|
|
Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz moje fotostory? | |||
5 gwiazdek - Odlotowe |
![]() ![]() ![]() ![]() |
20 | 80.00% |
4 gwiazdki - Całkiem niezłe |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 4.00% |
3 gwiazdki - Przeciętne |
![]() ![]() ![]() ![]() |
2 | 8.00% |
2 gwiazdki - Zgroza |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 4.00% |
1 gwiazdka - Strach się bać |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 4.00% |
Głosujących: 25. Nie możesz głosować w tej sondzie |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dobra. Po kilku tygodniach koszmaru związanego z poprawianiem ocen doczekałem się ferii
![]() ![]() Chapter 4: Katja Stahr -ujęcie drugie Park Hampstead Heath zawsze o tej porze świecił już pustkami. Od czasu do czas przez brukowane ulice przemykały drobne postacie. Nikt nigdy nie zatrzymywał się tu wieczorami na dłużej. Cała dzielnica zamieszkana była przez Cyganów i podrzędnych pisarzy marzących o wielkiej sławie. W okolicy rozkwitło za to mnóstwo drobnych kawiarenek i sklepików. Raj dla mieszkańców klasy średniej. Olivia Mack i Mark Edwards stali w milczeniu na Parliament Hill, wpatrując się w oświetloną latarniami panoramę Londynu. -To się nie uda...-powiedziała w końcu kobieta. Przetarła zmęczone oczy i wolnym krokiem ruszyła w stronę drewnianej parkowej ławki. Na zniszczonym oparciu ktoś wyskrobał niewielkie inicjały otoczone kształtnym serduszkiem. – Nie dość, że jak nas złapią, to z miejsca mnie powieszą, to jeszcze ty za to oberwiesz. Mark nadal stał w miejscu i jeszcze raz analizował w myślach całą tą historię, która z godziny na godzinę wydawała mu się jeszcze bardziej niedorzeczna. ![]() Jeszcze dwa dni temu leżał sobie spokojnie w łóżku, oddając się cielesnym rozkoszom w towarzystwie Rity, a teraz nagle stał się częścią zagadki rodu Mack’ów. -Mark, cała policja mnie już pewnie szuka, a ty sobie spokojnie stoisz! – krzyknęła Olivia. Edwards jednak wciąż milczał i wpatrywał się w spokojną wodę niewielkiego jeziora. -Rita..- powiedział w końcu –Ona nam pomoże. Edwards podbiegł do Olivii i mocnym szarpnięciem podniósł ją z ławki. Za chwilę oboje przemykali przez najciemniejsze ulice miasta. +++ W całej łazience roznosił się przyjemny zapach olejków aromatycznych. W pobliżu lustra wesoło paliły się trzy nieduże świeczki. Rita leżała w wannie pełnej ciepłej wody, okryta lekką pianą. Na dziś skończyła już pracę i należało jej się trochę odpoczynku. Właściciel lokalnej drukarni był dziś nad wyraz pobudzony. Kobieta zamknęła oczy. Była ciekawa co się dzieje z Markiem. Ciekawe czy wiedział o wczorajszej ucieczce Olivii Mack z więzienia. Ostatecznie znowu pisały o tym wszystkie gazety. Jej rozmyślania przerwało głośne pukanie do drzwi. -Jeszcze jeden? – pomyślała ze złością i ociężale wyszła z wanny. Sięgnęła po wiszący obok szlafrok i założyła go na wciąż spowite pianą ciało. Na zimnej posadzce zostało kilka mokrych śladów. -Już idę! – warknęła i ruszyła w stronę salonu. ![]() Drzwi wejściowe otworzyły się po cichu. -Jesteś sama? – zapytał niepewnie Mark lekko zaglądając do pokoju. -No pewnie głuptasie. – zaśmiała się Rita, zadowolona, że to właśnie Edwards, a nie kolejny spocony klient. – Słyszałam o tej Mack. Strasznie mi przykro. Jeszcze złapiesz tą ****, zobaczysz...-Rita zamilkła nagle, gdy za Markiem do domu niepewnie wkroczyła drobna kobieta w mocno pomiętej sukni. ![]() -Nawet nie pytaj...-powiedział Mark. Przeciągnął się mocno i zasunął wszystkie zasłony. – Rita, nie chce cię w to mieszać. Gdybyś mogła mi tylko wyświadczyć drobną przysługę... Kurtyzana wpatrywała się w Olivię z otwartymi ustami. Mack uśmiechnęła się lekko. -Mark, czy ty masz pojęcie co robisz?! – krzyknęła Rita. ![]() +++ Słońce dopiero wstało, kiedy Mark i Olivia (idealnie ucharakteryzowana przez Ritę) byli już spakowani i gotowi do drogi. Przed domem czekał już powóz z Taylorem, który był przekonany, że jego pracodawca wybiera się na wycieczkę z nową kochanką. -Uważaj na siebie...