|
|
Zobacz wyniki ankiety: Czy uda się powstrzymać zbliżającą się kometę ? | |||
Tak |
![]() ![]() ![]() ![]() |
61 | 74.39% |
Nie |
![]() ![]() ![]() ![]() |
21 | 25.61% |
Głosujących: 82. Nie możesz głosować w tej sondzie |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Jack jechał samochodem rozmyślając o swojej pracy. Bardzo ją lubił, ale czasami było mu ciężko. Mężczyzna dojechał śnieżno białego budynku NASA,przebiegł przez hol, pojechał wielką windą na 6 piętro i wszedł do pokoju T 71. Kilkanaście osób siedziało przy długim stole, a na samym końcu szef Jacka, Roland Beckerfiver. Za Beckerfiverem, w ścianę wbudowane były dwa telewizory.
![]() - Wreszcie jesteś ! Czekaliśmy na ciebie ! - powiedział szef z nijakim akcentem - Zajmij wolne miejsce. - Dobrze. - Tak więc rozmawialiśmy o obiekcie U-6702. Inaczej Astrogo-Malver . Nasz obiekt odkryło dwóch uzdolnionych astronomów. Siedzą z przodu stołu po lewej i po prawej. - Beckerfiver pokazał palcem dwóch młodych mężczyzn. - Witam, jestem Zane Astrogo - powiedział jeden z nich. - A ja jestem Have Malver. Odkryliśmy obiekt U-6702 kilka tygodni temu. Był niedaleko Saturna, ale z niewiadomych przyczyn nie było go wcześniej widać. Obecnie przelatuje niewiarygodnie blisko pierścieni tejże planety. Mamy teraz dwa kłopoty, które... - Przepraszam ! - wtrącił się Jack - to jest bardzo ciekawe, ale trochę się spóźniłem i czy możecie mi powiedzieć co to za obiekt ? - Kometa - powiedział Astrogo ze strachem w głosie - jak już mówił mój kolega, teraz są dwa problemy. Po pierwsze możemy stracić sondę SimCassini, która jest blisko Saturna, po drugie, możemy stracić nasz dom. Naszą Ziemię. Po tych słowach wszyscy wstrzymali oddech. ![]() - Dlaczego nie było wcześniej widać komety? - spytał się jeden z siedzących przy stole. - Tego niestety nie wiemy. - Jakie jest prawdopodobieństwo uderzenia? - zapytała powoli młoda blondynka. - 76 %. - Przepraszam...Jeśli mogę przerwać..... - wtrącił szef - chciałbym włączyć symulację, co stanie się, jeśli Astrogo-Malver, który ma 21 km średnicy, uderzy w Ziemię. Na ekranie pokazała się animacja komputerowa. Kometa powoli zbliżała się do Ziemi. Uderzyła w Turcję. Ogromna kula ognia powoli pożerała całą Ziemię.Wszyscy w pokoju byli zszokowani. - Ile zostało do uderzenia ? - zapytał cicho po kilku minutach Jack. - 8 miesięcy i 23 dni. Jeśli oczywiście uderzy...Jutro powinniśmy wiedzieć...Czy czeka nas koniec. - Mamy jakiś plan.....Na..powstrzymanie tej cholernej skały ? - Mamy kilka......Następna konferencja będzie jutro. Będziemy roztrzygać co zrobimy dalej. Pamiętajcie. Jutro o godzinie dziewiątej. Jack wyszedł z budynku i wsiadł do samochodu."To przecież niemożliwe" - myślał. Czuł wręcz oddech śmierci padający na Ziemię. Mężczyzna wciąż nie mógł sobie wyobrazić tego "końca". Pewnie będą umierać w męczarniach. Europa odrazu spłonie w ogniu apokalipsy, a Ameryka? Pył przesłoni słońce na dziesiątki lat...Będą powoli odchodzić w obliczu nowej epoki lodowcowej.Jack próbował się pocieszyć "Może nie uderzy, może nie uderzy...Co ja gadam, ***** napewno uderzy !!". Najgorzej będzie wytłumaczyć to Tammie. Jack zastanawiał się, czy pozostawić to w tajemnicy, czy powiedzieć już teraz. Jeśli nic nie powie, to gdy dojdzie co do czego jego żona się na niego obrazi...Ale w takim razie jak to powiedzieć ? Mężczyzna nie mógł nic wymyślić. Po chwili przekręcił kluczyk w stacyjce i pojechał w kierunku Miłowa. * * * Tammie krążyła po domu bez celu. Rozmyślała nad tym, co mogłaby porobić w wolnym czasie. Pływać jej się nie chciało,czytać też...Stwierdziła,że się zdrzemnie. ![]() Źle się czuła i była senna. Kobieta zasnęła. Miała cudowny sen...Jack rzucił pracę i na zawsze byli razem. Mieli czwórkę dzieci oraz byli niezwykle szczęśliwi. Tammie wyszła do ogrodu, lecz