![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]() Odcinek II Była w ślepym zaułku. Nie mogła się z niego wydostać. Wprost na nią pędziło auto. Zamknęła oczy, przygotowana na uderzenie i śmierć czającą się w ciemności... Krzyknęła głośno, gdy pojazd w"Cmentarz" nią uderzył. Tak, jak się spodziewała, uderzenie do przyjemnych nie należało. Przetoczyła się po masce, rozbijając szybę. I tak miała wiele szczęścia, zważywszy na okoliczności. Upadła boleśnie, czując, że łamie sobie rękę. Syknęła z bólu. Otarła krew z twarzy, by móc lepiej się przyjrzeć osobie, która ją potrąciła. - S****ysyn. - zaczęła. - Hola, hola, co tak niegrzecznie? - ten głos. Ona go znała... - Jack? - jej zdziwienie nie miało granic. - Jako, że odkryłaś już, kim jestem, muszę ci powiedzieć, że miałem w planach cię zabić pozorując wypadek samochodowy. Jako, że jeszcze żyjesz... - wyciągnął broń - będę musiał cię dobić. Strzał. Każdy haust powietrza przyprawiał ją o ogromny ból. Obraz przed oczami zaczął się rozmazywać. Wrócił. Wrócił, by patrzeć na jej ból, cierpienie. Na jej śmierć... Czuła, że umiera. Zamknęła oczy. Tam, na końcu. Światło. Chciała tam iść,ale coś ją powstrzymywało. Tam, u bram, czekał na nią Nick. Wstała. Zaczęła iść w jego kierunku. Nagle droga nienaturalnie się wydłużyła, a Nick stał tam bez uśmiechu. Spojrzał na nią smutno i odszedł. Chciała krzyknąć, pobiec, zrobić cokolwiek. Nie mogła. Mogła tylko stać i płakać... * Powoli otworzyła oczy. Oślepiła ją otaczająca biel. Gdzie była? Co się stało?- Budzi się! - krzyknął ktoś z niewiarygodnie wysokim głosem. Zbyt słaba, by wykonać jakikolwiek ruch chociażby głową, niespokojnie czekała na rozwój wydarzeń. Podbiegł do niej lekarz. Boże, jak ona ich nienawidziła. - Słyszy mnie pani? - zapytał ją doktor. Z jej spierzchniętych ust wydobyło się coś w stylu : Tak. - Musi pani dużo wypoczywać, długo była pani w śpiączce... - zaczął niepewnie. Opadła bezwładnie na poduszki. O jaką śpiączkę chodziło? Jak tu się znalazła? Po paru godzinach zaczęła sobie przypominać. Wypadek, Halloween. Ale kto był sprawcą? Po paru dniach zaczęli do niej przychodzić koledzy z pracy. Sztuczne uśmiechy, gadki szmatki o niczym, byle odbębnić wizytę. Pod tymi maskami kryło się zadowolenie, że nie muszą się jej słuchać. W szpitalu leżała jeszcze dwa tygodnie. Biorąc wypis ze szpitala, widniał tam napis : Operacja wyrostka. Zdenerwowana, poszła do recepcji. - Co to ma znaczyć? - zapytała, podtykając recepcjonistce pod nos kwit. - z tego co mi wiadomo, zostałam postrzelona. A może o czymś nie wiem? - J... ja tylko na.. napisałam, co mi kazali - wyjąkała młoda dziewczyna. Wyszła, klnąc pod nosem. Na zewnątrz czekała na nią Kate. Podbiegła do Sam i mocno ją przytuliła. Usłyszawszy jęk bólu, zakłopotana przyjaciółka przeprosiła ją. - Nic nie szkodzi. - uśmiechnęła się ranna - już mnie pozszywali, nie mogę tylko się nadwyrężać. Całą drogę przegadały. Okazało się, że Sam była w śpiączce cztery dni. Zajechały na cmentarz. - Idź. Ja poczekam - powiedziała