|
|
|||||||
| Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz to FS? | |||
| 5 gwiazdek - Odlotowe |
|
20 | 74.07% |
| 4 gwiazdki - Całkiem niezłe |
|
6 | 22.22% |
| 3 gwiazdki - Przeciętne |
|
0 | 0% |
| 2 gwiazdki - Zgroza |
|
1 | 3.70% |
| 1 gwiazdka - Strach się bać |
|
0 | 0% |
| Głosujących: 27. Nie możesz głosować w tej sondzie | |||
![]() |
|
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
|
|
|
#1 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Tym razem zdjęcia wyszły, w moim mniemaniu, dobre ;>
Poszperałam w ustawieniach, tylko nie wiem, czy nie są aby za duże XD No nic, zapraszam serdecznie do lektury. Odcinek II, czyli o kacu i bólu głowy, dedykowany osobistościom czatowym ;> ![]() Otworzyła oczy i stwierdziła, że chyba jest w wesołym miasteczku. Bo otoczeniu brakowało tylko tysięcy światełek i baloników, reszta była identyczna – pomieszczenie kręciło się, wirowało, rozciągało się i jak na złość nie chciało stanąć w jednym miejscu. Zamknęła oczy i ponownie je otworzyła. Obraz zatrzymał się, ale był to obraz nieprawdopodobny. Znajdowała się bowiem w mieszkaniu, i to bardzo eleganckim. Leżała na szarej, ekskluzywnej kanapie, pod ciemnym kocem. Znieruchomiała i wytrzeźwiała momentalnie. Wsadziła ręce pod koc i upewniła się, że ma na sobie wszystkie części garderoby, po czym odetchnęła z ulgą. Więc jednak nie popędy jakiegoś samca spowodowały, że znalazła się w tym luksusie. - Kawy? Obróciła szybko głowę. Za szybko. Ból przeszył tył jej czaszki, jęknęła więc i opadła ponownie na kanapę. - Boooli... - No ja myślę. Nie szczędziła pani sobie przyjemności tego wieczoru, nieprawdaż? - Która godzina? - Ósma dopiero. ![]() Spojrzała na fotel obok kanapy, na której leżała. Siedział w nim przystojny, na oko trzydziestoletni mężczyzna, trzymający w dłoniach kubek, z którego przyjemnie się dymiło. W powietrzu wyczuwalny był cudowny zapach świeżo zaparzonej kawy. - Co ja tu robię? Kim pan jest? Mężczyzna wstał, ruszył do kuchni i po kilku chwilach usłyszała syk gotującej się wody i jego ciepły głos: - Pani tu trzeźwieje, a ja jestem człowiekiem który uchronił panią przed samobójstwem, z czego jestem, za przeproszeniem, cholernie dumny. - Samobójstwem? Z kuchni dobiegł ją odgłos wody nalewanej do kubka. Po chwili na stoliczku przed kanapą pojawiła się kolejna kawa, pieszcząca swym aromatem jej nozdrza. Chwyciła ciepły kubek w ręce i zaczęła ją powoli sączyć, czując jak wypełnia ją ciepło i cudowne poczucie wszechogarniającej ulgi. - O mały włos, a spadłaby pani z mostu. - Kim pan jest? – powtórzyła, patrząc mu w oczy. - Adam Carrington, miło mi. – brązowe oczy z figlarną iskierką w środku, uśmiechnęły się znad krawędzi kubka. ![]() Dziewczyna odłożyła puste naczynie na stoliczek, przeczesała dłonią włosy i westchnęła. Spojrzała na mężczyznę w fotelu. Nie wydawał się być w najmniejszym stopniu speszony tą sytuacją, a ona czuła się bardzo nieswojo. - Jak się panu odwdzięczę? - Niech pani się już nie spija. To zdanie zadziałało na nią jak zimny prysznic. Nie wiedziała nawet z kim spędziła ten wieczór i w jakich okolicznościach urwał jej się film i skąd wzięła się na moście. Ta biała plama we wspomnieniach naprawdę ją irytowała. Westchnęła ciężko. - Dlaczego upadłam? Mężczyzna spojrzał jej w oczy. Jego głos był miękki i ciepły, a zarazem stanowczy, brzmiał jak głos ojca karcącego dziecko. - Bo upadki innych niczego cię nie nauczyły. ~*~ ![]() Jak dobrze. Kąpiel to rzecz, której naprawdę potrzebowała. Spojrzała w lusterko stojące obok wanny i naprawdę się przeraziła. Wyglądała strasznie. Ostry makijaż, postarzający ją o dobre kilka lat, czarne włosy sterczące pod różnymi kątami. To nie ona. To ktoś inny. Czy to żart? Był z siebie dumny. Może jednak uchował się w nim ten pieprzony duch Świąt i dlatego wziął ją do siebie? A może po prostu nie jest jeszcze zepsuty do szpiku kości? Ciepła woda trysnęła do zlewu, a on zabrał się za mycie kubków. Gdy skończył i obrócił się w stronę salonu, zauważył że dziewczyna stoi w drzwiach. Najwyraźniej od dobrych kilku chwil. ![]() - Proszę pana... - Adam, jestem Adam. - Tak... Adam, czy... No, czy my... - Do niczego nie doszło, jeśli o to ci chodzi. Chodź do pokoju, nie stercz tu jak kołek. Przyglądnął jej się i na jego twarz wpłynął uśmiech. Bez makijażu i odoru alkoholu, zdawała się być zupełnie inną osobą. Zdecydowanie lepszą wersją dziewczyny z mostu. - Jak masz na imię? - Grace. - A nazwisko? - Grace wystarczy. – popatrzyła mu w oczy, on kiwnął głową. Oczywiście, że wystarczy. Milczeli. Cisza ta nie zaliczała się do tych niezręcznych. Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się w tym samym momencie. Dwie samotne dusze, które teraz tak bardzo potrzebowały mieć kogoś obok siebie. Adam wstał i ruszył do kuchni. Otworzył lodówkę i zaśmiał się głośno. - Co się stało? - Cóż, myślisz że kanapki mogą udawać wigilijną wieczerzę? Choinki też nie mam, ale może coś da się zrobić. - To dziś Wigilia? – Grace spojrzała ze zdziwieniem na drzwi lodówki, za którymi zniknął jej wybawca. ![]() Drzwi lodówki jednak nie odpowiedziały twierdząco, tylko przemówiły głosem nieudolnie przypominającym bas świętego Mikołaja: - Ho, ho, ho. |
|
|
|
![]() |
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|