|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Gdy tylko doszły do domu Chill pobiegła na górę. Frankie wbiegła razem za nią.
I nagle Chill zaczła tarzać się po podłodze... ze smiechu. - *****, CO CIE TAK BAWI?! - P... P... P...PRI...PRIMA APRI...LIS..... - Frankie była w tak potężnym szoku, że przez 5min. nie mogła zdecydować się co ze sobą zrobić. - pepo... - powiedziała i usiadła na fotelu.... - CZY ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, ŻE JA PRAWIE NIE DOSTAŁAM ZAWAŁU PRZEZ CIEBIE??!! - Frankie była czerwona z wściekłości. - Jak mogłam przegapić 1kwietnia?! - nie wiem... no to może zjemy ten pyszny dżem? - ah tak, proszę poczęstuj się! - powiedziała Frankie podając Chill pusty słój po dżemie pomarańczowym - Oh, jakaś ty chojna! - Chill zrobiła słodką minkę i odstawiła słoik. Chill w przypływie rozradowania zaczęła śpiewa 'Maj Pips, maj pips, maj pips, not maj pips!'. - Niesmaczny ten piernik! - powiedziała Chill ze skfaszona miną - Buahahaha .... - Frankie roześmiała się rychle po czym spotkała się z matką - Oh, może pójdziecie do sklepu po ciasto? - Ciasto, po co cisto, mamy piernik! - powiedzaiała Frankie wyrywając piernik z ust Chill i wachlując przed oczami mamy - Nie... nie skusze się! Potrzebujemy ciasta! - Po co? - Muszę coś podać Annie! - powiedziała stanowczo mama zostawiając na stoliku 5$. - Musimy iść ... - Tak... możesz zjeść ten piernik, nie smakuje mi! - Chill wyszła z domu za Frankie i odetchnęła ciepłym powietrzem. - NIe mówiłaś, że masz rolki! - Chill podbiegła do rolek Frankie niedbale rzuconych pod ścianą - owszem, a teraz chodź! - poczekaj - powiedziała Chill rozpinając zapięcia - chyba nie chcesz jechać na... tych rolkach? - oczywiście, że to zrobie - xp. I do sklepy spożywczego Chill wywalała się co 20m. -Poproszę cisto! - powiedziała Frankie stojąc za wąska drewnianą ladą. Chill wjechała łapiąc się za szafkę ze słojami, z trudem unikając totalnego ich rozbicia. - Jakie ciasto, słonko? - powiedziała pulchna ekspedientka w fartuchu - eee.... piaskowe! - Makowiec! - krzyknęła z tyłu Chill wyjmujac kartkę z życzeniem mamy Frankie. - Proszę! - Pulchna sprzedawczyni szeroko się uśmiechnęła i podała ciepłą papierową torbę z ciastem. Frankie wyszła pociągając za sobą Chill. CDN Ostatnio edytowane przez pinky : 19.04.2005 - 12:19 |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Rano nie tak jak zawsze budzik...
