![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Odcinek był robiony w pośpiechu, bo miałam mało czasu i może być trochę niedopracowany, za co przepraszam. Odwdzięcze się w następnym. Zapraszam.
![]() Agata wstała z łóżka i przeciągając się poszła do pokoju ojca. Otworzyła okno i spojrzała na leżącego mężczyznę. - Dzień dobry, tato. - uśmiechnęła się widząc staruszka, który otworzył oczy. - Dzień dobry. – powiedział radosnym głosem. - Jak się czujesz? – spytała ciesząc się widokiem wesołego ojca. ![]() Lepiej, córeczko. – pokiwał głową. - Zaraz przyjdzie do ciebie pani Wanda. – oznajmiła trzymając ojca za rękę . – A ja pójdę na kilka godzin do redakcji. - Dobrze... - To ja idę do łazienki. – skierowała się ku wyjściu i uśmiechając się do ojca wyszła z pokoju. Zeszła na dół i udała się do toalety. Wzięła szybki prysznic i zaczęła robić śniadanie. ![]() W tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Podbiegła do salonu i wpuściła do domu kobietę, której rude włosy były sczepione w „fikuśny” kok. - Dzień dobry pani Wando. – powiedziała oblizując palce od musztardy. - Dzień dobry. – jej głos wydał się miły i przyjazny. ![]() - Może przejdźmy od razu do taty. – uśmiechnęła się kierując kobietę na górę. Po chwili obie znalazły się przy łóżku staruszka. - Dzień dobry panie Czesławie. – Wanda przywitała się z mężczyzną. - Dzień dobry. – popatrzył na kobietę. - Leki proszę podać ojcu po drugim śniadaniu o jedenastej, dwunastej. – wskazała półkę z mnóstwem pigułek, syropów i strzykawek. ![]() - Dobrze, pani Agato byłam u państwa nieraz i naprawdę wszystko pamiętam. – uśmiechnęła się uspokajając zdenerwowaną kobietę. - Dziękuję. O boże to już tak późno! – krzyknęła patrząc na zegarek. – Muszę jeszcze zjeść śniadanie. Zobaczymy się za kilka godzin. Kobieta pocałowała ojca w policzek i stanęła przy wyjściu z pokoju. – Proszę pamiętać, że te czerwone tabletki trzeba podać dwa razy. - Pani Agato, poradzimy sobie. - zaśmiała się. - Dobrze lecę... – uśmiechnęła się i zbiegła do kuchni. Zjadła dwa tosty, które były lekko zimnawa i wybiegła z domu... Kobieta wsiadła do miejskiego autobusu. Zegarek, który wisiał tuż nad głową kierowcy wskazywał „7:57”. Podenerwowana nie mogła usiedzieć na miejscu. W końcu „rozklekotany” pojazd dojechał na właściwy przystanek. Dziewczyna wysiadła z autobusu i po kilku minutach doszła do dużego budynku z napisem „Cała prawda”. Weszła do środka i zaczęła się niepewnie rozglądać jakby była w tym miejscu po raz pierwszy. Jednak tak naprawdę pracowała tu już od pięciu lat. Młoda praktykantka dziennikarstwa szybko zaaklimatyzowała się w świecie prasy. Niewielkie pieniądze, czasem niemili koledzy, ale pisanie było jej pasją, która pomogła pokonać wszystkie przeciwności. - Jest nasza pani spóźnialska. – ktoś stanął za dziewczyną odzywając się w tajemniczy sposób. Przerażona dziewczyna obróciła się w stronę nieznajomego. – Boże. Darek, ale mnie przestraszyłeś! Myślałam, że to nowy naczelny. ![]() - Kobieto, ostatnio jesteś jakaś znerwicowana. – zaśmiał się. - Bardzo śmieszne! Nie udawaj, że ty się go nie boisz. – burknęła. - Spokojnie, też mnie wkurza, ale mam go w nosie. – powiedział poprawiając kołnierzyk. W tym samym momencie do przyjaciół podszedł jakiś mężczyzna w garniturze.