![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Nie moja wina, że nie chcecie pisać. Część, nad którą pracowałam ponad dwa tygodnie.. dopieszczana, a równocześnie beznadziejna
![]() Częśc IV Rodzina siedziała w całości na łóżku Maggie i głaskała ją na zmianę po jednym i tym samym pasmie włosów. W tym miejscu zrobiły się błyszczące, a kiedy matka dotknęła ich po raz kolejny dziewczynka strzepnęła nagłym ruchem jej rękę. - Zostaw mnie! – wykrzyknęła i nakryła się kocem. Zmierzchało. Po chwili zapadł zupełny zmrok i jedynie sączące się z małej lampki światło otaczało miłą aurą zatroskane twarze. - Gdzie ona się podziewa? Sklepik jest raptem na dole! – zaczęła krzyczeć w końcu Carrie, a tata ją przytulił. Szepnął jej coś na ucho, co bardzo ją uspokoiło. Usiadła na krześle i wzięła kilka głębokich wdechów. Dzieci popatrzyły na nią, a Maggie podniosła się na chwilkę. - A może jej się coś stało? – zapytała i podniosła się do pionu. Po chwili zrzuciła nogi z łóżka i wciągnęła nań małe klapeczki. - Nie wstawaj! – powiedział ojciec i popchnął ją tak, że dziecko upadło do tyłu. Jordan ją podniósł, pomógł jej poprawić sobie poduszkę i przykrył troskliwie kocem. - Zejdę na dół, może tam stoi i nie wie, gdzie iść. – powiedział tato i powoli, na miękkich nogach zbliżył się windy. Nacisnął odpowiedni guzik i zjechał urządzeniem na sam dół. Jednak w recepcji brak było i dziewczynki i recepcjonistki. Podszedł do kontuaru i nacisnął mały dzwonek zainstalowany w ścianie. Po chwili pojawiła się inna dziewczyna, niż ta, która ich przywitała i zapytała czym może pomóc. - Nie widziała tutaj pani może takiej, na oko ośmioletniej, szczupłej dziewczynki w czarnych warkoczykach? – przedstawił jasno swój problem mężczyzna i popatrzył na kobietę. - A widziałam ją z pół godziny temu, jak wychodziła ze szpitala. Nie zatrzymywałam jej, bo była normalnie ubrana, sądziłam, że idzie do domu. – wytłumaczyła się pielęgniarka i zanurkowała na chwilkę pod stół. Wyciągnęła kilka papierów i zaczęła je kartkować. Widocznie dla niej problem został rozwiązany. Tato usiadł na krześle i zaczął rozmyślać. ![]() Po chwili winda zjechała na dół i wysiadła z niej Carrie trzymając syna za rękę. - Wiesz już gdzie ona się podziewa? – zapytała z nadzieją z trudem powstrzymując senność. - Nie. Recepcjonistka powiedziała mi jedynie, ze wyszła zza obrębu szpitala – powiedział ojciec i skrył twarz w dłoniach. - To przecież nie twoja wina. To marny teatrzyk, gdyby chciała to by seryjnie zginęła. – odparła Carrie i ubrała się w sweter. - Może siedzi przy samochodzie – powiedział ojciec z nadzieją i poszedł otworzyć auto. Okazało się, że ani w jego pobliżu ani w nim nie ma dziecka. Carrie zbladła. - Twoja była żona nas zabije. – wycedziła przez zęby i usiadła na fotelu. - Jordanie zapnij się. – powiedział oficjalnie tato i ruszyli. - Mogliśmy jej jeszcze poszukać. – powiedziała Carrie w trakcie drogi. - Wrócić się? – zapytał ojciec i w zamyśleniu wjechał na przydrożny krawężnik. - Zawiadomimy z domu policję. – powiedziała zmęczona żona i po chwili jej głowa łagodnie opadła na kształtne ramiona. Spała. Ojciec przeniósł ją na miejscu do łóżka i czule okrył kocem. Usiadł na rozkładanym fotelu Alison i skrył twarz w dłoniach. Po chwili wyciągnął nogi i zasnął. Obudziło go głośne stukanie dobiegające z kuchni. - Jordan? – zapytał sennie i podniósł się na miękkich rękach tak, że mógł zobaczyć coś więcej znad stylizowanego oparcia. - Tak, to ja... –szepnął chłopiec i wrócił do pokoju z kubkiem ciepłej herbaty w ręku. - Powiedz mi, czemu tak się stało? – zapytał tato chłopca próbując wyciągnąć z niego informacje. - Nie mam zielonego pojęcia tato. Przecież ona jest zmęczona tą tułaczką... - Tak! To jest pomysł! – krzyknął ojciec i chwycił za słuchawkę od telefonu. Po chwili mała, chłopięca dłoń odłożyła ją na widełki. - Jest środek nocy! – upomniał ostrożnym tonem ojca chłopiec i oddalił się w stronę swojego pokoju. Poszedł powoli, bezszelestnie w górę i otworzył