![]() |
#11 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Ludzie, spoczęłam na laurach
![]() Odcinek 11 - Siadaj- polecił mi wskazując krzesło (także brudne) Już chciałam odpowiedzieć, że postoję (bałam się siąść, gdyż mogłoby się jeszcze złamać), ale on jakimś cudem odgadł... - I co, będziesz tak stała?- spytał kpiąco- Bądź pewna, że z tego krzesła nie zlecisz. Ale skąd on wiedział... Czy moja mina tak wyraźnie zdradzała moje zakłopotanie? ![]() Usiadłam. ![]() - Nie idziesz się przebrać?- spytałam widząc, że nie zbierało mu się do zmiany ciuchów - Nie chce mi się- odparł - Wstydzisz się mnie? - A niby dlaczego miałbym się wstydzić? - Może nie chciałbyś się skompromitować przede mną... Znowu się uśmiechnął. - Ja się nikogo nie wstydzę, a ciebie tym bardziej. Serce z kamienia. Smutno zrobiło mi się na tą myśl. Nici z jakiejkolwiek sympatii do mnie. - Oj, coś mi się zdaje, że spędzisz tutaj najgorsze minuty swojego życia- powiedział, po czym spojrzał w okno- Końca burzy nie widać... Chyba zaraz się rzucę do drzwi i ucieknę... Zaczęłam żałować, że się zgodziłam zostać. Ale dlaczego tego nie przewidziałam? Przecież oczywiste było, co mnie tu czeka. Trudno, może bym i zmokła, ale nie musiałbym słuchać tych słów, które tak mocno wbijały się w serce. Kolejny huk. Chyba piorun uderzył w jakieś drzewo niedaleko domu... Nie... Stąd nie ma ucieczki... - Czemu jeszcze nie uciekasz?- wykrztusił chamskie pytanie Przeholował. ![]() - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym to zrobić!- zaczęłam krzyczeć. Z moich oczu popłynęła fala łez- Ale nie mogę! Jestem tutaj uwięziona i jeszcze w dodatku dręczona. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że tu zostałam! Jesteś POTWOREM! Klęska. Na moich policzkach z sekundy na sekundę pojawiało się coraz więcej mokrych linii. Teraz pewnie mnie wyśmieje tak, że umrę na miejscu. Spojrzałam na niego. Wpatrywał się milcząco w okno. - No na co czekasz?- moja złość jeszcze się nie skończyła- Czemu mnie jeszcze nie wyśmiałeś? Przecież taka beksa ze mnie! No, DAWAJ! Jeszcze nigdy i na nikogo nie byłam tak wściekła, jak na niego. ![]() On tylko patrzył się w to okno, jakby mnie nie słyszał. A ja czekałam. Czekałam, co powie, co zrobi. Czy w ogóle coś zrobi... Ale to nie mogło trwać wiecznie. Gdybym mogła, przerwałabym tę ciszę. Tylko, że teraz była jego kolej. - Przepraszam...- wyszeptał smutno. Nie, ja się przesłyszałam... On mnie przeprasza? To byłoby niemożliwe... - Co powiedziałeś?- zapytałam niedowierzając - To co słyszałaś. On cały czas stał przy tym oknie. Chyba nad czymś rozmyślał. A może było mu przykro? Może rzeczywiście żałował... Ale to przecież niemożliwe. Dla człowieka z kamiennym sercem żal nie istniał. To chyba pułapka... Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie potrafiłam tej myśli do siebie dopuścić. Jakby nie istniała, albo była kłamstwem. Co ja robię? Dlaczego moje nogi kierują mnie w jego stronę?! Z tej odległości dość wyraźnie widziałam kawałek jego twarzy. Czy on... ON PŁAKAŁ?! - Dustin... Wszystko OK?- spytałam z współczuciem A on tylko spuścił niżej głowę i dalej milczał. - Ja...- zaczęłam- Ja już nie jestem na ciebie zła... Obrócił się w moją stronę. Boże... W życiu nie mogłabym sobie go wyobrazić w takim stanie. ![]() Przytuliłam go. On mnie nie odepchnął... To było tak, jak dziecko, które coś przeskrobało, ale żałowało, dostało przebaczenie od matki... Nagle zrobiło się okropnie jasno. Kolejna błyskawica przeszyła niebo. Rozległ się kolejny grzmot... Burza hulała w najlepsze, a ja i on staliśmy w tym uścisku. Przed chwilą płakałam z jego powodu, a teraz czułam się tak bezpieczna... Pomyślałam o mamie. Przecież ja byłam w podobnej sytuacji, co ona. Tylko była jedna różnica: ona przebaczając ojcu, zrobiła to z miłości do niego. Ze mną jest inaczej... Ja Dustina nie kocham, ale podobnie jak ona liczę na to, że jest w nim dobro. Teraz nie mam wątpliwości: jego stać na dobre czyny. Okazał to chociażby przed chwilą, gdy mnie przeprosił... Tak się zamyśliłam, że dopiero teraz zauważyłam, że przestało padać, a zza chmur pojawiały się pierwsze promienie słońca. - No, już po wszystkim- oznajmił. Dopiero teraz wypuściliśmy się z uścisku. - Za pół godziny masz autobus- powiedział- Leć, jeszcze zdążysz. Ale... Myśmy nawet nie pogadali... Poza tym, nie wiedziałam dlaczego, ale nie chciałam iść... - No na co czekasz? Idź!- poganiał mnie. Wiedziałam, że nie chciał mnie wygonić, ale mówił to dlatego, że nie chciał, żebym się spóźniła na autobus. - No dobra... To idę. Cześć!- rzuciłam w jego stronę i skierowałam się w stronę drzwi. Już miałam je otworzyć, gdy... - Lily...- zawołał mnie ten sam głos Obróciłam się. On po prostu stał. Jeszcze nigdy nie wyglądał tak szczerze, jak teraz. Szkoda tylko, że nie widziałam wyrazu jego oczu- to by mi wszystko powiedziało. - Dzięki za wszystko. ![]() Przesłałam mu uśmiech. Odwzajemnił go... Siedząc w autobusie w głowie miałam tylko te ostatnie 30 minut spędzonych w jego mieszkaniu. I obraz tego kpiącego uśmieszku przemieniającego się w piękny uśmiech. Potwora zmieniającego się w księcia... Chociaż to nie był książę z bajki. Wiem, że może to jest głupie, to co teraz postanawiam i może mocno się rozczaruję, to jednak będę próbowała zostać jego przyjaciółką. Taką na całe życie. ************************************************** **** Czy jej się to uda? Ile razy jeszcze Dustin ukaże swoją "light side"? Odpowiedzi wkrótce. Szczerze powiedziawszy, nie jestem aż tak zadowolona z tego odcinka. Szczególnie z początku. Potem już jest całkiem fajnie ![]() Za to odc. 12 bardzo fajnie mi wyszedł. A z resztą... Sami się o tym przekonacie i mam nadzieję, że będziecie tego samego zdania ![]() Jednak póki co zapraszam do komentowania. |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|