Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak myślisz??
To Horror 14 42.42%
Fantasssssy 1 3.03%
Komedia 1 3.03%
Komedia-Romantyczna 1 3.03%
FS.Detektywistyczno-Horrorowato-Komediowe 16 48.48%
Głosujących: 33. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 06.01.2006, 15:15   #1
Shade
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Pomimo stanu technicznego, dom zdecydował się kupić jakiś niezamężny mężczyzna. Nazywał się Ernest i to jego ludzie widzieli na pogrzebie Mariusza. Na pierwszy rzut oka widać było, że odznacza się od innych mieszkańców tego zapomnianego miasta. Był dość wysoki, raczej wyższy od przeciętnego człowieka, Miał starannie zaczesane do tyłu, długie, zadbane, czarne włosy. Było w nim coś tajemniczego i zarazem uspokajającego. Jego oczy były głębokie jak dno najgłębszego oceanu; lecz nie można było dostrzec w nich żadnych uczuć, tylko jakiś daleki ból spowodowany przeżyciami z dotychczasowego życia. Jak było widać, czas również nie oszczędził go za bardzo. Na czole i pod oczami rysowały się pierwsze oznaki starości- zmarszczki, przez które jednak wyglądał bardziej realnie i dostojnie. Nadawały one jego orlej twarzy książęcy wygląd

Ernest wstał pewnego poranka przeciągnął się leniwie i podszedł ,do okna w pokoju zamiast złocistych promieni słonecznych wlała się mroczna woń mgły i przesadna ciemność. Przez chwilę zastanawiał się co mogło spowodować takie zmiany klimatyczne po czym ubrał się i wyszedł z domu. W drodze do samochodu spoglądał na stan ogródka przed domem.- Ale busz.- pomyślał. -Będę musiał się za niego wziąć.

Po paru minutach jazdy znalazł się w miasteczkowym barze. Był to jedyny ośrodek rozrywki w tej zapomnianej mieścinie. Zawsze wieczorem można było spotkać tu większość ludzi z miasta. Lecz tym razem bar był całkiem pusty nie licząc barmana i jakiegoś dziwnego i trochę tajemniczego typka, siedzącego pod ścianą w najdalszym kącie, na którego Ernest zwrócił uwagę.

Na widok nowego gościa barman nieznacznie podniósł jedną ze swoich krzaczastych brwi. Jego twarz sprawiała wrażenie jakby zaraz miał się rozpłakać. Nie przestając wycierać trzymanej w ręku szklanki spytał się:
- Co podać?
- Krwawego psa- rzekł krótko Ernest.
Barman schylił się pod ladę i wyciągnął butelkę, pełną tajemniczego płynu. Odkręcił nakrętkę, po czym nalał pełną szklankę.
- Widzę, że dzisiaj nie masz zbyt wielu klientów.- Powiedział Ernest wskazując na siedzącego w rogu człowieka.
Barman popatrzył na niego ukradkiem zdradzając lekkie zdenerwowanie.
- Czy to ty jesteś tym, który zamieszkał w domu Mariusza? - Zapytał się barman, podając Ernestowi szklankę.
- Tak. Widzę, że wieści szybko się tutaj rozchodzą.
- Radzę ci wynieść się z tego domu jak najprędzej - rzucił nieoczekiwanie barman.

Ernest zakrztusił się ledwo, co zaczętym drinkiem. Popatrzył z pewnym zdziwieniem na barmana, po czym powiedział z lekką irytacją w głosie.
- Nigdzie mi się nie spieszy, a zresztą, czemu miałbym się stamtąd wynosić?
-, Jeżeli nie wyprowadzisz się z tego domu to ty będziesz następnym, którego będziemy chować na cmentarzu.
-, Czemu tak myślisz?
Po tym pytaniu barman podszedł bliżej Ernesta, który mógł teraz poczuć jego nieświeży oddech na swojej twarzy.
- Niektórzy mówią, że ten dom jest przeklęty! I ja im wierzę!
-, Kto tak mówi?

