Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jaka jest Wasza ocena mojego FS?
5 gwiazdek - Odlotowe 31 86.11%
4 gwiazdki - Całkiem niezłe 4 11.11%
3 gwiazdki - Przeciętne 0 0%
2 gwiazdki - Zgroza 1 2.78%
1 gwiazdka - Strach się bać 0 0%
Głosujących: 36. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 10.12.2005, 18:09   #1
Sensiqúe
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Oto przed Wami przedostatni odcinek tego FS. Jutro dam ostatnią część...
Tak myślałam nad jakąś komedią, parodią i dojdę do tego, ale prędzej w formie samej treści, bez simowych zdjęć.

I takie pytanie do Was... Czy jest sens robić drugi tom "La Prostituto", czy też nie?

Zapraszam do czytania i komentarzy : )

"La Prostituto"
Odcinek X
-
„Zguba”


Irisz błąkała się po centrum Paryża. Jedna sucha bułka, to mało aby się najeść. Wystawy sklepowe obfitowały w towar. Kobieta smętnie patrzyła w kierunku klientek drogerii.
-Ech... – westchnęła ciężko i szła dalej.
Nagle z naprzeciwka wyszła grupa młodzieży – ot kilka dziewcząt i paru chłopaków, ale wszyscy roześmiani od ucha do ucha. Ann poczuła duszność i zimny pot na plecach, który odbił plamę z tyłu bluzki.
„Spokój, zachowaj spokój...” – powtarzała w myśli.
Młoda Westerpsorn nie wytrzymała, pchnęła jednego z mężczyzn prosto na ścianę sklepu.
-Kobieto, co ty robisz?! – ofiara poczuła się zdezorientowana.
Irisz dziwnie nadludzką siłą naparła na zaatakowanego przechodnia. Jedna z dziewczyn poderwała się gwałtownie i szturchnęła napastniczkę. Reszta grupy nabrała odwagi i pomogli. Prostytutka wpadła na latarnię i stała oparta o nią, wpatrując się tępo w uciekających ludzi.
-Ja..., ja nie chciałam. – wymamrotała, a obraz zaczęła jej przysłaniać czerwona mgła.
Przetarła oczy, dysząc coraz mocniej a w gardle czując niesamowitą suchość.
Ann nie miała zamiaru się temu poddać, więc pobiegła ku mieszkaniu Sana.
Paryżanie patrzyli na pędzącą postać, która co chwilę potykała się. Jednak wzrok innych nie był ważny – Irisz wiedziała, że mu wrócić do Londynu.
Wystarczyło kilka minut, a kobieta weszła do domu Louisa. Od razu zauważyła na podłodze małą kartkę...
-Clark Handwitch, w cholerę... – mruknęła i odrzuciła wizytówkę.

Ten dowód jeszcze bardziej utwierdził, że czas na wyjazd. Irisz uszła kilka kroków, aż spostrzegła plamę krwi i znajome ciało.
-O Boże! Nie, nie... – zaczęła panikować.
-tego za wiele, nie zostanę tu... – szeptała, starając się nie dotykać zwłok.
Szybko spakowała bagaże i czym prędzej wyszła, aby już nigdy tutaj nie wrócić.

-----------------------------------------------------

Południe w Londynie. Palące słońce i duchota, to nic przyjemnego szczególnie gdy wokół spaliny...
Niezbyt czyste powietrz unosiło się również nad jeszcze nieczynnym „Flamingo”. W środku widać było właścicielkę, która porządkowała barek, a przed samym budynkiem ... Kto? Nikt inny, jak postać o niezwykle czarnych włosach – Irisz.

