|
|
|
|
#1 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Prosiłabym o argumentację- jeśli coś ci się nie podoba, napisz co.
Aaa, póki jeszcze pamiętam. Lina, Bruno, Tavion, Umbri- dzięki za pomoc. Odcinek 4- Las - No to świetnie- powiedziała Naleen po godzinie błądzenia po lesie.- Zgubiłam się. Gdzie Fissero? Dróżka leśna. I ona, sama. Tak przynajmniej jej się zdawało. Zresztą- nieważne. - Co ja mam zrobić? Znaleźć buty siedmiomilowe? Nie, zły pomysł. Uderzyć obcasikami o siebie? Nie! Nie będę wykorzystywała cudzych pomysłów! Sama coś wymyślę! Chociaż, może te buty też są zaczarowane... Dylemat- chwytać się wszystkiego co popadnie czy wierzyć w racjonalne idee? Chciała wrócić do domu lub trafić do Fissera, ale... To nie było takie proste. Samotna dziewczyna, z kłopotami z orientacją w terenie, zaczęła szukać pomocy. - Tak, panienko?- usłyszała dziwny głos.- Zawsze do usług. "Elfy? W środku lasu? Tak nagle? O nic nie prosiłam. Dziwne... Bardzo, bardzo niesamowite."- myślała. - Nie bój się nas. Usłyszałyśmy prośbę twego brata... Chyba jest w niebezpieczeństwie- powiedziała jedna z nich. - Chyba? Co się dzieje? - Sama zobacz. Elfica wyczarowała wielką kulę. Naleen zobaczyła w niej Fissera, który próbował się wydostać z gąszczy. - Muszę mu pomóc! Którędy biegnie droga? Lecz nagle ścieżka zniknęła. Przed dziewczyną wyrosły wysokie drzewa. - Posłuchaj rady swego serca...- usłyszala głos z oddali. Było to trudne, bo dziewczyna nie była pewna swej milości do brata. Nie wiedziała, czy jest wystarczająco silna, by ruszyć z pomocą. Brakowało jej przekonania o powodzeniu misji. Przypomiała sobie radę ojca- jeśli kiedyś zabraknie ci wiary, poniechaj, bo bez niej nic nie uczynisz. Usiadła, więc po drzewem i zasnęła. Obudził ją krzyk. - Naleen! Kochana! Tak się cieszę, że cię znalazłem! Szukaliśmy cię z Mirą całą noc, co nie Miriam? Ale jesteś! Niech cię uściskam! Daj gębę, kupę lat! Fissero nas prosił. I tak bym ci pomógł. Nie wierzę, tyle cię nie widziałem! Kochana moja! Oczywiście, że jak córkę, ale cię kocham! Złota ty nasza. Mira, przywitaj się z Naleen, moją chrześniaczką. Riwanel, kapelusznik, był niewątpliwie najbardziej gadatliwą osobą w całym Królestwie. Usta mu się nie zamykały. Nikomu jednak to nie przeszkadzało. Był powszechnie lubianym i szanowanym człowiekiem. - Witaj, nazywam się Miriam. Jestem żoną... - Tak, kochanie, przecież cię przedstawię! To Mira, moja żoneczka najcudowniejsza, no! Stara, bo stara, ale zawsze powtarzałem, że chcę być archeologiem, więc... - Gdzie mój brat?- dziewczyna odważyła się mu przerwać. - No tak! Fissero jest na końcu tej dróżki, złota moja. Miałem własnie powiedzieć... |
|
|
|
|
|
#2 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Na długie części nie liczcie... Taka już jestem
Odcinek 5- Odnaleziony/Odnaleziona - Szło się jakoś tędy... Chyba... W prawo. Nie! W lewo! W prawo, w prawo, jestem pewny, że... W lewo! Tak! Tak! Tak!- krzyczał Kapelusznik. "Świetnie... Powinnam wiedzieć żeby jego orientacja w terenie jest taka sama jak moja. Co teraz?"- pomyślała Naleen. Postukała bucikiem o bucik. Nie działało- widać nie była równie dobra jak Dorotka. "Co by zrobił na moim miejscu Fissero... Zastanówmy się..." - Idziemy prosto!- krzyknęła dziewczyna. Mira i jej mąż spojrzeli na Naleen jak na wariatkę. - Prosto? Przecież nie ma drogi!- słusznie zauważyła Miriam. Nagle stało się coś dziwnego- drzewa rozstąpiły się przed nimi. Na końcu brukowanej ściezki zauważyli nie kogo innego jak Fissera wpatrującego się ze zdziwieniem na te cuda. - Naleen! Siostrzyczko! Martwiłem się! Nie powinien był cię zostawiać... Wiem i przepraszam, ale... Myślałem, że sobie poradzę, a tu takie coś...- powiedział i wskazał na szramę na ręku. - Co się stało?- spytała dziewczyna. - Nie ważne... Riw, dzięki za pomoc. Przecież ta sierotka by sobie sama nie poradziła. Naleen, ruszamy. Straciliśmy wiele czasu. Nie licz na nocny odpoczynek. - Co? Tak traktować kobietę?- oburzył się Kapelusznik.- Brak odpoczynku i harówka? O nie, proszę pana! Idziemy z wami i dopilnujemy osobiście, żebyście odpoczęli tej nocy. To był ciężki dzień. Skarbeńku- zwrócił się do naszej bohaterki.- Naucz brata szacunku. Przyda się. Ruszyli. Nadchodziło południe, więc słońce świeciło niemiłosiernie. "Żeby tylko jak najszybciej nadszedł wieczór... Żeby wszystko dobrze poszło..."- prosiła w duchu Naleen. Nie było to jednak jej dane. |
|
![]() |
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|