|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Dzisiaj więcej zdjęć... mam nadzieję, że was zadowoliłam
![]() Z ostatniego jestem najbardziej zadowolona. Padał deszcz. Ciemne chmury pokryły całe niebo, sprawiając wrażenie, że jest wieczór. Niechętnie wstałam z łóżka, założyłam mój ulubiony szlafrok i zeszłam do kuchni. Marzyłam o wypiciu mocnej kawy, która postawi mnie na nogi. Włączyłam czajnik i wyciągnęłam kubek, do którego wsypałam dwie łyżki. Następnie usiadłam do stołu i ziewając, przeczesałam palcami rozczochrane włosy. Chwilę później, wszedł Michael. Stanął w drzwiach, spojrzał na moją zaspaną osobę i z uśmiechem od ucha do ucha podszedł do lodówki. Zapewne miał w planach zrobienie sobie śniadania, którego i tak później nie jadł. Zamknął drzwiczki i oparł się o szafkę. Czajnik wydał z siebie dźwięk, ogłaszający koniec gotowania. Podniosłam się z siedzenia, aby zalać kawę, kiedy zauważyłam pełny kubek stojący na stole. No tak... teraz kiedy już wiem, nie musi się ograniczać. -Dzięki- wymamrotałam, opatulając się szczelnie szlafrokiem. -Zanim ty byś to zrobiła, to ja bym się zestarzał.- odpowiedział Michael siadając po drugiej stronie stołu. -Oszzz ty małpo!- powiedziałam celując w niego łyżeczką z rządzą mordu w oczach.- uważaj bo nie zawaham się tego użyć! -Grozisz mi? To jest karalne! Odłóż to niebezpieczne narzędzie...- powiedział zasłaniając się gazetą, która leżała na szafce. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a następnie oboje wybuchliśmy śmiechem. Od razu zapomniałam o zmęczeniu i zabrałam się za picie. Siedziałam naprzeciw wampira, który przecież żywi się ludzką krwią i nie czułam strachu. ![]() Czułam się bezpiecznie dlatego iż wiedziałam, że to mój brat i byłam pewna, że nic mi nie zrobi. Z drugiej strony... miał już tyle możliwości i nie wykorzystał ich. Odstawiłam kawę i spojrzałam a niego. Siedział przygarbiony i przeglądał gazetę. Nagle przypomniała mi się pewna rzecz. Mianowicie to, że jego oczy często zmieniają kolor. Kiedy są jasne, jest miły i ma doby humor. Natomiast gdy ciemnieją, robi się agresywny. Bardzo mnie to ciekawiło, ale nie miałam odwagi spytać. -Co jest?- zapytał widząc, że bacznie mu się przyglądam. -Eee... nic.- odpowiedziałam zbita z tropu, odwracając się w drugą stronę. Kątem oka widziałam, że patrzy na mnie pytająco. Podrapałam się po ramieniu i westchnęłam głęboko.- Jak to jest z twoimi oczami?- zapytałam w końcu. -Coś z nimi nie tak? -Zauważyłam, że kiedy masz dobry humor to są jasne... a kiedy jesteś zły to ciemnieją. Wtedy najlepiej się do ciebie nie zbliżać. -Masz rację.- mruknął.- Jestem młodym wampirem i nie potrafię jeszcze nad sobą panować. Nie bój się. Nic ci nie zrobię, ale musisz uważać. Już raz udało mi się powstrzymać, ale następnego razu może nie być. Chodzi mi o tą nieszczęsną sytuację, kiedy ucięłaś się przy krojeniu kapusty... Pamiętałam to doskonale. Wyglądał wtedy strasznie. Jakby miał dostać jakiegoś ataku! Martwiłam się, że coś może mu się stało i jeszcze głupia za nim poszłam. Przecież mogłabym już nie żyć! No... teraz to się przestraszyłam. -...posłuchaj...bardzo bym nie chciał zrobić ci krzywdy, a więc nie podchodź do mnie, kiedy mam ciemne oczy. Wtedy jestem głodny, a ty apetycznie pachniesz... wiesz co mam na myśli? Sarah! No nie rób takiej miny! -zaśmiał się widząc panikę w moich oczach.- spokojnie... byłem na polowaniu przed twoim powrotem. -N..na polowaniu?- wyjąkałam.- tak na ludzi, prawda? -Nie mała... nie zabijam ludzi. Poluje na zwierzęta. -A Seth?- właśnie przypomniałam sobie, że został jeszcze on. -On oczywiście też nie, tak jak cała jego rodzina. Możesz być spokojna. Z ich strony nic ci nie grozi. Oni już trochę żyją na tym świecie i umieją nad sobą panować duże lepiej ode mnie.