|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 21.03.2007
Skąd: Macondo
Wiek: 33
Płeć: Kobieta
Postów: 3,128
Reputacja: 11
|
![]()
Dobra, nie ma co się zasiadywać, drugi odcinek. tym razem przyzwoitej dlugości
![]() ![]() Ann obudziła się w nieznanym sobie miejscu. Przez chwilę leżała w bezruchu, z zamkniętymi oczami, usiłując sobie przypomnieć, co zaszło. Jak przez dym zobaczyła w myślach Miecia, Violę, jakieś kamienie, mgłę… Od tych rozważań mocno i niespodziewanie łupnęło jej głowie. Jęknęła w duchu. Wszechobecna cisza upewniła ją, że jest sama. Podniosła drżącą rękę i przesunęła nią po nodze, chcąc sprawdzić czy i w co jest ubrana. O dziwo jej palce nie trafiły na szorstką spódnicę od mundurka, ani na nagie ciało, lecz bardzo delikatną, miękką i puszystą tkaninę. Ryzykując kolejny grzmot pod czaszką Ann ostrożnie otworzyła jedno oko. Leżała na dużym łożu, w zamkowej komnacie, ubrana w bieliznę rodem z „Rozważnej i romantycznej”. To odkrycie tak ją zaskoczyło, że zapomniała o przejmującym bólu głowy i usiadła na łożu. Na przeciwległej ścianie wisiało lustro. ![]() Spojrzała w nie i krzyknęła cicho ze zdumienia. Gdzieś zniknęły jej pofarbowane na czarno kucyki i piercing. W niepamięć poszedł również starannie wystylizowany makijaż. Na Ann patrzyła z lustra młodziutka dziewczyna o naturalnie bladej karnacji, ślicznych oczach i długich, lekko pofalowanych brązowych włosach. „Wyładniałam” pomyślała z dziwnym smutkiem „Ciekawe czy Viola też się zmieniła”. Wspomnienie Violi sprawiło, że poczuła ukucie niepokoju w sercu. Viola… skoczyła razem z nią. A jednak teraz jej tu nie ma. Więc gdzie jest? I gdzie ona, Ann jest? Co to za miejsce? Albo… co to za czas… Nie było jednak dane jej dłużej się nad tym zastanawiać. Rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi komnaty i po chwili stanęła w nich młoda kobieta w prostej sukni ze skórzanym fartuchem. - Pani… - odezwała się prawie szeptem kobieta, dlaczegoś bardzo przestraszona – Pani… Nadeszła pora śniadania, czy zechcesz pani zejść na dół i zjeść? ![]() Ann w milczeniu skinęła głową. Była pewna, że służąca nie posługuje się żadnym ze znanych jej języków, mimo że ją rozumiała. Wolała jednak nie ryzykować niepotrzebnie i nie odzywać się póki nie jest to konieczne. Nie była pewna czy sama będzie umiała naśladować tą mowę. Kobieta nieco ośmielona pomogła jej się ubrać, a właściwie zakuć w niemożebnie niewygodną, choć piękną suknię. Widząc, że „pani” nie tylko jej nie objeżdża, ale wydaje się być nawet zadowolona z jej obecności zaczęła najpierw nieśmiało mówić, a potem rozgadała się na dobre. Ann dowiedziała się z jej paplaniny kilku istotnych rzeczy. Po pierwsze faktycznie mieszka w zamku. Jest również jego jedyną dziedziczką, a jej ród ma wielowiekowe tradycje. Po drugie ma ( a właściwie osoba, w której ciele przebywała) tu na imię Melladea. Po trzecie jej jedyny żyjący krewny, wuj, ma zamiar wydać ją za mąż za ogólnie poważanego kogośtam. Ten ktośtam jeszcze jej, Melladei nie widział, ale chce w najbliższym czasie złożyć jej wizytę. ![]() Po trzecie kobieta zwie się Irna i jest jej nową osobistą służącą. Stara umarła. W