![]() |
#72 |
Zarejestrowany: 03.05.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 150
Reputacja: 10
|
![]()
o kurczę!
FS jest naprawdę wciągające i jest najlepsze z tych, które dotychczas przeczytałam. Żadnych błędów interpunkcyjnych i ortograficznych, a to się często zdarza wśród innych userów. Treść i fabuła super, zdjęcia i postacie super, co tu dużo mówić! ![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#73 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
niech nam talent zdrowieje ! :<
|
![]() |
![]() |
#74 |
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
|
![]()
Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz i nie popędzam z dodawaniem nowego odcinka.
Pozdrowionka i... niech MOC będzie z Tobą (najlepiej wykorzystaj ją do szybkiego powrotu do zdrowia) ;p |
![]() |
![]() |
![]() |
#75 |
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
|
![]()
jeju ruder mam nadzieje że nie gnębią cię w szpitalu bo jak ja miałm złamany nos to kazali mi układać puzzle...no więc szybkiego powrotu do zdrowia i napisania dalszej części fs.
|
![]() |
![]() |
![]() |
#76 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Miło, że się o mnie martwiliście. Operacja była w czwartek, jutro zdejmują szwy i wychodzę ^^ Zorientowałam się, że ordynatorowi, czy innemu personelowi szpitala laptop w ogóle nie przeszkadza, ale wiecie, jak to jest... Bez przerwy ktoś gada, głowę zawraca i się skupić nie można >.< Zresztą po narkozie i kilku dniach bez jedzenia i wody byłam zbyt wyczerpana, by się podnieść nie mówiąc już o wyjęciu komputera. Następny odcinek postaram się dać szybciej, chociaż zbudowanie nowej lokacji może mi zająć trochę czasu... xD Zapraszam do czytania ^^
Ostrzeżenie: yaoi (gatunek traktujący o miłości homoseksualnej mężczyzn), łagodny opis sceny erotycznej Part VIII: Pomyłka ![]() Przez następne dwa dni rozmawiałem z Wolnością po kilkanaście razy, gdy w pobliżu nie kręcił się Dred. Frustrowało mnie, że wciąż nie znałem imion ani jednego, ani drugiego. Z każdą kolejną godziną coraz bardziej kusiło mnie, aby złamać zakaz i po prostu wyjść z domu. Nightmare nie dawał znaku życia, tak samo Laine, chociaż blondyn twierdził, że na pewno nic im nie groziło. Nie mogłem już tego dłużej słuchać. Ton głosu, jakim się do mnie zwracał był niechętny i zawierał wyraźną sugestię, iż gdyby nie przymus on również nie zawracałby sobie mną głowy. Telefony do niego wręcz się urywały, ale słyszałem jedynie jego odmowy, że nie, nie może iść na imprezę, bo zmuszono go do pilnowania dziecka. Bardzo chętnie opuściłbym jego mieszkanie, gdybym tylko miał możliwość… - Velvet! – rozległ się głos z dołu. – Kolacja! Właściwie rozmawialiśmy tylko w porach posiłków, ale sądząc po niechętnym spojrzeniu Dreda – było to dla niego o wiele za dużo. ![]() Zszedłem więc do kuchni, której nienawidziłem. Nie podobała mi się kolorystyka, meble, oświetlenie, ani ta cholerna perkusja, w którą mężczyzna tłukł po kilka godzin dziennie. Spojrzałem niechętnie na stół i aż się skrzywiłem widząc talerz z jedzeniem. Zielenina… Dlaczego ten gość musiał być jaroszem?! Nie wyobrażałem sobie życia bez mięsa i aż coś skurczyło mi się w żołądku, gdy popatrzyłem na niesmaczną kolację. Karmił mnie tym przez dwa dni i miałem zwyczajnie dość! Usiadłem przy stole opierając dłonie na kolanach i patrząc w okno przed sobą. Żołądek