- po tych słowach rozległ się dźwięk telefonu. Michael wstał i migiem znalazł się na piętrze, a zanim zdążyłam policzyć do dziesięciu, siedział już z powrotem przy stole. -Niesamowite!- bąknęłam z zachwytem. ![]() Dopiłam swoją kawę i postanowiłam pójść się ubrać. Odstawiłam kubek do umywalki i ruszyłam w stronę schodów. Z dołu słyszałam jeszcze jak brat rozmawia z kimś przez telefon. Robił to strasznie szybko! -...myślisz?...tak...nie wiem... przyjedź tutaj, to porozmawiamy... nie, ona wie..- ona wie? Prawdopodobnie rozmawiał z kimś o mnie... ale z kim?- daj spokój, wiem co robię!... dobra, na razie. Weszłam do pokoju i skierowałam się w stronę szafy. Ubrałam czarne jeansy i śliwkowy, szeroki sweter. Uwielbiałam go, bo był taki ciepły i miękki. Później uczesałam włosy i zeszłam do pokoju gościnnego. Usiadłam na fotelu przy oknie i wpatrywałam się w spływające po szybie, krople wody. Chwilę później pod dom podjechał duży, czarny motor. Prawdopodobnie Yamaha. Wyciągnęłam się na fotelu, aby zobaczyć kim jest właściciel, ale za dobrze mi to nie wychodziło. Mokre szyby skutecznie zasłaniały mi widok, jednak zaraz usłyszałam pukanie i głos Michaela. -Właź stary...- powiedział wpuszczając gościa. Spojrzałam na drzwi od pokoju, w których teraz ukazała się sylwetka brata i... -Witaj Sarah...- powiedział Seth, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. -Cześć.- jakimś cudem udało mi się odpowiedzieć. Jego wygląd po prostu mnie zszokował! Dlaczego wampiry musza być tak piękne? To niesprawiedliwe. Pomyślałam wpatrując się w chłopaka, jak w obrazek. Oboje z bratem usiedli na kanapie i zaczęli zawzięcie dyskutować. Ja natomiast nie mogłam oderwać od Setha oczu. W prawdzie widziałam go już parę razy, ale teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Siedział tak blisko, że widziałam prawie każdy detal. Pierwsze w oczy rzuciły mi się jego mokre od deszczu włosy. Spod czupryny czarnych jak węgiel kosmyków, wydostawały się gdzieniegdzie czerwone refleksy. Blada cera i idealne rysy, tak jak u Michaela. Oczy miał nieziemskie! Myślałam, że wampiry mają zazwyczaj czerwone oczy tak jak brat, ale myliłam się. Set miał pomarańczowe, dokoła ciemniejsze.. prawie brązowe. Można było zauważyć też żółte punkciki w niektórych miejscach i wachlarz czarnych rzęs. Gdybym nie wiedziała, że nie jest człowiekiem to pomyślałabym, że nosi szkła. Ile bym dała, za taki kolor. Niestety musiałam się zadowolić szarym. -...Glasgow? To po co ta cała szopka?- z przemyśleń wyrwał mnie oburzony głos Michaela. Nie wiedziałam o czym rozmawiają, ale najwyraźniej nie było to nic wesołego. -Nie musisz się unosić... wiem tyle co ty. Powtarzam tylko to, co mówił David.- odpowiedział spokojnie Seth, odgarniając mokre włosy z czoła. Szkoda, że nie jest człowiekiem... pomyślałam. Matko! Sarah, daj spokój! I tak nie zwrócił by na ciebie uwagi. Co za kretynka! Zbeształam się w myślach i z zawiedzioną miną odwróciłam w stronę okna.- właściwie to cała ta sprawa wydaje mi się dziwna. Przecież to ja zabiłem tego gościa, więc czego chcą od twojej siostry? Na słowo zabiłem, wzdrygnęłam się. Na moje nieszczęście Seth to zauważył i posłał mi następny z jego zniewalających uśmiechów. Michael oparł łokcie o kolana i zakrył twarz dłońmi. Czyżby naprawdę nie wiedzieli o co chodzi? -Chyba wiem...- powiedział po chwili. Oboje spojrzeliśmy na niego wyczekująco.- Sarah... twoje wizje.. -Masz wizje?- zapytał Seth ze zdziwieniem.- jakiego typu? ![]() -Sama nie wiem.