![]() |
#51 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No to może ja dodam coś od siebie. Bardzo ciekawy odcinek i oczywiście świetnie napisany. Ja nie wiem czemu uważasz go za szajs. Fajowy jest i bez przesadzonej autokrytyki
![]() ![]() ![]() |
![]() |
|
![]() |
#52 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
5 komentów?!
Kurczę, masz wymagania choby ja ![]() No ale są w 100% uzasadnione. Pozazdrościć Laurze odwagi. Tylko szkoda, że nie znalazły się na jej ciele oparzenia- byłoby realistyczniej. A ta kobieta to chamskie babsko :/ Nie wiem, co dla nas zaplanowałaś, ale czekam na kolejną część ![]() Ocena stała- zostanie tak do końca. |
![]() |
![]() |
![]() |
#53 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Szczerze mówiąc, nie wpadł mi do głowy pomysł z oparzeniami. Nie mogę ściągać dodatków z Internetu, najwyżej to, co z pobranymi simkami jest, reszty mój kochany blaszak nie akceptuje xD
Laura usłyszała kroki. Otworzyła oczy i drgnęła nerwowo, gdy zobaczyła przed sobą twarz jakiegoś chłopaka. - Mogę usiąść? - spytał i nie czekając na odpowiedź zajął miejsce obok dziewczyny. Wyciągnął mp3 i wsadził sobie jedną słuchawkę do ucha. Laura usłyszała pojedyncze dźwięki. - Daj posłuchać - poprosiła. Nastolatek skinął głową i podał jej słuchawkę. Rudowłosa usłyszała "Umbrella, ella, ella, eee eee...". - Piękna piosenka - stwierdziła- o miłości i odrzuceniu... Rozumiem sens każdego zdania i słowa i... - Kocham cię- rzekł chłopak nagle. - Ja ciebie też- odrzekła Laura. Przytulili się mocno. - Wpadniesz do mnie? - Aha. - Fajnie. W domu okazało się, że siostra przyjaciółki dyrektorki stryjenki matki chłopaka jest prawdziwą mamą Laury i Laura się cieszyła. Taki "dodatek urodzinowy" xDD Proszę nie brać tego całkiem na serio ![]() |
![]() |
![]() |
#54 |
Zarejestrowany: 02.05.2007
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 594
Reputacja: 18
|
![]()
Haha fajny odcinek (z tą kamienicą) a ten "dodatek urodzinowy" wymiata!
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#55 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Jeśli już mieliście nadzieję, że przestałam pisać (co nie byłoby takim złym pomysłem) to... e, dobra. Nowy odcinek i tyle xP
Po raz drugi ![]() Pierwsze, co poczuła to mdły zapach szpitala. Dwie młode kobiety ubrane na zielono szeptały między sobą, co doprowadzało Laurę do wściekłości. Każdy szmer zdawał się być hukiem. Strzępki rozmowy mieszały się w głowie dziewczyny. - Myślałam, że nie było żadnych ofiar. - Jeszcze nie wiadomo, może się okazać, że jednak... - Straszne. Biedni ludzie, bez domu... Dobrze chociaż, że to lato, bo jakby zima... - Ćśś! Otwiera oczy! Obie z zaciekawieniem spojrzały na dziewczynę. Niska brunetka odezwała się pierwsza. - Czy ty mieszkałaś w tym budynku, który... - Monique, nie teraz – skarcił praktykantkę lekarz, który pojawił się znikąd. Brunetka spuściła pokornie głowę i wraz z koleżanką opuściła salę. Gdy drzwi cicho się zamknęły, mężczyzna zerknął bystro na pacjentkę. ![]() - Jakoś trzeba było się ich pozbyć – odezwał się cichym, miłym dla ucha głosem – nie bałyby ci spokoju, a teraz spokój jest ci bardzo potrzebny – spoważniał nagle – Nie trafiłaś tu przypadkiem. Laura kiwnęła głową, bo tylko na to mogła się zdobyć. - Znaleźli cię gapie wracający do domów... Niedaleko tego placu. Miałaś kikla oparzeń, na szczęście niegroźmych. Zemdlałaś bo... cóż, w twoim przypadku powodem jest niedożywienie... i wyczerpanie organizmu. - Mhm. Dziewczyna nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co słyszy, lecz wolała wszystkiemu potakiwać, dla świętrgo spokoju. - Powiedz, jak masz na imię? - Laura. - Dobrze. Mam więc jeszcze jedno pytanie. Musisz odpowiedzieć. - Aha. - Mieszkałaś w tamtej kamienicy? Kamienica... Tłum. Pożar. Dziecko i oparzenia. Musiał jej o tym przypominać? Przygryzła wargę. Nie rozumiała dokładnie pytania, skojarzyła tylko pierwsze słowo. - Tak. Lekarz popatrzył na nią z zaskoczeniem i smutkiem. Westchnął i bez słowa wyszedł. Nastolatka za to, niewiele myśląc ułożyła wygodniej głowę na poduszce i zasnęła na nowo. *** ![]() Po kilku godzinach czuła się o wiele lepiej. Spokojny sen i ciepły posiłek sprawiły, że dziewczynie znacznie polepszył się nastrój. Z zaciekawieniem rozejrzała się po sali. Kilka metalowych łóżek, szafki. Pacjenci. Jakieś szpitalne sprzęty. Nic ciekawego. Chyba była już noc. Albo przynajmniej wieczór. Czym w takim razie mogłaby się zająć? Usiadła na łóżku wsłuchując się w błogą ciszę. Tak. Cisza. Coś o czym marzyła. Przypomniała sobie dwie praktykantki. I lekarza. Zaraz... chyba z nim rozmawiała? Oblał ją zimny pot. Przez chwilę nie mogła uwierzyć w to, co niedawno powiedziała. Jakie to będzie miało konsekwencje? Niechętnie popatrzyła na bandaże na swoich rękach odcinające się swoją bielą od mroku nocy. - Nikt się po nią nie zgłosił. ![]() - A czy to pewne, że... - Nie wiem. Nie ma jeszcze listy ofiar. Dziewczyna wsunęła się z powrotem pod kołdrę, mając dziwne uczucie, jakby właśnie została osierocona po raz drugi. - To co robimy? - Myślę, że będzie tu jeszcze parę dni a potem... - A potem? - Nie wiem. - A co ty wiesz? - Po prostu, niewiele mnie to obchodzi. Zaraz kończę pracę, Brigitte czeka z kolacją. *** ![]() Laura nie zabawiła długo w szpitalu. Oficjalnie uznana za ofiarę straszliwego żywiołu, który zabrał jej dom i rodziców, pewnego dnia stanęła na niedoczyszczonej, kamiennej posadce pobliskiego domu dziecka. Wbrew pozorom, życie tam nie było takie trudne. Wbrew przeciwnie. Nie trzeba pracować, a i tak dostaje się coś do jedzenia. Wspaniale. „Zresztą, to tylko nieco ponad rok”- myślała, widząc kątem oka niechętne spojrzenia ciskane przez inne dziewczyny w jej stronę. Problemy sprawiały jedynie dokumenty Laury. Oficjalnie- zostały w spalonym domu. Tak naprawdę tkwiły między jej rzeczami w kawiarni Josephine. Josephine! Ona pewnie wciąż czeka! Od tego czasu godziny zaczęły mijać raz szybko, raz wolno, stracone bezpowrotnie przez zastanawianie się, jak rozwiązać te wszystkie problemy, które piętrzyły się w zastraszającym tempie. *** Noc... jak każda inna. Księżyc zaglądający wścibsko przez nieosłonięte firanką okna nie pozwalał zmrużyć oka. To znaczy, wszyscy spali, prawie wszyscy. Laura bezszelestnie wymknęła się z pokoju, na pokryty odłażącą farbą korytarz. Żeby pomyśleć. Albo