kurczył mi się z głodu, ale nie miałem zamiaru więcej tknąć tego zielonego paskudztwa. Dred musiał mieć jakąś chorą obsesję na punkcie tego koloru! - Jedz – odezwał się, nawet na mnie nie patrząc. - Nie. - Nie mam zamiaru cię karmić!... – warknął. - Wcale cię o to nie proszę – powiedziałem tym samym tonem. – Nie będę jadł tego paskudztwa. - W tym domu mięsa też nie dostaniesz!... - Ja twojej łaski nie potrzebuję! Odsunąłem gwałtownie krzesło i wstałem, ale nie zdążyłem zrobić nawet kilku kroków, kiedy Dred pojawił się tuż obok mnie. ![]() Poczułem jego rękę na ramieniu, po czym zostałem gwałtownie odwrócony przodem do niego i dosyć boleśnie popchnięty. Syknąłem cicho, łypiąc na niego spode łba. Brwi Dreda były ściągnięte w gniewie, wyraźnie przestał nad sobą panować. - Przestań zachowywać się jak gówniarz i wracaj do stołu! – warknął. Starałem się zachować zimną krew. Co by się stało, gdybym wyprowadził go z równowagi? Uderzyłby mnie? Poskarżył się Laine czy Dante? Prawdę mówiąc nie za bardzo mnie to obchodziło. - Nie będziesz mi rozkazywał – powiedziałem spokojnie. – Mam prawo robić, co mi się podoba. - Jesteś tu pod moją opieką i jeśli sądzisz, że będę pozwalał, abyś mi stanął na głowie tylko dlatego, że jesteś pierworodnym naszego Ojca, to bardzo się mylisz! - Mówisz tak, jakby cokolwiek obchodziło mnie twoje pieprzone zdanie! – krzyknąłem, nie będąc już w stanie zapanować nad nerwami. Moje słowa musiały mocno urazić albo jeszcze bardziej rozgniewać Dreda, gdyż popchnął mnie brutalnie i zacisnął pięści z gniewu. ![]() - W takim razie wynoś się! – ryknął. – Nie masz tu czego szukać, rozpieszczony bachorze! Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem w stronę drzwi. Miejsce, w które uderzył mnie Dred trochę bolało, ale postanowiłem nie dawać mu satysfakcji i nie rozmasowywałem go sobie więcej. Wprawdzie nie wiedziałem jeszcze dokąd powinienem pójść, ale byłem przekonany, że wkrótce znajdę swój cel. Wolność stwierdził, że znajdzie mnie w każdym miejscu i niezmiernie ciekawiło mnie, czy rzeczywiście mówił prawdę. Postanowiłem się o tym bardzo szybko przekonać. ![]() Dużo później zdałem sobie sprawę, że trzaśnięcie drzwiami w geście ostatecznego opuszczenia domu wcale nie było dobrym pomysłem. Włóczyłem się po okolicy głodny, zmarznięty, bez grosza przy duszy nad czym strasznie ubolewałem. Nie mogłem zatrzymać się w żadnym barze, gdyż pewnie nie pozwolono by mi zająć stolika, gdybym niczego nie zamawiał. W akcie desperacji postanowiłem pójść do lasu licząc, że uda mi się znaleźć jakąś jabłoń, czy coś podobnego. Miałem ogromną ochotę na mięso, jeszcze nigdy nie czułem aż takiej potrzeby na cokolwiek do jedzenia. Jakby tego było mało nieustannie nachodziły mnie rozmyślania o Wolności i jego prawdomówności. Obiecał, że mnie znajdzie, wiedział jak miałem na imię i niekiedy odpowiadał na pytania, o których myślałem, a których nie zdążyłem sformułować. Nie mógł być przecież kimś zwyczajnym, być może to ktoś pokroju Laine i również z nią współpracował. ![]() Siedząc tak na ławce zastanawiałem się nad wszystkim, co do tej pory widziałem. Ogarniała mnie złość, gdy zdawałem sobie sprawę, że nie miałem właściwie żadnych konkretnych wspomnień. Nic o dzieciństwie, rodzinnym domu, czy choćby chwilach spędzonych z ojcem. Najbardziej jednak starałem się odnaleźć w tym wszystkim Nightmare’a. Mogłem