-Myślisz , że co!?Że możesz sobie tak normalnie wracać do domu pijany i myśleć , że nic sie nie stało ! Grubo się mylisz ! -usłysząłam głos mamy, gdy otworzyłam oczy. -Oj już przestań zrzędzić tylko zrób śniadanie! -Raz zrobiłbyś coś sam ! Zawsze tylko ja !Umarłbyś beze mnie! - usłyszałam , wstałam , ubrałam się i weszłam do kuchni, gdzie rodzice nadal się kłócili. -Wiesz jesteś mi wcale nie nie potrzebna !! - powiedział ojciec i uderzył mamę. -Tato przestań !!! - wydarłam się. -Nie wtrącaj się gówniaro! -Lucia...idź obudzić siostrę bo zaśpi do pracy...-odezwała się cicho mama , a ja poszłam do pokoju Katie. -Katie obudź się ... - mruknęłam jej do ucha , ale ta nie odezwała się. -Katie !! - wrzasnęłam i potrząsnęłam siostrą po chwili .Otworzyła lekko oczy ... spojrzała na mnie , a później na swoje ręce tak jakby zrobiła nimi cos okropnego ... spohrzałam na nie i ... były całe w śladach od strzykawek! -Lucia ... rodzice nie mogą się dowiedzieć...-powiedziała. -Ale Katie ...Ty... -Biorę narkotyki.- dokończyła. -Trzeba powiedzieć rodzicom!-powiedziałam i wsatałam. -Proszę Lucia narazie im nie mów... -No ... dobra , a teraz wstawaj bo zaczną coś podejrzewać. -Ok . - powiedziałą , a ja wyszłam . Wzięlam naszykowanego tosta z dżemem , torbę i wyszłam do szkoły . Doszłam do domu Ashlee . Zadzwoniłam do jej pięknego domu i otworzyła mi jej młodsza siostra -Jennifer. -Jest Ashlee ? - spyatałam . -Ashlee!! Przyszła Luci . - wrzasnęła mała i pobiegła do kuchni . A do mnie podbiegła Ashlee , przytuliła mnie i razem weszłyśmy do jej kuchni . -Szybko przyszłaś. - powiedziała . -Wolałam przyjsć tu niż słuchać kłótni starych ... - mruknęłam. - Opowiem ci po drodze do budy , a teraz zażeraj szybciej bo Jess się zaczeka. - powiedziaąłm , a ona się zaśmiała . Ona skończyła jeść śniadanie i wyszłyśmy. -Luci o co chodziło ? No wiesz to o ... rodzicach . - spytała. -Starzy kłócą się na okrągło i wiesz ... ryczeć mi się chcę ... - powiedziałam. -Ale nie płacz ... nie możesz !! Nie pozwalam ci !! - krzykneła. -Dobrze ci mówić ... nagrałaś płyte ... -... Ale jej nie wydałam ... -Twoi starzy się nie kłócą , a twoja siostra... -... To przebrzydła krowa ... -Nie ćpa . - zakończyłam , bo właśnie stanęłyśmy przed domem Jess. -Niech tylko Jessica się o tym dowie ...-mrukneła. -Ash !! Nie mów jej o tym , dobrze?- spytałam szybko . -Jasne ... - bąkneła i zapukała do drzwi ,a otworzył nam brat Jessici - Jason ... wydaje mi się , że on się bardzo podoba Ashlee , bo zaraz zrobiła się cała różowa ![]() -Hey ... jest Jessica ?-zapytała . -Jestem !!-wyprzedziła go Jessi , a on tylko się uśmiechnął . -No to idziemy !-wrzasnełam i poszłyśmy. Po dordze troche poplotkowałyśmy, a jak wreszcie się doczołgałyśmy do szkoły stanęłyśmy jak wryte - na środku korytarza stała urna z wielkim napisem " Chcesz lepszą szkołę ?? Zagłosuj na Mandy Mroov !! " -Lepsza szkoła będzie jak Mandy się z niej usunie ... - bąkneła Ashlee , a Mendy chyba to usłyszała bo podeszła do nas i zaczeła coś tam gadać , ale niezbyt mnie to interesowało , ale na szczęście wybawił nas ... dzwonek ![]() -Pamietacie o obliczeniach ? Zadałam je w piątek . Kto jest chętny na przeczytanie zadania ... Na ocene ? - głupia matematyczka. Oczywiście żadna z nas tego nie zrobiła. -No dobrze sama wybiore ... może ... Ashlee Richardson ? Proszę Ashlee zacznij czytać.l-powiedziała . -Dobrze . - powiedziała Ash i dyskretnie wzięła zeszyt od Jasona , który siedział za nami . Gdy matma narescie się skończyła poszłyśmy przed szkołe i usiadłyśmy na ławce.Tak sobie gadałyśmy , a nagle podszedł do nas Jason. -Eee ... Ashlee moge na słówko ? -spytał niesmiało Ashlee. -Jasne . - powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. -Aha widziałam ze Ashlee mu sie podoba! W koncu ja sie bede smiac z jego "dziewczyny"-mruknęła Jess. C.D.N by Lucia P.S. Jeśli jesteście ciekawi cow ydarzy się dalej poprostu wejdźcie na http://blog.tenbit.pl/lucia_lierong To była tylkot aka mała reklama mojego bloga ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Jak tak czytam te wasze opowiadania to mi się bardzo podobają. A nie uważacie, że lepiej by było jakbyście napisali FotoStory? Pewnie byłyby to same hity ! Pozdrawiam.
|
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
"Dzwonią trąby" częśc 1.