- bąknęłam- miałam je do tej pory tylko dwa razy. Zawsze, kiedy szukałam drogi ucieczki. Np. w drodze od fryzjera w Nowym Yorku... śledził mnie ten rudy facet. Wtedy miałam pierwsza wizję. Tak jakby ktoś puszczał mi film, w szybkim tempie, gdzie ukazana jest bezpieczna droga, którą mogę podjąć. Przez chwilę oboje wpatrywali się we mnie z wytrzeszczonymi oczyma, aż w końcu spojrzeli na siebie porozumiewawczo. -Myślę, że właśnie o to im chodzi.- powiedział Michael rozsiadając się wygodnie.- Pierwszy raz na lotnisku, po prostu chcieli ją zabić... -Tak, ale po co?- przerwał mu kolega- przecież to ja... -Tak, ty... ale oni chcieli zemścić się tym, że zabiją moją siostrę. Ty w MOJEJ obronie, zabiłeś temu psu brata. Rozumiesz?- powiedział, kładąc nacisk na słowo mojej.- Pojechali za nią aż do Nowego Yorku, bo wiedzieli, że tam nikt im nie przeszkodzi... a tu peszek. Nie spodziewali się, że ona ma dar do ucieczek. Teraz na pewno już to wiedzą więc będą chcieli przejąć go dla siebie, tym samym... ![]() -Schwytać i zmienić w wilkołaka...- dokończył Seth. Poczułam, że serce zaczęło mi bić szybciej. Przełknęłam głośno ślinę i skuliłam się na fotelu. Zaczęłam martwić się o swoje życie! I co teraz? Mam nie wychodzić z domu, czy od razu popełnić seppuku? -Nic się nie bój siostra- krzyknął Michael- póki żyję, włos ci z głowy nie spadnie. Obiecuje! -Dzięki, ale nie możesz za mną wszędzie chodzić i pilnować mnie. Co to dla wilkołaka włamać się do domu i mnie porwać?!- krzyknęłam rozpaczliwie. Nawet nie zauważyłam jak strasznie brzmiał mój głos.- z drugiej strony...musisz mieć też czas na polowania... a co w czasie szkoły? Nie... weź mnie od razu zabij, potem wyprowadzisz się i będzie problem z głowy. -No większej pierdoły to już nie mogłaś wymyślić!- ups.. teraz to się zirytował i to na poważnie.- W tym domu nic ci nie grozi... przed domem też, a to dlatego, że to jest nasz teren i te cholerne psy nie mają tu wstępu. Masz tylko nie wchodzić do lasu...ze szkołą coś wymyślimy. Nastała cisza. To co powiedział brat w prawdzie trochę mnie uspokoiło, ale nie całkiem. Nadal czułam że serce kołacze mi jak szalone i trzęsą mi się dłonie. Za jakie grzechy to wszystko?! -Sarah, ty teraz zaczynasz trzecia klasę, prawda?- zapytał nagle Seth. -No tak... -Świetnie się składa, bo wyglądam na osiemnaście...- powiedział zadowolony. Do czego on zmierza?- to oznacza, że kończę z bezczynnym przesiadywaniem w domu... -Seth...- zaczęliśmy chórkiem. ![]() -Słuchajcie... innego wyjścia nie ma. Sarah.. w domu nic ci nie grozi, bo jest to nasz teren. Niestety szkoła już nie, a więc nie ma cię tam kto pilnować. Zakończyć edukacji na tym etapie... nie możesz. W związku z tym, że zaczyna mi się nudzić w domu... zapiszę się do twojej szkoły. Michael będzie spokojny i ja będę miał pewność, że żaden pies się do ciebie nie dobierze. Jeśli mieli by twój dar... nigdy byśmy ich nie złapali. Zaniemówiłam z wrażenia. -Będziesz musiał uważać na siebie bardziej niż zwykle...- zauważył Michael -Spokojnie... uwierz mi, że jeśli nie rzuciłem się jeszcze na Sarah, to szkoła jest bezpieczna.- odpowiedział Seth, z diabelskim błyskiem w oku. -Nie rozumiem. Czyżby moja siostra była bardziej apetyczna od reszty populacji? -Oczywiście! Stary... nie mów, że nie czujesz. Fajnie. Teraz to poczułam się trochę głupio. Dwoje wampirów, w tym mój brat... rozmawiało na temat mojej apetycznej krwi! Zaczynałam się powoli zastanawiać, kogo mam się bać bardziej. Wilkołaków czy wampirów. Spojrzałam na dyskutujących chłopców. Kto by pomyślał, że pod tak pięknym ciałem, kryje się krwiożercza bestia. Chociaż o to właśnie chodzi. Kto dałby się uwieść brzydalowi. -Właśnie w tym sęk, że nie czuje nic nadzwyczajnego. Może powiesz mi co cię tak urzekło? -Do cholery! Skończcie wreszcie te chore dyskusje!