Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 23.07.2007, 15:49   #1
Pamela
 
Avatar Pamela
 
Zarejestrowany: 15.07.2007
Skąd: Zabrze
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,069
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Śliczne zdięcia, zgadzam się z Kasiunią14lat. Ty to masz talent
Pamela jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 24.07.2007, 10:43   #2
Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Avatar Człowiek w zielonych rajtuzach
 
Zarejestrowany: 30.10.2005
Skąd: Katowice
Wiek: 36
Płeć: Kobieta
Postów: 3,456
Reputacja: 17
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

III

Następnego ranka, a była to niedziela, z łóżka wyciągnęło mnie energiczne pukanie do drzwi. Ospale, zapinając ostatnie guziki koszuli, poszedłem otworzyć. Gdy już to zrobiłem, ujrzałem przed sobą tęgiego blondyna w nieco przyciasnym swetrze.
- Feliks – zacząłem – co ty tu rano robisz…?
- Może mnie wpuścisz? – Mężczyzna wszedł do środka i od razu usiadł przy stoliku. Z torby wyciągnął plik jakiś zapisanych kartek.
Feliks był moim znajomym z uniwersytetu. Był dwa lata wyżej ode mnie, jednak szybko nawiązaliśmy wspólny język. Był odludkiem, nie potrafił nawiązać znajomości z rówieśnikami, gdy w szkole pojawiłem się ja, również samotnik, postanowił zaryzykować i odegrać rolę mentora. Mimo, iż nie udało mu się odegrać osoby poważniejszej i bardziej doświadczonej ode mnie, zrobił na mnie wrażenie.



- Co to? – Zapytałem patrząc na pakunek.
- Moja praca! – Zawołał ze śmiechem – Wreszcie, ktoś zlecił mi redakcję ulotek dla… no, nie wiem, dla kogo dokładnie, ale jakiś grosz się sypnie!
- Czy ty mas pojecie o redagowaniu ulotek? – Zapytałem zakładając buty.
- To ulotki o jakimś nowym leku przeciwbólowym… jeden z profetów mnie prosił, żebym sprawdził czy ta treść będzie zrozumiała… no, o tym chyba mam jakieś pojęcie!
Uśmiechnąłem się pod nosem i przeczesałem włosy. Pojrzałem Feliksowi przez ramię i przeczytałem jakieś zdanie o jakimś chemiku, który wynalazł jakąś silniejszą odmianę morfiny. Zaskoczyło mnie to nieco, gdyż nie od dziś było wiadome, ze lek ten może uzależnić niejednego, po co więc silniejsza odmiana?
- Mogę to obejrzeć? – Spytałem, lecz już nic czekając na odpowiedź, wziąłem jedną kartkę. Lecz zanim zdołałem wczytać się dokładnie w tekst, rozproszyło mnie jakieś nawoływanie z podwórza. Wyjrzałem przez okno jednak nikogo nie zauważyłem. Głos dochodził jakby od holu. Wyszedłem, wyjrzałem przez otwarte do szeroka okno w korytarzu. Zobaczyłem jakiś powóz i… Teresę! Zostawiając Feliksa samego z jego pracą, zbiegłem na dół by przywitać przyjaciółkę.
Gdy tylko znalazłem się obok niej, gdy spojrzałem w jej piwne oczy, nie mogłem nawet jej przytulić. Czułem się jak sparaliżowany. Nie widziałem jej zaledwie parę tygodni, a już miałem wrażenie, ze minęły wieki od ostatniego spotkania. Jak głupiec, niezdarnie podszedłem bliżej, pochyliłem się nieco, ale to ona mnie pocałowała. Nie w policzek jak to czynią przyjaciele, lecz w usta. Niby już pierwszy pocałunek mieliśmy za sobą, lecz dopiero teraz przeszedł mnie jakiś dziwny dreszcz, potem ciepła fala rozprzestrzeniała się po moim ciele.