skrytości ducha dziewczyna ucieszyła się z tego. Dużo łatwiej udawać kogoś, kim się nie jest, gdy najbliższy obserwator dobrze cie nie zna. A że będzie musiała udawać Ann była pewna. Gdy już została ubrana i uczesana dostrzegła na stoliku obok łóżka srebrny naszyjnik z czerwonym kamieniem w środku. Kierowana odruchem założyła go i zeszła do sali jadalnej za swoją służką. Gdy skończyła jeść do sali wszedł mężczyzna w czymś, co mogło być tylko mundurem. Na jego piersi widniał taki sam znak jak nad każdymi drzwiami w zamku i na odwrocie jej naszyjnika. Ann uznała, że to herb rodowy. ![]() - Pani chyba już czas – odezwał się głębokim głosem przybyły. Ann popatrzyła nań tępym wzrokiem. Niby na co czas? - No więzień… Czarownica, trzeba ją przesłuchać. – mężczyzna jakby odgadł jej myśli. - Ach, tak. Więc chodźmy. – Ann sama nie wiedząc, czemu zdobyła się na odwagę i odezwała się. Mężczyzna z wyraźną ulgą ruszył przed siebie i Ann nie pozostało nic innego jak pójść za nim. Przeszli po zamku dobry kilometr nim znaleźli się w podziemiach. Szli w całkowitym milczeniu, bo rycerz najwyraźniej nie miał już nic ciekawego do powiedzenia, a Ann wolała siedzieć cicho. - To tutaj – mężczyzna przerwał ciszę i otworzył ciężkie kamienne odrzwia. Widok więźnia wstrząsnął Ann do głębi. - Wyjdź. Chcę zostać z nią sama. Wojak wyraźnie się zawahał. - Pani… to wiedźma… nie wiem czy… - Śmiesz podważać moje rozkazy? – Ann znalazła w sobie zdecydowanie, o które nawet się nie podejrzewała. Wyprostowała się dumnie i spojrzała na mężczyznę w taki sposób, że ten nie tylko wyszedł już bez cienia protestu, ale nawet ochoczo zamknął drzwi. Ciszę zapadłą po jego wyjściu przerwała domniemana czarownica. ![]() - Ann? To ty? To … my? - Tak… chyba tak. – Ann odpowiedziała po cichu i zmęczonym głosem. Patrzyła na uwięzioną Violę uważnie. Ona tez się zmieniła. Pojaśniała jej skóra, włosy pociemniały i ułożyły w delikatne, bardzo rozczochrane loki. Piercing, makijaż i ubranie również diabli wzięli. Viola siedziała na kamiennej posadzce ubrana w długą, niebieską szatę, która Ann kojarzyła się z zakonem. Westchnęła cicho. - Chyba jestem w lepszej sytuacji niż ty… - No i to chyba w dużo lepszej! – Viola rozzłościła się – Ja siedzę w jakiejś zasranej piwnicy i biegają po mnie szczury, a ty grzejesz dupę na zamku i masz własną służbę! To twoja wina! Ty nas w to wciągnęłaś! ![]() -Viola to nie tak, serio. Nie zrobiłam tego specjalnie… sama nie wiem, co się stało. Chciałam tylko uciec przez Mieciem. Viola nadal zła wymamrotała pod nosem serię przekleństw. - Wiesz, chociaż gdzie jesteśmy? - Nie – Ann z niechęcią pokręciła głową. Cudowne odnalezienie jej towarzyszki ucieszyło ją, ale dopiero teraz uświadomiła sobie w jak beznadziejnej sytuacji się znajdują. W obcym miejscu, wzięte tu nie wiadomo skąd, w cudzych ciałach… To jest twoje ciało baranie Ann podskoczyła. Głos odezwał się w JEJ GŁOWIE. Przez chwilę stała wstrząśnięta do głębi. Po chwili stwierdziła, że skoro i tak najprawdopodobniej jest chora psychicznie i słyszy głosy w głowie, to może powinna to wykorzystać. A nuż ten głos ma coś ciekawego i pożytecznego do powiedzenia. Odważyła