- krzyknęłam, wstając oburzona z fotela.- To nie jest przyjemne słuchać o tym, jakim się jest świetnym kąskiem! Moglibyście się opanować w moim towarzystwie!- po tych słowach, naburmuszona udałam się w stronę drzwi wyjściowych. -Sarah! Dokąd idziesz?- zapytał zbity z tropu Michael. -Tam, gdzie nie będzie was!- krzyknęłam, zatrzaskując za sobą drzwi. Miałam wszystkiego dość. Chciałam wyjść na świeże powietrze i odpocząć. Idąc, czułam jak zimny wiatr rozwiewa mi włosy i głaszcze twarz. Z tego wszystkiego, zapomniałam wziąć kurtki. Deszcz nadal padał i niebo pokryte było ciemnymi chmurami. W sumie, to było mi wszystko jedno. Najchętniej poszłabym do lasu, ale wolałam nie kusić losu, więc wybrałam spacer po pobliskim parku. W taką pogodę nikogo tam nie było. Mogłam spokojnie pospacerować i zatopić się w myślach. Zaciągnęłam rękawy na dłonie i skrzyżowałam ręce na piersiach. Przechodząc żwirowa alejką, przyglądałam się kolorowym kwiatkom, rosnącym przy ławkach. Teraz, kiedy ich płatki mokre były od wody, wyglądały jeszcze ładniej. ![]() Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd wyszłam, ale dawno opuściłam park. Robiło się coraz ciemniej i zimniej. Kiedy miałam zawrócić z zamiarem wrócenia do domu, usłyszałam czyjeś kroki. Spojrzałam za siebie. W moim kierunku szedł jakiś chłopak. Dość wysoki, ubrany na brązowo z plecakiem na ramieniu. W uszach miał słuchawki, na głowie kaptur a w prawej ręce trzymał czarny parasol. W pewnym momencie podniósł głowę i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. -Sarah?!- po chwili zauważyłam, że to przecież Roger Woods. Na początku w ogóle go nie poznałam, chociaż wcale się nie zmienił. Jak zwykle wyglądał świetnie.- Nie poznałem cię!- powiedział mierząc mnie z góry na dół. -To chyba dobrze? -Noo... wyglądasz świetnie. Bez kitu...- powiedział, uśmiechając się.- Co tu robisz w taką pogodę i w takim ubraniu? -Wyszłam na spacer.- powiedziałam odgarniając włosy z twarzy. -Następnym razem jak będziesz wybierać się na tak długo spacer, to cieplej się ubierz. Głupio tak być chorym w wakacje. -Nic mi nie będzie. Właściwie to miałam już wracać.- kiedy to mówiłam, poczułam , że szczęka zaczyna mi minimalnie drgać. -Tez idę w tamtą stronę. Możemy pójść razem... przynajmniej więcej nie zmokniesz.- powiedział, wskazując na parasol. Chwilę później szliśmy z Rogerem miejskimi uliczkami. Jeszcze niedawno byłby to szczyt moich marzeń. Spacer na deszczu w towarzystwie obiektu moich westchnień, ale jakoś teraz mnie to nie cieszyło. Może świadomość, że jestem poszukiwana przez wilkołaki i za nie cały miesiąc mam być pod ochroną wampira... dla którego jestem świetnym kąskiem, nie pozwalała mi się cieszyć. Bałam się każdego następnego dnia. Chciałam aby to był tylko zły sen, że obudzę się i znowu będę miała normalny dom... i ludzkie problemy. Niestety wiedziałam, że to się nigdy nie stanie. Trafiłam do innego świata, z którego nie ma już wyjścia. Albo się poddam i zginę, albo będę walczyć. Druga opcja wydawała się bardziej atrakcyjna.
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 19.12.2008 - 00:45 |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Z całego serca przepraszam za błędy! Następny odcinek przeczytam 10 razy zanim go tu dodam. Ze słownikiem!
![]() Co do włosów... mam fioła na tym punkcie, więc Sarah będzie miała często nową fryzurę. Libby, skoro tak bardzo chcesz... postaram się na niedzielę, ale najpierw muszę okiełznać lenia. Dziękuję za komentarze ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Może do niedzieli jakoś wytrwam, ale to trochę długo
![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
To wszystko spowodowane nadmiarem wolnego czasu.
