![]() |
#11 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Callineck myślałam że już zarzuciłaś czytanie mojego fs
![]() Kolejny odcinek będzie krótki i mało zdjęć... niestety mam dużo na głowie (czyli wakacje!!) Fiorella do do makijażu to powiem tylko, że kobieta nawet w ekstremalnych warunkach musi ładnie wyglądać ![]() Stukot metalicznych kół przesuwających się po torach był coraz donioślejszy. ![]() Nancy poderwała się i zobaczyła jak wielka, metalowa maszyna wynurza się zza wzgórza. Przypominała bestie, żywego potwora. Ogromne znajdujące się po bokach reflektory oświetlające drogę, były ja para jarzących się oczu. Bestia wściekle parła do przodu wyrzucając z komina kłęby czarnego dymu. Aladar potykając się o własne nogi, zbiegł ze wzgórza i dobiegł do torów. Stanął na nich w rozkroku i wymachiwał ramionami, krzycząc coś w stronę pociągu. Nancy przerzuciła spojrzenie na nadjeżdżającą bestię. Wyraźnie zwolniła. Udało się. Dostrzegli Aladara. - Wstawać!- krzyknęła do Any i Siwana. Oboje w jednej chwili poderwali się z posłania i tępym, zaspanym spojrzeniem rozejrzeli się wokół, starając się odgonić cienie snu i powrócić do rzeczywistości. - Co się stało?- zapytała Ana. - Pociąg- wytłumaczyła w jednym słowie Nancy starając się dobudzić Roniego. Chłopiec nie miał najmniejszej ochoty, dobrowolnie przerwać drzemki. Odpychał dłonie Nancy i odwrócił się do niej plecami, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Nancy westchnęła ciężko i nie widząc innego wyjścia wzięła śpiącego chłopca na ręce. W międzyczasie Siwan i Ana skończyli pakować ich rzeczy. Zbiegli ze wzgórza akurat w tym momencie, kiedy pociąg zatrzymał się zaledwie kilka metrów przed stojącym na torach Aladarem. Pociąg ryknął groźnie wyrzucając ostatnie chmury dymu z komina. Roni wtulony w pierś Nancy i przerażony spojrzał na ogromną machinę. Po chwili strach zastąpiła dziecięca fascynacja. Zsunął się z ramion Nancy i podbiegł do kół, przyglądając się im z tępym wyrazem zachwytu na twarzy. Drzwi lokomotywy rozsunęły się, z jej wnętrza wynurzyła się brudna postać. Mężczyzna, kulejąc na lewą nogę, zszedł po trzech schodkach i zeskakując z ostatniego stanął przed nimi. Przyglądając się im groźnie wyciągnął z kieszeni brudną chusteczkę i wytarł o nią osmolone dłonie, w rezultacie wcale ich nie wyczyścił, tylko rozsmarował sadzę na całej ręce. Zacharczał głośno i splunął pod nogi Siwana, z zadowoleniem obserwując wyraz obrzydzenia na jego twarzy. - Czego chcecie?- zapytał groźnie, przejeżdżając kciukiem po rzadkich wąsach. - Potrzebujemy transportu do wolnej osady- odpowiedział spokojnie Aladar. - Wolnej osady? To nie jest najlepszy pomysł- mruknął kolejarz- Armie miast niszczą wszystko co staje na ich drodze. Spalili już kilka osad, ograbili i zrównali z ziemią. Dranie zniszczyli nawet niektóre tory, teraz nie mam dostępu do większości miast. - Armie wyszły z miast?- zapytała podniecona Ana. - Tak, trzy dni temu. Armie Oktanu, Kasjopei i Orionu, przeciwko Cefeuszowi, Erydanu i Andromedowi. Idą na północ, na martwe pola. To będzie pierwsza, ważna bitwa, na czele każdej armii będzie stał jeden z kapłanów. Gra musi rozgrywać się o wysoką stawkę, skoro zdecydowali się wyjść ze swoich cieplutkich świątyń, zamiast jak to zwykle robią wysłać swoje psy, których nazywają generałami- dodał z pogardą. Nancy przeczesała palcami włosy i westchnęła ciężko. Więc wojna rozpoczęła się na dobre, nie ma już odwrotu i żadnej nadziei, że pazerni na władzę kapłani opamiętają się. - Dokąd więc możemy się udać?- zapytał Aladar. - Jadę do osady w wąwozie Termopilskim- odpowiedział kolejarz- Jedyna droga prowadzi przez wąski przesmyk i armie nie zdołają się przez niego przecisnąć. Ale to tylko kwestia czasu, zanim, któreś z miast pokusi się na bogactwa tej osady. Znajduje się tam jedna z ostatnich kopalń węgla, no, ale złoża jak wszędzie indziej powoli się wyczerpują. ![]() - Osada w Termopile, jest niedaleko Cefeusza?