![]() |
#11 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
![]() Trójka żołnierzy prowadziła Nancy i Anę przez jasny korytarz świątyni. Byli to ci sami mężczyźni, którzy kilka godzin wcześniej pojmali je w kopalni. Jeden z nich szedł przodem, zaś pozostała dwójka trzymała się dwa metry za Aną i Nancy trzymając w kurczowo zaciśniętych dłoniach naładowane karabiny. Umysł Any pracował na pełnych obrotach starając się ułożyć jakiś plan ucieczki. Przez krótką chwilę nawet rozważała możliwość zaatakowania idącego przed nimi żołnierza. Mogłaby mu wyrwać broń i zastrzelić pozostałą dwójkę. Jednak szybko zdała sobie sprawę, że ten plan od początku jest skazany na niepowodzenie. Zanim wyrwała by mu broń, tamci by ją zastrzelili. Poza tym obiekt jej niedoszłego ataku był silnie zbudowanym, potężnym mężczyzną, który na pewno nie da się pokonać przez słabą kobietę. Ana spojrzała ze smutkiem na Nancy. Gdyby to ona go zaatakowała, może by się udało. Jednak Nancy nie wykazywała żadnych chęci ucieczki, z pochyloną głową szła potulnie tam gdzie ją prowadzono. Wszystko było jej obojętne. - Popełniacie duży błąd- powiedziała Ana. Umilkła na chwilę czekając na reakcję żołnierzy, jednak ci zachowywali się tak jakby wcale jej nie słyszeli- Aida jest szalona, nie wie w co się pakuje. Zniszczy wasze miasto! Zastanówcie się przez chwilę o co walczycie! Przez Aidę wszyscy możecie zginąć! Ona igra z siłą o której nie ma bladego pojęcia. - Najświętsza kapłanka Aida, wie wszystko o waszej Lucy- odparł jeden z prowadzących ich żołnierzy- Mamy zaufanie do naszej kapłanki i wierzymy, że dzięki jej staraniom Cefeusz stanie się najpotężniejszym miastem. - Nawet jeśli przez to zginą mieszkańcy innych miast?- zapytała z wyrzutem. Żołnierz już nie odpowiedział. Ana zrozumiała, że nie uda jej się przekonać żołnierzy i również umilkła. Przeszli jeszcze kilka metrów i zatrzymali się obok białych, niewielkich drzwi. Prowadzący mężczyzna odwrócił się i uśmiechnął się tajemniczo. - Przejdźcie przez te drzwi i idźcie prosto korytarzem, przy najbliższym rozdrożu skręćcie w prawo i wyjdziecie z powrotem na plac świątyni. Przy bramie nie będzie strażników, zaczekajcie tam na swojego kumpla. Ana zamrugała nerwowo - Nie rozumiem- szepnęła- Wypuszczacie nas? Żołnierz uśmiechnął się zadowolony i pokiwał głową. - Za dziesięć minut zgłosimy waszą ucieczkę. - Ale... ale dlaczego?- zapytała Nancy, która dopiero teraz wybudziła się z odrętwienia. ![]() - Aladar wciąż ma jeszcze przyjaciół w Cefeuszu, którzy są mu winni przysługę. Pośpieszcie się, może uda wam się opuścić miasto przed ceremonią... - Ceremonią?- powtórzyła Ana. - Tak- przytaknął żołnierz- Ceremonią przejścia. Kapłanka zamierza zabić Lucy i przyjąć jej demona. - O czym ty mówisz?! Jakiego demona?!- dopytywała się Ana. - Nie ma to czasu, zostało wam osiem minut. Idźcie już, Aladar wam wszystko wytłumaczy. Żołnierz podszedł do drzwi i otworzył je. Nancy i Ana spojrzały na siebie jednoznacznie. Nie zamierzały czekać na to, aż ich strażnicy rozmyślą się. Kiwnęły im głową w milczącym podziękowaniu i przeszły przez drzwi. Biegnąc przez wskazaną przez strażnika drogę, wybiegły na plac świątynny. Przez krótką chwilę obie stały nieruchomo w świetle księżyca delektując się świeżym powietrzem i odzyskaną wolnością. Ana odchyliła głowę i zachichotała radośnie. - No, no kto by pomyślał?- odparła. Nancy spojrzała na jej rozpromienioną w szczęściu twarz i po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnęła się. - Później nacieszymy się wolnością, teraz musimy uciekać. Ana uśmiechnęła się jeszcze szerzej widząc, że powróciła dawna, waleczna Nancy. Bardzo dobrze, tego teraz potrzebowały. Nagle za nimi rozległ się stłumiony stukot obcasów o posadzkę. Obie równocześnie odwróciły się. W ich stronę szła wyprostowana sylwetka blond włosej kobiety. Nancy wytrzeszczyła oczy w zdumieniu, patrząc z niedowierzaniem na twarz Alice. Jej widok tak ją zaskoczył, że przez chwilę utraciła dar mowy. - Alice?- zapytała w końcu, mrugając co chwila, jakby w przekonaniu, że obraz kobiety przed jej oczami był tylko iluzją. - Tak naprawdę nazywam się Mika- odparła uśmiechając się złowieszczo- Wolałabym, żebyś tak się do mnie zwracała detektyw Morrison... Mogę ci mówić Nancy?