Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 16.12.2008, 10:57   #11
Gio
 
Avatar Gio
 
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Dark Room

No i wreszcie czwarta część mego czegoś Jest krótka, ale zbliża się półrocze i szybko trzeba ponadrabiać oceny, więc nie mam zbyt wiele czasu. No i jednak wyjaśni sie cała sprawa z 11 trupami... ^^
Zapraszam do czytania



CZĘŚĆ IV

Gdy tylko pierwsze promienie słońca przebiły się do ciemnego pomieszczenia Victoria obudziła się po prawie nieprzespanej nocy. Zasnęła dopiero nad ranem, nękana silną gorączką i co najgorsze- jeszcze silniejszymi wyrzutami sumienia. Cały czas myślała o ludziach, których zabiła. Myślała o ich rodzinach, zalanych łzami matkach, zrozpaczonych ojcach. Jak to mogło się stać? Jej mały samochód mógł zabić trzy osoby?„Rozpędzony mały samochód”- poprawiła się w myślach.
Drzwi niespodziewanie otwarły się. Stanął w nich łysiejący staruszek, którego poznała już wczoraj. Detektyw Morison w towarzystwie jednego z lekarzy zbliżył się do jej łóżka, wpierw spoglądając z zaciekawieniem na wyniki jej badań.
- Już pani nie śpi?- Morison usiadł na krześle, wygodnie się rozsiadając.
- Obudziłam się tak jak co dzień rano, detektywie.
- To bardzo dobrze, mamy do omówienia niezwykle ważne kwestie dotyczące tego co się stało. Pozwoli pani, że od razu przejdę do konkretów- rozłożył na kolanach wielką teczkę, z której wysypały się stosy papierów. Kobietę zadziwiła ta spora dokumentacja, jaką Morison zdążył opracować podczas jednej nocy- mamy tutaj napisane wszystkie rzeczy, które do tej pory wiemy. Jednak jest jeszcze wiele zagadek do rozwiązania.
- I po co przychodzi pan z tym do mnie?
- Oczekuję pani pomocy. Powołałem już się w sądzie na pani prywatnego obrońcę.
- Nie zgadzam się!- Victoria gwałtownie podniosła się z łóżka. Poradzi sobie sama, sama!

[IMG]http://i35.************/2ps3yfa.jpg[/IMG]

