![]() |
#71 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Witam - zbierałam się już od dłuższego czasu żeby ocenić twoje FS no i w końcu się za to zabrałam
![]() Cóż - podoba mi się ![]() Zdjęcia niezłe, chociaż z racji tego, że ogólnie jestem ślepa to wolałabym większę. Podoba mi się też szczegółowa charakterystyka postaci - wzrost, wiek itd. Szczególnie podoba mi się, że twoje postacie mają poczucie humoru - w paru momentach zachichotałam ![]() Co do opowieści - przypuszczałam, że John jest w połowie wampirem - oczy i drobne wskazówki dotyczące jego niezwykłości ![]() Swoją drogą - ładny tatuś ![]() Ps. Tobie też mogę poprawiać błędy??? Dwa znalazłam. |
![]() |
|
![]() |
#72 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Jeśli chcesz, Callineck, to jasne. Przynajmnije bedę mogła poprawić to, co przeoczyłam
![]() I dzięki wszystkim za komentarze^^ Mam mały problem z Simsami i musze wszystko przeinstalować i nawet nie wiem, czy dobrze skopiowałam zapisane gry.. Jak nie, to będzie juz nieco większy problem, ale jakoś będzie trzeba sobie z nim poradzić ![]() Ostatnio edytowane przez scarlett : 15.08.2008 - 15:17 |
![]() |
![]() |
![]() |
#73 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
- zabiłaś - zły szyk - "Ku niezadowoleniu Juliette w rozumieniu jego rodziny nadal była jego dziewczyną" - upuściła - jedno "i" - Johnem - a oni jak gdyby NIGDY nic No dobra, wychodzi na to, że za bardzo się czepiam ![]() ![]() Pozdrawiam ![]() |
|
![]() |
![]() |
#74 |
Zarejestrowany: 17.06.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 119
Reputacja: 10
|
![]()
Ale dłuuga przerwa!
No, ale udało mi się dożyć kolejnego odcinka ![]() Co tu dużo pisać, błędy zostały wyliczone, więc pozostaje mi jedynie stwierdzić, że jestem stałą fanką Twojego FS. Mam nadzieję, że rozwiążesz problem z grą, bo nie chciałabym, abyś przerwała opowiadanie:/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#75 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Nie mam takiego zamiaru, przynajmniej na razie
![]() Chociaż simsy szaleją nadal, teraz przez nie komputer resetuje się po godzinie, ale może jakoś to naprawię, albo przetrwam... Ale mam nadizeję, że tym razem odcinek dam o wiele szybciej ![]() Błędy poprawiłam, chociaż przeglądałam tekst, nie zauważyłam ani literówek, ani zjedzonego wyrazu. Ale chyba tak to jest, jak się któryś raz z rzędu czyta swoje wypociny ![]() I jeszcze raz dzięki za komentarze, bo one naprawdę motywują^^ |
![]() |
![]() |
![]() |
#76 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Rany, taka jestem przemądrzała, a sama się rypnęłam
![]() ![]() Cytat:
(za dużo jego Callineck!!!) <wstydzisiębardzo> |
|
![]() |
![]() |
#77 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Właśnie.. Cały czas coś mi zgrzytało,teraz wiem już co^^
Jedno małe zdanie, a tyle problemów;p EDIT: Super... Musiałam wywalić cały folder downloads... Musze coś z tym zrobić, ale nie wiem, czy coś normalnego z tego wyjdzie.. Zawsze jakieś problemy;/ Ale trudno, postaram się to jakoś naprawić... Na razie mam zrobionych killka zdjęć, więc jeśli to wszystko potrwa za długo, to dodam nieco krótszy odcinek, niż planowałam. EDIT NASTEPNY: Wgrałam nowe dodatki i znów jest, że tak powiem jedno wielkie gó*** i co chwilę się wyłącza gra, tak jak przedtem.. No cóż, teraz robienie zdjęć nie będzie juz taką przyjemnością jak kiedyś;/ Jeśli coś będzie się różniło od tego, co było, przymknijcie na to oko.. Ostatnio edytowane przez scarlett : 16.08.2008 - 20:39 |
![]() |
![]() |
![]() |