-Jak mam z nią rozmawiać... – Ann myślała na głos.
Chciała wrócić do pracy, choć to zapewne średnio możliwe, jednak potrzebowała tego.
Kobieta już sięgała klamki, gdy jej wzrok padł na drugą stronę ulicy.
-O cholera... – wymamrotała.
Takie poruszenie wywołał pewien mężczyzna w czarnym płaszczu i kapeluszu, a w ręce trzymał tlącego się papierosa. Młoda Westerpsorn stała tak, niczym posąg, zauważyła iż oddalony osobnik jest jej znajomy, ale na domiar rusza ustami, a mowa jego rozbrzmiewa w głowie okrytej kruczoczarną fryzurą.
-No kotku, śmiało. W szpitalu nie chciałaś słuchać, ale teraz sama wiesz, co do ciebie należy. Pan czeka...
Prostytutka przetarła oczy, a nagle szepty i wizja znikły. Cały szok zburzyło dziwne uczucie. Irisz spojrzała na rękę, gdzie miała swoje „Naznaczenie”.
„Nie, nie, to nazbyt chore.” – myślała, a tymczasem owa rana otworzyła się, a krople krwi spływały po delikatnej skórze. Czerwień – jak piękna silna i dumna, teraz stawała się potępieniem i zgrozą. Czymś, czego nikt by doznać nie chciał.
Kobieta miała zamiar odejść, gdy uwagę skupiła na rozmowie telefonicznej Bell.
-Tak Clark, kotku... dziś mam zamknięty interes, bo rozliczenia czekają. Wiesz, papiery i jeszcze raz papiery. – blondynka mówiła donośnie, spacerując z komórką, a i gestykulując nieco.
Irisz nie weszła do dawnego miejsca zarobku – jedno zdanie Bell uświadczyło ją w swych niezdrowych poglądach. Pobiegła do domu.
------------------------------------------------------

-Tak, słucham?
-Witaj...
-Ann! Jak dobrze. – właścicielka „Flamingo” szczerze radowała się z kontaktu.
-Posłuchaj, chciałabym wpaść do siebie. Tak, ja w Londynie.
-Wspaniale! Bo wiesz..., ja powiedziałam Clarkowi, temu, wiesz komu?
-Wiem, aż za dobrze. – Ann odparła poważnym tonem.
-No więc, że byłas w Paryżu. On tam za tobą ruszył, chcemy ci pomóc...
-Dobrze. Mogę być wieczorem?
-Oczywiście, będę o 19:00 w klubie. Mam dziś wolne id otwierania, więc zapraszam.
-Wiem, iż masz rozliczenia. – Westerpsorn odłożyła słuchawkę.
-Ej, wiesz? Skąd? Irisz?
Prostytutka zmarszczyła czoło, jej oczy nabrały niespotykanego błysku. Postać podeszła wolnym krokiem do kuchennego okna we własnym mieszkaniu, odsłoniła firnakę. Kiedyś tak piękna dama, a zeszła na poniżający sposób zarobku. Jednak posiadała spryt i pewne zacięcie do biznesu. Można by pomyśleć, że się marnowała, lecz teraz zmieniła się. Inne spojrzenie, wyraz twarzy... Do czego ją to zaprowadzi?
-----------------------------------------------

-Clark?
-Tak?
-Irisz.. I-i-irisz. – blondynka jąkała się.
-Co? Mów jaśniej.
-Ona dziś będzie u mnie o 19:00, znaczy dzwoniła, chyba ze swojego mieszkania.
-No to musze wracać. Jest... 12:15, myślę, że trafię na wieczór.
-Proszę cię, bądź!
-Wiem, ale uważaj...
-Boję się trochę, miała taki inny głos. – Surion bawiła się włosami.
-Nie martw się, przylecę. Do wieczora.
-Pa... – kobieta faktycznie odczuwała obawę, iż coś dzieje albo zdarzy się nie tak, jak trzeba.
--------------------------------------------------

Wieczór, coś koło 19:00. Ulice Londynu świeciły pustkami, a ciemne zakamarki oblegali pijacy, czy zdegenerowana młodzież.
-Cholera, uspokój się, no już! – Bell szeptem starała się odrzucić lęk i stres.
Zawsze potępiała satanizm i tym podobne chore obrzędy, czy opętanie. Jednak przeszywał ją strach w tych kwestiach, szczególnie gdyby miała się z nimi stykać.