nie. Po prostu mimo zmęczenia od kilku dni nie mogła zasnąć. Błądząc w ciemności natrafiła w końcu na metalowe krzesło. Z uczuciem ulgi usiadła, uważnie nasłuchując, czy nikt się nie zbliża. Po chwili wstała i zrobiła kilka kroków. Plaskając bosymi stopami po zimnej podłodze przeszła parę metrów i zamarła. Zrobiło jej się niedobrze, jak zawsze gdy czuła ten zapach. Podeszła do najbliższych drzwi i ostrożnie nacisnęła klamkę. ![]() Światło, choć przytłumione oślepiło ją na moment. Po chwili jednak ze zdumieniem spostrzegła czyjąś sylwetkę. Stała niepewnie w drzwiach starając się ją rozpoznać. - Zamknij chociaż te drzwi. Tak, to był Paul, starszy od niej o kilka miesięcy. Nie wiedzieć czemu zawsze się go bała. - Chcesz? Skrzywiła się widząc dymiący przedmiot między dwoma palcami wyciągniętej dłoni. - Nie, dziękuję. Chłopak wzruszył ramionami i znów wsadził sobie śmierdzącego papierosa do ust. - Chcesz stąd zwiać – stwierdził bez zaskoczenia. - Nnie! Po prostu nie mogę spać, to wszystko. - Aha, pewnie. Skoro masz gdzie wrócić, to czemu jeszcze tu jesteś? - Nie mam gdzie wracać. - Jak to? Pewnie jest przynajmniej jakaś praca, co? - No... tak. - Widzisz. Zawsze coś. Myślę, że twój pracodawca bardzo się niecierpliwi. - Mój pracodawca? To ty... – na chwilę z oburzenia odebrało jej mowę – jak śmiesz! ![]() - Żadna praca nie hańbi. Wiesz, mi tu jest całkiem dobrze. Ale ty... Nie wierzę w te kamienice i chyba mam rację, prawda? - Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy! Miała wielką ochotę trzasnąć drzwiami. Zamiast tego wyszła z największą godnością, na jaką było ją stać, słysząc jeszcze: - Clement znowu się upił. Droga wolna. *** Gwałtownie wpadła do swojego pokoju. W pośpiechu zaczęła szukać swoich rzeczy. Przepełniało ją uczucie radości. Ucieknie, tak, ucieknie! Wspaniały pomysł. To nie było jej miejsce. Pozostawał jeszcze jeden problem- gdzie wszystko spakować? Znalazła sweter, który dostała, gdy się tu przeniosła. Przypominał worek- wielki, bezkształtny i niemiły w dotyku. Szybko zawinęła w niego pozostałe ubrania, tworząc niezgrabny tobołek. Pościeliła łóżko i starając się nie robić hałasu zeszła do głównego hollu, zagraconego i dawno nieremontowanego. Na końcu, obok drzwi znajdowała się portiernia. Laura zerknęła przez szybkę na spoconego mężczyznę w średnim wieku. Rozsiadł się wygodnie i pochylił głowę posapując co chwilę. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i już wyciągnęła rękę po pęk kluczy wiszących na ścianie, lecz powstrzymała się i ostrożnie nadusiła mosiężną klamkę. Drzwi z cichym pomrukiem stanęły otworem. Pan Clement musiał przywiązywać wielką wagę do swojej pracy. *** Chłodno, tajemniczo, spokojnie i radośnie. Tak właśnie było w Paryżu tamtej nocy. Zimno najbardziej dawało się we znaki. Dziewczyna popatrzyła sceptycznie na swoje ubranie- czyjąś spódniczkę i cienką koszulę. Mimo, że była dopiero połowa sierpnia, noce stawały się powoli coraz chłodniejsze. Rozejrzała się próbując wymyślić drogę do kawiarni. Przechodniów nie było, jedynie co jakiś czas słychać było odgłos samochodów. Zapewne dochodziła druga w nocy. Ruszyła przed siebie. Stukot obcasów roznosił się