#78 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Ah myslałam już, że nigdy nie wstawię tego docinka. Tekst miałam gotowy juz od kilku dni, ale robienie zdjęć było prawdziwą masakrą, żeby zrobić jedno zdjęcie musiałam chyba z dziesięć razy włączać grę po tym, jak komputer co chwila się resetował.. Nie mam pojęcia, co z tym zrobić, jak tak dalej pójdzie, to całkiem oszaleje;/ Z tych lepszych wiadomości, to powiększyłam zdjęcia, bo rzeczywiście były nieco małe ![]() No i nie dziwcie się zmianom, jaie zaszły w wyglądzie bohaterów. Powiedzmy, że wcześniej nie ukazali się w swojej pełnej krasie;p Db, nie smęcę już ![]() IX
![]() Pośród wysokich kamienic jasnowłosa kobieta, jak co dzień, prowadziła swego najmłodszego syna do szkoły. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że minęli właśnie najdziwniejszą osobę, jaką w życiu widziała. -Mamo, patrz, x-men! – krzyknął podekscytowany chłopiec, kiedy wysoka Murzynka przeszła tuż obok niego. Jej dłonie kończyły się zaostrzonymi szpikulcami, które mogły bez problemu przebić metal. ![]() -Chodźmy stąd, szybko – ponaglała syna kobieta. Pragnęła jak najszybciej uwolnić się od towarzystwa Mei, która ze zdeterminowanym wyrazem twarzy po chwili znikła za zakrętem. Rozdzielili się z Maxem kilka godzin temu, zastanawiała się więc, gdzie mógł teraz być. Thomas wysłał tylko ich dwoje, w wyniku czego mieli ręce pełne roboty. Była to jedna z dzielnic, która upodobały sobie wampiry. Sprawiła to zapewne ogromna liczba bezdomnych, których zniknięcie mało kto zauważy, a to dawało im ogromną swobodę działania. Jednak przed Firmą nie mogli ukrywać tego wiecznie. Cały czas czuła się nieswojo. Praktycznie z dnia na dzień stała się całkowicie inna osobą, w zupełnie różnym świecie od tego, który znała dotychczas. Często zastanawiała się też, co robi jej syn. Mimo, że była bardzo młoda, gdy go urodziła, był dla niej wszystkim. Od czasu do czasu rozmawiali ze sobą przez telefon, ale nie mogła doczekać się chwili, kiedy znów go zobaczy. Przerwała rozmyślania i weszła do wnętrza jednego z wielu budynków. † Max otarł z siebie pozostałości wampira w postaci ciemnego pyłu. Z rozdrażnieniem spojrzał za pokryte brudem okno. Znów zaczął padać śnieg, a to oznaczało, że nie przestanie co najmniej do wieczora. Zaczął kierować się do drzwi prowadzących na klatkę schodową, kiedy usłyszał ciche buczenie, dochodzące z kieszeni jego kurtki. Nie lubił, gdy mu przeszkadzano, jednak niechętnym ruchem wyjął komórkę. -Taa? – rzucił od niechcenia, próbując tym samym zniechęcić rozmówcę do długiej pogaduszki. -Słuchaj mnie uważnie – w słuchawce rozległ się pełny napięcia głos Thomasa – Musisz natychmiast wracać do swojego domu. -Ale… - zaprotestował Max, jednak został całkowicie zignorowany. -Mamy problem. Juliette dzwoniła kilka minut temu. John już wszystko wie. Jakby tego było mało, spotkał się ze swoim ojcem, który oczywiście chce przeciągnąć go na swoją stronę… ![]() -Cholera – mruknął pod nosem egzorcysta – Nie rozumiem, po co miałbym wracać do domu? Nie skończyliśmy tu jeszcze. -Mamy niewiele czasu, będę się więc streszczać… † Max wybiegł z kamienicy jak burza, ściągając na siebie wzrok przypadkowych przechodniów. Pomimo, że to wszystko ani trochę mu się nie podobało, nie było innego wyjścia. Mijając kolejne budynki, wyglądające niemal tak samo, szukał wzrokiem ławki, przy której miała czekać na niego Mea. Sprawdziło się to, co przewidywał od samego początku. Thomas był zbyt naiwny, że zdoła utrzymać po swojej stronie wampira i nad nim zapanuje. Chcąc mieć go