Nagle dało się słyszeć skrzyp drzwi. Surion wzdrygnęła się i rozglądała.
-To ja... – z tylnego wyjścia klubu wyłoniła się Irisz.
-Główne zamknięte, więc wolałam tędy. – ciągnęła dalej. Zbliżając się do lady.
-Ach tak, wybacz, zapomniałam się. – w głosie wyczuło się lekką panikę.
-Powiedz, powiedz co u ciebie?
-A nic, musiałam wybyć na jakiś czas, potrzebowałam spokoju. Paryż, to miłe miejsce.
-Możliwe, nigdy tam nie byłam. – właścicielka „Flamingo” próbowała się uśmiechnąć.

-Coś taka spięta? A w ogóle, co cię łączy z Clarkiem?
-A zmęczona jestem, tyle rozliczeń...
-Clark? – Irisz nie dała dokończyć Bell.
-Oj nic takiego.
-Mów szczerze, proszę. – z twarzy oplecionej ciemnymi włosami, zniknął uśmiech.
-Cóż, myślę, że to coś więcej. – zarumieniła się.
-Szpiegował mnie...
-Jest bardzo wychowany i miły. – Surion wciąż mówiła swoje, ale z wyrazem strachu, chciała nie słyszeć i zmienić temat.
-Szpiegował.
-Taki ciepły i kochany.
-Szpiegował!

-Chyba go koch...
-Zamknij się! – Irisz pchnęła rozmówczynię.
-Ann, co ci?!
Westerpsorn strąciła z blatu kieliszki, a te wydały nieznośny dźwięk w zetknięciu z podłogą.

-Już wiem, chcieliście mnie wrobić, że jestem opętaną wariatką!
-Nie, nie. Martwimy się, bo to chodzi o taki.. Kult...
-Odpieprzcie się! – prostytutka trąciła dawną szefową, a ta wpadła w stoliki i krzesła.
Słabsza kobieta próbowała wstać, lecz została uderzona prosto w barek.
-Ann, proszę, uspokój się! Proszę...
Irisz zamierzała znowu zaatakować, ale ni z tego ni z owego, jej spojrzenie złagodniało, zbliżyła się do „ofiary”. Surion wykorzystała to, jakimś ostatkiem sił podniosła się i przyparła napastniczkę do ściany. Odgarnęła jasne rozwichrzone włosy, a z ust wydusiła kilka słów:
-Opanuj się, wiem że nie jesteś zła, za dobrze cię znam. Wybrniesz z tego, ale posłuchaj mnie...
-Powiedziałam! – nadludzka kondycja Naznaczonej uaktywniła się jeszcze bardziej.
Blondynka wylądowała przewrócona pod przeciwległym murem.
-Odpieprz się, do cholery!
Dama o kruczoczarnej fryzurze, cała spocona podbiegła do drugiej kobiety, wyciągając tym samym coś świecącego zza paska spódnicy.
Krótki krzyk rozniósł się w budynku...
Młoda i piękna, która nigdy nie zhańbiła się „dawaniem” klientom „Flamingo”, ta która pierwszy raz mogła zaznać miłości... Jej głowa spuszczona bezwiednie na bok, oczy zamknięte, a na bluzce zakrywającej wiotkie ciało, krew zgubna Przesiąkała ubrania aż ze spodniami włącznie. Plama „płynu życia” powiększała się na posadzce.
Druga, żywa postać upuściła nóż i wybiegła gdzieś. Nikt nie słyszał, nikt nie widział jak szybko uszła dusza z tak cudownej osoby.

C.D.N............................................. ..........................

Choć jak się wkurzę, to dam ostatni odcinek jeszcze dziś, bo to kwestia przepisania.. he he : P
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 11.12.2005, 20:31   #2
Sensiqúe
Guest
 
Postów: n/a
Excl Ostatni odcinek!