się tylko domyślać, że był kimś w rodzaju mojego strażnika i że jego zadaniem była chronienie mnie. Za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o tym wspaniałym mężczyźnie, lecz krępowałem się zapytać go o pewne rzeczy wprost. Na przykład o orientację seksualną. To intrygowało mnie najbardziej. - Nie ukryłeś się specjalnie dobrze! – Rozległ się głos za moimi plecami. Poczułem, jak mięśnie na karku zaczynają mi sztywnieć i zerwałem się z miejsca jak oparzony, odwracając się w stronę nieznajomego głosu. ![]() Właściwie było ich dwóch. Moje serce szybko tłukło się w piersi, więc przyłożyłem do niego rękę, starając się zapanować nad oddechem. Wolność we własnej osobie! W jednej chwili drugi chłopak przestał mnie interesować i całą swoją uwagę skupiłem na różowowłosym. Był jeszcze piękniejszy, niż na zdjęciu, które po kryjomu sobie wydrukowałem, gdy Dred był akurat w łazience. - Przestraszyłeś się? – zapytał uprzejmie. Pokręciłem głową. Jeszcze nigdy nie słyszałem tak wspaniałego, melodyjnego głosu. – Och, to dobrze. Talah uparł się, aby się zakraść – wytłumaczył. – Osobiście chciałem po prostu cię zawołać, ale uległem mojemu przyjacielowi. ![]() Przyjacielowi… Rzeczywiście blondyn mógł być jego kolegą, ale odniosłem wrażenie, że słowo *przyjaciel* oznaczało kogoś zupełnie innego. Talah miał jasne, postawione na sztorc włosy, wyregulowane brwi, skórzaną obrożę i niezwykły, fioletowy tatuaż przedstawiający smoka, który nachodził aż na jego policzek. Zdałem sobie sprawę, że przyglądanie mu się z lekko otwartymi ustami było przejawem skrajnej głupoty, więc zmusiłem się na lekki, przepraszający uśmiech. - Ja naprawdę się nie spodziewałem – wyjaśniłem wmawiając sobie, że mój głos wcale nie drży z podekscytowania. – Myślałem, że tylko się zgrywasz, gdy mówiłeś o tym, iż będziesz potrafił mnie znaleźć. - Ależ skąd! – zaśmiał się. – Jestem wspaniały w odnajdywaniu wszelakich przedmiotów lub osób. Taki naturalny talent, Velvet. Gdy użył mojego imienia uzmysłowiłem sobie, że nawet nie znałem jego prawdziwych personaliów. A to mi przypomniało jeszcze coś… Skąd wiedział, jak wyglądałem skoro nigdy nie prosił mnie o opis? ![]() - Jak brzmi twoje imię? – zapytałem, patrząc na niego nieufnie. - Och, jest ono bardzo ładne – zapewnił mnie różowowłosy, a z jego ust wciąż nie schodził ten zadowolony uśmiech. Poczułem się trochę dziwnie. Czy to było normalne, aby tak szybko zaufać obcej osobie? Dlaczego właściwie od początku nie postanowiłem być bardziej ostrożny? – Prawie tak samo, jak twoje. - Wciąż nic mi to nie mówi… - wymruczałem, rozglądając się ostrożnie. Talah obserwował mnie bardzo uważnie przez cały czas, niekiedy rzucając jakieś tajemnicze spojrzenia swojemu przyjacielowi. Wolność roześmiał się niespodziewanie, a moim ciałem targnął jakiś dziwny dreszcz, co wcale nie było przyjemne. Była noc, staliśmy w lesie, ja byłem sam, a ich dwóch. Czy mogło mi coś zagrażać zważywszy na fakt, że wcześniej rozmawialiśmy tylko na czacie i dobrze się dogadywaliśmy? W moim umyśle zaświeciła się czerwona lampka, żeby zachować większą ostrożność, lecz powoli czułem, jak opuszczała mnie odwaga. ![]() Myślałem gorączkowo, jak poprowadzić tą pogawędkę na swoją korzyść, ale moje zdenerwowanie osiągnęło poziom kulminacyjny, gdy Talah okrążył mnie, zatrzymując się za moimi plecami. Przełknąłem głośno ślinę zastanawiając