się zadać pytanie. Ale w takim razie gdzie my jesteśmy… i kim ty jesteś?! Głos w jej głowie zachichotał. Jesteście w twoim zamku geniuszu. W Krainie Dziesięciu Dolin, w państwie zwanym Etyol. A ja jestem… ja jestem… Głos kimkolwiek był wyraźnie sobie pokpiwał. Ja jestem twoim kamieniem. Tym w naszyjniku Ann spojrzała na kamień i dostrzegła, że zmienił barwę z czerwonej na fioletową. Ale… ![]() Ann usiłowała zaprotestować przeciw czemuś tak niedorzecznemu. Mogła zaakceptować fakt, że zwariowała, ale to, że przemawiał do niej naszyjnik było już zbyt nienormalne. Przez chwilę przemknęła jej myśl, że może faktycznie na skutek uderzenia o któryś z kamieni z kręgu doznała uszkodzenia mózgu, a ten cały nieprawdopodobny świat to tylko jej urojenia. Nie łudź się. To jest jak najbardziej realne Ale… Nie ma żadnego „ale”. Nie ma czasu na takie przepychanki, musisz zaakceptować swoje położenie i zacząć działać, jeżeli nie chcesz, aby twoja przyjaciółka trafiła na stos, a ty do sypialnia szanownego pana Burgunda. Posłuchaj… Głos zaczął mówić szybciej i po chwili Ann wiedziała już, co ma robić, aby wydostać się z tego beznadziejnego położenia. Znała plan zamku, znała cały swój żywot, znała tutejsze obyczaje i język – słowem wiedziała wszystko, co należy wiedzieć w takiej sytuacji. I wiedziała też, że musi działać szybko. ![]() - Co się tak wytrzeszczasz jakby kot w sieczkę srał, no powiedz coś! Głos rozzłoszczonej Violi uświadomił jej, że od jakiś pięciu minut stoi w bezruchu zaciskając palce na kamieniu. - Wiem! – powiedziała nabożnym głosem – Wiem! - Co? - Wszystko! Violka, bądź cierpliwa, ja tu wrócę jeszcze dziś w nocy! ![]() - Ej stój! No poczekaj! Wyślij mi chociaż coś do żarcia! Ann jak strzała wybiegła z celi. - Karis daj więźniowi coś dobrego do jedzenie i picia. Dzisiaj będę cały dzień w swoich komnatach i bibliotece, zadbaj, aby mi nie przeszkadzano. Wieczorem niech przyjdzie do mnie Irna. - Tak jest. – Karis wyraźnie się ucieszył, że poranny bezruch jego pani przeminął i że wreszcie to ona dowodzi nim, a nie na odwrót. Zdecydowanym krokiem ruszył do pokojów służby, aby wydać odpowiednie dyspozycje. Ann wybiegła z podziemi. Musiała do wieczora przygotować wiele przedmiotów i wiele wiedzy, musiała się spieszyć. ![]() @down: literówka ;p poprawiłam
__________________
Obrazek został usunięty, ponieważ przekraczał dozwolony rozmiar. bezwzględnie.
Ostatnio edytowane przez Rocket : 27.02.2008 - 18:58 |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 | |
Zarejestrowany: 25.02.2007
Skąd: Ustroń
Płeć: Kobieta
Postów: 273
Reputacja: 10
|
![]()
No, ładnie się rokręciłaś.
Co prawda było wiele już FS, w których ktoś przypadkowo przenosił się w przeszłość/przyszłość, ale coś mi mówi, że Ty zrobisz to jakoś oryginalnie. Zauważyłam parę maluśkich błędów typu brak przecinka, ale musiałabym od nowa przeszukać tekst, żeby znowu to odnaleźć. Cytat:
Czekam na kolejną część, bo jestem ciekawa, co będzie dalej.
__________________
ciastko!
karmel! czekolaaada! Ostatnio edytowane przez Lizek : 27.02.2008 - 14:29 Powód: bo napisałam żę zamiast że |
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|