blisko siebie, zrobił z niego egzorcystę. Całkowicie bezcelowo, John i tak dotąd na nic się nie przydał. Chronienie go, nawet jeśli wampirem był tylko w połowie, było dość paradoksalne jak na organizację pozbywającą się tych stworzeń. W końcu dotarł do umówionego miejsca i wszystko pokrótce wyjaśnił Mei. ![]() Kobieta nie była zachwycona tym rozwiązaniem, nie mogła jednak protestować. Z resztą musiała udowodnić, że obawy Maxa dotyczące tego, że sama sobie nie poradzi, są bezpodstawne. Rozdzielili się więc – Max ruszył w stronę miasta, a Mea ponownie znikła w gąszczu kamienic. † -Nie obchodzi mnie, czy jesteś moim ojcem, czy nie – krzyknął roztrzęsiony John, wpychając dłoń do rękawa koszuli, po czym zwrócił się do siedzącej z nieodgadniona miną Juliette – Nie siedź tak, wychodzimy, zapomniałaś? Dziewczynę zdziwił zdecydowany ton Johna. Odetchnęła jednak z ulgą. Obawiała się, że może się dać omamić temu wampirowi. Czując na sobie przytłaczające spojrzenia, szybkim krokiem ruszyła na górę. Albert podniósł się z zajmowanej przez siebie kanapy i podszedł do syna. Spróbował położyć swą dłoń na jego ramieniu, został jednak natychmiast odrzucony. Niezrażony odszedł kilka kroków do tyłu i odezwał się swoim głębokim, zapadającym w pamięć głosem -Zastanów się jeszcze raz. Bez nas nie uda ci się osiągnąć tego, co możemy zrobić razem. Pomyśl… Przesunął się do przodu o kilka kroków, aby znów zbliżyć się do Johna. Ten jednak gwałtownie go odepchnął i znów wybuchnął wściekłością. ![]() -Nic więcej nie mam do powiedzenia! Masz prawo nazywać się moim ojcem tak samo, jak każdy inny facet, którego widzę pierwszy raz na oczy. Wychowałem się wśród ludzi i tak będę żył. Nic tego nie zmieni, szczególnie zdanie takiego pie*****ego wampira jak ty! Naprawdę, nie rozumiem, co matka w tobie widziała… -Przestańcie – przerwała Maria, mając łzy w oczach. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale głos uwiązł jej w gardle. Przez chwilę panowała całkowita cisza, nie licząc hałasu, który narobiła Kate, wychodząc z domu. John bez słowa nałożył marynarkę i z radością spojrzał na Juliette, która pojawiła się z powrotem. Spojrzał spode łba na wygodnie wylegującego się w fotelu Alberta i na sztywno siedzącą matkę. -Dzięki za nocleg, było nam bardzo miło, aż do dziś – rzekł spokojnie, jakby nic się nie stało – Nie chcieliśmy sprawić kłopotów. Ale nie martw się, mamo, nie będziesz musiała mnie oglądać przez jakiś czas. Na razie. -Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, panno Deneuve – wampir spojrzał na dziewczynę i promiennie się uśmiechnął. Został zignorowany. John pociągnął za sobą Juliette i wyszli na zewnątrz, gdzie powitał ich podmuch zimnego wiatru. W pokoju panowała niewiarygodnie napięta atmosfera. Maria wpatrywała się w Alberta zarówno z odrazą, niechęcią, jak i skrywaną przez te wszystkie lata fascynacją. Miała do niego ogromny żal za wszystko, co zrobił, nie umiała jednak pozbyć się uczucia, które zbliżyło ich tyle lat temu. -Puściłeś ich tak po prostu? – zdziwiła się, przerywając milczenie. ![]() -Puściłem... Ale nie tak po prostu – odparł, a na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech, który po chwili przerodził się w przeraźliwy rechot. Maria z przerażeniem pomyślała o synu i towarzyszącej mu dziewczynie. Wcale nie zdawała się być zaskoczona istnieniem wampirów. John z resztą też nie. Chciała pobiec za nimi, chociaż wiedziała, że na za wiele się nie zda. Jednak nie mogła nawet unieść ręki. Czuła się, jakby była w śnie, w którym siedzi na środku jezdni i nie