się, co by się stało, gdybym szybko wziął nogi za pas. Różowowłosy patrzył ponad moim ramieniem na swojego przyjaciela, więc i ja odwróciłem się przodem do niego mając coraz większe obawy. - Wiesz, Velvet – zaczął tonem, który mógł wskazywać na ogromne znudzenie. – Czasami ktoś nie robi tego, czego od niego oczekujemy… Moje spojrzenie zamiast na twarzy rozmówcy, zatrzymało się na jego pazurach. Bez wątpienia nie były to normalne paznokcie. - Niekiedy również… - kontynuował. – Wpływa to na nas w bardzo zły sposób. Stajemy się przewrażliwieni, sfrustrowani…I potrzebujemy kilku czynników, aby osiągnąć spokój. Szczególnie my, mężczyźni. Wymowne spojrzenie blondyna powiedziało mi wszystko i najgorsze, że przytłumiło spostrzeżenie, iż nie miał na myśli wyjawienia jakiegoś imienia, a sytuację, która mogła nastąpić dużo wcześniej. Teraz jednak bardziej przejmowałem się dwuznacznością ukrytą w jego słowach. ![]() Za moimi plecami znów rozległ się śmiech Wolności, ale ja byłem zbyt przerażony ogniem w oczach Talaha, by jakoś zareagować. Za późno zdałem sobie sprawę, że stąd ta cała szopka z przemieszczaniem się do różnych domów, ochroną i tymi innymi elementami poprzedzającymi dotarcie do Rezydencji Świętych. Czyż nie przed tym chciał uchronić mnie Nightmare? Czy nie dlatego nie odstępował mnie na krok i był zawsze, gdy go potrzebowałem? Próbował zdobyć moje zaufanie i aż do tej pory wydawało mi się, że tego dokonał. Gdybym jednak ufał mu tak bezgranicznie jak tego oczekiwał, na pewno leżałbym teraz w łóżku wsłuchując się w odgłosy muzyki z dołu, gdy Dred ćwiczył na perkusji. Och, pokłócić się o kolację! - Nie sądziłem, że przestraszy go taka perspektywa! – zawołał różowowłosy. – Czyżby Nightmare już nie zachęcał cię do grzania swojego łoża, że tak się odzwyczaiłeś? - Kim wy do cholery jesteście?! – warknąłem, walcząc z rosnącą paniką. ![]() Wtedy roześmiał się blondyn, a mój wzrok znów spoczął na jego pazurach. Mężczyźni przysunęli się jeszcze bliżej, a ja rozejrzałem się gorączkowo wokół. nie będąc w stanie w żaden sposób określić szansy na udaną ucieczkę. - Nie sądzisz, że za dużo wymagasz od swoich przeciwników? – zachichotał. Zamrugałem kilka razy. - Przeciwników? - Och, tak. – Pokiwał głową. – Mogliśmy przepuścić przez ciebie tabuny facetów, a tak zrobimy to tylko my. Nie uważasz, że to za duża łaska, jak dla synalka cholernego Dante? Przez chwilę chciałem zapytać skąd o tym wiedzieli, ale wtedy poczułem dłoń zaciskającą się na moim biodrze, a zaraz po tym zmysłowy głos, który wyszeptał tylko dwa słowa wprost do mojego ucha: - Jestem Aquila… ![]() Przed zupełnym załamaniem utrzymywała mnie jedynie myśl, że muszę odnaleźć ubranie, bo inaczej zemdleję z zimna. Nie widziałem zbyt wiele po tym, jak popchnęli mnie na pobliską ławkę i przycisnęli do niej moją głowę tak, że czułem nieheblowane deski raniące mój policzek. Jakaś buntownicza część mojej natury uznała, iż to upokarzające krzyczeć na odludziu i błagać o pomoc, więc uciekłem się do przekleństw i gróźb, ale to jeszcze bardziej rozbawiło moich prześladowców. Słyszałem w uszach ich rozradowane głosy w akompaniamencie dźwięku rozdzieranych ubrań. Byłem tak przerażony, że z opóźnieniem czułem padające na mnie ciosy i zauważałem je dopiero, gdy piekący ból rozchodził się po całej mojej twarzy. ![]() Odpychałem od siebie napastliwe ręce przesuwające