Starsza, na oko 30 letnia kobieta wyszła z jednej z poważniejszych klinik w całym kraju i obejrzała się dookoła siebie. Nie widziała niczego, co mogłoby ją zaniepokoić, więc prędko przemknęła w stronę przystanku autobusowego. Na jej twarzy malował się smutek. W pewnej chwili jej ramienia, odzianego w wytworny skórzany płaszczyk dotknął pewien mężczyzna. Po chwili i jego twarz spochmurniała... 'Kochany pamiętniczku! Mam już trzydzieści lat i może nie jest to najlepszy wiek na rozpoczęcie prób o dziecko, ale nigdy za późno. Tak zawsze mówiłam. Przecież do tej pory tak się starałam, by nie mieć dziecka! Nie chciałam malucha, bo obawiałam się obowiązków, które spadną na moje barki po narodzinach takiej małej, bezbronnej istotki.. i doprowadziłam się chyba do bezpłodności. Odwiedziłam ostatniego lekarza w moim mieście, który nie jest mi w stanie pomóc. Obawiam się, że nigdy nie posmakuję jak cieszy się macierzyństwem kobieta, która ma swoje, trzymane w łonie dziekco... Z zadumy obudził mnie głos męża, ktory spytał mnie, czy mam ochotę na kawę. Odparłam, że nie, bo jeśli chcę urodzić zdrowe dziecko już dziś muszę odstawić używki i zająć się łykaniem preparatów zawierających w swoim składzie tak popularny wśród ciężarnych kwas foliowy. Nie, ja chcę mojego dziecka. Zaparłam się i będę je mieć choćby na drodze do malucha miał stanąć milion przeszkód! Koniec, to będzie moje dziecko... -Kochanie, kładziesz się dzisiaj spać? - zapytał mąż wychylając się spod kraciastej kołdry. - Tak, jasne. - odparłam i weszłam do łazienki. O nie, nigdy nie było mi tak słabo, kiedy weszłam do ciepłej wody! Z trudem uchwyciłam się brzegu wanny i wyszłam z niej na miękkich nogach. Trzymając się wieszaka narzuciłam na siebie niebieską koszulę nocną i zawiązałam pasek od białego szlafroka na środku brzucha. Nie mogłam patrzeć na płaski jak deska brzuchol! Chciałam mieć pięknie zaokrąglony brzuszek, w którym rozwijałoby się prawdziwe życie, ale to widać niemożliwe... - Asiu, jesteś tam? - zapytał lekko podenerwowany mąż a ja odparłam słabo - Jasne.. - i opadłam na ziemię. Zrobiłam to jednak tak cicho, że zdołałam się podnieść i dotrzeć do łóżka nim padłam - albo ze zmęczenia, albo zemdlałam. Obudziłam się rano, w szpitalnej sali. Nie wiedziałam co tam robię, a wśród mnie leżały kobiety ze sporymi brzuszkami. Leżałam na patologii ciąży, co ja tu robię? - Kochanie, co ja tu robię? - zapytałam go w koncu, a mąż bez słowa podał mi białą karteczkę z czarnymi kreseczkami. I nagle pomiędzy nimi zobaczyłam malutką białą kropeczkę. To była moja fasolka. Jestem w ciąży. Zaraz. Przecież ja dzisiaj mam casting! nie, nie mogę opuścić tego castingu! Uzyskam dzięki niemu szansę na zagranie w filmie, który obiegnie całą kulę ziemską. -Nie cieszysz się? - zapytał mąż promieniejący szczęściem. -Mam dzisiaj casting. - przyznałam nieśmiało. - Ty myślisz o castingu, podczas gdy spełniło się marzenie naszych ostatnich ośmiu lat? - pyta zdenerwowany mąż. Wszystkie kobiety posłusznie wychodzą tłumacząc się tym, żę w telewizji nadają właśnie ciekawy program, który chciałyby obejrzeć, ja jednak wiem, że nie chcą uczestniczyć w naszej kłótni. - Muszę tam być. Rozumiesz, muszę! To moja wielka szansa, o tym też marzyłam! - zaczęłam szlochać tak, by mąż mnie zrozumiał. - Nic z tego. Będę tu siedział, albo nawet załatwię Ci izolatkę. Chcę, abyś nie przekładała kariery ponad dziecko. - powiedział stanowczo i wyszedł trzaskając drzwiami. Kariera w świetle reflektorów poszła się czesać... |
