![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
A teraz totalne zaskoczenie, albo coś co przewidywaliście od początku... Teraz wszystko się wyjaśni... Przed państwem ostatni odcinek dziejów "Ani"
Odcinek 8 ![]() W rękach Ani znajdowała się przeźroczysta torebeczka z jakimś białym proszkiem. - Mąka...? - zapytała sama siebie, gdyż w pokoju była tylko ona - Kurczę... przecież to jest... narkotyk! Tylko jaki, to już nie wiem... Przez chwilę wpatrywała się w biały proszek. Było bardzo cicho, za ścianą słychać było tylko małe śmieszki Haliny oraz Ewy. Ania odłożyła torebkę na podłogę. I poczęła dalej szukać chusteczek, lecz w szufladzie było więcej torebek z owym narkotykiem. Otworzyła następną szufladę i w końcu znalazła poszukiwane przez nią chusteczki higieniczne. Wzięła całą paczkę i torebkę z proszkiem i walnęła się z powrotem na łóżko. Usiadła w siadze skrzyżnym, jak dzieci w przedszkolu. Wysmarkała nos. I znowu zaczęła ryczeć. "Jakie życie jest do dupy... Po co ja mam żyć? No po cholere? W tym chujowym Domu Dziecka, równie dobrze mogli mnie wysłać do Domu Spokojnej Starości, albo Opieki Społecznej..." - myślała sobie. "Hmm... Mam ochotę wypróbować ten "Magiczny Proszek", tylko nie za bardzo wiem jak... To się chyba wsypywało trochę na rękę i się wdychało przez nos..." - i zrobiła to... Niestety. *** ![]() Tym czasem kilka pokoi dalej toczyła się dyskusja na temat:"Co też mogło się stać, że Anka tak się w****iła?". - Wiesz, jej starzy nie mają za wiele kasy, a jej stary wyjechał do Londynu, czy gdzieś tam żeby zarobić kasę, ale chyba mu ją zajumali, czy coś, nie? - podjęła dyskusję Żaneta. - Całkiem możliwe... Ja też bym się w****iła... Ale zaczęła wrzeszczeć nieźle, kurna... to nawet do niej nie podobne... - odparła jej Beata. - Bećka... Ja nie wiem... Kurdę, boję się że zrobi coś głupiego, czego później będzie bardzo żałowała... - Coo ma niby zrobić? Przez okno wyskoczyć, które znajduje się na parterze?! A może się potnie? Ale taka głupia chyba nie jest... Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwała Żaneta. - Dobra róbmy to zadanie, zostawmy ją samą, jak narazie, później do niej się pójdzie... Taka głupia idjotka z niej nie jest, nie? - Żaneta zaakcentowała "j" przy słowie idiotka, robiła tak zawsze. *** ![]() W tym samym czasie pani Natalia miała w ręku telefon i wybierała numer matki Ani. - Tak słucham? - odebrała - Dzień dobry, z tej strony Natalia Dogońska, ja z Domu Dziecka, czy to pani Maria Jaśmieniowska? - T.. tak, to ja, czy coś się stało? - Niestety tak, Ania po rozmowie z panią strasznie się zdenerwowała, no i zaczęła płakać, martwimy się wszyscy o nią... Czy mogłaby mi pani powiedzieć co się stało? Albo najlepiej przyjechać i porozmawiać o tym z córką... - Nno... Dobrze, ja bym w takim razie była za godzinę... - Dobrze, dziękuje bardzo. Do zobaczenia! - Do widzenia. *** Ani właśnie skończyła się pierwsza torebka "Magicznego proszku", po którym poczuła się lepiej, jak stwierdziła. Aż chciało jej się żyć, latać...! Wzięła następną... Jeszcze lepiej, wszystko tak śmiesznie wirowało... i się rozmazywało, moment! To już nie było fajne, gdy dziewczyna zemdlała po kolejnej paczce. *** ![]() Do wielkiego korytarza weszła pani Jaśmieniowska. Przywitała się z panią Natalią. - Ania jest w swoim pokoju. Pani Maria uśmiechnęła się i weszła do pokoju numer 9, lecz to co zobaczyła przeraziłą ją zupełnie. - Ania! Aniu! Kochanie! Ja... Nie! To nie może się dziać! Wezwijcie lekarza!!! Szybko - zaczęła histeryzować. Obejmowała swoją nieprzytomną córkę. Bladą, ale... uśmiechniętą! Pani Maria nie traciła nadzieji, lecz niestety... Ania zmarła minutę po wejściu matki do pokoju. Czekała na nią... THE END
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Lorette : 20.03.2008 - 07:55 |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|