- Proszę się uspokoić. Robię to wyłącznie dla pani dobra i nie żądam za to pieniędzy, więc powinna się pani cieszyć.
Leżąca na łóżku kobieta zamilkła. Dlaczego ten starzec oferuje jej taką pomocą? Przecież w ogóle się nie znają. Dobrze też wiedziała, że nie wpływa na ludzi aż tak pozytywnie, by od razu rezygnowali z przyjemnych nocy spędzonych w ciepłym łóżku i dokumentowali jedną głupią sprawę, jakich mają setki na co dzień.
A może emanowała do wszystkich swym ciepłem i otwarciem? Zaśmiała się sama do siebie. Ona? Ona- pracownica zakładu pogrzebowego- emanowała do kogoś ciepłem i uczuciem?
- Nie wiem co w tym śmiesznego- uznał detektyw na widok jaśniejącego uśmiechu na białej twarzy kobiety.
- Nic. Przepraszam….
Teraz Morison wstał i podszedł do milczącego do tej pory doktora, który stał koło okna wpatrując się w okna sąsiedniego budynku. Przez chwilę rozmawiali ze sobą szeptem, jednak Victorii nie udało się nic usłyszeć. W końcu starszy mężczyzna spojrzał się na nasłuchującą kobietę.
- To jest doktor Steward. Będzie on pani prywatnym lekarzem.
- Nie potrzebuję prywatnych lekarzy!
- Całkowicie za darmo!- wtrącił się lekarz- Jest pani dla nas bardzo ważną osobą i chcemy otoczyć panią szczególną opieką.
- Ale….
- Pozwoli pani, że wszystko wyjaśnię!- Morison ponownie usiadł na krześle- Odkryliśmy, że może pani wiedzieć coś bardzo ważnego, dlatego też zależy mi na pani zdrowiu. Powiedziała pani, że zobaczyła pani ciemną sylwetkę- mężczyzny….
- Tego nie powiedziałam.
- Dobrze. To tylko taki test na pamięć. Ciemną sylwetkę. Myślała pani, że to któryś z przechodniów wyskoczył na drogę, tak?
- Zgadza się- Victoria przytaknęła głową na słowa jej „prywatnego” detektywa.- A ściślej nie wyskoczył, tylko gdy już spojrzałam na ulicę już tam stał. Jakby czekał, żebym ja go potrąciła.
- Rozumiem- detektyw zanotował parę słów w grubym notatniku.
- Ale ja nadal nie rozumiem, do czego jestem wam taka potrzebna!
- Otóż jeszcze ktoś widział tą samą postać, która widziała pani. Nikt inny- jeszcze tylko jedna osoba.
Victorię bardzo zaskoczyły te słowa, a z drugiej strony nieco rozczarowały. Jedna osoba? Przecież wtedy w mieście był tłum ludzi. Wszyscy to widzieli, widziała twarze ludzi spoglądających na całe zajście. Może tylko z jednej osoby udało się coś wyciągnąć? Ale dlaczego cała reszta nie chce nic powiedzieć? W tym mieście lepiej trzymać się od policji z daleka, ale przecież nie każdy ma coś na sumieniu. Ta osoba jest jej ostatnią deską ratunku. Jeżeli nie potwierdzi tezy Victorii kobieta może trafić za kraty.
- Kto to jest?- kobieta uniosła się z łóżka odgarniając fałdy ciepłej pościeli na bok.
- Doktorze- proszę wprowadzić tą małą.
- Małą?!
- Tak. To ośmioletnia dziewczynka- Lucy.
„No świetnie!” pomyślała Victoria na widok zawstydzonej dziewczynki wchodzącej niepewnym krokiem do pomieszczenia.

۞

Gdyby nie jedna, jaśniejąca w rogu małego pomieszczenia lampa oliwna, w pomieszczeniu byłoby zupełnie ciemno. Blade światło padało na nieruchome twarze dwóch mężczyzn. Siedzieli oni po obu stronach niedużego stołu, na którego stały dwa kubki z zimną już kawą. Ich twarze przypominały zatwardziałe w swej postawie posągi. Żadne drgnienie, ani jeden ruch. Oczy wpatrzone w nicość, zamyślone.
Z takiej postawy wybawił ich dopiero nieprzyjemny dla ucha zgrzyt otwieranych drzwi. Z ciemności wyłoniły się dwie sylwetki- jedna większa, barczysta, a druga lekko zgarbiona, sprawiająca wrażenie przestraszonej.
- Wprowadź go- mężczyzna siedzący naprzeciw Mortimera wydał rozkaz do większego mężczyzny.

[IMG]http://i38.************/2hz78yg.jpg[/IMG]