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
"Sromotnie" od. 15
Dzień wyjazdu na wycieczke - Ideee! - powiedziała Frankie ciągnąc za sobą wielką walizkę na kółeczkach. Po 15min. była przed szkołą. ZObaczyła nadbiegającą Chill z taką samą torbą. Włosy zasłaniały jej całą twarz, ale rozradowana podbiegła do Frankie i zaczęła piszczeć. Było to coś w stylu "dzisiaj, jedziemy, walizka, AAAA", a przynajmiej tyle usłyszła Frankie. Wszyscy włozyli walizki do 'schowka' w autokarze i zaczęli szukać miejsc. - Tylko nie na kołach, bo mam chorobe lokomocyjną. - powiedziała Frankie upatrując odpowiednie miejsce. - Tutaj! - No i OK, siadamy!- powiedziała Frankie zdjemując trampki i wyjmując picie. Jechali dosyć długo. - Wreszcie postuuuj! - wrzasnęła Chill biegnąc w stronę toalet w stacji benzynowej. Frankie udała się za nią. - eee... wiesz co, ale my siedzimy równo na kole! - odparła zmieszana chill patrząc na swoje siedzenia. Frankie rozciągnęła ryj, po czym autokar ruszył. Po 5 godzinach... Chill i Frankie w świetnym nastroju szukają domku w którym spędzą najblizszy tydzień. Nagle autokar zatrzymuje się przed ładnym niewielkim domkiem. Frankie wybiega, wyciąga pośpiesznie walizkę i przepychając się przez wszystkich biegnie po nierównym żwirze. - *****! - po raz 4 walizka wywraca się na żwirze, jak widać kółeczka są za małe. - Dobrze! Minimalna ilość łózek w pokojach to 4! A maksymalna to 6! Kto chce 4 osobowy?! - powiedziała pani patrząc na listę pokoi. - A nie ma 2?! - Mówiłam, że minimalne to 4 Frankie! - - Dobra my chcemy 4! - mówi Frankie pchając się na skomą górę do pokoju. Wreszcie widzi mały, przytulny pokoik z dużym oknem wychodzącym na szczyty gór. Dobiega Chill. Obie zaczynają piszczeć, podskakiwać i rzucać na łózka. - My mamy być z wami w pokoju. - powiedziały Medishon i Samira. Chill z Frankie były tak zajęte wariowaniem, że nie zwróciły na nie uwagi. Samira i Medishon bez słowa przygladały się co robi Frankie siedząc na Chill. CDN Ostatnio edytowane przez pinky : 03.06.2005 - 16:46 |
![]() |
![]() |
#6 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Odc.2
Pełne przemyśleń półtorej godziny nie zdało się na nic, dopóki mojej sali nie odwiedziła jedna z pielęgniarek. Nadzwyczaj śliczna dziewczyna, o porcelanowej karnacji i włosach w odcieniu mlecznej czekolady, związanych w subtelnego koczka podpiętego najnowszym wynalazkiem fryzjerskim popychała przed sobą szpitalny obdrapany wózek wypełniany po brzegi garnkami. Niemal wydawało się, że garnki są tak pękate, że zaraz puszczą im szwy, a pielęgniarka zapukała wtedy do drzwi. - Proszę. - odparłyśmy z kilkoma dziewczynami zgodnie i drzwi otwarły się. Wózek, wepchnięty jakąś niewidoczną siłą nagle znalazł się przy moim łóżku, a zadbane dłonie mlecznowłosej wyciągnęły spod garnków talerz. Zgrabnym ruchem nalała na niego chochelkę zupy i przystawiła przed chorą specjalną nadstawkę do karmienia. Podała kobiecie łyżeczkę i zajęła się kolejną dziewczyną. - Przepraszam, co to za zupa? - zapytała ze zdziwieniem patrząc na lekko falującą powierzchnię podejrzanie pachnącej zupki. - Kalafiorowa. - odparła melodyjnym głosem pielęgniarka. - Świeża? - zapytała z nadzieją kobieta