- Wszyscy, którzy po północy przechodzili koło tego domu. Podobno kiedy zapada zmrok da się słyszeć płacz, który wydobywa się jak gdyby z wnętrza domu, z jego piwnicy i ścian. A niektórzy mówią nawet, że widzieli dziwne światła, nie mające nic wspólnego z elektrycznością.
- Przecież to niedorzeczne. Jak na razie słyszałem tylko chrobotanie szczurów w piwnicy, a w nocy jedyne co da się zauważyć to unosząca się w powietrzu atmosfera rozkładu, czy jak kto woli zgnilizny.
Barman jednak nie dał za wygraną i wskazał na człowieka w odległym końcu baru.
- Widzisz go? -zapytał Ernesta, który od razu kiwnął głową przytakująco.- To jest Amon, miejscowy grabarz. Jeśli nie wierzy pan w to co mówię to niech się pan spyta jego, co podobno widział na cmentarzu.
Ernest popatrzył z pobłażliwym uśmiechem na barmana, któremu najwidoczniej nie było do śmiechu. Widząc lekkie zdenerwowanie w jego oczach wziął z blatu swojego drinka i poszedł porozmawiać z grabarzem.
[img]]http://img371.imageshack.us/img371/1835/218kq.jpg[/img]
Gdy podszedł do niego ten nawet nie odwrócił głowy w jego kierunku, wyglądał jakby był pogrążony w transie. Jego brudne ubranie przesiąknięte było teraz śmierdzącym zapachem papierosów. W tym człowieku było jednak coś jeszcze, coś jak gdyby jakaś aura, która nie była zła, lecz przywodziła na myśl żal lub żałobę. Niewątpliwie za tym człowiekiem kroczył cień śmierci.
- Cześć, nazywam się Ernest i....
Nieznajomy nieznacznie podniósł głowę i zaczął się wpatrywać w twarz rozmówcy. Nagłe Ernest zobaczył jego oczy i przejęło go dziwne uczucie, coś jakby uczucie strachu. Jego oczy zdawały się być martwe, blask życia znikł z nich zupełnie ukazując puste gałki oczne, bez wyrazu, a może z wyrazem głębokiej pustki
- Czy wierzy pan w zmartwychwstanie panie....
- Ernest, mam na imię Ernest.
- Czy wierzysz w zmartwychwstanie Erneście?
Nagle oczy nieznajomego rozbłysły w ciemności przybierając wygląd tak tajemniczy, że doznał nieprzyjemnego uczucia, przywodzącego mu na myśl lata chłopięce, kiedy to raz bawiąc się z kolegami w chowanego w lesie zgubił się i został na chwilę sam z otaczającymi go ciemnościami.

- Nie, raczej nie. - odpowiedział sięgając po papierosa.
- A powinieneś.
Nagle zapadło milczenie, które przerwał powolny głos grabarza.
- A może wiesz, jak zginął Mariusz?
Po tych słowach grabarz przyjrzał się szyderczo Ernestowi i pociągnął zdrowy łyk piwa stojącego przed nim na stoliku.
- Prawdę mówiąc nie interesuje mnie to, ale słyszałem że miał zawał.
- I ty w to wierzysz?
- A czemu nie? To jest jednak jakieś racjonalne wytłumaczenie.
Amon wahał się przez chwilę, złożył ręce w geście pokory i zamknął oczy.
- Chcesz to mogę powiedzieć ci coś czego nie wiesz
- O czym ty mówisz?
- Że policja znalazła Mariusza, lecz nie jak się mówi martwego z powodu zawału.
- Jak to?
- Bo zwłoki nie miały serca. Ktoś je prawdopodobnie wyrwał, gdy ofiara jeszcze żyła.
Ernest przełknął ślinę, a jego ciało pokryła gęsia skórka. Zawsze był bardzo wrażliwy na takie rzeczy, więc słowa Amona zrobiły na nim duże wrażenie.
- Wyrwane serce? O czym ty mówisz?
- To jeszcze nie wszystko. Na jednej ze ścian i w okolicach okna znaleziono kawałek ziemi, która jak okazało się po wstępnych badaniach pochodziła z pobliskiego cmentarza i posiadała ślady świadczące o dużym stopniu rozkładu.
- Chcesz mi wmówić, że jakiś nieboszczyk przyszedł do domu Mariusza żeby wyrwać mu serce?
Amon po raz pierwszy popatrzył się poważnie na Ernesta.Jego wzrok przeszył go jak strzała.