Oto ostatni odcinek tego FS : P Planuję drugi tom, więc nie jest to ewidentny koniec serii.
Zakończenie tego odcinka troszkę mówi, gdzie i wokół na pewno będzie owijac się drugi tom - a takowy powstanie niedługo myślę ; )

Szczerze powiem, że to FS jest moim najlepszym i najbardziej dopracowanym.. To prawie stio zdjęć i sto stron w zeszycie formatu A4 moim ręcznym pismem. Wprawdzie ciągnęłam to opowiadanie od maja tego roku (2005r.), jednak dokończyłam i dotrwałam, choć miałam nie raz myśl zerwac i porzucić ten projekt.

Dziękuję wszystkim, którzy czytali i wyrazili swoje opinie, a także dzięki dla Eveline i Fizzly'ego, bowiem dzięki nim w jednym zodcinków jest o kilak fotek więcej, co dodaje pozytywów.

Także zapraszam do komenatrzy i czekania, bowiem drugi tom chce zacząc publikować jeszcze przed Świętami 2005r., a że ferie są luźne, to wręcz idealny czas dla rozwinięcie mojej twórczości. Potem, po nowym roku wprawdzie do szkoły, ale tylko na dwa tygodnie, bo potem nzów ferie, więc czasu mam i postaram się nie zawieść siebie i Was : )

"La Prostituto"
-
odcinek XI
"Końcowa ucieczka"



Gwiazdy i księżyc na niebie, piękny wieczór, wprost idealny na spacer...
Jakaś postać szła cichym i spokojnym krokiem po równych chodnikach, między budynkami. Tupot obcasów zdradzał, kim był owy ktoś – Irisz.

Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, dążyła gdzieś w kierunku domu. Krew na bluzce, nie jej, ale Bell – tej, której zawsze się zwierzała, taka przyjaciółka i niegdyś pracodawczyni. Teraz leżała sama i martwa, a dusza ulotniła się, zostały tylko suche zwłoki.
Ann błąkała się w tych ciemnościach, wiedziała do przed chwilą uczyniła, ale nie miała ku temu wyrzutów sumienia. Już zapomniała, co to wina... W końcu dotarła do mieszkania, siadła w kuchni a przed sobą postawiła szklankę wody.
--------------------------------------
Clark wyszedł na lotnisko w Londynie. Spojrzał na zegarek – 19: 33.
-Cholera! – powiedział na głos i ruszył taksówką do klubu.
"Czemu nie odpowiesz?” – myślał podczas każdy, gdy Surion nie odpowiedziała na SMS-a,
-Szybciej, nalegam!
-Oj panie, muszę uważać, bo wóz stary...
Detektyw nic nie odparł, tylkko czekał nerwowo bawiąc się guzikiem marynarki.
19:50 – wreszcie na miejscu...
Handwitch wyszedł z samochodu, ale kazał czekać kierowcy. Do „Flamingo” tylko parę metrów, ale mężczyzna wyjął komórkę i wystukał numer Bell. Cisza.

Brunet schował telefon i szybkim krokiem zamierzył ku klubowi.
„Pogaszone światła?” - ,yślał.
Jego dłoń spoczęła na klamce, drzwi otworzyły się.

-Bell? Kochanie?
Nikt nie odpowiadał.
-O w mordę! – krzyknął, gdy potknął się o wywrócone krzesło.