może drgnąć, mimo, ze wkłada w to wszelki swój wysiłek. Jakby ciało całkowicie sprzeciwiało się jej władzy. Z narastającą paniką zwróciła oczy ku Albertowi, który w tej chwili budził w niej tylko i wyłącznie odrazę. Na jego twarzy wciąż widniał ohydny uśmiech, przez wargi prześwitywały ostre białe kły. Oczy wampira płonęły pożądaniem. Kobieta próbowała się opierać, jednak ze względu na to, ze nie mogła się ruszyć, nie miała żadnych szans. † -Wszyscy o tym wiedzieli? – John spytał z wyrzutem, przedzierając się przez usypane przez wiatr śniegowe zaspy. Juliette zwlekała z odpowiedzią. Przyłapała się na tym, że zaczyna mu współczuć. Nigdy nie wiedziała, co o nim myśleć. Bądź co bądź, nie mógł zaprzeczyć, że był wampirem, a tych nienawidziła z całego serca. Kiedy szturchnął ją w bok, przypomniała sobie, że jeszcze nie udzieliła odpowiedzi na zadane pytanie. -Oprócz mnie tylko Thomas i Max. -Świetnie… - wymruczał pod nosem – Szkoda, że mnie pominęliście na swojej liście – Z każdym słowem cichy szept Johna przeradzał się w krzyk – Ale po co, racja, w końcu powinno mnie gówno obchodzić, czy mój ojciec jest wampirem, czy nie! Żadna różnica! Gdyby ktoś znający Juliette teraz ją zobaczył, nie uwierzyłby własnym oczom. Zamiast odpowiedzieć niezbyt miłym słowem, szła twardo patrząc przed siebie, zachowując całkowite milczenie. -No tak… Lepiej nic nie mów, jeszcze przez przypadek dowiedziałbym się czegoś, czego w życiu nie powinienem usłyszeć… -Nie musisz się na mnie wyżywać! – odpowiedziała w końcu, zatrzymując się na środku ulicy – Thomas postanowił ci o niczym nie mówić. Jakby to ode mnie zależało, już dawno byłbyś pod ziemią. -Dzięki… - odparł z udawaną wdzięcznością, idąc dalej – To po co mnie tu trzyma? Nie lepiej byłoby zostawić mnie samemu sobie? -Pamiętasz co się stało przed tym, jak do nas trafiłeś? Juliette zaskoczyła go tym pytaniem. Nieraz się nad tym zastanawiał, cały czas jednak miał całkowitą pustkę w głowie. -Nie. -Rozwaliłeś pół miasta w Kanadzie. Sam. Zabiłeś dziesiątki ludzi, a drugie tyle zginęło pod gruzami. Jesteś tu po to, żeby znów do tego nie doszło. John spojrzał na nią wielkimi oczami, które wprost emanowały czerwienią. Teraz to on stanął jak wryty, ściągając na siebie spojrzenia nielicznych przechodniów. Oboje z Juliette nie mogli także wiedzieć, że są obserwowani. Kilka metrów od nich stała niepozorna para nastolatków, wyglądających, jakby byli na zwyczajnej randce. Zielonowłosa dziewczyna raz po raz szeptała coś do ucha towarzyszącemu jej chłopakowi. W rzeczywistości podążali za egzorcystami od samego domu Marii Preston. Ojciec nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że ich zgubili. Pilnowali ich jak oka w głowie, taka możliwość nawet nie wchodziła w grę. ![]() -Ale… - John zająknął się, niewiedząc, co odpowiedzieć. W końcu porzucił ten temat – Cały czas nie rozumiem, czemu muszę się za tobą ciągać? Sama mówisz, że ciągle ci tylko przeszkadzam. -Nie wiem – Juliette odpowiedziała natychmiast, żeby przez przypadek nie ujawnić swoich prawdziwych myśli, na temat nieprzydatności chłopaka – O to musisz spytać Thomasa, ale wątpię, żeby ci powiedział… -Czemu? – spytał, próbując powstrzymać drżenie ramion. Cienka marynarka nie była najodpowiedniejszym strojem na taką pogodę. Juliette spojrzała na młodego mężczyznę, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią. -Bo taki już jest. Przez kilkanaście minut szli, nie odzywając się ani słowem. W końcu John zorientował się, że nie ma pojęcia, dokąd idą, tymczasem Juliette cały czas szła tak, jakby