A co tam! mogę zaszaleć jeszcze raz... święta idą! Kolejny odcinek jutro popołudniu. Teraz już z górki, do końca...
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Na pewno zabiorę się za czwarty rozdział kontynuacji i planuję skończyć fanficka, zaczętego rok temu
![]() A co... jakieś życzenie? hihi
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Tu się nie zgodzę... cechy wampirów mieszałam z różnych książek, ale to dopiero będzie można zauważyć pod koniec. Wilkołaki są całkowicie inne niż w "Zmierzchu" gdyż nie zmieniają swojej formy i walczą bronią. Zresztą to samo wampiry...no i co najważniejsze, nie zmieniają poprzez "jad".
W każdym razie miło mi, że ci sie podoba.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Może następny dwa w jednym?
Z Rogerem pożegnałam się pod samym domem. Weszłam do środka i zamknęłam odruchowo drzwi na klucz. Wszędzie panowała nieznośna cisza. Czyżbym była sama w domu? Weszłam na piętro i udałam się do pokoju po pidżamę, gdyż planowałam wziąć ciepły prysznic. Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, jednak nikogo nie zauważyłam, więc spokojnie udałam się do łazienki. Zamknęłam kabinę i odkręciłam wodę. Właśnie tego było mi trzeba. Czułam jak moje zziębnięte od deszczu ciało, rozluźnia się. Do pełni szczęścia brakowało tylko herbaty z cytryną i ciepłego łóżeczka. Ubrałam spodnie i bluzkę bokserkę w których spałam i pomaszerowałam do pokoju. Nie chciało mi się już schodzić do kuchni, gdyż złapało mnie potworne zmęczenie. Podeszłam do łóżka i szybkim ruchem ręki, zapaliłam lampkę. Jej światło, momentalnie oświetliło całe pomieszczenie. Znowu poczułam to samo uczucie, jednak tym razem towarzyszyły mu dreszcze. Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na stojący obok fotel. Zamarłam. Zauważyłam, że ktoś tam siedzi. Niestety światło sięgało tylko okolić butów, a więc mogłam wywnioskować tylko tyle, że to mężczyzna. Szybko podniosłam się z posłania i przywarłam plecami do ściany. Czułam oszalałe bicie serca i przyśpieszony oddech. Czyżby to któryś z wilkołaków po mnie przyszedł? Czyli jednak Michael się mylił?! Nagle postać położyła dłoń na opieradle i powoli wstała, ustawiając się w najbardziej widocznym miejscu. -Przestraszyłem cię? Przepraszam.- powiedział Seth, robiąc krok do przodu. -C-co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy wróciła mi mowa. -Michael pojechał pomóc Wiki, a ja skorzystałem z okazji i przyszedłem cię przeprosić.- podszedł do okna i usiadł na parapecie, cały czas bacznie mi się przyglądał. Kiedy wróciłam do siebie, odetchnęłam głośno i ponownie usiadłam na łóżku. -Czy wampiry nie uznają czegoś takiego jak pukanie? Trochę prywatności...- powiedziałam z oburzeniem. -A wpuściłabyś mnie? -Nie -Właśnie. Słuchaj... zachowałem się dzisiaj niestosownie i głupio się z tym czuję. Jestem tu po to, aby cię pilnować a nie zrobić krzywdę.- powiedział poważnie.- To prawda, że masz specyficzny zapach... taki, jakiego nie spotkałem jeszcze nigdy i któremu trudno się oprzeć... jednak z mojej strony nic ci nie grozi. Przynajmniej będę się starał z całych sił. Naprawdę, nie chcę abyś się mnie bała. ![]() Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Były jak zwykle piękne. Pomyślałam, że nie powinnam być na niego zła. W sumie, to nie zrobił nic złego. Gdyby chciał mnie skrzywdzić, to zrobiłby to już dawno, a on przecież uratował mnie przed wilkołakami i nawet mu za to nie podziękowałam. Czułam się strasznie głupio. Ten oto zabójczo piękny wampir, który sierdził właśnie przede mną... niedawno mnie ocalił, a ja rzucałam fochem za głupi tekst. -Um...Seth...- zaczęłam nieśmiało, czując, że zalewają mnie rumieńce z niewiadomego powodu. Przecież wcale nie zamierzałam wyznać mu miłości!