regularnie w niewielkiej uliczce. Po chwili coraz szybciej i szybciej. ![]() Laurę zaczęła nagle rozpierać energia. Serce biło jak szalone z radości i wysiłku. Wolność! Ona zawsze ją uszczęśliwiała, nieważne, jaką cenę musiała za nią zapłacić. Wreszcie dziewczyna zatrzymała się i pochyliła próbując złapać oddech. Gdy uniosła głowę zobaczyła tylko ceglane budynki i kamienny mur po prawej stronie. Rozejrzała się dokładniej, zdając sobie sprawę, że gdzieś już to widziała. Dotarła do niej bolesna prawda. Ten widok nie zmieniał się od dziesięciu minut. Zrezygnowana usiadła na najbliższej ławce. Dopadło ją dziwne zmęczenie i zniechęcenie. Na pewno się zgubiła. I jest jeszcze dalej od Josephine, niż wtedy. Po chwili wahania ułożyła się w miarę wygodnie i podłożyła tobołek z rzeczami pod głowę. ![]() Obudziła się kilka godzin później. Przetarła oczy z nadzieją, że jakimś magicznym sposobem znajdzie się w innym miejscu. Zamiast tego ujrzała ruiny jakiegoś budynku kilkadziesiąt metrów dalej. Zgliszcza. Nastolatka gwałtownie zerwała się ze swojego legowiska i natychmiast tego pożałowała. Spanie na wilgotnej od mżawki ławce nie było najszczęśliwszym wyborem i teraz każdy mięsień zdawał się wykrzykiwać to regularnie, a dobitnie. Chcąc nie chcąc zgarnęła swój dobytek i poszła dalej. Nie zapomniała przecież, jak to wszystko wyglądało, to był ten dom, na pewno. I dojdzie tam, gdzie chciała za wszelką cenę. *** Zaspana kobieta w szlafroku niemrawo zabrała się za otwieranie drzwi, przeklinając w duchu osobę, która śmiała dobijać się do niej o piątej trzydzieści nad ranem. - Laura? – wykrzyknęła całkiem przytomnie widząc zmarznięte stworzenie w wymiętych częściach garderoby. - Tak, ja... – zaczęła dziewczyna, natychmiast wciągnięta do chociaż trochę cieplejszej kawiarni. Po kilkunastu minutach siedziała owinięta kocem w głębokim fotelu Josephine. Ta zaś jako prawdziwa pani domu krzątała się po kuchni, ubrana, uczesana i nawet delikatnie umalowana, jakby od dawna była już na nogach. ![]() - Proszę – postawiła na stoliku filiżankę z herbatą i talerz pełen kanapek – Jak zjesz to opowiesz mi wszystko, dobrze? - Aha – Laura kiwnęła gorliwie głową i wpakowała sobie jedzenie do ust. Kobieta obserwowała ją z zagadkową miną. Wyraz jej twarzy nie zmienił się, gdy usłyszała całą opowieść. W końcu wstała i zaczęła chodzić po niedużym salonie. - Pewnie chciałabyś tu dalej pracować? - Oczywiście. - Widzisz, tu nie jest tak, jak kilka tygodni temu. Ktoś się włamał do lokalu. - Naprawdę? Niczego nie zauważyłam... - Nic dziwnego, pognałaś na górę niczym młoda antylopa. - Przepraszam, wiem... - Dobrze już. Nie wiem, czego włamywacz tam szukał, może pieniędzy... W każdym razie chyba niczego nie znalazł, za to połamał meble, zniszczył obrazy... Wszystko nadawało się tylko do wyrzucenia. Myślę, że lokal będzie zamknięty... przez długi czas. - Czyli że... A co z Mathilde? - Zwolniłam ją... Nie mam teraz pieniędzy na remonty. - Więc ja też. - Przykro mi, Lauro. – Josephine rozłożyła bezradnie ręce. Rozległ się odgłos kroków i do pokoju ze zmartwioną miną wszedł Pierre oraz pan Delmas- przystojny mężczyzna w średnim wieku. Widać było, że chłopak