- To ty tak powiedziałeś.
Zmieszany wpatrzył się na barmana wycierającego z uporczywością brudne szklanki. W powietrzu dał się czuć zapach piwa i tanich papierosów. Było w nim coś jeszcze, lecz Ernest nie mógł dokładnie określić co. Tymczasem Amon dopił swoje piwo i zbierał się do wyjśc Widząc to Ernest chwycił go za ramię starając zatrzymać go jeszcze przez chwilę.
- Ty jeszcze coś wiesz, prawda?
- Może tak, a może nie.
- Widziałeś coś na cmentarzu.
Amon pobladł i ze zmieszaniem starał się opuścić lokal.
- Proszę, muszę wiedzieć co dokładnie widziałeś.
- I tak mi nie uwierzysz. Nikt nie chce uwierzyć.
- Spróbuj, niczego nie stracisz.
Grabarz zastanowił się chwilę, otarł rękawem pot spływający mu po twarzy i przemówił najciszej jak mógł.
- Pracuję w zawodzie nie od dawna, widziałem rzeczy, od których można osiwieć w mgnieniu oka, ale jeszcze nie widziałem czegoś tak przerażającego.
Po tym zdaniu nastąpiło dłuższe milczenie, Amon miał wątpliwości, lecz ostatecznie zdobył się na odwagę i zapytał:
- Wierzysz w zombi?
Na twarz Ernesta wystąpił lekki uśmiech.
- Takich, co to niby przy pełni księżyca w nocy wstają z grobu żeby pożywić się ludzkim mięsem? Jak byłem małym chłopcem to wierzyłem a teraz, raczej nie.
- Chcę tylko powiedzieć, że gdy robiłem obchód w nocy kiedy umarł Mariusz zauważyłem, że jeden z grobów jest rozkopany. Nie wiedziałem do kogo należy bo na nagrobku nie było żadnych informacji dotyczących osoby tam pochowanej. I kiedy byłem już za bramami cmentarza usłyszałem ciężkie sapanie. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś pijak zasnął pod bramą, lecz wtedy poczułem dziwny chłód i towarzyszący mu jeszcze gorszy zapach.
- Może to zapach śmieci. Przecież niedaleko cmentarza znajduje się wysypisko.
- Tak, ale to nie był taki zapach, to było coś jakby zapach rozkładu ludzkiego mięsa. Gdy to poczułem spojrzałem mechanicznie w stronę tego rozkopanego grobu. Był bardzo daleko, lecz zdołałem zobaczyć jakąś szkaradną postać, która wpadła do tego rowu. Przestraszyłem się i uciekłem, a gdy na drugi dzień zjawiłem się na miejscu grób, który był rozkopany poprzedniej nocy stał teraz jak gdyby nigdy nic i tylko świeża, poruszona gleba wskazywała na to, że ktoś mógł majstrować przy grobie.
- No a co z nagrobkiem, czy mogłeś go odczytać?
- Niestety nagrobek nadal pozostawał okryty tajemnicą.
- Czy to wszystko?
- Tak.
Po tych słowach nastąpiła kolejna chwila milczenia. Po niej Amon uścisnął dłoń Ernesta w pożegnalnym geście i ulotnił się z baru niepostrzeżenie. Ernest postąpił za przykładem grabarza i też zbierał się do opuszczenia baru. Gdy otwierał drzwi barman na obchodne zwrócił się do niego:
- Radzę ci w dobrej wierze, wyprowadź się stamtąd jak najszybciej. To przeklęte miejsce

Ostatnio edytowane przez Shade : 06.01.2006 - 15:57
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 07.01.2006, 11:56   #2
Shade
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Po dziwnej rozmowie w barze Ernestowi nie spieszyło się.- Pewnie chcą mnie wystraszyć.- pomyślał - Teraz zrywają ze śmiechu boki. Ernest dalej jechał pustą drogą prowadzącą prosto do jego nowego domu. Jednak uderzyła go teraz dziwna cisza, która mu towarzyszyła w drodze powrotnej. Żadnego samochodu, żadnego dźwięku koników polnych lub innych żyjątek nocnych. Wydawało mu się, że jedzie autostradą do nikąd, pozostawiony samemu sobie. Wszędzie dookoła rozciągał się posępny krajobraz, który napawał go dreszczem. Przed sobą widział tylko kawałek asfaltu oświetlonego za pomocą reflektorów i wszechobecną noc, która stopniowo zagęszczała swoją konsystencję mroku. Jego samochód wyglądał jak zbawcze światełko w tunelu zapomnienia.

