|
|
#11 |
|
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
|
Namiastka życia
Odcinek 16 Znów przebyłam odcinek dom-szpital. Był wietrzny poranek. Padał deszcz. Nie zwracałam na to uwagi, liczyło się tylko to, żeby zobaczyć mamę. Powieki same mi się zamykały, pewnie domagały się odpoczynku po nieprzespanej nocy. W budynku od razu skierowałam się w stronę lekarza prowadzącego. Zapytałam o stan mamy. Powiedział, że już się obudziła i lada dzień będzie mogła wracać do domu. Dowiedziałam się też, że mama po wypiciu alkoholu włożyła mentosy do coli i wypiła to. Miała szczęście, że nie pękł jej żołądek, przedtem wzięła Aviomarin i nie było jej niedobrze. Weszłam do sali. Mama ze smutna miną leżała w piżamie na łóżku. - Cześć mamo - Witaj, skarbie. Jak tam… ![]() Przerwał jej dzwonek mojej komórki. Odebrałam. Po chwili schowałam komórkę do kieszeni i dławiąc płacz wyszeptałam: - Tata nie żyje. - Jak to? – mamie zaczął trząść się podbródek. - Dzwonił dawny kolega taty. Ojciec zatrzymał się u niego na noc. Rano znaleziono go w łóżku martwego. Nałykał się proszków nasennych. - Kochanie, muszę się pozbierać…zostań, proszę. Ja tylko się uspokoję i powiem ci coś ważnego. Bardzo ważnego. - Ok. Mama wzięła kartkę, długopis i poszła do łazienki. Nie zwróciłam uwagi na te dziwne przybory. Poczekałam w sali…czekałam, czekałam… Słyszałam tylko dźwięk prysznica. W końcu po około trzech kwadransach nie wytrzymałam i weszłam do łazienki. Po około sekundzie wyskoczyłam stamtąd jak oparzona i zawołałam pielęgniarkę. Nigdy nie zapomnę tego widoku: mama leżąca na kafelkowej podłodze z nożyczkami do paznokci w ręku. Wokół niej wszystko było we krwi. Z jej nadgarstka nadal strumieniem ciekła krew. Mama nie żyła. Obok niej leżał bardzo zakrwawiony, lecz z widocznymi literami, list. Wzięłam go i schowałam do kieszeni, która natychmiast stała się czerwona. Wybiegłam ze szpitala. ![]() Chyba nie wzięłam na serio śmierci mamy ani taty. Myślałam, że to tylko film i że zaraz się obudzę. Niestety, nie udało się. Weszłam do taksówki. Kierowcą była dziwnie wyglądająca murzynka. Nie zwróciłam na to uwagi. ![]() Cierpliwie czekałam, aż dowiezie mnie do domu. Jednak po dłuższej chwili zauważyłam, że nie jedziemy w tym kierunku. Zwróciłam jej uwagę, a ona coś odburknęła i pojechała dalej. Zatrzymała się w ciemnym, przerażającym lesie. Wysiadła z wozu i mi kazała zrobić to samo. Posłuchałam jej, wolałam wyjść sama niż gdyby miała mnie wyciągać. Zza drzew wyszły jeszcze 3 postacie: Monika, Dawid i jakiś mięśniak ![]() Nie mieli masek, ale za to w rękach sztylety. Widać było, że nie interesuje ich nic innego niż moja śmierć. Murzynka odjechała z piskiem opon. Wtedy Dawid przeszukał mnie. Zabrał mi komórkę. Potem razem z mięśniakiem rzucili się na mnie. Ręce i nogi piekły mnie niemiłosiernie. Wtedy Monika wyjęła z mojej kieszeni list i podarła go w kawałki wielkości orzeszka ziemnego. Nigdy nie dowiem się prawdy…nigdy... Wściekłość mnie przepełniła… Nie dowiem się, co chciała powiedzieć mi matka tylko i wyłącznie przez tą zołzę??? Niedoczekanie! |
|
|
|
|
|
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 8 (0 użytkownik(ów) i 8 gości) | |
|
|