Na posadzce wylądował na pół przytomny Medival, wydający z siebie ciche pojękiwania. Zwijając się z bólu poczuł lodowaty chłód kamiennej podłogi, co jeszcze bardziej spotęgowało uczucie bezbronności. Był wściekły, czuł, że mógłby teraz wstać i wszystkim porządnie przyłożyć po tych ich „szpetnych ryjach”! Że potrafi zemścić się za te swoje męczarnie, które przeżył przez te kilka ostatnich godzin. Jednak za każdym razem, kiedy tylko próbował oderwać się od podłogi, ścisnąć pięści i z całą swą siłą zaatakować swych „najeźdźców”, nie dawał rady, a jego wszystkie wysiłki na zewnątrz objawiły się tylko delikatnym drgnięciem ciała.
Mortimer uniósł się z krzesła.
- Kto to ten informatyk?- zapytał się wskazując na leżącego na ziemi mężczyznę.
- Tak.
- Więc po co my go tu jeszcze trzymamy?
- Może się jeszcze przydać, a tak po za tym, mógłby coś wygadać- mężczyzna w ciemnym garniturze tłumaczył swojemu współpracownikowi- Przynieś mu coś z lodówki. Biedak. Pewnie jest głodny.
- Przyniosę- szef zakładu pogrzebowego pośpiesznie udał się do sąsiedniego pomieszczenia, skąd przyniósł puszkę kukurydzy i dwie kromki chleba. Ustawił je obok leżącego na ziemi Medival’a.
- Może mu to otworzę?- Mortimer poczuł lekki współczucie dla nieznajomego.
- Nie. Jak będzie bardzo głodny to na pewno sobie poradzi.
Zapanowała chwila ciszy. Medival przysłuchując się uważnie rozmowie wywnioskował, że raczej nie wydostanie się stąd szybko. Więc lepiej nie lekceważyć puszki i chleba leżącego obok niego. Jednak przyjęcie ów „podarunku” oznaczałoby ulec tym dwóm, stać się od nich zależnym. Niestety- nie miał innego wyboru.
- Niedługo, mój drogi przyjacielu, wszyscy będziemy szczęśliwi i bogaci- zaśmiał się w końcu mężczyzna w ciemnej marynarce.
- Nadal jednak nie wiem nic. Nadal nie wiem o co w tym chodzi!- Mortimer lekko uniósł głos.
- Kolego! Po co się denerwować? Ważne, że ja wszystko wiem. Mogę ci tylko powiedzieć, że nieźle na tym zarobimy.
W tym samym momencie, gdy do uszu pozostałych dwóch mężczyzn dotarły słowa faceta, drzwi ponownie otwarły się na oścież.
- Szefie. Co zrobić z tymi śmierdzącymi trupami? Zaczynają gnić- głos, pozbawiony jakiegokolwiek akcentu wyraźnie wyróżnił się ponad ciszę, jaka zapanowała po jego wejściu.
- Jakimi trupami?!- wtrącił się Mortimer.
- Później ci to wyjaśnię, przyjacielu. A co do ciał. Odłóż mi trzy- te najlepsze.
- Tak jest szefie- drzwi z powrotem się zamknęły, a w dali słychać było odgłos oddalających się kroków.
- Jakie to są trupy?!- Mortimer nie przestawał dociekać interesującej go sprawy.
- Te z twojego zakładu pogrzebowego.
- Co?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- A myślisz, że po co wziąłem cię do współpracy, skoro i tak nic nie robisz?!- rozmowa powoli zamieniała się w kłótnię. Medival słuchał z lekkim napięciem, starając się zanotować w pamięci każde ważne słowo. Zastanawiał się też jak mógłby wykorzystać to chwilę. Nie. Nie jest to dobra pora do ucieczki.
- Ile wziąłeś tych trupów?
- 11 ciał.
- Ile?!
- Powiedziałem. Jednak zmiana planów. Inwazja będzie mniejsza, z racji, że ów twoje nieboszczki zaczynają trochę gnić.
- Jaka inwazja?!
- Naprawdę Ci tego nie mówiłem? Nie chce mi się teraz tego ci wyjaśniać, ale pokrótce ci wszystko opowiem. Kazałem ochroniarzowi przynieść trzy ciała- lekko je przebudujemy. Wstawimy w nie nieco różnych fajnych rzeczy. Zdobyczy techniki. Wiesz? One będą maszynami do zabijania.
- Co ty knujesz?
- Zrobimy z nich roboty, panie Mortimerze. Roboty do zabijania.
Mortimer nie mógł uwierzyć. Czy ten szaleniec robi z niego durnia? Modlił się by tak było, jednak wszystko wskazywało na to, że mówi prawdę. Nie mógł jednak pojąć tego wszystkiego. Roboty?- to jak z filmu science fiction. W co on do cholery jasnej się wpakował?!
- Co ty chcesz zrobić?- jego głos był drżący, niepewny. Bał się odpowiedzi współpracownika.
- Zawładnąć światem.
__________________
Evil is a Point of View

Ostatnio edytowane przez Gio : 16.12.2008 - 13:04
Gio jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:10.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023