-Co u licha...? – wymamrotał wdeptując w coś dziwnego i wodnistego na podłodze.
Clark badał po omacku ściany, aż natknął się na upragniony włącznik. I stała się światłość, padająca od flamingów za barkiem.
-Bell! Dlacze... – nie dokończył, bowiem odwróciwszy się ujrzał swoją ukochaną, skąpaną w mocy własnej krwi.
Mężczyzna stał jak wryty, a wokół niego błoga cisza. Patrzył i patrzył, chciał podejść bliżej, o mały włos a by wpadł w czerwoną kałużę. Zbliżył rękę do twarzy blondynki, odgarnął jej włosy i pogładził po policzku, który zimny niczym lód. Postać piękna, blada. Spała teraz snem wiecznym, nikt już w tym nie przeszkodzi.
Handwitch przykucnął i klęknął, wbijając swe smutne oczy w suche usta właścicielki „Flamingo”. Już koniec, zatracił się w owym widoku, pragnął tak zostać...
W pewnej chwili wstał, podszedł do lady i papierów, butami gniotąc rozbite kieliszki. Wertował dokumentacje, przerwał i zatrzymał się przy jakichś informacjach.
-To blisko, wiem gdzie... – wyszeptał do siebie coś chaotycznego i wyszedł z budynku, gasząc oświetlenie.
Minął zdezorientowanego taksówkarza, kazał mu czekać. Nie płakał, choć oczy szkliły mu się jak nigdy wcześniej. Jednak w środku cierpiał, a jedyne co nim teraz kierowało, była nadzieja. Ma co? Chyba sam nie wiedział, ale musiał to zrobić...
----------------------------------------------
Irisz wstała od stołu w kuchni i podeszła do okna, którego widok rozciągał się na ulicę. Tępo patrzyła w owy krajobraz, aż nagle ujrzała kogoś idącego do kamienicy...

-Cholera! – odparła i czym prędzej wybiegła z mieszkania, zabierając torebkę.
Tymczasem te kilka pięter na dole...
Clark dzwonił na domofon, a odpowiadała tylko cisza i miauczenie kota z okolicznych śmietników. Brunet odstąpił kilka kroków do tyłu i rozglądał się wszędzie. Jego uwagę przykuł czyjś tupot i jakby potknięcie. Odwrócił się, po czym zobaczył iż z wejścia od podwórka wybiega kobieta. Nie myśląc wiele pobiegł za ciemna postacią.

Ann spostrzegła kto ją goni, więc przyspieszyła. Przez moment myślała aby stanąć, ale dziwna siła odtrąciła od tego.
Biegli tak oboje przez zgubne uliczki, co parę minut natykając się na kamienie i śmieci.
-Irisz, stój! – detektyw zbliżał się do ściganej coraz bardziej.
Ona nawet nie patrzyła na tyły, wręcz ślepo gnała. Już nie mogła, dyszała i spociła się, a na jej drodze widniał płot. Brunet widział, iż Ann jest w kiepskiej sytuacji. Kobieta miotała się i panikowała. Zauważyła w ostatniej chwili przestrzeń między zabudowaniem i wbiegła.

Mężczyzna prawie ja miał, lecz zgubił, po prostu znikła niczym kamień w wodzie.
Tymczasem młoda Westerpsorn urządziła sobie mały odpoczynek przy śmietniku. Weszła pośród graty, aby skryć się.

Sapała ciężko, az przysiadła na zimnym chodniku, obok starego klopa i pudeł. Nie wiedziała, że właśnie tu w 1982 roku, w deszczu i burzy ktoś ją urodził i porzucił...
Sięgnęła delikatną dłonią do wnętrze czarnej torebki. Znalazła tam kosmetyki, chusteczki o cos czego się kompletnie nie spodziewała – Ostrze.
„Zaraz, skąd to..?! Przecież ten detektyw zabrał mi..” - nie miała pojęcia skąd to narzędzie znalazło tam.
Ostrze błyszczało jak nigdy, kusiło do czynu. Prostytutka wodziła po nim palcami, przypadkiem skaleczyła się, co wywołało wręcz błogi uśmiech. Zamknęła oczy, zaczęła się głośno śmiać. Szybkim ruchem przejechała bronią po nadgarstku, a z niego i Naznaczenia wypłynęła krew. Radosne odgłosy zamilkły. Księżyc skrył się za czarnymi, kłębiastymi chmurami. W kilka sekund niebo stało się czarne, a w oddali padł niby burzowy błysk.
Clark szedł pomiędzy budynkami, dziwnie zjawisko atmosferyczne przykuło jego uwagę.
-Nie... – szepnął.
-Ann? Ann!
Kilka minut i pogoda wróciła do normy, a detektyw ujrzał poszukiwaną, martwą. Nie wiedział co robić, stał i patrzył, miał świadomość, iż to koniec. Nie pomógł, nie zdążył, aż napełniło go zdziwienie, gdy ujrzał Ostrze.
-A to skąd? – wydusił i sięgnął po przedmiot, którego nawet nie zdążył dotknąć, bowiem rozpłynął się w powietrzu.
Clark Handwitch wstał, chwycił za komórkę:
-Steven? Jesteś dziś na noc w robocie na policji?
-Tak. A co?
-Mam sprawę, szykuj się na długi raport.