Ernestowi zdawało się, że jedzie dłużej niż zwykle. Oczy powoli zasypiały, przywalane ciężkimi powiekami, które z minuty na minutę stawały się coraz cięższe. Powoli cały organizm zatapiał się w spokoju nocy. Gdy Ernest na dobre miał zapaść w sen na ułamek sekundy usłyszał piskliwe wołanie o pomoc. Na początku pomyślał, że to dźwięk wiatru przelatującego przez pęknięcie w masce samochodu, lecz im bardziej w to wątpił, tym bardziej słyszalny był pisk, który stopniowo przemieniał się w błagalny jęk.Zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Po chwili nasłuchiwania stwierdził, że nic już nie słychać, lecz świadomość posuwała go do działania. Wyszedł z auta i skierował swoje kroki po przeciwległej ścieżce.

. Z dumą i lekkim lękiem zobaczył, że znajduje się w lesie. - Jak to możliwe, że do tej pory go nie widziałem?- pomyślał. Poszedł wzdłuż ścieżki. Gałązki drzew rozrzucone w nieładzie na ścieżce trzaskały pod wpływem jego ciężkich kroków. Spojrzał w górę, lecz zobaczył tylko strzeliste korony drzew zasłaniające kruczoczarne niebo.Gdy jego wzrok spoczął z powrotem na drogę zobaczył rozmazane ślady szkarłatnej substancji.- To krew.- pomyślał. Patrzył teraz z przerażeniem dokąd prowadzi niekończący się ślad. Nagle zapatrzył się na koniec ścieżki i zamarł w przerażeniu.

Przed jego oczami rozciągał się obraz tak groteskowy i okrutny, jakiego nigdy by sobie nie wyobraził. Na końcu znajdowało się stare, spróchniałe drzewo, a wszędzie wlewała się ciemność poprzecinana pręgami światła księżyca. Na drzewie wisiał jakiś nieboszczyk. Z jego wyglądu nie można było wywnioskować czy jest to człowiek, czy może demon z piekła. Cała jego osoba była wyniszczona pod wpływem czasu, lecz nie to budziło największe przerażenie. Przerażający był fakt, że trup wyglądał tak, jakby był topielcem: sina skóra, fragmentycznie zwisająca, a czasem odklejająca się ze zmasakrowanego ciała. Na twarzy, a raczej na tym co kiedyś ją przypominało widniały trzy wielkie dziury. Twarz była pozbawiona nosa i oczu. Jego pozostałe mięśnie wskazywały, że w momencie śmierci, wszystkie napięte miał do granic wytrzymałości.
Ernest czując fale mdłości podszedł do rozkładającego się wisielca. Im bliżej podchodził, tym bardziej uderzał go fetor nie do wytrzymania, który przywodził na myśl fekalia lub zgniłe mięso. Powietrze stawało się gęste i śmierdzące, a atmosfera napięta i nie do wytrzymania. Ernest jednak podszedł na wyciągnięcie ręki. Popatrzył się na twarz zmarłego, która nadal posiadała grymas nieopisanego bólu i cierpienia , spojrzał niżej i zobaczył, że tam gdzie zazwyczaj znajduje się żołądek, teraz swobodnie zwisały ostatnie fragmenty wnętrzności, które obsiadły różnego rodzaju robaki i inne ustrojstwa, robiąc sobie nekrotyczną ucztę. Ernest poczuł, że świadomość powoli go opuszcza. Zdał sobie nagle sprawę, że jest sam pośrodku nieznanego mu lasu, otoczony przez nieprzeniknioną ciemność.- Jak w dzieciństwie.- pomyślał. Jego wzrok z powrotem spoczął na twarzy zmarłego. Księżyc oblewał ją swym blaskiem powodując, że zmieniła swój kolor z sinego na blady.
Nagle trup otworzył to co kiedyś nazywało się ustami i z jego zniszczonych trzewi wydobył się zamierający jęk, a może to tylko wiatr goniący między gałęziami upiornych drzew, pomyślał Ernest i spostrzegł, że z ust wydobywa się coś jeszcze. Był to ogromny, tłusty czerw, który odczepił się od języka trupa i spadł z cichym trzaskiem na ziemię. Strach jeszcze bardziej dawał o sobie znać. Jednak to nie koniec niespodzianek, jakich miał zaznać. W niespodziewanym przez nikogo momencie trup chwycił swoją zimną i rozkładającą się ręką za gardło Ernesta, tak że żaden dźwięk nie mógł wyjść z jego płuc. Nie było to możliwe, dzięki falą strachu, które niczym wodospad spłynęły do mózgu Ernesta, który czując że opada
z sił, raz po raz chwytał łapczywie powietrze.