i zanurzyła aluminiową łyżkę w szarej brei. - Bardzo świeża. Dziś gotowana, z kupowanych nad ranem na giełdzie kalafiorów - zakończyła wywód pielęgniarka i wyjechała wózkiem z sali. - Nawet niezła ta zupa. - zapragnęła nagle kontaktu z ludźmi dziewczyna i odezwała się pierwsza do współtowarzyszek. Odpowiedziała jej cisza i stukanie łyżek o ceramiczne miski. - Taa. - odpowiedziała krótko i zwięźle w końcu krótkowłosa blondynka z łóżka naprzeciw po zakończeniu konsumpcji. Odstawiła talerz na szafkę obok łóźka i wyciągnęła jeden z popularnych brukowców. Asia wyciągnęła spod sterty modnych magazynów kolorowy notatnik i streściła w nim wydarzenia dzisiejszego dopołudnia. - Proszę pań, zapraszamy na salę telewizyjną. Tam dostaniecie panie niespodzianki. - powiedział jeden z zabawnych klownów chodzących po szpitalu i zamknął drzwi. Każda z dziewczyn z wyrazem zaciekawienia na twarzy włożyła szlafrok i gęsiego wyszły z sali. Na widok niespodzianek po prostu oniemiały. |
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Część III.
- My to mamy ze sobą zabrać? - odezwała się pierwsza Asia i sięgnęła po śliczne, malutkie śpioszki dziecięce i buciki do kompletu. - To taki podarunek na dobry początek. - powiedział lekarz obserwując zaskoczenie dziewczyn mieszające się ze szczęściem oblewającym ich blade twarze. Wszystkie wyglądały jak małe widemka, tyle schudły na oczekiwaniach na ten cud.. - Zapraszamy do sal. Zaraz podadzą wam drugie danie. - powiedziała lekarka i uprzejmie porozdawała paczuszki wszystkim kobietom z ich oddziału. Gdy wróciły miały wrażenie, że ich salę ogarnia radosne podniecenie. Ale z niej akurat ono bardzo szybko się ulotniło. Bo to, czym przed chwilką się tak bardzo cieszyło zmieniło się nagle w lęk przed stratą kariery. Ważny casting miał się odbyć już za półtorej godziny. Trzeba się było najeść porządnie, przede wszystkim zawiadomić męża, żeby przyszedł dopiero jutro i wymyślić mu odpowiednią listę owoców, by uwierzył, że nic jej już dziś nie potrzeba, poprosić o soki i przede wszystkim kilka gazet, bo te, które miała znała na pamięć. Sięgnęla do szuflady po modne etui i wyjęła z niego maleńki aparacik. Założyła szlafrok i wrzuciła do kieszeni komórkę.Poszła do ubikacji. - Halo? - zapytała z nadzieją i wymyśliła prędko listę. - Cześć kochanie. Potrzebujesz czegoś? - zapytał mąż i słychać było, jak szura rzeczami na biurku. Oznaczało to tylko jedną rzecz - szuka czegoś do zanotowania życzeń żony. - Taak. Poproszę kochanie o pomarańcze, jabłka, może nawet o jakieś banany, chociaż za nimi przepadam. I przede wszystkim avokado. Poproszę o jakiś sok, jeśli można. No i koniecznie jakąś gazetę lub książkę z domu. - dokończyła. - Oczywiście. Będę dopiero jutro, mam dużo pracy. - skończył mąż. Po wymianie pożegnań żona sięgnęła do kieszeni szlafroka by schować telefon, ale jej dłoń zawadziła o jakąś papierową paczuszkę. Kiedy ją wyciągnęła okazała się, że to papierosy. - Z miłą chęcią sobie zapalę. - powiedziała i nawet nie myśląc zapaliła jeden z podłużnych białych zakręconych w bibułkę papierosów. - No cóż. Kto tu pali na patologii ciąży? - zapytała jedna z pań z personelu. Asia rozpoznała z głosu tę symaptyczną lekarkę. Przekręciła się na zamek i prędko stanęła na toalecie. - No, nie ma się odwagi przyznać? Tylko się chowa? - pytała dalej. W końcu z jednej z