nagle zobaczyła,że na niebie zaczęły pojawiać się czarne chmury. Wróciła spowrotem do domu, ale Jacka w nim nie było. - Jack...Gdzie jesteś ? - spytała kobieta.Była zaniepokojona.Nagle wszystko zmieniło się w popiół.Tammie znalazła się w czarnej przestrzeni. Kompletnej pustce. Zaczęła krzyczeć. - Tammie. Tammie. TAM ! Obudź się. Jack obudził swoją żonę. Gdy ona go zobaczyła, rzuciła mu się na szyję. - Jack....Jezu to było straszne. Miałam okropny koszmar - powiedziała roztrzęsiona - Co ty tu robisz ? - strach powoli zmieniał się w radość - Miałeś dziś być w Nasa do nocy. - Wiem.....Wcześniej skończyliśmy - Jack spojrzał na swój zegarek - Może jeszcze zdążymy do restauracji. Jest 20:12, a rezerwację mamy na 20:40 . Jedziemy? - Och, skarbie.....Pewnie,że tak - krzyknęła Tammie podekscytowana niczym małe dziecko. ![]() * * * - Witaum w Le Bourget Reus. Mają państwo rezerwacjęę ? - powiedział podstarzały mężczyzna stojący w korytarzu prowadzącym do głównej jadalni.Mówił francuskim akcentem. - Tak. Pentom. Jack i Tammie. Na 20:40 - powiedziała Tammie z szerokim uśmiechem na twarzy. - Tak...Widzę was na mojej liścięę. Numer państwa stolik to czterydziesici osieem. Życzę państwu miłej kolacji. Para zasiadła przy wyznaczonym stoliku. Po jakimś czasie podszedł do nich młody kelner. - Witam w Le Bourget Reus. Oto wasze menu - powiedział,lecz nie mówił z francuskim akcentem. Mówił trochę bardziej jak Włoch. Po długim namyśle Tammie wybrała zupę ziemniaczaną z kawiorem, a Jack spaghetti po francusku. Oboje wzięli też po kieliszku wina. W czasie jedzenia kobieta zaczęła rozmowę : - Po co cię sprowadzali kiedy miałeś wolne, co Jackuś ? - Nie mogę ci tego powiedzieć. ![]() - Proszę..... - szepnęła Tammie robiąc wielkie oczy. Miały one niesamowity kolor - fioletowy niczym kwiat krokusa. 26-latek strasznie obawiał się tej chwili.Jak to powiedzieć? Z jednej strony nie mówić zbyt mało, bo biedaczka dostanie zawału jak śmierć zbierze swe żniwa. Z drugiej strony,kiedy powie zbyt dużo, Tammie wybuchnie płaczem. - No, dobrze...Ale nie możesz tego nikomu powiedzieć. Widzisz...Jest taka kometa.....I ona niestety może uderzyć w Ziemię za kilka miesięcy. Myślimy teraz co zrobić,żeby ją powstrzymać.Ale nie martw się. Coś wymyślimy - Jack sam nie wierzył temu ,co mówi, ale najważniejsze, żeby jak najłagodniej to powiedzieć. - Co...Ale,ale...Ona nie może... - po policzku Tam spłynęły dwie duże, srebrne łzy. - Nie płacz.....Coś wymyślimy. Pentom zaczął się denerwować. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Męcząca praca,płacząca żona...Do ich stolika podszedł ten sam kelner, co dał im menu. - Rachuneczek - powiedział z dzikim uśmiechem na twarzy. - CO??? 312$ i 79 c za jakieś szmatławe żarcie ? Już lepiej smakuje surowe mięso - krzyknął Jack na całą restaurację. Tak naprawdę był innego zdania. Jedzenie bardzo mu smakowało, a miał też wiele więcej pieniędzy niż 312$ . Ale w końcu każdy musi czasami się wyładować na czymś. * * * Małżeństwo położyło się w swoim łóżku. - Dobranoc - szepnął mężczyzna - i nie martw się tym, co przyniesie jutro. Cokolwiek to będzie sprawię, że wszystko będzie dobrze. - Ok.....Dobranoc Jackuś..... - Tam.....Nie znoszę jak tak do mnie mówisz - syknął . Zaraz potem oboje się roześmiali. ____________________________ W następnym odcinku : Jaki będzie wynik kolejnej konferencji? Czy Jack podejmie trudną decyzję ? Czy Tammie zacznie cieszyć się życiem ? Sorry za krótki odcinek, ale właśnie wyjeżdżam i musiałem szybko dać ! Obiecuję, że 3 odcinek będzie już długi (chociaż ten i tak jest dwa razy dłuższ od pierwszego ![]() Aha i u góru jest pasek oceny tego tematu ! Oceniajcie i komentujcie ![]() Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 16.04.2005 - 10:12 |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|