. Nic to jednak nie dawało i ostatni raz zdołał uchwycić upiorną twarz, wykrzywioną w opętanym uśmiechu, twarz pustą, twarz bez oczu...
Obudzony przez odgłos klaksonu Ernest obudził się w barze.- Cholera, ale miałem sen.- pomyślał z lekkim napięciem w głosie. Zmoczył wargi śliną lecz jego gardło pozostawało nadal suche. Machinalnie sięgnął po papierosy do kieszeni swojej kurtki. Zamówił jeszcze jednego drinka i począł powoli go sączyć.

- Wygląda pan blado – zagadnęła nowo przybyła kobieta.
Ernest popatrzył na nią z zamyśleniem, po czym zaciągnął się papierosem.
- Czy mogłabym zadać panu parę pytań.- powiedziała, a raczej stwierdziła nowo przybyła.
- Czemu nie, nie mam nic przeciwko.- odpowiedział niedbale Ernest.
- Ach, dziękuje bardzo panie...
-Ernest, mam na imię Ernest. Ale nie słyszałem pani imienia, pani?
- Alexis. Detektyw Alexis Staszewski.
Gdy Ernest usłyszał słowo "detektyw" od razu począł z bacznym zainteresowaniem przyglądać się stróżowi prawa, nawet barman zaczął machinalnie szybciej wycierać swoje brudne szklanki. Nie śmiał jednak podnosić nawet wzroku na detektyw, zupełnie jakby miał coś do ukrycia.
- Czemu stróż prawa fatyguje się mnie pytać o cokolwiek? Czyżbym źle zaparkował samochód?
Słysząc to Alex uśmiechnęła się blado do siebie samej.
- Nie przyszłam tu tak naprawdę żeby prawić panu jakiekolwiek docinki o pana aucie, jeśli można nazwać to coś zardzewiałego autem.
- To czemu się pani fatyguje?
- Bo mam już dosyć niewyjaśnionych morderstw na głowie.

Na słowa "niewyjaśnione morderstwa" Ernest momentalnie dostał ataku drgawek.
- Jakie niewyjaśnione morderstwa? Przepraszam, ale o co pani chodzi?
- Niech pan mi nie mówi, że nie słyszał o morderstwach w kamienicy, którą pan kupił i w której to pan aktualnie mieszka?
- Tak przyznaję, że słyszałem o dziwnej śmierci Mariusza, a skoro o tym mowa....
Nagle posępna jak dotąd twarz pani detektyw ujawniła czerwony grymas zdumienia.
- A czy słyszał pan o pozostałych zgonach?
- Jakich pozostałych zgonach?
Detektyw zbliżyła się do Ernesta w obawie żeby nikt ich nie usłyszał.
- O śmierci Darka i Amere wraz z jej kilku miesięcznym synkiem?
Po tym co usłyszał drgawki na jego skórze stwardniały, a on sam poczuł się jak tonący, który nie może złapać oddechu. Wiadomości jakie usłyszał zupełnie pozbawiły go rozsądnego myślenia.
- Aż tyle osób umarło w tej kamienicy?
- Tak i trzeba dodać "w niewyjaśnionych okolicznościach."
- Więc tylko to chciała mi pani powiedzieć?
- Tak i chciałam również pana ostrzec żeby pan na siebie uważał.
Tutaj detektyw wstała od baru i wykonała esowaty ruch ręką.
- Jak to mówią nie wiadomo co czai się w piwnicy.
Po tych słowach detektyw ruszyła powolnym krokiem w stronę wyjścia. Widząc to Ernest również zerwał się ze stołka.
- Chwileczkę, dlaczego nie zapyta się mnie pani czy nie słyszałem lub czy nie widziałem czegoś dziwnego?
- Bo niedługo wszystko pan zobaczy i usłyszy.
- Co to znaczy?
Lecz to pytanie nie trafiło już do uszu detektyw, która zdążyła już usadowić się w swoim służbowym samochodzie. Uruchomiła silnik i puszczając siwy dym pojechała do swojej kwatery na komisariacie.
Ernest zdobył się na jak najszczerszy uśmiech w stronę zdziwionego barmana dopił drinka i począł wychodzić z baru. Sid popatrzył na niego podejrzliwie. I zabrał się do wycierania szklanek. Gdy Ernest wyszedł powiedział sam do siebie- To przeklęte miejsce.
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 05:54.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023