----------------------------------------------------------

Jakiś czas potem...
-Zabójstwo Bell Surion nie zostało nikomu zarzucone, ze względu na brak dowodów,
-Ann Westerpsorn „Irisz” zmarła, ze względu na brak dowodów nic jej nie zarzucono,
-Silvestre Amir nadal żyje i pławi się w narkotykowym biznesie. Przez swoje liczne wpływy nie został oskarżony o zamordowanie Louisa Sana,
-mężczyzna w czarnym płaszczu i kapeluszu..., nikt go nie widział i nikt o nim nic wie,
-„Damy” z klubu „Flamingo” rozeszły się gdzieś, po zamknięciu owego lokalu,
-„Flamingo” stoi opustoszałe bez właściciela,
-Ostrza nie odnaleziono,
-Steven, nadal przyjaciel Clarka, któremu swoją posadą w policji ciągle pomaga. Z żoną rozwiódł się, ich dzieci przyznano jej, a samą przyczyną była praca mężczyzny. Wniosek prosty, że został mu tylko komisariat i Handwitch...
-Clark Handwitch pracuje obecnie jeszcze więcej niżeli kiedyś, próbując zapomnieć. Obwinia siebie o samobójstwo Ann i śmierć Bell. Może kiedyś wróci do formy...
A Kate Watson? Ta starsza pani z Paryża wziąć lubuje się w kawie i ciastkach z galaretką, a także... W nowo otrzymanej od anonima książce pt.: „Kult Szatańskiego Rodu”...

KONIEC


Jeszcze raz dziękuję i zapraszam do komentarzy, a także do czekania na drugi tom "La Prostituto"
Więc może bardziej.. C.D.N... ? ; DD

.:A-l-e-X-i-s:.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 24.01.2006, 08:04   #3
Sensiqúe
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Cóż, nie lubię rozgrzebywać (albo lubię, ale tylko offtopic xD), jednak tak mnie naszło... A więc, żeby nie śmiecić i nowego tematu nie robić, wykorzystam ten mój temat.
Wprawdzie zakończyłam pierwszy tom "La Prostituto", to za głosem mojej weny twórczej, zrobiłam plakacik, coś, co symbolizować będzie to Fotostory.
Proszę:


Ale bardziej w tym pości
58E
e chciałam się skupić nad..drugim tomem tej powieści. Konkretnie, pisze go i mam wątek na trzeci tom nawet (kończący). Jednak póki co, taki..plakacik vel przedsmak drugiego tomu zatytułowanego "La Prostituto 2: Maska"
I oto proszę...:


Pytanie: Kiedy zacznę publikować owa drugą serię odcinków? Nie wiem, przynajmniej nie do końca. Ale w styczniu tego roku, na pewno pojawi się jeden odcinek.
Także, nie zaśmieciłam nowegotematu tą lekka zapowiedzią, tylko wykorzystałam swój stary temat, co uważam za y..mądre? No, mądre posunięcie : P

Dziękuję za uwagę i.. hm....
Specjalne podziękowania dla Oaz. Za co? Jakoś swoją obecnościa i ukazaniem własnej twórczości dała mi jakąś inspirację. Można powiedzieć, że gdyby nie Ona, to na kontynuacje "LP" bym się jednak nie zdecydowała. A tak, dzięki Oaz i dzięki po części sobie no i Wam oczywiście, dziś usiądę nad nowym zeszytem A4 ze "sprężynkami" po bokachm, chwycę długopis i zacznę pisać moim obleśnym pismem.
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 4 (0 użytkownik(ów) i 4 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 14:27.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023