blondynka. Tego dnia nie padał deszcz. Było słonecznie i w miarę ciepło. Powolnym krokiem Sam zmierzała kolejne aleje cmentarza. Jej buty delikatnie stukały o bruk. Szła i myślami wróciła do dnia, w którym się jej objawił... Tego dnia była w Londynie. Siódmy lipiec. Dwie siódemki, niby szczęśliwe, tego dnia okazały się być pechowe dla ludzi, którzy jechali metrem. Tamtego dnia, gdy miała wsiadać do wagonu, jej uwagę przykuł ktoś znajomy. Nick. Podbiegła do miejsca, gdzie go zobaczyła. Ze łzami w oczach oczach stwierdziła, że musiała się pomylić. Odwróciła się. Metro akurat odjeżdżało. To był jej ostatni dzień pobytu. Właśnie kończył jej się urlop. zła, że dała się podpuścić swojej wyobraźni, wyszła ze stacji. Udała się do kawiarni, by zamówić herbatę. Ukradkiem spojrzała na telewizor. Akurat były wiadomości. Spiker coś tam mówił o bombie, zamieszaniu i zabitych. Metro. Pomimo zamieszania i poruszenia wśród gości, Sam wyłapała najpotrzebniejsze informacje. W jej pociągu była bomba. A ona tam nie wsiadła. To musiał być znak. Gdy tak rozmyślała, jej uwagę przykuł ktoś na grobie Nicka. Ktoś tam stał. Jakaś młoda kobieta. Chwilę później podbiegło do niej małe dziecko. Sam do niej podeszła, zerkając na chłopca. Mógł on mieć góra trzy latka. Rudowłosa właśnie zapalała znicz. - Przepraszam... - zaczęła niepewnie Sam. - Znamy się? Bo nie było pani na pogrzebie. - Nazywam się Rose McDonaval. - suchym tonem przestawiła się. - Samantha Johnson. Zapraszam na kawę. Wydaje mi się, że mamy ze sobą coś wspólnego. - powiedziała, zerkając na chłopca. Jeśli by mu się przyjrzeć, był dokładną kopią Nicka. We trójkę udali się do pobliskiej kawiarni. Rudowłosa zamówiła herbatę i zaczęła: - Znałam Nicka. Byliśmy razem na wydziale. Między nami pojawiło się coś więcej niż koleżeństwo. Gdybym wiedziała, że jest w związku, nie spotkałabym się z nim. Przez naszą chwilę słabości, dziewięć miesięcy później na świecie pojawił się Mark. Na pogrzeb nie przyszłam, bo jak wytłumaczyć małemu dziecku, że chowają jego tatusia? Tatusia, którego w życiu nie widział? Sam nie mogła tego słuchać. Jej chłopak, miłość życia, zrobił dzieciaka innej kobiecie?! - Skąd mogę wiedzieć, że to Nick jest ojcem? - spytała się, zachowując spokój. - Wystarczy na niego spojrzeć. - z ironicznym uśmiechem odpowiedziała Rose. Czarnowłosa wstała i zmierzyła ją wzrokiem. Podała jej wizytówkę i zapłaciła za nienaruszone ciastko. Rzuciła krótkie: Do widzenia i wyszła. [center*[/center] Gdy tylko Sam wyszła, Rose wyciągnęła paczkę papierosów. Skinięciem głowy przywołała do siebie Marka. - Byłeś grzeczny? - spytała. - Tak, mamo. - jeszcze sepleniąc, odpowiedział. Uśmiechnęła się i zapaliła papierosa. * W tym czasie kobieta wróciła na cmentarz. Usiadła na ławeczce i gorzko zapłakała.W takim stanie znalazła ją Kate. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć, i już wiedziała, o co chodzi. Jej przyjaciółka płakała tylko w dwóch wypadkach: kiedy stało się coś, na co ma wpływ, i wtedy kiedy kiedy stało się coś czemu nie zdołała zapobiec. - Już dobrze... - usiadła obok niej i mocno ją przytuliła. - Już nigdy nie będzie dobrze. Nick miał dziecko z inną! - krzyknęła. - Proszę, jedźmy już do domu, nie chcę o tym myśleć. Dojechały do domu. Dzieci z wrzaskiem rzuciły się na ciocię, prawie zwalając ją z nóg. - Dziewczynki codziennie cię odwiedzały, kiedy byłaś w śpiączce. Non stop pytały się lekarzy, kiedy się obudzisz. - uśmiechnęła się matka. Sztucznie się zaśmiała. Pod pretekstem zmęczenia, wyprosiła je. Gdy tylko wyszły, pobiegła na strych, gdzie leżały rzeczy Nicka. Wśród kartonów szukała jednego. Pamiętnika. * Przypomniała sobie, jak nieraz pytała się, co on tam zapisuje. Zawsze ją zbywał. Czasami ją to śmieszyło, czasami frustrowało. Zawsze, jak szukała tego nieszczęsnego notatnika, nie mogła goznaleźć. Nie mieli przed sobą tajemnic, więc myślała, że tylko zapisuje swoje przeżycia w danym dniu. * Nie myślała wiele, gdy szukała pamiętnika. Wokół niej zrobił się spory bałagan, ale nie zwracała na to uwagi. No dalej, zielona książeczka - mruczała pod nosem. Jest!Zaczęła go kartkować. Pierwszy wpis. 28 października 2003 r. Pozornie normalny dzień w życiu studenta. Niewidoczna walka o przetrwanie. Na zajęcia się spóźniłem, w dodatku byłem nieprzygotowany. Cudem uniknąłem pytania. Ale ochrzan dostałem niezły. Ale to wszystko jest nieważne. Dałem się uwieść Rudej. Cholera. Zaprosiła mnie do siebie pod pozorem problemów z komputerem. A ja głupi tam poszedłem. Sam nie wiem, jak to się stało. Alkohol nas zamroczył. Przespałem się z nią... Trzęsącymi się rękoma przewróciła stronę. 29 października 2003 r. Pomimo ogromnego kaca, jak najszybciej udałem się do domu. Sammie chyba niczego nie zauważyła - bynajmniej mam taką nadzieję. Jak ja teraz jej spojrzę w twarz? Zdradziłem osobę, którą kocham... Bydlę ze mnie... Poszedłem na wykłady, ale na niczym nie mogłem się skupić. Co przerwę przychodziła obok mnie Rose, posyłając mi znaczące uśmieszki. Będę musiał z nią porozmawiać. W domu unikamy się z Sam jak możemy... Następny wpis miał miejsce miesiąc później. 29 listopada 2003 r. Rose powiedziała mi o ciąży. Jestem przerażony. Ręce mi się trzęsą. Ja jej nie kocham! Zastanawiam się, czy nie powiedzieć Sam. Czy nie lepiej się rozstać. Nie jestem jej wart. Przed chwilą dostałem SMS-a. Jak zapłacę 10 tys. dolarów, będzie milczała. Muszę zebrać te pieniądze! Wredna suka... wkręciła go w bachora! - pomyślała kobieta. Nie chciała czytać dalej, ale musiała znać ciąg dalszy. 2 grudnia 2003 r. Zapożyczyłem się u rodziny. Pieniądze miały iść rzekomo na remont. Zapłaciłem Rose. Zobaczymy, czy dotrzyma słowa... * Pojedyncza łza spadła na ostatni wyraz, rozmazując go. Zamknęła pamiętnik. Nie wiedziała, że Nick skrywał przed nią tak ważne tajemnice...bleh, bleh, bleh. Wiem, że są małe zdjęcia, ale na razie nie mam siły nad tym myśleć, więc poprawię to z rana ![]() chyba się nie obrazicie?
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 15.11.2008 - 00:25 |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|