- zapytała i nie czekając na zgodę kontynuowała dalej- Widzisz Nancy prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że zajdziesz tak daleko. Chociaż z drugiej strony... jesteś jedną z nich. Nancy zastygła w bezruchu. ![]() - O czym ty mówisz? Alice roześmiała się. - Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię- powiedziała poważnie- Muszę przyznać, że kiedy przyszłaś do mnie, nie zorientowałam się kim w rzeczywistości jesteś. Ale teraz już wiem. Wiem już wszystko. Sprzedałaś się Nancy, poszłaś na układ. - Na jaki układ?! Mika roześmiała się ponownie, tym razem sztucznie i z wymuszeniem. - Przestań udawać, to już nie ma sensu. Powstrzymam cię, nie pozwolę byś wszystkich nas zabiła!- powiedziała wyjmując zza pasa sztylet- Mniej trochę godności i pozwól się zabić. Mika uniosła sztylet, którego ostrze rozbłysło w świetle księżyca. Z dzikim krzykiem rzuciła się na Nancy, która nawet nie próbowała uchylić się przed ciosem. - Nie!- wrzasnęła Ana rzucając się między Nancy i Mikę. Wszystkie trzy zastygły w bezruchu dysząc ciężko. Ana otworzyła usta by coś powiedzieć, ale z jej ust wypłynęła jedynie strużka krwi. Spłynęła po brodzie i leniwie skapnęła na ziemię. Ana spojrzała w dół, na ostrze sztyletu zagłębione prawie po rękość w jej ciele. Nieświadoma tego co robi uniosła dłoń i owinęła palce wokół szarej rękojeści. Mocnym szarpnięciem wyrwała sztylet ze swojego ciała i upuściła go na ziemię. Wówczas z rany wystrzeliła fontanna krwi. Mika zasłoniła dłonią usta i cofnęła się o krok do tyłu z przestrachem patrząc na szybko rozszerzającą się plamę krwi na białej koszuli Any. Ana przymknęła ociężałe powieki i osunęła się na ziemię. Przez chwilę jeszcze pluła krwią i spoglądając na rozświetlone na niebie gwiazdy, umarła. ![]() - Nie..- szepnęła Nancy- Ty suko! Co ty zrobiłaś?!- wrzasnęła podnosząc rozwścieczone spojrzenie na Mikę. W amoku chwyciła kamienną rzeźbę stojącą obok na piedestale i z dziką wrzaskiem rzuciła się na Mikę. Mika w ostatniej chwili zauważyła, że Nancy szarżuje na nią ze statuetką w dłoni, ale było już za późno by uchylić się przed ciosem. Zaraz potem kamienne popiersie rozbiło się o jej skroń. Rozległ się stłumiony dźwięk pękającej kości czaszki, który rozniósł się echem po placu świątynnym. Mika bezwiednie opadła na ziemię, przez moment iskierki życia, jeszcze blado tańczyły w jej oczach, by po chwili zgasnąć na wieki. Nancy krzycząc z rozpaczy odrzuciła resztki potłuczonej rzeźby i szlochając opadła na kolana. Zakryła dłońmi twarz, by uchronić oczy przed widokiem martwiej Any. - To nie ty powinnaś zginąć- szepnęła wbijając sobie paznokcie w czoło- Tylko ja. Mobilizując wszystkie siły jakie pozostały w jej ciele oderwała dłonie od twarzy i zmusiła się by spojrzeć na Anę. Obok niej leżał zakrwawiony sztylet. Nieświadomie wyciągnęła po niego rękę i nagle poczuł przeraźliwy ból pod palcami. Z sykiem upuściła sztylet z powrotem na posadzkę i przycisnęła zranioną dłoń do piersi. Z trudem rozchyliła zaciśnięte palce i ze zdziwieniem spojrzała na sczerniałą skórę na opuszkach. Uniosła dłoń i przyjrzała się jej w świetle księżyca. Wyglądała na oparzoną... Przerzuciła wzrok na sztylet niewinnie leżący na posadzce. Czemu ją poparzył? Podeszła na czworakach do ciała Any i uniosła jej nieruchomą dłoń. Nie miała żadnych śladów oparzenia, a przecież też go dotykała. Z cichym westchnieniem ułożyła rękę Any wzdłuż jej ciała. W innych okolicznościach sczerniała skóra, by ją bardziej zaciekawiła, ale teraz musiała się pożegnać. Z przyjaciółką. Delikatnym ruchem odgarnęła kosmyki włosów z jej twarzy. - Czemu to zrobiłaś?- zapytała z wyrzutem- Przepraszam Ana. Ja... ja naprawdę nie chciałam... Dwoma palcami nakryła powiekami jej nieruchome gałki oczne. Żegnaj Ana. Ocierając wierzchem dłoni łzy podniosła się z klęczek i spojrzała w stronę bramy. Ana zginęła za to, żeby ona mogła żyć. Nie zamierzała zmarnować tej ofiary. Postanowiła przeżyć tę noc. Chociaż wolałaby być już po tamtej stronie. Ostatnio edytowane przez Fobika : 29.10.2008 - 18:01 |
|
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 36 (0 użytkownik(ów) i 36 gości) | |
|
|