- Co to za rozmowy? Bogdanowicz artykuł sam się za ciebie nie napisze. Do roboty! - Tak, już idę... – odszedł skarcony niczym bezdomny pies, który przeraził się swojego pana. - „Mam go w nosie”, jasne. – powiedziała sama do siebie. - Słucham? – spytał zdziwiony mężczyzna. - Nic, nic. – chrząknęła. ![]() - Panią zapraszam do mnie. – jego słowa zabrzmiały jakby był katem, który wydał właśnie wyrok na dziewczynę. Bojąc się cokolwiek powiedzieć ruszyła za mężczyzną, który zaczął iść w stronę jakiś drzwi. Po chwili znaleźli się w środku gabinetu redaktora naczelnego. - Nie zdążyliśmy się jeszcze poznać. – staną obok dziewczyny. – Mam na imię Karol. - Agata... – nie mogła uwierzyć, że naczelny stał się nagle taki miły, chociaż wcale jej się to nie podobało. Miała wrażenie jakby mężczyzna rozbierał ją wzrokiem. Speszona usiadła na krześle i nerwowo uderzała palcami w biurko. - Słyszałaś o wsiach, w których mają zakładać media. - usiadł naprzeciwko dziewczyny. - Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciepłej wody czy światła. – powiedziała lekko się uśmiechając. ![]() - Pojedziesz do jednej z tych wsi i popytasz ludzi, co o tym sądzą. – oznajmił notując coś w zeszycie. - Nie lubię jeździć w teren. Takie sprawy brała zawsze Marta! - oburzyła się. - Spokojnie. Napiszesz to sto razy lepiej niż ona. – zaśmiał się. - Nie zostawię ojca samego. Przecież zajmie mi to kilka dni. – próbowała się wykręcić. - To już nie moja sprawa. Albo tam pojedziesz, albo już tu nie pracujesz! – krzyknął. Zdenerwowana Agata wstała z krzesła i podeszła do drzwi. - Przyjdź do mnie w poniedziałek, powiem ci gdzie masz jechać. – powiedział złośliwie się uśmiechając. Dziewczyna trzasnęła drzwiami i wybiegła z gabinetu naczelnego. Przeszła przez hol i znalazła się w dużym pomieszczeniu gdzie, aż roiło się od biurek, półek, komputerów i samych dziennikarzy, którzy „klecili” przeróżne artykuły. - Dupek. – pomyślała podchodząc do koleżanki, która pisała coś na komputerze. - Jesteś nareszcie. – uśmiechnęła się. - Będziesz musiała dokończyć artykuł Nataszy, trafiła do szpitala, wiesz to chyba coś z nerkami... ![]() - Raczej go nie dokończę, jadę na wieś. – westchnęła siadając na krześle. - Urlop? – zdziwiła się. - Nie. Nowy naczelny kazała mi zrobić artykuł o wsiach, w których mają zakładać media. – burknęła. - Co? Przecież dotąd ja pracowałam poza miastem! – krzyknęła. - Mówiłam mu to samo, poza tym, z kim zostawię ojca? - Nie mogłaś odmówić. – powiedziała niczym nadąsana nastolatka. - Powiedział, że inaczej mnie zwolni! – próbowała się wytłumaczyć. Rozmowę dziewczyn przerwał dźwięk telefonu, który stał na biurku. - Redakcja gazety „Cała prawda”, słucham. - Marta podniosła słuchawkę. - Dzień dobry, mogę rozmawiać z pani Agatą Cedzińską. – wyklepała jakaś kobieta. - Tak, chwileczkę... – podała słuchawkę koleżance. - Słucham. – powiedziała Agata. ![]() - To ja, Wanda. Proszę pani coś się dzieje z pani ojcem.– oznajmiła przerażonym głosem. – Ma gorączkę i drgawki. - Mato Boska! – krzyknęła rzucając słuchawkę. - Co się stało? – spytała Marta. - Z ojcem jest niedobrze. Muszę iść do domu. – w jej oku zakręciła się łza. - Poczekaj, weź mój samochód. – podała koleżance kluczyki. - Dzięki! – krzyknęła i wybiegła z redakcji. Wsiadła do auta Marty i ruszyła w stronę domu. Ostatnio edytowane przez kartofelq : 15.07.2005 - 19:06 |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|