kabin wyszła jakaś kobieta, a Asia zgasiła niedopałek o płytki, po czym wrzuciła papieros do sąsiedniej kabiny. - Ja nie paliłam! - Zaczęła się bronić na wstępie kobieta. - Tylko winny się broni. Zapraszam do pokoju lekarskiego. - odparła lekarka chłodno i poszła. Kobieta nabrała powietrza w płuca i wyszła zaraz za nią. Asia wyszła z kabiny i nabrała w usta zimnej wody. Czuła, jak powoli się ociepla w stosunku z jamą ustną, po czym robi się już całkiem ciepła. Dopiero wtedy wypluła ją do umywalki. Chuchnęła. Nie, nie czuć było papierosów. Wyszła. I spojrzała na zegarek. Miała zaledwie pół godziny do castingu. Poszła po torbę, pod szlafrokiem przemyciła najlepszą krótką bluzkę na skrzyżowanych ramiączkach i krótką białą spódniczkę. Miała kłopot z butami, ale uznała, że najlepsze w tym wypadku będą czarne delikatne sandałki, łagodzące ostry klimat ubrania. - A pani gdzie? - zapytała ją jedna z pielęgniarek. Jasne, zapomniała o makijażu. - Przechodząca, idę do toalety. - odparła, próbując wepchnąć do wielkiej torebki szlafrok i koszulę nocną. Poszła do ubikacji, umalowała się i uczesała, tak, że mało kto mógłby ją rozpoznać. Potem wyjrzała przez okno. Świetnie, to przecież parter. Otworzyła ja i wyskoczyła. Obawiała się o przyszłość swoich stóp, ale jak się okazało było całkiem nieźle. - Panienka gdzie? - zapytał jeden z portierów. - A, zabłądziłam. - odparła ona i wskazała na wielką torbę. - podróżuję dużo. Jestem tu po raz pierwszy. - odparła ona i prędko uciekła. Złapała pierwszy lepszy autobus i popatrzyła na zegarek. Dopiero gdy dotarła pod biuro zrozumiała, że chyba już kogoś wybrali. Ale nie. Dużo dziewczyn było w środku. Poprawiła bluzkę, naciągnęła dekolt i pewnym krokiem weszła do środka. Torba psująca image została w przechowalni, a ona przysiadła zgrabnie na ławeczce. Spojrzała na wszystkie dziewczyny. Wypindrzone szmaty, nie wiedzą jak się ubrać na porządny casting. - Jest pani Joanna? O, witam. Zapraszam. - dziewczyny oniemiały na jej widok. Większa większośc to młode, niewiedzące nic dziewczynki. które przyszły tu z nadzieją na karierę w stylu Cindy Crawford. - Świetnie. - powiedziała jedna z kobiiet i podbiła swoją pieczątkę pod umową o pracę. - Jesteś genialna. Gratuluję. Jutro masz pierwszą sesję. - Przepraszam, ale obecnie choruję, jestem w szpitalu i jestem nieco niedyspozycyjna. Za dwa tygodnie będę na każde zawołanie. - miny im nieco zrrzedły po tym.. ale cóż. Udało się.Przełknęli bajeczkę. Co będzie, jak brzuch się pojawi?? |
![]() |
![]() |
#8 |
Administrator
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 30
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,564
Reputacja: 101
|
![]()
OOO jeju wy to wszystko napisaliście/łyście???Rany ale czy to jest związane z TS 1??? bo jeśli tak to może się przyłączę i może dam parę obrazków
![]() Ostatnio edytowane przez Caesum : 18.08.2005 - 14:48 |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ja też napiszę opowiadanko
Odcinek 1: Tak więc w pewnym domu żyła sobie Eva z siostrą i rodzicami. Rodzina nie była zbyt zamożna, ale na podstawowe potrzeby pieniędzy starczało. Eva i Rebeca co rano szły do szkoły, a ich rodzice do pracy. Teraz opowiem co zdarzyło się pewnego dnia w szkole... Mogę napisać 2 odcinek, piszcie czy się wam podoba. |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości) | |
|
|