z nadzieją... Alex z głębokim smutkiem. Po chwili zaczęła: ![]() -O jakich kontaktach ty mówisz? Znamy się dopiero parę dni... i to dość burzliwa znajomość.... tyle się działo... a nawet nie mieliśmy czasu czegoś o sobie opowiedzieć. Nie wiele wiem o tobie.... tylko znam twoje nazwisko...i to wszystko. No może jeszcze wysnułam parę wniosków na podstawie obserwacji. Może faktycznie prawdą jest że nie byłeś trzeźwy. Dobrze. Przyjmę te przeprosiny.- trochę łagodniej powiedziała. Wobec niego była wyjątkowo uległa. Sama sobie się dziwiła. -Lecz co mówiłeś wtedy? -kiedy... -Wtedy, gdy mnie uspokajałeś. Co miałeś na myśli... ,, Jeśli cokolwiek nawet się wydarzyło, na pewno nie chciałbym tego teraz...aż tak daleko nie myślałem...” -yyy... nie ważne. Może chcesz... pójdźmy przejrzeć te książki. -Jeśli ma mi to pomóc.... I poszli. I jak? EDIT: temat do zamknięcia Ostatnio edytowane przez Aquila_Ardens : 29.12.2004 - 11:44 |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|