-szepnęła Rita i pocałowała Marka w policzek. Nie była zła, że jedzie. Nie po tym co usłyszała tej nocy. ![]() Uśmiechnęła się niepewnie do Olivii i pomachała jej na do widzenia. Powóz ruszył zostawiając za sobą niewyraźne ślady w błocie. +++ -Jesteśmy...-szepnęła Mack i mocniej odsłoniła powozowe okno. Na dworze było już całkiem ciemno, ale w oddali widać było zarys ogromnej budowli. Największej posiadłości jaką kiedykolwiek widziało całe hrabstwo Yorkshire. -Katja Stahr....-Olivia spojrzała na Marka. – Nie byłam tu od wieków. Powóz wjechał na brukowany dziedziniec. Pałac stał tu setki lat, ale wciąż budził jednocześnie podziw i grozę. Strzeliste wieżyczki zdawały się nie mieć końca. Cała okolica zdawała się być wymarła. -Ktoś jeszcze mieszka w tej ruinie? – zapytał Mark opierając się o kawałek zniszczonego muru. Kilka kamieni osunęło się na ziemię wydając przy tym przeraźliwy hałas. -Oczywiście, że tak! –oburzyła się Olivia. Podniosła nieco suknię i pewnym krokiem ruszyła do drzwi. –Ten dom należy do mojej rodziny od pokoleń. Mark uśmiechnął się do siebie i poprawiając swój elegancki płaszcz podszedł do kobiety. Mack pociągnęła za dużą, mosiężną klamkę ale drzwi ani drgnęły. -No co jest?! – warknęła. ![]() -Może powinniśmy zapukać? –Jak na zawołanie drzwi skrzypnęły. W środku panował półmrok, ale dało się dostrzec niewyraźną sylwetkę. -Willford! –krzyknęła Olivia i rzuciła się na szyję starszemu mężczyźnie. Na pierwszy rzut oka miał jakieś 70 lat i zbyt często palił cygara. Przez chwilę był nieco zdezorientowany. -Wszelki duch Pana Boga chwali toż to panienka Olivia. –zachrypiał wesoło, kiedy tylko zdał sobie sprawę kogo trzyma w ramionach. – A to się panicz Rudolph ucieszy. -Rudy jest tutaj? –zachichotała Mack i posłała Markowi pełne szczęścia spojrzenie. Dopiero teraz Edwards zdał sobie sprawę, że dobrze czuje sie w towarzystwie (jakby nie patrzeć) przestępczyni. ![]() -Ano. Przyjechał na wakacje. – Willford podszedł do Marka i uścisnął go serdecznie, tak jakby znali się od wieków. Wciąż opowiadając o tym co ostatnio działo się w posiadłości, poprowadził ich do głównego salonu. Cały pokój rozświetlony był wesoło trzaskającym w kominku ogniem. -Ciotka Ursula nadal tu mieszka? – zapytała Olivia, a jej głos przybrał nagle bardziej oficjalny ton. Lokaj kiwnął głową. -Mam ją informować o każdym gościu. Pójdę po nią. –powiedział i podreptał ponownie do holu wejściowego. Po chwili słychać było ciche szuranie po schodach. Mark rozglądał się po pokoju. Był większy od jego mieszkania , a na pewno dużo lepiej urządzony. Na drewnianych półkach stały setki starych i grubych tomów, a na ścianach wisiały dziesiąty obrazów. -Nie lubisz tej Ursuli, co? –zapytał Mark podchodząc do najbardziej rzucającego się w oczy płótna. Było największe ze wszystkich i sprawiało, że oglądający kurczył się do rozmiarów robaka. -Porozmawiamy jak ją poznasz. –prychnęła Mack i zaczęła ogrzewać ręce przy kominku. ![]() Edwards nadal wpatrywał się w obraz. Coś sprawiało, że nie mógł odejść. Ten mężczyzna...Spoglądał groźnie władczym wzrokiem. Coś mówił...Mark pochylił się nieco żeby lepiej słyszeć. Znowu te słowa. Na Boga co one znaczą?! ![]() -Mark! Mark! Słyszysz mnie?! –Olivia klęczała nad leżącym mężczyzną i nerwowo klepała go po policzku. Powoli otworzył oczy. Początkowo rozmazany obraz stopniowo się wyostrzył. -Słyszałaś? – zapytał cicho wskazując na wiszący przed nim obraz. Mack pokręciła głową. –Kto to jest? ![]() Olivia westchnęła głęboko. Słyszała o nim wiele razy. O wiele za dużo... - Hector Pinchback...założyciel mojego rodu. Ojciec mi o nim opowiadał jak byłam niegrzeczna. Edwards podniósł się lekko i rozluźnił muszkę. - Pinchback? Dlaczego w takim razie wszyscy znają cię jako Mack? - A ty byś chciał nosić nazwisko mordercy i rzeźnika...? ![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 3 (0 użytkownik(ów) i 3 gości) | |
|
|