- Co, co ty tutaj robisz? – Zapytałem, gdy już nieco ochłonąłem.
- Przyjechałam cię odwiedzić! – Odpowiedziała z uśmiechem, chwytając moja dłoń. – Nie zaprosisz mnie do środka?
- Tak, tak, oczywiście! – Wprowadziłem ją do kamienicy i zaprowadziłem do mieszkania, w którym znajdował się mój pokój. Gdy weszliśmy, Feliks siedział pochylony nad ulotkami i w skupieniu cos notował. Od zajęcia oderwał go dopiero mój głos.
- Och, och – Wstał w pośpiechu, gdy przedstawiłem mu Teresę – Witam, szanowną panienkę, witam!
Podszedł do niej, ucałował jej dłoń. Młoda kobieta rozejrzała się po pokoju, po czym stwierdziła, że nie jest tak źle. Mam wszystko, czego potrzebuję, mówiła, śmiejąc się przy tym.
- Masz, gdzie się zatrzymać? – Spytałem wpatrując się czubki swoich butów.
- Tak, tak! Zatrzymałam się w hotelu! – Odpowiedziała siadając na moim łóżku.
- Przyjechała pani pociągiem? – Feliks nie chciał patrzeć w twarz Teresy, bo przy każdej kobiecie oblewa się rumieńcem. W pośpiechu zbierał swoje ulotki.
- Tak, pociągiem… podróż była męcząca, ale to się nie liczy…
- Jak to nie? – Oburzył się Feliks upuszczając parę kartek z dłoni. – Jeśli kobieta jest zmęczona po podróży… - Ale zamilkł, bo po raz kolejny poróżowiał na policzkach.
Zaśmiałem się pod nosem, chociaż ukłuło mnie coś w klatce piersiowej. Odrobina zazdrości? Owszem. Ale nie musiałem się nią przejmować. Feliks był taki w stosunku do każdej kobiety, nawet tej sprzedającej warzywa na targu i nie mającej przednich zębów. Jego chorobliwa nieśmiałość była zabawna, jego rumieńce nie powinny być traktowane poważnie. Spojrzałem na Teresę i uśmiechnąłem się do niej.
- Może masz ochotę na spacer?
- Chętnie! – Oparła wstając – Ale poczekaj, mam cos dla ciebie!
Wyjęła z kieszeni sukni jakaś mała, różową kopertę. Podała mi ją, uderzył mnie zapach jakiś perfum. Jakby list miłosny jakiegoś podlotka!
- Miałam ci to przekazać. To od Helenki.
Wziąłem list do ręki, obejrzałem go dokładnie. Nieco koślawym jeszcze pismem było na przedzie koperty napisane moje imię i nazwisko. Zawahałem się nieco, czy otwierać go przy Teresie… a może zaczekać, pytałem sam siebie.
- Tereso, a może… zechcesz zobaczyć jedną z galerii w mieście? – Zmieniłem szybko temat, chowając list do szuflady w stoliku nocnym.
- Tak, tak, wspaniały pomysł! – Teresa założyła powrotem na głowę swój wielki kapelusz i skierowała się do wyjścia. – Twój kolega też z nami pójdzie? – Zapytała patrząc na Feliksa.
- Jeśli mogę… - Zaczął. Zgodziłem się.
I tak na parę godzin pozostawiłem list Heleny Wiktorii w pustej, ciemnej szufladzie w ciasnym pokoju.

Spędziliśmy razem bardzo miłe popołudnie. Mieliśmy dosyć sporo czasu dla siebie przed obiadem, gdyż jeszcze na początku wycieczki po galerii Feliks musiał nas opuścić. Niezmierni się cieszyłem, że mogę dla siebie zatrzymać, choć na parę tylko godzin, Teresę. Śmialiśmy się, spacerowaliśmy po długich korytarzach, nie skupialiśmy się na obrazach, lecz na własnych twarzach.