się wzdłuż moich boków, bioder i ostre pazury wdzierające się między pośladki. Raz udało mi się wyczołgać spod blondyna i upadłem na ziemię, lecz zaraz znów pochwyciły mnie jego silne dłonie i wciągnęły z powrotem na ławkę. Liczyłem, że z pomocą przybędzie Nightmare, wierzyłem, iż tylko na niego mogłem liczyć, ale wtedy usłyszałem śmiech różowowłosego, a następnie jego głos, który odebrał mi chęć do dalszej walki. - Ciekawe, czy tak samo się opierał, gdy Nightmare brał go po raz pierwszy! – szydził. – Najlepsze zostaje w rodzinie, co? Dante na pewno czegoś cię nauczył! Nic nie powstrzymało ich, aby to sprawdzić. Ani moje krzyki, ani łzy, ani nawet błagania, chociaż robiłem te wszystkie najbardziej upokarzające rzeczy tylko po to, aby im się przypodobać. W końcu udało im się obrócić mnie na brzuch, ale pole widzenia szybko ograniczyły mi biodra różowowłosego, a było to na chwilę przed usłyszeniem zgrzytu zamka w spodniach Talaha. ![]() Wracałem wspomnieniami do tego momentu, lecz nikt nie nadszedł z pomocą. Minęła godzina, a ja wciąż kuliłem się na skrzyni w bieliźnie i koszuli zrobionej z rozdartych części ubrań znalezionych między drzewami. Było mi coraz zimniej, w dodatku czułem się tak upokorzony, jak jeszcze nigdy w swoim życiu. Nie chciałem, by ktoś mnie oglądał, pytał co się stało, martwił się… Nie chciałem, aby był to ktoś inny niż Nightmare. Ostatnio edytowane przez Ruder : 02.02.2009 - 16:15 |
![]() |
![]() |
#77 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
o to ciekawie, nawet bardzo
![]() Cieszę się, że z Tobą już wszystko w porządku i uraczyłaś nas naprawdę dobrym odcinkiem ^^ Wolność... faktycznie wyzwolony jest ten facet, ale zagrał... chamsko i pedalsko wręcz z Velwetem ;/ co tu dużo mówić. Podoba mi się Twoja twórczość ^^ i to nawet bardzo. Aquila i Talah to dupki ;/ mam nadzieję, że to wszystko się wyjaśni w następnym odcinku, bo narobiłaś mi smaczku ![]() znalazłam jedną literówkę - zamiast lekki napisałaś leki ^^ 10
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#78 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Wielbię Cię Ruder ^^ Świetny odcinek. Ciekawe jak teraz sobie Velvet poradzi , mam nadzieje, że nie skończy to się tak, że Nightmare nagle wyskoczy zza krzaka i go znajdzie i będzie cudownie i szczęśliwie. Potrzebuję swoistej sieczki ^^ ; dddd
A kłotnia o kolację... taka rodzinna i znajoma na swój sposób, urocze ;d a i cieszę się, że ze zdrowiem jest coraz lepiej ![]() |
![]() |
![]() |
#79 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Cieszę się że klopoty ze zdrowiem nie przytępily Twojego talentu
![]() ![]() Odcinek znakomity, a opis gwałtu bardzo przejmujący, nawet aż za bardzo. Zawsze jakoś mocno przeżywam takie sceny. Ale napisałaś to doskonale, bez nadmiernej brutalizacji a jednoczesnie dość plastycznie. Swoją drogą, co za rodzina! Wiedziałam za to że coś łączyło Nightmare'a i Velveta... Też znalazłam mały błędzik: Czyżby Nightmare już nie zachęcał się do grzania swojego łoża, że tak się odzwyczaiłeś? - nie powinno być "cię"? |
![]() |
![]() |
#80 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Wielbię to Fotostory. To jest fantastyczne, a ta dwuznaczna sytuacja była tak opisana że głupio mi się robiło gdy ją sobie wyobrażałam. Bardzo realistycznie.
10/10 oczywiście |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|