- ja również chciałam cię przeprosić i podziękować. -Za co?- zapytał ze zdziwioną miną. -Jak to za co? Gdyby nie ty, to albo bym nie żyła, albo biegałabym beztrosko jako wilkołak. -Aaa, to o to chodzi. Nie ma sprawy... zawsze do usług.- powiedział, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przez chwilę wpatrywałam się w niego jak w obrazek, kiedy nagle zebrało mnie na kichanie. Chyba jednak spacer nie wyszedł mi na zdrowie. -No tak... jeszcze przeze mnie będziesz chora.- westchnął ciężko, podchodząc bliżej łóżka.- właź pod kołdrę, a ja zrobię ci herbatę. -Seth... daj spokój, nie musisz...- powiedziałam pośpiesznie, powstrzymując się od kolejnej serii kichnięć. -Ale chcę i bez gadania...- po tych słowach zniknął za drzwiami. Pięknie. Jeszcze tego brakowało, żeby zajmował się mną kolega Michaela. Jestem beznadziejna! Wyciągnęłam z szuflady chusteczki do nosa i przykryłam się szczelnie kołdrą. ![]() Chwilę później do pokoju wszedł Seth z kubkiem herbaty w ręku. Postawił go na szafce obok łóżka i migiem zajął miejsce na fotelu. Podziękowałam mu w przerwie od smarkania nosa, a następnie spojrzałam przez okno. Nadal padało. Deszcz bębnił w szyby i zdawało się nawet, że za chwilę możemy spodziewać się burzy. Przypomniałam sobie, że od powrotu nie widziałam Michaela. Czyżby poszedł na polowanie? Zerknęłam za zegarek, a zaraz później na czarnowłosego o grobowej minie. -Gdzie Michael?- zapytałam -Mówiłem już, że pojechał do Wiki.- odpowiedział nieco zbity z tropu. -Przepraszam...musiałam nie słuchać.- bąknęłam nieśmiało -Nie da się ukryć. Tak właściwie, to Wiki miała nadzieję, że w końcu cię pozna... niestety wyszłaś, więc Michael pojechał sam. -Poznać mnie?- nie ukrywam, że trochę zszokowała mnie ta wiadomość. Dlaczego niby, siostra Setha, chce mnie poznać? -Michael opowiadał jej o tobie, no a ja napomknąłem o twoich zdolnościach... ona ma podobne. No i oczywiście ona też pomaga w sprawie z psami... -No tak... „a ciuu” -Na zdrowie..- powiedział, uśmiechając się lekko.- Mam nadzieję, że odwiedzisz nas, kiedy już wyzdrowiejesz. Spojrzałam na niego i przełknęłam ślinę. Nie uśmiechało mi się przebywać w domu pełnym wampirów. W sumie to mieszkam z jednym, ale to nie to samo. Wiedziałam, że z bratem jestem bezpieczna, natomiast oni... -Boisz się?- zapytał- rozumiem... masz prawo. Może to zły pomysł... nie chcę aby... -Nie, nie! Seth... przyjdę...- przerwałam mu pośpiesznie. Zobaczyłam jego smutną minę i poczułam ucisk na sercu. W takim momencie zgodziłabym się raczej na wszystko. Jak on to robi? -Naprawdę? Wiesz... tam będą same wampiry...- powiedział spoglądając na mnie podejrzliwie. -Oczywiście, przyjęłam to do wiadomości. Później siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas i rozmawialiśmy. Właściwie to nie wiedziałam po co przebywał ze mną tak długo, bo przecież w domu nic mi nie groziło... jednak nie chciałam aby wychodził. Był taki przepiękny, a jego głos tak spokojny i ciepły. Kiedy się uśmiechał, czułam szybsze bicie serca. Byłam już tak zmęczona, że ledwo co widziałam. Nie chciałam usypiać. Nie chciałam stracić go z oczu, ale niestety nie udało mi się. Mimo wszystkich starań... usnęłam. Kiedy obudziłam się, zegar wybił 10 rano. Rozejrzałam się po pokoju. Setha oczywiście już nie było. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, aby umyć twarz i związać włosy. W kuchni zastałam Michaela, czytającego poranną gazetę. Przeszłam obok, z zamiarem napicia się zimnego mleka. ![]() -Co ty zamierzasz zrobić z tym mlekiem?- usłyszałam niezwykle poważny głos brata. -Eee... no...napić się. Coś nie tak?- zapytałam odwracając się w jego stronę, nieco zbita z tropu. -Mam nadzieję, że miałaś w planie zagrzanie go...