- zapytała Ana. - Tak, dzieli ją z miastem zaledwie jedno pasmo górskie. Ana i Nancy spojrzały na siebie porozumiewawczo. Nie mogły lepiej trafić. - Ale nie macie się o co martwić- dodał kolejarz- Cefeusz tak szybko nie zaatakuje osady Termopilskiej. Dwa dni temu rebelianci zaatakowali jeden ze statków Cefeusza. Myśleli, że to tylko transport żywności i leków, ale statek obładowany był żołnierzami i bronią. Rozegrali ciężką walkę. Rebelianci zwyciężyli, jednak stracili wielu ludzi, a ich baza została doszczętnie zniszczona. Mówi się, że zdobyli kilku jeńców i spory zapas amunicji, ale to pewnie tylko plotki...- kolejarz machnął ręką- Cefeusz znał już położenie ich bazy i rebelianci schronili się w osadzie Termopilskiej. Jeżeli Cefeuszowi zachce się zaatakować tą osadę, rebelianci będą ją bronić do ostatniej krwi- powiedział z mocą- Dzielni chłopcy! Sam w młodości do nich należałem, byłem jednym z najlepszych. Mój legion nazywano wilkami pustyni. Piętnastu najdzielniejszych wojowników jakich świat widział, nie jeden raz pokonaliśmy wroga, który przewyższał nas liczebnością i uzbrojeniem. Byliśmy legendą- odparł sentymentalnie- Wszystko się skończyło, kiedy żołnierze Andromedu urządzili na nas zasadzkę. Broniliśmy się... ale tym razem szczęście nam nie dopisało. Wszyscy zgineli, tylko ja przeżyłem. Po stokroć wolałbym zginąć razem z nimi, ale nie dostąpiłem tej chwały. Na polu walki zostawiłem nogę- powiedział unosząc lekko nogawkę i pokazując im metalową protezę. Roni z uwagą chłoną każde słowo kolejarza, wpatrując się w niego z zachwytem. - Naprawdę?- zapytał drżącym z podniecenia głosem. Kolejarz spojrzał na niego i po raz pierwszy uśmiechną się szeroko. - To wszystko najprawdziwsza prawda- zapewnił. Roni pisnął podekscytowany. - Jak dorosnę też zostanę rebeliantem. Zna pan jeszcze inne historie? - Roni, nie teraz- skarciła go Nancy, po czym spuściła w zastanowieniu głowę. Naturalnie słyszała już wcześniej o rebeliantach, grupach ludzi, którzy uciekli z miast i ukrywali się na całym kontynencie. Zdobywali broń, żywność, budowali bazy i występowali zbrojnie przeciwko miastom. Ich celem było obalenie reżimu kapłanów, doprowadzenia do wyzwolenia wszystkich miast i ich mieszkańców. W Orionie słyszano od czasu do czasu, że grupy rebeliantów znów zaatakowali transporty z miasta, terroryzowali wydobywanie ropy, lub niszcyli fragmenty murów. Ale odbijało się to niewielkim echem. Bo co takie małe, zbuntowane robaki mogą zrobić potężnemu Orionowi? Zupełnie nic. Kapłani jednak dobrze zdawali sobie sprawę, że rebelianci z każdym dniem rosną w siłę, że coraz więcej wolnych osad potajemnie je wspiera, zapewniając im żywność i schronienie. Dobrze wiedzieli, że pewnego dnia mogą stać się dla nich realnym zagrożeniem, dlatego z obsesyjnym zapałem próbowali ich wytępić. Wysyłali listy gończe za przywódcami rebeliantów i wysyłali jednostki wojskowe, jeśli okradli większy i bardziej wartościowy transport. - Dobra, przejdźmy do interesów bo nie mam dużo czasu. Ile macie?- zapytał kolejarz, krzyżując ramiona na piersi i opierając je na okrągłym wystającym brzuchu. Aladar w milczeniu rozpiął kurtkę i wyjął z wewnętrznej kieszeni pobrzękujący skórzany worek. Podał go kolejarzowi. Ten uśmiechnął się szeroko, odsłaniając poczerniałe zęby, wyjął z sakiewki złotą monetę i obracając ją w palcach przyjrzał się jej dokładnie. Następnie uniósł ją do ust i ugryzł. - Możecie wsiadać- mruknął przeglądając dokładnie zawartość sakiewki- Idźcie do ostatniego wagonu, ale jeśli zobaczę, że coś ukradliście z mojego transportu, przerobie was na opał dla mojej ślicznotki- zagroził klepiąc pieszczotliwie metalową ścianę lokomotywy. Kiwnęli głowami, zapewniając go, że nie mają zamiar niczego ukraść. ![]() - Możecie wziąć wodę- powiedział wchodząc do lokomotywy- Mały nie wygląda najlepiej- dodał patrząc na bladą twarz Roniego. Po chwili pochylił się nad nim i uśmiechnął przyjacielsko- Jeśli będziesz chciał posłuchać opowieści o walkach, bitwach i bohaterach, przyjdź do mnie. |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|