doskonale wiedziała, gdzie kierować swoje kroki. -Czy cel naszej podróży także jest tajny dla mych uszu? – spytał, dbając, aby każde słowo zabrzmiało jak najbardziej dramatycznie. -Nie. Idziemy do Maxa. Widząc zdziwione spojrzenie towarzysza, wytłumaczyła. -Twój ojciec tak łatwo się od nas nie odczepi. Nie pójdziemy przecież do jakiegoś hotelu, narażając tym samym mnóstwo ludzi. -No tak, lepiej zniszczyć chałupę Maxowi… -Mniej więcej. Pierwszy raz tego dnia obydwoje się uśmiechnęli, po czym wybuchli śmiechem. Niestety niemal całkowicie pozbawionym radości. † John ze zdziwieniem przestąpił próg domu Maxa. Szczerze mówiąc, spodziewał się totalnego bałaganu we wnętrzu urządzonym przez osobę całkowicie pozbawioną gustu. Tym większe było jego zaskoczenie, kiedy Max niechętnie wpuścił go do środka. Wnętrze wyglądało jak żywcem wyjęte z jakiegoś katalogu meblowego. -A co, spodziewałeś się jakiejś starej chaty? – warknął Max, widząc oszołomienie Johna. -Bardziej pasowała mi wizja bezdomnego – mruknął w odpowiedzi chłopak, wchodząc do salonu. -Nie wyglądasz na zadowolonego – stwierdziła Juliette, sadowiąc się w fotelu. -Ty byś była? -Co teraz zrobimy? – wtrącił John. -My?! – oburzył się Max – Niby dlaczego miałbym ci pomagać? -Nie myśl sobie, że sam sobie wybrałem ojca! – warknął – Pomagać… Bo Thomas ci kazał? – John wyszczerzył zęby i omal w nie nie dostał. W ostatniej chwili uniknął spotkania z pięścią gospodarza. ![]() -Zamknijcie się wreszcie – krzyknęła Juliette i obaj mężczyźni, zaskoczeni jej nagłym wybuchem, zastygli w swoich pozach. -Wiesz co, nie poznaję cię – Max zwrócił się do dziewczyny - Zachowujesz się, jakby zajmowanie się tym idiotą było naszym zasranym obowiązkiem. -Nie o to mi chodzi. -A o co? -O jego ojca. Nie jest zwyczajnym wampirem. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale on jest jakiś dziwny. Z pewnością ma jakieś większe zamiary, skoro próbował przeciągnąć Johna na swoją stronę. Musimy zatrzymać przy sobie „tego idiotę”. Wątpię, żebyśmy bez niego sobie poradzili. -------------------------------------------------------------------------- ![]() Imię: Albert Nazwisko: Nieznane Wiek: Nieznany Wzrost: 174 Znaki szczególne: Ciemna skóra Pochodzenie: Nieznane Ostatnio edytowane przez scarlett : 29.08.2008 - 22:07 |
![]() |
![]() |
![]() |
#79 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
O! W końcu zaczyna się wyjaśniać.
Dziwi mnie tylko, że John tak po prostu odrzucił propozycje swojego ojca. Czyżby nie był zbyt do niego przekonany? Nie wiem, czy mi się dobrze wydaje, ale FS zmierza ku końcowi. Tak mi się spasowują jakoś wydarzenia... No i ciekawe, jak sobie poradzą z Albertem. No i oczywiście kim są te nastolatki... Z niecierpliwością czekam na kolejne części. |
![]() |
![]() |
![]() |
#80 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dzisiejsze poprawianie błędow wydaje mi się bezcelowe, bo i błędy niewielkie
![]() Cytat:
- uwiązł - teraz ją zobaczył - wyżywać Ale dzisiaj była akcja - do tej pory nie mogę ochłonąć ![]() Żal mi tego Johna, wszystkim albo przeszkadza albo zagraża a wydaje się takim sympatycznym chłopakiem. No i mocno nim wstrząśnie to co stanie się z jego matką. Ale zdaje mi się, że nie tylko Kate należy do jego rodzeństwa - przynajmniej nie w dosłownym sensie ![]() Zdjęcia jeszcze lepsze, cieszę się, że są większe. I nie wiem czy już pisałam, ale robisz bardzo ładne postacie ![]() ![]() I współczuję, że tak się musisz męczyć z kompem ![]() |
|
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości) | |
|
|