- odłożył gazetę i uśmiechnął się diabelsko. -Właściwie to nie... nie lubię ciepłego mleka. Dobrze o tym wiesz...- powiedziałam wyciągając z szafki szklankę. Przechyliłam karton, kiedy Michael błyskawicznym ruchem pozbawił mnie szklanki. -Oszalałaś? Wypijesz ciepłą herbatę, ubierzesz się grubo i jedziemy do lekarza!- powiedział ostro, sięgając po czajnik. Odstawiłam mleko na szafkę i posłałam mu mordercze spojrzenie. Co to ma znaczyć? Zachowuje się gorzej od matki...- Nie rób takiej miny... wolisz chorować jak wróci matka? Masz zamiar siedzieć cały tydzień w łóżku pod trzema kołdrami z termometrem? -Ale... -Żadne ale... idź się przebrać a ja zrobię ci śniadanie. Jeśli pojedziemy wcześniej, to będzie mniej ludzi. Nie miałam innego wyjścia. Westchnęłam głośno i pomaszerowałam do pokoju. Kilka minut po 11 byliśmy u lekarza. Czułam się w miarę dobrze, a jednak okazało się, że mam początki grypy. Czekał mnie cały tydzień siedzenia w domu i nudzenia się. Miałam nadzieję, że ktoś mnie chociaż odwiedzi. Przez cały ten czas Michael pilnował mnie, abym nigdzie nie wychodziła. Czasami zaczynałam się go bać... nie było nawet szans zapomnienia o tabletkach. Przy każdym posiłku, kładł mi je obok talerza i czekał aż połknę. Pamięć wampirów... niewiarygodna! Po kilku dniach zaczęłam wracać do zdrowia. Przyszła nawet Clover, sprawdzić jak się czuje, a co najlepsze... zadzwonił Roger! Sama nie wiem skąd miał mój numer, ale nie obchodziło mnie to zbytnio. Strasznie się ucieszyłam. Rozmawialiśmy chyba z godzinę, a kiedy się rozłączył... pod dom podjechał samochód. Podeszłam do okna i odkłoniłam firankę. Wróciła mama, obładowana torbami. Zastanawiałam się, czy brat pójdzie jej pomóc, ale jednak nie. Wyszłam z pokoju i zapukałam do jego drzwi. Nikt nie odpowiedział, a więc pewnie nie ma go w domu. Ostatnio relacje między nimi nie były za dobre. Michael unikał mamy jak ognia i spotykał się z nią tylko wtedy, kiedy musiał. Nie wiem o co tym razem poszło, ale domyślam się, że o coś poważnego. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi i radosny krzyk rodzicielki. -Sarah kochanie... wróciłam! -Witaj...- powiedziałam schodząc po schodach. Mama położyła wszystko na podłogę i rzuciła mi się na szyję. Wyciskała mnie za wszystkie czasy, a następnie zmierzyła dokładnie z góry na dół. No tak... zapomniałam, że przecież nie widziałyśmy się od mojego wyjazdu i nawet nie widziała mojej zmiany. Myślałam, że teraz będzie zadowolona, lecz nie. Westchnęła głęboko poklepała mnie po ramieniu. -Co ona z tobą zrobiła w ten Ameryce...- powiedziała.- jesteś taka chuda... -Nareszcie jestem taka, jaką zawsze chciałam być. Nie mam pojęcia co ci znowu nie pasuje.- mruknęłam z oburzeniem. Zapomniałam, że przecież pani prokurator nie da się zadowolić. -Ponadto masz podkrążone oczy i jesteś strasznie blada...- no i jak zwykle mnie nie słucha. Czasami miałam ochotę krzyknąć! -Jestem przeziębiona... to normalne... -Byłaś u lekarza? -Tak. Brałam leki i wracam do zdrowia. ![]() -Cieszę się kochanie... a gdzie Michael?- zapytała rozglądając się po pomieszczeniu. -Nie wiem. Na tym nasza rozmowa dobiegła końca. Późnym wieczorem wrócił brat. Zrobił to tak cicho, że nawet bym o tym nie wiedziała, gdyby nie to, że przyszedł do mojego pokoju. Tego dnia wyglądał na zmęczonego, a jego oczy były dość ciemne. Podszedł do mnie, usiadł obok na łóżku i wbił wzrok w podłogę. -Nie słyszałam jak wchodziłeś...- powiedziałam odkładając książkę. -Wszedłem przez okno. -Dlaczego unikasz mamy? Czy coś się stało, kiedy byłam u Sashy?- zapytałam. -Uderzyłem Jamesa... -Jak to? Dlaczego?