Gdy odprowadzałem Teresę do hotelu, szedłem wolnym krokiem by odwlec moment rozstania.
Chciałem by przez te parę dni w stolicy mieszkała ze mną, spała w moim łóżku, ubierała się przy moim oknie, piła tą sama herbatę, co ja. Ale nie było to niestety możliwe.
- Co u Konrada? – Spytałem, gdy szliśmy boczną aleją, niedaleko rozarium.
- Dobrze, nawet bardzo. – Odpowiedziała z uśmiechem – Pomaga ojcu w pracy, uczy się do egzaminów. Często też wyjeżdża do pobliskiego miasta ze swoimi znajomymi… Ojciec nieco krzywo na to patrzy, ale zatrzymać go nie może.
- A co… u innych?
Teresa na moment się zatrzymała, jakby chciała zebrać myśli.
- Cóż… - Zaczęła po chwili – Ta staruszka, co prowadziła ten zakład krawiecki niedaleko kościoła… tydzień temu zmarła, biedaczka. Ale miała już swoje lata. Ksiądz, jak zwykle, co niedzielę głosi podobne kazania… w sumie, to przez te parę miesięcy niewiele się zmieniło.
- A co z Heleną Wiktorią?
- Och, wiedziałam, ze zapytasz! – Zaśmiała się. – Polubiłeś to dziecko, hm? No teraz to rośnie z niej panienka, już nawet myślą o jej zamążpójściu. Ech, zresztą, ty jej znacznie dłużej nie widziałeś… Chorowita jest, cos z jej serduszkiem jest nie tak. To ją trzymają w zamknięciu. Nawet nie wiesz jak jej się oczy śmieją, gdy przychodzę do jej domu z doktorem… Przez parę chwil, jak doktor rozmawia z jej niańką, mogę z nią poczytać, często mi pokazuje jakieś albumy. Pocieszna panienka.
Lekko zaniepokoiłem się wieściami na temat zdrowia Heleny Wiktorii. Przed oczami stanął mi obraz wychudzonej twarzyczki dziewczynki, która za jakiś czas zniknie we mgle w mojej pamięci. Przeraziłem się tym. Ale nie mogłem nic w sumie z tym zrobić…



- Zobaczymy się jutro? – Zapytała Teresa, gdy staliśmy przy bramie hotelowej. – Przyjdź do mojego pokoju na śniadanie. Będzie mi naprawdę miło.
Zgodziłem się. Jeszcze przez moment staliśmy w ciszy. Spojrzałem w jej oczy, po czym ucałowałem dłoń na pożegnanie, jak to przystoi dżentelmenom. Poczekałem, aż Teresa zniknie w hotelowych drzwiach, aż zniknie z mego pola widzenia. Potem już tylko szybkim krokiem podążyłem ku kamienicy, w której pozostawiłem pewien list…
Człowiek w zielonych rajtuzach jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 24.07.2007, 12:44   #3
Kasiunia14lat
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Helena Wiktoria

Pierwsza
Albo mi się wydaje, albo ten odcinek był troszkę krótszy. Mimo wszystko bardzo mi się podobał. Ciekawa jestem co z tym listem od Heleny Wiktorii... Gdy Teresa opowiadała o tym, że rodzice Helenki, myślą o wydaniu jej za mąż, przed oczami miałam te piękne fotofrafie ślubne... Podoba mi się ten odcinek, a najbardziej podobają mi się te opisy... Pisałam już to Naomi, ale napiszę jeszcze Tobie Panno N, naprawdę dobre fotostory to takie, które gdy nie wyświetlają się zdjęcia jest świetne. Dzięki twoim opisom, mogę wyobrazić sobie każdy szczegół historii... W "Spojrzeniu jednym okiem" troszkę mi tego brakuje. Dla mnie to "Helena Wiktoria" jest numerem jeden i zawsze nim będzie ) Ślicznie =* Mimo tego, że były 3 literówki. Jak przeczytasz uważnie to napewno je znajdziesz
Pozdrawiam i czekam na kolejny bilet na niesamowitą podróż, jaką jest czytanie twojej "powieści"
Kasia
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:31.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023