drzwi. Miał nadzieję zobaczyć na piętrze od łóżka regularnie oddychającą kupkę pościeli, ale wszystko było tak gładko posłane jak rano. Odrzucił z glębokim westchnieniem koc, zrzucił z siebie ubranie i wciągnął na zmęczone ciało piżamę. Jutro niedziela, pomyślał z nadzieją i z uśmiechem na ustach zapadł w głęboki sen. ![]() O poranku wszystkich zbudził syk zalewanej wodą rozgrzanej patelni i szybkie, acz głośne przekleństwo dobiegające z kuchni. Okazało się, że to tato próbuje zmagać się z naleśnikami. Niby nic nowego, wystarczy zrobić masę i wrzucić na ogień, a faceci zupełnie się przy tym gubią. Carrie prędko zbiegła na dół i przedzierając się przez chmurę dymu dostrzegła w niej duży obły kształt przypominający człowieka. - Co ty narobiłeś? – zapytała groźnie i spojrzała na ulubioną patelnię. Była doszczętnie zwęglona. - Przepraszam. – szepnął i chyżo pomknął do salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizję. - Zrobię śniadanie. Tylko nie wiem z czego, bo na śniadanie miały być omlety warzywne, ale nie mam ani jajek, ani mleka. Wszystko zużyłeś. – powiedziała oskarżycielsko i wydobyła z czeluści głębokiej szafki wczorajszy chleb. - Będą kanapki? Obiecałaś omlety! – krzyknął z progu Jordan, rozczochrany i ubrany w zmiętą piżamę. Carrie usiadła na krześle i zaczęła płakać. - Przestań. Zadzwonię na policję. – powiedział ojciec i pobiegł do telefonu. Chwycił za słuchawkę i zaczął wykręcać 997 ![]() - Dopiero jutro jej zaczną szukać. – powiedział i zobaczył, że mówi do przestrzeni. - Mama poszła się położyć. Kazała nie przeszkadzać. – poinformował go Jordan i zamknął drzwi za swoim pokojem. W tej chwili słuchawka telefonu zawibrowała i rozległ się głośny dzwonek. - Halo? – zapytał z nadzieją w głosie ojciec. - To ja, Alison. Tato, oni mnie więzią!. – usłyszał zaledwie tato, bo po chwili telefon zaczął powtarzać linię przerywaną. Ojciec usiadł z wrażenia na fotelu. Gdzie jest Alison? – szumiało mu w głowie. - ktoś porwał Alison. – zdołał jedynie wydusić przed żoną bo po chwili rozległ się kolejny głośny sygnał. Podniósł prędko słuchawkę i zapytał kto mówi. - Twoja była żona. –dał się słyszeć z słuchawki niewyraźny pomruk. - Wiesz już? – zapytał z nadzieją w głosie ojciec. - wiem o wszystkim. Dokładniej niż ty. – burknęła znów matka i zdradziła kilka sekretów. - Wiesz, przecież widziałam, gdzie jadą. Skręcali w lewo na Kruczej. – powiedziała w końcu normalnie kobieta i kazała ojcu pojechać i dokładnie obejrzeć wszystkie domy, znajdujące się na ulicy przyległej do Kruczej. - Wiem, gdzie jest Alison. – powiedział z nadzieją do żony i ucałował ją w locie w policzek. - Gdzie? - Na ulicy przy Kruczej. – odparł i prędko wybiegł z domu. Mało brakło, a potrąciłby go samochód, kiedy w pędzie wsiadał do wnętrza. Oparł się o tapicerkę i przycisnął gaz. Kiedy skręcał w lewo przy Kruczej czuł się jak przestępca przed kradzieżą. Jeden z domów wydał mu się podejrzany. Zapukał do drzwi. ![]() Tymczasem w piwnicy.... - Jak myślicie, czy to ktoś po nas? – zapytała z nadzieją ruda dziewczynka z kącika. - Długo tu jesteście? Zapytała Alison. - Ja od trzech tygodni. Zobacz jak schudłem. Nie dają prawie nic do jedzenia. – jęknął jeden z chłopców pokazując zlatujące spodnie. Alison spróbowała wyobrazić sobie siebie w tego typu sytuacji. Jakoś nie mogła, mimo, że była obdarzona bujną wyobraźnią. - Ciekawe. Ja jestem zaledwie od wczoraj. Chyba prowadzą kogoś nowego. – powiedziała i wszyscy rzucili się do wielkich metalowych drzwi. Jednak słyszeli jedynie podniesione męskie głosy. - Zaraz powinni przynieść jedzenie. – powiedziała ruda. W chwilę później w drzwiach stanął mężczyzna w czarnych okularach i bez słowa rzucił na stół kilka kanapek. Dzieci jak jeden mąż podbiegły w stronę obdrapanego mebla i chwyciły po posiłku. Alison usiadła w fotelu i zjadła kanapkę. Kiedy skończyła spożywanie postanowiła chwilkę odpocząć. ![]() Pozdrawiam i zachęcam do komentowania Coc. |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|