- zapytałam nieco zszokowana. Przecież on ma tyle siły, że mógłby mu rozwalić czaszkę jednym uderzeniem. -Spotkałem go w mieście, jakieś dwa tygodnie po twoim wyjeździe. Śledziłem wtedy jednego psa, kiedy podszedł do mnie James i zaczął nawijać, jak gdyby nic się nie stało. Pytał co u mnie słychać i mówił jaki to jest zadowolony, że nic mi się nie stało. Wkurzyłem się wtedy! Ten ciul zostawił mnie samego, widząc, że mnie leją...i miał jeszcze czelność w ogóle do mnie podejść? Miałem ochotę go zabić! Gdyby nie David, który w porę się zjawił... rozszarpałbym kolesia na kawałki!- powiedział głośno, spoglądając mi w oczy. Był zdenerwowany, ale też rozżalony... domyślam się, co musiał wtedy czuć. James był jego przyjacielem. -Matka się o tym dowiedziała? -Tak... oczywiście mamusia Jamesa od razu przybiegła naskarżyć. Jej synalek nigdy nie umiał załatwiać spraw po męsku... zwykła ciota! Boże... jak ja mogłem uważać go za przyjaciela!- powiedział zaciskając pięść. Tak bardzo mi było przykro. Chciałam go pocieszyć, ale nie wiedziałam jak i to było najgorsze. Przysunęłam się do niego i pogłaskałam go po ramieniu, na co od razu zareagował. Odwrócił się w moja stronę i posłał mi lekki uśmiech. -Złamałem mu rękę i obiłem szczękę...- powiedział po chwili już normalnym tonem.- Jego matka chciała wnosić sprawę o pobicie, ale James tego nie chciał. Oczywiście nasza przykładna pani prokurator, bała się, że sprawa rozejdzie się po mieście, więc zapłaciła babie, żeby siedziała cicho. Na dodatek kazała mi przeprosić Jamesa... -Chyba tego nie zrobiłeś? -Oczywiście, że nie... nie mam go za co przepraszać. Należało mu się! ![]() -Dlatego wyszedłeś dzisiaj przed przyjazdem matki? Zapewne wierciłaby ci dziurę w brzuchu... -Na pewno, dlatego postanowiłem się wyprowadzić. Mam dość mieszkania z matką pod jednym dachem. Nienawidzę tego domu...- powiedział podchodząc do okna. Oparł się o parapet i westchnął ciężko. Przez jakiś czas siedziałam w bezruchu. Michael się wyprowadza... nie wyobrażałam sobie tego. Robi mi to właśnie teraz, kiedy go odzyskałam? Brat chce mnie zostawić, a ja nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć. Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Usiadłam po turecku na łóżku i spojrzałam na dłonie. -Siostra... co ci jest?- zapytał. Nie odpowiedziałam. Usłyszałam jak podchodzi bliżej.- Sarah... -Nic... -Sarah! Spójrz na mnie...- pochylił się na de mną i prawa dłonią przechylił mi głowę.- Nie zostawię cię. Nie martw się. -Dokąd masz zamiar się przenieść? Za co? -Nie wiem jeszcze, ale na pewno w obrębie Londynu.- powiedział spokojnie.- Pieniądze mam... -Michael... musisz?- zapytałam. Łzy cisnęły mi się do oczu. Z ledwością je powstrzymywałam. Nie chciałam się przy nim rozpłakać. Nie teraz. -Muszę. Zrozum... to jeszcze nic, ale z czasem będzie coraz gorzej. Wiem to, dlatego chcę zejść jej z oczu. To, że zmieniam miejsce zamieszkania, to nie znaczy, że nie będę utrzymywał z tobą kontaktu. Prócz tego nic się nie zmieni... obiecuje. -Dziękuje!- powiedziałam ocierając łzę, której niestety nie udało mi się powstrzymać.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Nareszcie! Fajny odcinek.
![]() ![]() Skoro Michael się wyprowadza, to czy ich dom nadal będzie na wampirzej ziemi? W końcu żaden wampir już tam nie będzie mieszkał. Niedopatrzenie? Ładne zdjęcia. W końcu Seth w nowym wdzianku ![]() Czekam na kolejny odcinek, więc się spiesz ![]()
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Libby : 20.12.2008 - 13:51 |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Libby, następny odcinek będzie super długi! aż dwa w jednym... Sarah pójdzie do szkoły dopiero hmm... za dwa odcinki. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
A zapomniałam! Dom nie jest bezpieczny dlatego, że mieszka tam wampir. Po prostu znajduje się na terenie należącym do wampirów.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 7 (0 użytkownik(ów) i 7 gości) | |
|
|