dotychczas nie wiedział nic o kłopotach rodziców. - No cóż, w takim razie nic tu po mnie – stwierdziła dziewczyna ze złością i rezygnacją. Wyplątała się z rozkosznie ciepłego koca (na szczęście przebrała się wcześniej w inne rzeczy) i chwyciła ucho swej torby z rzeczami, którą oddała jej była pracodawczyni. - Poczekaj – kobieta wyciągnęła z portfela kilka banknotów i wcisnęła je w dłoń Laury – Twoja wypłata. Wybacz, więcej nie mogę ci dać. Powodzenia. Nastolatka chłodno pożegnała się z gospodarzami i ich synem. Teraz, wlokąc się tłoczną ulicą czuła żal i przygnębienie. - Nie po to uciekałam z tego cholernego ośrodka, żeby znowu nie mieć domu – myślała posępnie patrząc w witryny sklepów. Widziała w ich odbiciu siebie- przeziębioną, wysoką i chudą postać z rudymi, prostymi jak drut włosami. Nawet one wydawały się wyblakłe. Laura zaśmiała się głośno, co spowodowało zgorszone spojrzenia starszych pań w grubych płaszczach. Skręciła w szeroką aleję, po bokach której przycupnęli artyści ze swoimi sztalugami i mężczyźni sprzedający pamiątki. Minęła bez słowa kobietę proszącą o datek i skierowała się w stronę szyldu głoszącemu wszem i wobec, że znajduje się tu niedrogi hotel „Les roses”. Nadzieja dodała jej energii. Przyspieszyła kroku. - Chwileczkę! Proszę zaczekać! – usłyszała gdzieś za sobą. Znowu jakieś kłótnie uliczne, bo ktoś podwędził jabłko za straganu. ![]() - Proszę pani – tym razem głos dochodził zza jej pleców. Laura poczuła ukłucie niepokoju. Niepokoju? Nogi zesztywniały jej ze strachu. Wolno odwróciła głowę. ____________ Buhaha. Spadam stąd, zanim dostanę pomidorem w ucho. |
![]() |
![]() |
#56 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
Wścibskie pielęgniarki :/
Ale odcinek bardzo dopracowany ![]() Podoba mi się. 10/10 i czekam ![]()
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#57 |
Zarejestrowany: 02.05.2007
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 594
Reputacja: 18
|
![]()
Super odcinek 10/10
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#58 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Tajemnicze zakończenie
![]() Szkoda, że tak to się skończyło. Jednak bardziej przebija się pytanie, kim była ta kobieta. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać na następny odcinek. 10/10 |
![]() |
![]() |
![]() |
#59 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dziękuję za komentarze ^^ Przepraszam, że musicie tyle czekać- szkoła, dodatkowe zajęcia plus moje lenistwo to straszna mieszanka.
Ale mam nadzieję, że jakoś następny odcinek pojawi się niebawem. Jakby ktoś jeszcze skomentował to by w ogóle było fajnie. edit: i jak widzicie jakiś błąd, albo coś wam się nie podoba w fabule/zdjęciach/sposobie pisania czy co tam jeszcze, to piszcie, żebym wiedziała co poprawić ^^ Ostatnio edytowane przez karpix : 15.10.2008 - 22:32 |
![]() |
![]() |
#60 | |||
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
Więcej nie wyłapałam. FS jest oczywiście świetne - jedno z moich ulubionych. Tylko szkoda, że odcinki tak rzadko się pojawiają ![]() Ostatnio edytowane przez Nyks : 16.10.2008 - 15:57 |
|||
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|